
WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić |
Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 2W pierwszym odcinku naszego wakacyjnego cyklu zajmowaliśmy się kultowymi produkcjami George’a A. Romera. Jego pierwsza trylogia o żywych trupach doczekała się licznych remake’ów, którym dziś się przyjrzymy. Co najmniej kilka z nich zasługuje bowiem na szczególną uwagę.
Piotr ‘Pi’ GołębiewskiWakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 2W pierwszym odcinku naszego wakacyjnego cyklu zajmowaliśmy się kultowymi produkcjami George’a A. Romera. Jego pierwsza trylogia o żywych trupach doczekała się licznych remake’ów, którym dziś się przyjrzymy. Co najmniej kilka z nich zasługuje bowiem na szczególną uwagę. „Noc żywych trupów” z 1968 roku zdobyła taką popularność, że dziś w jej przypadku można mówić, iż to prawdziwe popkulturowe zjawisko. Fani roztrząsają znaczenie każdej sceny, a także sami kręcą jej mniej lub bardziej nieudolne wersje. Film został już przekształcony w sztukę teatralną, a nawet musical. Niemniej pierwszą osobą, która podjęła się konsekwentnego odświeżenia klasyka był Tom Savini, twórca makabrycznych efektów specjalnych ze „Świtu…” i „Dnia żywych trupów”. Choć jego produkcja wiernie trzyma się pierwowzoru, została naznaczona piętnem indywidualności. I nie chodzi tylko o lepszą charakteryzację zombiaków, czy fakt, iż mamy do czynienia z filmem kolorowym. Tu Barbara nie jest eteryczną, przerażoną blondynką, a kobietą, która, wraz z Benem (Tony Todd tuż przed przełomową dla niego rolą w „Candyman”), skutecznie stawiają czoła hordom nieumarłych. Tom Savini w większym stopniu postawił na dynamiczną akcję i zmienił nieco zakończenie. To, co Romero subtelnie zaznaczył w swoim dziele, jego następca znacznie uwypuklił, dając do zrozumienia, że ludzie, to bestie wcale nie lepsze od żywych trupów. A może i gorsze, bo zombie mordują instynktownie, a żywi robią to jedynie dla zabawy. Niemniej, pomimo tych zmian, produkcję z 1990 roku wciąż się świetnie ogląda i pozostaje ona jednym z najlepszych remake’ów horrorów w historii. To, co rewelacyjnie wypaliło u Saviniego, totalnie poległo w przypadku przedziwnego remake’u „Nocy żywych trupów” w reżyserii Jeffa Broadstreeta. Nic dziwnego, albowiem patrząc na jego pozostałe dokonania, nie można powiedzieć, by był mistrzem kamery. Tym razem fabułę rozbudowano o postać szalonego właściciela domu pogrzebowego (rewelacyjny, jak zwykle Sid Haig), zasugerowano skąd wzięła się epidemia zombie i nie ograniczono się do jednego miejsca akcji. I może nawet by to się dało oglądać, gdyby całość nie została podana w irytująco półamatorski sposób. Tym bardziej dziwacznym pomysłem było to, by film ów wydać w wersji 3D. Ja wiem, że wówczas taka była moda, ale na ogół dotyczyła produkcji kinowych, a i to nie zawsze się sprawdzało. Pozycja dla opornych. Jeśli o „Nocy żywych trupów 3D” wspomniałem, jako produkcji półamatorskiej, to w przypadku „Night of the Living Dead: Ressurection” można tylko mówić o czymś filmopodobnym. Do tego, poza żywymi trupami w tle, nie mającym nic wspólnego z sagą Romera. Owszem, nawet przez moment pokazuje się czarnoskóry Ben, ale ten po chwili zostaje przypadkowo zamordowany, zaś bohaterami niewydarzonej akcji jest rodzina uwięziona w swojej willi, gdzieś w środkowej Walii. Pod względem jakości wykonania, scenariusza i gry aktorskiej, mamy do czynienia z porażką, z której nie da się nawet pośmiać. Uwaga, nie oglądać! I kolejna pozycja dla prawdziwych twardzieli, z tym, że wcale nie chodzi mi o ekstremalne doznanie grozy. Co najwyżej zgrozy. I zażenowania. Komuś przyszło do głowy aby popełnić animację komputerową o ataku żywych trupów na