Temat zauroczenia dojrzałego, ale niekoniecznie dużo starszego, mężczyzny młodziutką dziewczyną jest bardzo popularnym motywem w literaturze. Perfekcyjnie przedstawił go Władimir Nabokow – czy też, jak chcą niektórzy, Vladimir Nabokov – w „Lolicie” (choć nie tylko). Na grunt filmowy przeniosła natomiast, chociaż nie dosłownie, tadżycka reżyserka Nigina Sajfułłajewa w wysmakowanej plastycznie krótkometrażówce „Dzika róża”.
East Side Story: Miłość zakazana
[Nigina Sajfułłajewa „Dzika róża” - recenzja]
Temat zauroczenia dojrzałego, ale niekoniecznie dużo starszego, mężczyzny młodziutką dziewczyną jest bardzo popularnym motywem w literaturze. Perfekcyjnie przedstawił go Władimir Nabokow – czy też, jak chcą niektórzy, Vladimir Nabokov – w „Lolicie” (choć nie tylko). Na grunt filmowy przeniosła natomiast, chociaż nie dosłownie, tadżycka reżyserka Nigina Sajfułłajewa w wysmakowanej plastycznie krótkometrażówce „Dzika róża”.
Nigina Sajfułłajewa
‹Dzika róża›
W napisanej w języku angielskim i opublikowanej w 1955 roku w Paryżu „Lolicie” Władimir Władimirowicz Nabokow sportretował związek dojrzałego, zafascynowanego nimfetkami, mężczyzny z dwunastoletnią dziewczynką – przynajmniej tyle lat miała Dolores Haze, czyli tytułowa bohaterka, w chwili gdy pasierbicą zainteresował się przyszły mąż jej matki Humbert Humbert. Co ciekawe, podobne motywy pisarz rosyjski wykorzystywał już wcześniej; pojawiają się one, niejako zapowiadając „Lolitę”, między innymi w powieści „Dar” (1937-1938) oraz noweli „Czarodziej” (1939). Jeszcze dalej natomiast Władimir Władimirowicz posunął się w zahaczającej o fantastykę niezwykle obszernej powieści „Ada albo Żar” (1969), którego główną osią fabularną uczynił romans… kazirodczy. Młoda tadżycka reżyserka Nigina Sajfułłajewa postanowiła w swoim filmie „pożenić” oba wątki, chociaż trudno jej „Dziką różę” uznać za ekranizację któregokolwiek z dzieł Nabokowa. Trafniej byłoby napisać o inspiracji prozą wielkiego Rosjanina.
Sajfułłajewa urodziła się w 1985 roku w Duszanbe. By zdobyć wykształcenie, przeniosła się jednak do Moskwy. Jako dwudziestolatka zdobyła dyplom historyka sztuki (specjalność: kultura europejska) na Uniwersytecie Humanistycznym. Chwilę później rozpoczęła naukę na Wyższych Kursach Scenariuszopisarstwa i Reżyserii, które ukończyła przed trzema laty. W trakcie studiów powstały jej pierwsze filmy krótkometrażowe. W 2009 roku nakręciła, pod okiem Ałły Surikowej („
Człowiek z bulwaru Kapucynek”) dziesięciominutową opowieść o chłopcu, który pragnie szybko dorosnąć – „Chcę z tobą” (2009). Dwa lata później natomiast powstała – jako praca dyplomowa – półgodzinna „Dzika róża”; tym razem pieczę nad młodą reżyserką sprawował Władimir Chotinienko („
Rok 1612”). Oba obrazy pokazywane były na Otwartym Rosyjskim Festiwalu Filmowym „Kinotawr” w Soczi, gdzie spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem. Drugi z nich trafił później jeszcze na festiwal „Święta Anna” oraz przywędrował do Polski, gdzie jesienią 2011 roku zobaczyć go mogli widzowie Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego.
Po premierze i późniejszych festiwalowych wojażach „Dzikiej róży” tadżycką autorką, co dziwić absolutnie nie powinno, zainteresowały się stacje telewizyjne. W 2012 roku znalazła się ona w gronie reżyserów pracujących nad serialem obyczajowym „Dzieffczynki” (2012); w tym roku natomiast na małe ekrany trafił, zrealizowany do spółki ze Stasem Iwanowem, serial komediowo-melodramatyczny „Kocha, nie kocha”. Nie powinniśmy też czekać zbyt długo na pełnometrażowy debiut Sajfułłajewej; przygotowania do niego są już ponoć zaawansowane, znany jest nawet tytuł projektu – „Ostrzeżenie sztormowe”. Ale wróćmy do „Dzikiej róży”. Film zaczyna się w sposób bardzo tradycyjny, nawiązujący do dokonań Antona Czechowa. Na daczy pod Moskwą w upalne lato wypoczywa inteligencka rodzina. O matce i ojcu głównej bohaterki niewiele, co prawda, wiemy, ale możemy się domyślać, że są albo naukowcami-humanistami, albo artystami. Nie jest też tajemnicą, że na pewno nie są wymarzonym wakacyjnym towarzystwem dla córki, rozkwitającej nastolatki, która właśnie zaczyna zdawać sobie sprawę ze swojej seksualności. Wiera nudzi się więc ze „starymi” i niewielkim pocieszeniem jest dla niej fakt, że po sąsiedzku mieszka jej rówieśniczka, z którą może spędzać większość czasu. Olka, spokojna i ułożona, zdaje się być przeciwieństwem Wiery, nie ma głupich pomysłów; jeśli sięga po alkohol i papierosy, to sprowokowana przez kumpelkę.

