Z filmu wyjęte: Pomsta na ufokachNie marzyliście kiedyś, żeby zemścić się na obcych za te wszystkie bezkarne obmacywanki, analne sondy i inne wyczyniane na pokładzie latającego talerza brewerie?
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Pomsta na ufokachNie marzyliście kiedyś, żeby zemścić się na obcych za te wszystkie bezkarne obmacywanki, analne sondy i inne wyczyniane na pokładzie latającego talerza brewerie? Dzisiaj product placement. I to z gatunku ordynarnych. Choć – z drugiej strony – mimo wszystko uroczy. Widzimy oto bowiem plastikową tackę, na której spoczywają gumowe zwłoki klasycznego ufoka: obowiązkowo zielonego, i obowiązkowo wyposażonego w baniastą głowę z wielkimi, czarnymi oczyskami. Z użyciem plastikowych szczypiec usuwane są z brzucha tegoż obcego drobne, czerwone organy, które następnie lądują w rozmieszczonych na brzegu tacki korytkach. Wbrew pozorom ta kuriozalna dioramka nie jest jednostkową robotą speca od efektów. Taka zabawka rzeczywiście istnieje! Nazywa się „Alien Anatomy” i ukazała się na rynku w roku 1997, w odpowiedzi na odtajnione dwa lata wcześniej i puszczone do szerokiego obiegu nagranie z autopsji przeprowadzonej na znalezionym w Roswell trupie obcego. Zabawka miała tak samo krótki żywot, jak powszechne przekonanie o autentyczności nagrania, ale robiła wrażenie rozmiarami, detalem i jakością wykonania. Korpus obcego miał 14 cali długości (ponad 35 cm!) i był wyposażony w wygodne nacięcia na brzuchu i głowie, w środku zaś (głównie brzucha) znalazło się miejsce dla „11 prawdziwych organów obcego (wliczając mózg)” oraz „10 fałszywych”, w poczet których wchodził m.in. but i szpula taśmy filmowej. Dla ułatwienia rozróżnienia (w końcu to zabawka amerykańska) prawdziwe organy były zrobione z czerwonej gumy, a fałszywe z czarnej. Całość uzupełniały sekcyjne szczypce. Dziś ta zabawka – jeśli jest kompletna – chodzi nawet po 150 dolarów, no ale w końcu wygląda nietuzinkowo i potrafi dać parę chwil frajdy nawet osobom wyrosłym już z dziecięctwa. Jak wygląda to z bliska, można rzucić okiem tu lub tu. Natomiast co do filmu, w którym zabawka się pojawiła – jest to „Grzeczny świat” Davida Nuttera z roku 1998, australijsko-kanadyjsko-amerykański thriller SF mocno wzorowany (by nie rzec, że wręcz ocierający się o plagiat) na starszych o dekadę „Dzieciach z miasteczka Stepford”. Do miasteczka na wyspie przeprowadza się małżeństwo z dorastającymi synem i córką (drugi syn popełnił samobójstwo jakiś czas temu). W liceum chłopak zawiera przyjaźń z dwójką uczniów nienależących do żadnej sformalizowanej grupy, oraz takąż dziewczyną (Katie Holmes), w której oczywiście z miejsca się zakochuje. Co prawda jeden z kumpli mówi, że w miasteczku dzieje się coś złego – bo część uczniów zmienia się z buntowników w kujonów i świetnych sportowców, przy czym co jakiś czas któryś z nich dostaje szału i potrafi kogoś pobić czy nawet zabić, co jest z miejsca tuszowane przez szeryfa – ale bohater zbywa to wzruszeniem ramion. Do czasu, aż ów kumpel przechodzi taką właśnie przemianę. Zaczyna się rozgryzanie zagadki i walka o ocalenie umysłu własnego i siostry. Film jest zrealizowana w miarę porządnie i z jakimś tam wdziękiem, ale fabułę ma raczej sztampową, przewidywalną i niezbyt wciągającą, a do tego bez sensu ometkowano całość kategorią R, z której jest jedna, króciutka scena z obnażonym biustem. Równie dobrze mogło jej tam wcale nie być. A dlaczego napisałem, że zabawka to ordynarny product placement? Bo zabawkę widzimy przez krótką chwilkę, gdy bohater siedzi sobie przy śniadaniu i wyciąga z brzucha ufoka jeden z gumowych organów. Scena do niczego nie służy i niczego nie udowadnia – ot, jest, żeby widzowie zobaczyli, że na rynku jest świeżutki, zwariowany gadżet. Mimo że w filmie nie pada nazwa gry, z pewnością sprzedaż gumowego zielonego trupa znacząco podskoczyła. ![]() 23 stycznia 2023 |
Dzisiaj aż trudno w to uwierzyć, ale peerelowska kinematografia kompletnie zmarnowała popkulturowy potencjał tkwiący w postaci wykreowanego przez Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego oficera MO Stefana Downara. Był on bohaterem kilkudziesięciu „powieści milicyjnych”, a na ekranie pojawił się zaledwie raz – w będącej adaptacją „Gościa z Londynu” zrealizowanej w ramach Teatru Sensacji „Kobra” „Śmierci w samochodzie”.
więcej »Gdy pojawia się zagrożenie, należy wejść do małego, ciemnego, w miarę szczelnie zamkniętego pomieszczenia. Nic nie szkodzi, jeśli na zewnątrz będzie wystawać tyłek. Strusie tak robią i nie narzekają.
więcej »Beczka bezpieczeństwa
— Jarosław Loretz
Pomsta na ufokach
— Jarosław Loretz
Zupa jednak wyszła za słona
— Jarosław Loretz
Ogień domowy
— Jarosław Loretz
Dom światła
— Jarosław Loretz
Chcesz mieć jeszcze jeden pokój? To kilof w dłoń!
— Jarosław Loretz
Escher w praktyce
— Jarosław Loretz
Porcelana po babci
— Jarosław Loretz
Urok zła
— Jarosław Loretz
Kamień u szyi
— Jarosław Loretz
Beczka bezpieczeństwa
— Jarosław Loretz
Zupa jednak wyszła za słona
— Jarosław Loretz
Ogień domowy
— Jarosław Loretz
Dom światła
— Jarosław Loretz
Chcesz mieć jeszcze jeden pokój? To kilof w dłoń!
— Jarosław Loretz
Escher w praktyce
— Jarosław Loretz
Porcelana po babci
— Jarosław Loretz
Urok zła
— Jarosław Loretz
Kamień u szyi
— Jarosław Loretz
Mielolot z wytrzeszczem
— Jarosław Loretz
Orient Express: Potwór grubszego kalibru
— Jarosław Loretz
Orient Express: Tanie lokum z haczykiem
— Jarosław Loretz
Z bachorami trzeba ostro
— Jarosław Loretz
W Indiach też straszy
— Jarosław Loretz
Pożegnania 2021 (4/4)
— Jarosław Loretz
Pożegnania 2021 (3/4)
— Jarosław Loretz
Pożegnania 2021 (2/4)
— Jarosław Loretz
Pożegnania 2021 (1/4)
— Jarosław Loretz
Jak dobrze nam mutantem być
— Jarosław Loretz
Danie w średnim stanie
— Jarosław Loretz