miasto. Jak łatwo się domyślić, niewiele ma to wspólnego z filmem Romera. Pod względem jakości natomiast otrzymujemy grafikę rodem z gier komputerowych z początku wieku. Ze wszystkich omawianych tu pozycji uległem tylko tej i poddałem się walkowerem, nie dając rady obejrzeć więcej niż piętnastu minut. Przechodzimy do remake’u drugiej części klasycznej trylogii Romera. I trafiamy na niekwestionowanego lidera w kwestii wznawiania klasyki. Reżyser Zack Snyder poszedł drogą twórców „28 dni później” i postawił na neozombie, czyli takich, które potrafią biegać, skakać i są zręczniejsze, niż te klasyczne. Z oryginalnego scenariusza pozostawił jedynie miejsce akcji, czyli supermarket, w którym zabarykadowali się ocaleni ludzie. Reszta to już własna inwencja. Tempo akcji jest znacznie podkręcone, ofiar więcej, zaś zombie bardziej malownicze. Nie oznacza to, że mniej obrzydliwe. W kwestii przekraczania dobrego smaku Snyder poszedł nawet dalej, niż Romero, prezentując nam noworodka zombie. Oczywiście w efekcie ucierpiała warstwa filozoficzna filmu. To typowe kino rozrywkowe, bez próby zaprezentowania w krzywym zwierciadle konsumpcyjnego społeczeństwa. Niemniej bardzo udane. Obok „Watchmen” to zdecydowanie najlepszy film reżysera, który ostatnio utknął na twórczej mieliźnie. Ktoś zachęcony sukcesem remake’u „Świtu żywych trupów”, uznał, że w podobnym tonie należy zrobić także nową wersję „Dnia żywych trupów”, tylko bardziej. Zatrudniono więc reżysera, który niegdyś udanie odświeżył serię o mordercy Michaelu Myersie, kręcąc „Halloween – 20 lat później” i postawiono na sprawdzonego aktora, czyli Vinga Rhamesa (który świetnie zagrał w „Świcie…”). Do tego dorzucono jeszcze bardziej nakręcone żywe trupy. Jeśli więc u Snydera mieliśmy do czynienia z turbo-zombie, to teraz są mega-hiper-turbo-power-zombie. Nie tylko biegają jak oszalałe, ale także łażą po ścianach i sufitach, tak, że bliżej im do obcych z filmu Jamesa Camerona, niż z dostojnych umarlaków Romera. Swobodnie potraktowano także pierwowzór pod względem scenariusza. Gdyby nie tytuł, można by pomyśleć, że mamy do czynienia z całkiem niezwiązaną produkcją. W ostatecznym rozrachunku dostaliśmy szmirę w sam raz do puszczenia w ramach nocnego seansu na TV4. Nieco bardziej udanym jest remake „Dnia żywych trupów” z 2018 roku. Fabularnie bliżej mu oryginałowi. Mamy żołnierzy uwięzionych w bunkrze i próbę stworzenia leku na plagę zombie, co prowadzi do wykształcenia inteligentnego nieumarłego osobnika. Mogło być więc dobrze, ale jest tak sobie. Inteligentny zombie wygląda niczym pomarszczony Jocker i generalnie przeszedł szkolenie, niczym bohaterowie pamiętnego akcyjniaka „Uniwersalny żołnierz”. Radzi sobie bowiem z wojskowymi perfekcyjnie. Widać, że twórcy mieli ambicję nakręcenia dzieła z przesłaniem, niczym mistrz Romero, ale zabrakło im umiejętności i w efekcie wyszedł im przekombinowany, sztuczny średniak. I to z niższej półki. Zestawienie zamykamy przedziwnym obrazem, który stanowi nieoficjalną kontynuację „Nocy żywych trupów”. Dowiadujemy się z niego, co spowodowało inwazję zombie i w jaki sposób rozprzestrzeniła się na cały świat. Choć mamy do czynienia z produkcją zrobioną za psie pieniądze, wyjątkowo dobrze się ją ogląda. Przede wszystkim to zasługa ciekawie zarysowanych, pierwszoplanowych postaci, którymi są pacjenci ze szpitala psychiatrycznego. Do tego po przydługim wstępie, otrzymujemy całkiem sporo efektownego gore. I tylko zastanawia, czemu wirus zombie przenosi się, niczym świetlista kula, jak w filmach o spotkaniach z obcymi. Ot, taka licentia poetica. ![]() 9 lipca 2020 |
Powoli zbliżają się wakacje – co ciekawego warto spakować do waszych pleckaów i walizek?
