Z filmu wyjęte: Życie miejskie dla ubogichJak widać z poniższego obrazka, swego czasu Włosi rozgryźli sposób radzenia sobie w sytuacji, gdy w domu nie ma bieżącej wody…
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Życie miejskie dla ubogichJak widać z poniższego obrazka, swego czasu Włosi rozgryźli sposób radzenia sobie w sytuacji, gdy w domu nie ma bieżącej wody… Dziś kadr intencjonalnie humorystyczny, czyli wyimek z włoskiej komedii „Animali metropolitani”, dystrybuowanej u nas swego czasu na VHS jako „Zwierzęta miejskie”. Film powstał w roku 1987 i umownie jest kwalifikowany jako science fiction, aczkolwiek z owej fantastyki ma jedynie wstęp, kiedy to w roku 3300, podczas trwającej na okołoziemskiej orbicie konferencji inteligentnych małp, puszczony zostaje znaleziony podczas archeologicznych wykopalisk „dokumentalny” film właśnie z 1987 roku. Ma on pokazywać „zwierzęce życie Rzymu” i wyjaśniać, jak doszło do tego, że ludzie stali się z biegiem lat małpami. Tu kończy się fantastyka, a zaczyna satyra na upadające obyczaje w stolicy Włoch. Otóż do Rzymu przyjeżdża profesor Livingstone – czyli chałturzący Donald Pleasence – w towarzystwie asystentki oraz kamerzysty. Krążą po metropolii i obserwują rozmaite bolączki wynikające z degradowania się standardów życia społecznego w Rzymie. Zaglądają więc do szkoły przetrwania, w której można się nauczyć, jak zachowywać się podczas napadu – wiedza zostaje oczywiście negatywnie zweryfikowana przez bandziorów, którzy pod koniec kursu napadają na szkołę. Następnie oglądamy perypetie trójki zwabionych do rezydencji łobuzów, którzy poniewczasie się przekonują, że wabiąca ich seksowna dama jest wielbicielką pejczy i ogólnie rzecz biorąc dominacji, a jej mąż – o obecności którego nie było pierwotnie mowy – również chętnie by się dołączył do zabawy. Kolejne segmenty dotyczą polany dla zmotoryzowanych zakochanych par, prowadzonej przez z lekka nazistowską obsługę, domowej awantury z uzbrojonym w strzelbę sąsiadem, luksusowego więziennego życia jednego z mafiozów, a także seksualnego spotkania dwóch par, przeradzającego się w regularną burdę. Najciekawsze i chyba najbardziej dopracowane są jednak dwie inne historie. Pierwsza to dzieje przypadkowego faceta złapanego na lep kariery filmowej. Na miejscu okazuje się, że w istocie chodzi o kręcenie reklamówek, ale że facet nie jest szczególnie utalentowany, a przede wszystkim nie może w sobie wykrzesać entuzjazmu (bo w końcu to tylko reklama, więc i kariera żadna), kończy się to setkami dubli (a więc i żarciem kolejnych słoików sosu do makaronu oraz – z innej reklamówki – kolejnych słoików dżemu) i posunięciem się reżysera do motywacji mniej konwencjonalnej, czyli… wbijania szpikulca w tyłek. Nieszczęśnik w końcu ucieka z planu, ale tylko po to, by trafić na inny plan, z reklamą makaronu… Natomiast druga z tych ciekawszych historii to życie codzienne parki biwakującej na miejskim skwerze. Z wielu zwariowanych pomysłów jest grillowanie kiełbasek nad pracującym silnikiem własnego auta oraz – ukazana na dzisiejszym kadrze – kąpiel w strugach wody rozpylanej przez miejską polewaczkę. Obowiązkowo z szamponem i mydłem. Tyle że trzeba truchtać, żeby nie dać się rozjechać pojazdowi. Film bywa chwilami całkiem zabawny, ale w lwiej części jest to już czerstwawa, kręcona w specyficznej manierze włoszczyzna, finalnie rozczarowująca takim sobie wykorzystaniem szeregu nośnych pomysłów. Skąd zaś wzięły się małpy? Ano ekipa złapała sobie (tak właśnie!) żyjącego w barłogu wielkiego, owłosionego prymitywa, uznając go za najlepiej przystosowanego do życia w mieście. W końcu wszyscy się go boją i unikają, więc nie musi wchodzić w żadne dziwne społeczne interakcje. Niewykluczone, że go później rozmnożono. A co było dalej, to już chyba wiadomo… ![]() 22 maja 2023 |
Harry Carmichael, który naprawdę nazywał się Leopold Horace Ognall, nie miał w Polsce Ludowej takiego szczęścia, jak inni klasyczni twórcy brytyjskiej powieści detektywistycznej. Nie tłumaczono jego powieści – a byłoby z czego wybierać! – choć jedna z nich stała się kanwą przedstawienia zaprezentowanego w ramach Teatru Sensacji „Kobra”. Spektakl nosił tytuł „Czy pan nie rozumie? To pomyłka!”.
więcej »O ileż prościej by było, gdyby zamiast wyciągać z ziemi jakieś skraweczki i okruszki – po prostu znajdować ładne, pełne pozostałości z dawnych epok…
więcej »Powoli zbliżają się wakacje – co ciekawego warto spakować do waszych pleckaów i walizek?
więcej »Marzenie archeologa
— Jarosław Loretz
Indianie też nie mieli się czego wstydzić
— Jarosław Loretz
Życie miejskie dla ubogich
— Jarosław Loretz
Drama na trzy ręce
— Jarosław Loretz
Nie, nie, wejście od frontu odpada
— Jarosław Loretz
Technika zgniłego Zachodu
— Jarosław Loretz
Tam, gdzie nikt nie patrzy
— Jarosław Loretz
Czy Herkules była kobietą?
— Jarosław Loretz
Prosimy nie regulować monitora
— Jarosław Loretz
Patyki eliminacji
— Jarosław Loretz
Marzenie archeologa
— Jarosław Loretz
Indianie też nie mieli się czego wstydzić
— Jarosław Loretz
Drama na trzy ręce
— Jarosław Loretz
Nie, nie, wejście od frontu odpada
— Jarosław Loretz
Technika zgniłego Zachodu
— Jarosław Loretz
Tam, gdzie nikt nie patrzy
— Jarosław Loretz
Czy Herkules była kobietą?
— Jarosław Loretz
Prosimy nie regulować monitora
— Jarosław Loretz
Patyki eliminacji
— Jarosław Loretz
Pieczęć średniego zapieczętowania
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz
Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz
I robotom bywa smutno
— Jarosław Loretz
Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
— Jarosław Loretz
Pożegnania 2022 (4/4)
— Jarosław Loretz
Pożegnania 2022 (3/4)
— Jarosław Loretz
Pożegnania 2022 (2/4)
— Jarosław Loretz
Pożegnania 2022 (1/4)
— Jarosław Loretz