Pewnego dnia na daczy pojawia się jednak Sasza (Aleksandr), przystojny – można wręcz stwierdzić, że wprost wycięty z żurnala mody – kuzyn Wiery. Przyjeżdża, aby odpocząć przez kilka dni. Dziewczyna od pierwszej chwili jest nim zauroczona; zaczyna robić wszystko, aby tylko przyciągnąć jego uwagę – zakłada kuse spódniczki albo obcisłe krótkie spodenki, dopasowany t-shirt ma z kolei wyeksponować jej mały, ale jędrny biust. Gdy chłopak nie reaguje, nastolatka posuwa się dalej. I dalej. I dalej. Psychicznie wciąż jest przecież dzieckiem, rozpieszczonym i nienauczonym przez rodziców, że są przyjemności, których na razie należy sobie – chociażby z racji wieku – odmówić. Pod tym względem Wiera zdaje się być nieodrodną siostrą Lolity z powieści Nabokowa – jeszcze nie tak wyrafinowaną, ale bez wahania wkraczającą na drogę manipulowania starszymi od siebie mężczyznami. Sasza ma tyle oleju w głowie, by powściągać namiętność kuzynki, lecz nie zdaje sobie sprawy, do czego zdolna jest zdeterminowana nastolatka. To zaś prostą drogą musi poprowadzić do nieszczęścia.

Sajfułłajewa podjęła w „Dzikiej róży” temat mocno kontrowersyjny, zrobiła to jednak w sposób bardzo subtelny, starając się za wszelką cenę uniknąć dosłowności. W dużej mierze udało się to dlatego, że zrezygnowała z naturalistycznego podejścia do kwestii „zakazanej miłości”, a fabułę wpisała w sielsko-anielski obraz wsi rosyjskiej. I choć ta wieś – rodem z XXI wieku – różni się znacznie od tej, jaką Anton Czechow odmalował na kartach „Wujaszka Wani”, „Trzech sióstr” czy „Wiśniowego sadu”, to mimo wszystko inspiracja dziewiętnastowiecznym klasykiem jest oczywista. Reżyserka umiejętnie wygrała kontrasty: w głowie niewinnej – na pierwszy rzut oka – Wiery rodzą się bowiem nieczyste myśli, a piękne okoliczności przyrody stają się ostatecznie – choć nie dosłownie – areną dramatu. Chwila słabości może zaś złamać życie wielu osób… W rolach głównych wystąpili z jednej strony artyści dopiero wkraczający do świata filmu, z drugiej – aktorzy z wieloletnim doświadczeniem, ale nieopatrzeni, których twarze wciąż tchną świeżością. Piękną i prowokującą młodziutką Wierę zagrała dwudziestoletnia w czasie pracy na planie Liubow Nowikowa, która rok później pojawiła się w „Rozpalając ogień” – jednej z czterech nowel „
Opowiadań” Michaiła Segala. W kuszonego przez nią Saszę wcielił się Roman Polianski (rocznik 1983), mający na koncie między innymi występ w komedii romantycznej Jewgienija Biedariewa „
Taryfa noworoczna” (2008).

Olka, koleżanka Wiery, ma z kolei twarz Nadieżdy Łumpowej, absolwentki moskiewskiej Rosyjskiej Akademii Sztuk Teatralnych (RATI), którą to uczelnię ukończyła w tym samym roku co Nowikowa (2010). Dotąd zagrała tylko kilka epizodycznych ról telewizyjnych. Podobnie zresztą jak doświadczone Anżeła Bielianska (filmowa matka głównej bohaterki) i Marianna Katajewa (jej ciotka), które do tej pory skupiały się przede wszystkim na pracy w teatrze. Ojca dziewczyny zagrał zaś pięćdziesięciotrzyletni obecnie Siergieł Niłow – znany w Rosji poeta, dramaturg i reżyser. Za zdjęcia odpowiadał, młodszy od reżyserki o rok, Siemion Jakowlew, który rok później potwierdził swój talent, pracując z Renatem Dawletjarowem nad thrillerem „
Stalowy motyl”. W ścieżce dźwiękowej wykorzystano natomiast utwory różnych wykonawców (w tym Prince’a), całość zaś zwieńczyła nowa wersja słynnej piosenki „Biała dzika róża” („Белый шиповник”), skomponowanej przez Aleksieja Rybnikowa do słów legendarnego poety z pokolenia „sześćdziesiętników” Andrieja Wozniesienskiego (zmarłego w czerwcu 2010 roku), a wykorzystanej przed ponad trzema dekadami w rock-operze „Junona i Awos”.