więcej »Jako że niezmiennie obserwuję z zainteresowaniem wszystko, co dzieje się w świecie kultury, a zwłaszcza filmu, nie mogłam nie zauważyć postępującego trendu, który polega na oskarżaniu filmów i seriali o to, że są coraz bardziej woke (tzn. świadome nierówności społecznych i nakierowane na próby ich niwelowania poprzez odpowiedni przekaz kulturowy).
więcej »Joe Alex to legenda polskiego kryminału, choć akurat akcja wydawanych pod tym pseudonimem powieści Macieja Słomczyńskiego nie rozgrywa się nad Wisłą. Nie stało to jednak wcale na przeszkodzie w przenoszeniu ich na scenę Teatru Sensacji, w czym przodował głównie Józef Słotwiński. To on był autorem dwóch wersji „Samolotu do Londynu” – spektaklu, który w wersji książkowej nosił tytuł „Piekło jest we mnie”.
więcej »Indianie też nie mieli się czego wstydzić
— Jarosław Loretz
Życie miejskie dla ubogich
— Jarosław Loretz
Drama na trzy ręce
— Jarosław Loretz
Nie, nie, wejście od frontu odpada
— Jarosław Loretz
Technika zgniłego Zachodu
— Jarosław Loretz
Tam, gdzie nikt nie patrzy
— Jarosław Loretz
Czy Herkules była kobietą?
— Jarosław Loretz
Prosimy nie regulować monitora
— Jarosław Loretz
Patyki eliminacji
— Jarosław Loretz
Pieczęć średniego zapieczętowania
— Jarosław Loretz
50 najlepszych filmów o żywych trupach według czytelników Esensji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja
Krótko o filmach: Joker zombie
— Jarosław Loretz
100 najlepszych filmów dekady
— Esensja
100 najlepszych filmów grozy wszech czasów
— Esensja
Zombie na bezmięsnej diecie
— Jarosław Loretz
Wielki Kanon Kina Grozy – wyniki
— Esensja
Dobry i Niebrzydki: Atak krwiożerczych, zmutowanych, nimfomańskich pieczarek-zombie
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (1)
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski
Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 9
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 8
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 7
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 6
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 5
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 4
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 3
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 1
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Tu potrzebne są rozwiązania systemowe
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Nie tak ładnie pachniesz
— Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Lipiec 2017 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz
Esensja ogląda: Grudzień 2016 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Marcin Osuch
Dobro kontra… dobro
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Esensja ogląda: Kwiecień 2014 (2)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Jarosław Loretz, Agnieszka Szady
Esensja ogląda: Lipiec 2013 (2)
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Jarosław Loretz, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Czerwiec 2013 (3)
— Jarosław Loretz, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Superman na dzisiejszą porę roku
— Jakub Gałka
Alicja w Krainie Koszmarów
— Mateusz Kowalski
Legendy i ich legendy
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pink Floyd w XXI wieku: Szlifowanie ejtisowych naleciałości
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Rewolucja bez rewolucji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Dekada TM-Semic: Było raz dwóch szaleńców w domu wariatów
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kolekcja z Kolekcjonerem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pink Floyd w XXI wieku: Zagraj to jeszcze raz, Nick
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Uwaga, przyspieszamy!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Kwiecień 2023
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Choroby współistniejące
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski