East Side Story: Tortura nadziei [Jegor Konczałowski „Powrót do Afganistanu” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Tradycja rzecz święta. Dlatego właśnie rosyjski reżyser Jegor Konczałowski od kilku lat podpisuje swoje filmy, dodając do nazwiska drugi człon – Michałkow. Ale też trudno mu się dziwić. Mając w rodzinie artystów o tak liczącym się dorobku, grzechem byłoby się pod nich nie podpiąć. Na szczęście sam także jest utalentowanym twórcą (choć do poziomu ojca i stryja trochę jeszcze mu brakuje), co udowadnia chociażby dramatem wojennym „Powrót do Afganistanu”.
East Side Story: Tortura nadziei [Jegor Konczałowski „Powrót do Afganistanu” - recenzja]Tradycja rzecz święta. Dlatego właśnie rosyjski reżyser Jegor Konczałowski od kilku lat podpisuje swoje filmy, dodając do nazwiska drugi człon – Michałkow. Ale też trudno mu się dziwić. Mając w rodzinie artystów o tak liczącym się dorobku, grzechem byłoby się pod nich nie podpiąć. Na szczęście sam także jest utalentowanym twórcą (choć do poziomu ojca i stryja trochę jeszcze mu brakuje), co udowadnia chociażby dramatem wojennym „Powrót do Afganistanu”.
Jegor Konczałowski ‹Powrót do Afganistanu›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Powrót do Afganistanu | Tytuł oryginalny | Возвращение в А | Reżyseria | Jegor Konczałowski | Zdjęcia | Anton Antonow | Scenariusz | Władimir Moisiejenko, Aleksandr Nowotocki-Własow, Gaziz Nasyrow, Didar Amantaj | Obsada | Sejdułła Mołdachanow, Berik Ajtżanow, Denis Nikiforow, Gulnara Dusmatowa, Żanel Bejsekożajewa, Karłygasz Muchamiedżanowa, Arman Asionow, Farchat Abdraimow, Asza Mataj | Muzyka | Wiktor Sołogub, Aleksiej Karpow, Roksomaki | Rok produkcji | 2011 | Kraj produkcji | Kazachstan, Rosja | Czas trwania | 116 min | Gatunek | dramat, sensacja, wojenny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Jegor Michałkow-Konczałowski (rocznik 1966) urodził się w rodzinie z wielkimi tradycjami. I nie trzeba nawet zagrzebywać się w zamierzchłe pokolenia (choć można by to zrobić), wystarczy spojrzeć na to, kim są jego rodzice. Ojciec to znany radziecki i rosyjski (z liczącym się epizodem hollywoodzkim w karierze) scenarzysta i reżyser filmowy Andriej Konczałowski, matka – kazachstańska aktorka Natalia Arinbasarowa. Para poznała się w Kazachstanie w połowie lat 60. ubiegłego wieku, gdzie Andriej Siergiejewicz realizował swój debiut reżyserski – ekranizację legendarnej powieści Czingiza Ajtmatowa „Pierwszy nauczyciel”; dziewiętnastoletnia, zachwycająca egzotyczną urodą, Natalia Utiewlewna grała w tym obrazie główną rolę. Stryjem Jegora jest natomiast Nikita Michałkow, blisko związany z prezydentem Władimirem Putinem, nie bez powodu – mocno złośliwie – nazywany „carem rosyjskiej kinematografii”. Wejście do zawodu miał więc Jegor Andriejewicz ułatwione, ale nie oznacza to wcale, że nie musiał wykazywać się talentem. Do 2010 roku nakręcił siedem filmów pełnometrażowych (między innymi dwie części przebojowego „Antykillera” oraz melodramat sensacyjny „ Róże dla Elzy”), w tym także jedną animację dla dzieci („Masza i czarodziejski orzech”, 2009). Po tym ostatnim doświadczeniu twórca zdecydował się na wyprawę do ojczyzny matki, aby – w dużej części za pieniądze wytwórni „Kazakfilm” i z błogosławieństwem prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa – zrealizować „Powrót do Afganistanu”, dzieło opowiadające, ponoć opartą na faktach, historię żołnierzy tak zwanego 2. Batalionu Muzułmańskiego Armii Radzieckiej biorącego udział w agresji na ten pogrążony w chaosie politycznym kraj. W tym kontekście nie dziwi dedykacja autorów filmu – „weteranom wojny afgańskiej”. Jednego z nich wymieniono nawet w napisach początkowych. I chociaż nie użyto jego nazwiska, a jedynie przydomek – „Kara-major”, można mniemać, że wszyscy zainteresowani będą od razu wiedzieć, o kogo chodzi. To Boris Tukenowicz Kerimbajew, legendarny dowódca 177. wydzielonego oddziału specjalnego (czyli Specnazu), który często – i słusznie – utożsamiany jest ze wspomnianym już 2. Batalionem Muzułmańskim. Kerimbajew żyje po dziś dzień, ba! był nawet konsultantem Konczałowskiego. Podobnie jak i inny kazachstański weteran, generał Saken Żasuzakow. Zdjęcia do „Powrotu…” powstawały w 2010 roku w Ałmatach i w okolicach miasta, dawnej stolicy kraju. Film zrealizowano w technologii 3D i było to pierwsze takie dzieło w historii kinematografii Kazachstanu. Pierwszy pokaz odbył się w czerwcu 2011 roku, w lipcu obraz pokazano na II Międzynarodowym Festiwalu Filmów Akcji w Astanie, a do normalnej dystrybucji trafił we wrześniu. Prezydent Nazarbajew miał natomiast okazję obejrzeć go podczas specjalnie dla niego zorganizowanego seansu w końcu sierpnia. I być może to właśnie on, dawny kacyk komunistyczny, zdecydował, że dzieło Konczałowskiego będzie oficjalnym kazachstańskim kandydatem do Oscara. I chociaż odpadło w przedbiegach, zawsze taką nominację Jegor Andriejewicz będzie mógł sobie dopisać do curriculum vitae.  Akcja „Powrotu do Afganistanu” rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych – współcześnie i w latach 80. XX wieku; elementem spajającym oba wymiary jest postać Marata Ajumowa, który – podobnie jak pokazany w filmie „Kara-major” – miał również swój odpowiednik w rzeczywistości. Był nim oficer Armii Radzieckiej Żumabek Ałubajew, który podczas przeprowadzonej w końcu lata 1982 roku szóstej operacji w dolinie rzeki Panczszir (ewentualnie Pandższer) przeciwko wojskom partyzanckim dowodzonym przez Ahmada Szacha Masuda wszedł na minę przeciwpiechotną i stracił część nogi. Mimo to nie chciał zrezygnować ze służby i – kosztem ogromnych wyrzeczeń – dopiął swego i został po okresie rekonwalescencji ponownie przyjęty do wojska. Pięćdziesięciokilkuletni Ajumow, weteran z Afganistanu, pędzi teraz spokojne życie w Ałmatach u boku żony Saułe i syna Abłaja. Abłaj zakochany jest zaś w uroczej Dinarze, reżyserce filmów dokumentalnych, która właśnie szykuje się ze swoją ekipą do kolejnej eskapady. Ma ona prowadzić przez bezkresy Afganistanu śladem Aleksandra Macedońskiego, który prawie dwa i pół tysiąca lat wcześniej maszerował tędy ze swoją armią w kierunku Indii. Chłopak nie ma wątpliwości, że to wyprawa niezwykle niebezpieczna, a że boi się o Dinarę, prosi ojca, aby ten, wykorzystując swoje znajomości i autorytet, porozmawiał z szefem ukochanej i zastopował wyjazd. Prośba Abłaja wywołuje w Ajumowie wspomnienia sprzed lat. Następnego dnia udaje się do producenta i… nie tylko nie załatwia, że ekspedycja nie dojdzie do skutku, ale sprawia, że on sam zostaje do niej dołączony. Wywołuje to niezadowolenie syna i wielce znaczące milczenie małżonki.  Aby zrozumieć to ostatnie, należy cofnąć się w czasie do początku lat 80. ubiegłego wieku, kiedy to młody Marat po intensywnym szkoleniu wojskowym zostaje wybrany przez „Kara-majora” do elitarnego oddziału specjalnego. Jest – wraz z Rosjaninem Andriejem Ostrowskim – wyróżniającym się (pod)oficerem, nic więc dziwnego, że ich dowódca wiąże z nimi ogromne nadzieje. Ajumow i Ostrowski zaprzyjaźniają się, spędzają ze sobą sporo czasu – zarówno w jednostce, jak i poza nią. Pewnego dnia w czasie wolnym poznają młodą Kazaszkę, która z czasem zakochuje się w Andrieju. Młodzi planują nawet ślub, który ma odbyć się po powrocie Ostrowskiego z Afganistanu. By ukochanemu nie przytrafiło się nic złego na wojnie, dziewczyna podczas ostatniego spotkania wręcza mu talizman – ozdobne kolczyki. Wojna jest jednak okrutna, z jednej z misji specjalnych wraca tylko Marat, na dodatek jest inwalidą. Po odesłaniu do Kazachstanu (przypomnijmy młodszym czytelnikom: wtedy była to republika Związku Radzieckiego) staje przed komisją lekarską, która orzeka przeniesienie Ajumowa do cywila. Z pomocą przychodzi mu dziewczyna Andrieja, która parę lat później zostaje żoną Marata. Trudno się więc dziwić, że kiedy pojawia się okazja, by wrócić do Afganistanu, były oficer Specnazu nie zastanawia się długo. Mało kto jednak wie, a już na pewno nie zdają sobie z tego sprawy członkowie ekipy telewizyjnej, jakie są prawdziwe powody jego zaangażowania w wyprawę. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że Ajumow staje się prawdziwym aniołem stróżem realizatorów filmu – wszak zna język, obyczaje, teren i na dodatek, o czym także nie można zapominać, jest byłym komandosem. Wszystkie posiadane przez byłego Specnazowca umiejętności okażą się bardzo przydatne.  W Związku Radzieckim i Rosji powstało wiele filmów o wojnie w Afganistanie. Większość nie wykracza poza obrazy o charakterze czysto rozrywkowym z mocno wyeksponowaną nutą propagandową. Są jednak i takie, które ochrzcić można mianem rozrachunkowych, jak chociażby znakomity „Morderczy Afganistan” (1990) Władimira Bortki, wstrząsająca „Noga” (1991) Nikity Tiagunowa, oniryczny „Peszawarski walc” (1994) Timura Bekmambetowa i Giennadija Kajumowa, pełen zadumy „Muzułmanin” (1995) Władimira Chotinienki czy zachwycająca efektami „ 9 kompania” (2006) Fiodora Bondarczuka. „Powrót do Afganistanu” plasuje się gdzieś pośrodku. Z jednej strony wątek propagandowy pełni w nim istotną rolę, z drugiej jednak – Konczałowski stara się, aby wyważyć racje. Choć jest taki moment, na szczęście tylko jeden, kiedy ewidentnie przegina. Spotkany przez Marata były bojownik mudżahedinów, Nasir, na którego Ajumow trzy dekady wcześniej polował, teraz schorowany, pozbawiony rąk i nóg, mówi do Kazacha mniej więcej tak: Wojna między Afgańczykami a Rosjanami była bezsensowna, szkoda nawet, że Sowieci wrócili do siebie, bo przecież pobudowali szkoły, szpitale, a teraz przyszli Amerykanie, z którymi muszą walczyć jego wnuki. Zastanawia tylko, jaka była rzeczywista intencja tej wypowiedzi – proradziecka (ewentualnie prorosyjska) czy jedynie antyamerykańska? W każdym razie widać w filmie wyraźnie, że współczesny Afganistan to kraj pogrążony w chaosie, w wielu regionach wciąż kontrolowany przez talibów, a to oznaczać może tylko jedno – że polityka Stanów Zjednoczonych wobec tego państwa poniosła spektakularną porażkę.  Wątki polityczne znajdują się jednak tak naprawdę na planie drugim, na pierwszy wybija się natomiast postać Marata Ajumowa i sprawa – czy też raczej dwie ściśle powiązane ze sobą sprawy – którą pragnie ostatecznie wyjaśnić. Dla spokoju własnego i swojej małżonki. Jego postać dominuje więc nad całym filmem, ale też wcielający się w nią aktor (chodzi o bohatera w wieku dorosłym) – pięćdziesięciotrzyletni w chwili realizacji „Powrotu…” Uzbek Sejdułła Mołdachanow („ Admirał”, „ Wysocki. Dziękuję za życie”, „ Heroina”) – idealnie radzi sobie z powierzonym mu przez reżysera zadaniem. Ma charyzmę i wewnętrzną siłę, które sprawiają, że widz od pierwszych chwil widzi w nim nie człowieka złamanego przez los, choć tak przecież się stało, nie rozpamiętującego chwile chwały wojennej „weterana z Afganu”, jakich wielu wciąż żyje w krajach postradzieckich, ale przede wszystkim byłego oficera w pełni świadomego tego, w czym uczestniczył. Zdającego sobie sprawę z okrucieństwa i tragedii, jakie przyniosła Afgańczykom interwencja radziecka, ale też dumnego ze swojej bohaterskiej postawy, która jest dobrem nadrzędnym. W rolach głównych Konczałowski obsadził liczących się w Kazachstanie i w Azji Średniej aktorów. W młodego Marata Ajumowa wcielił się Berik Ajtżanow („ Likwidator”); piękna Dinara ma twarz Karłygasz Muchamedżanowej („ Lavé”, „ Zerwanie”), a pojawiająca się w krótkich retrospekcjach matka Marata – Natalii Arinbasarowej („ Sprawiedliwość wilków”). Z aktorów azjatyckich widzimy na ekranie jeszcze młodą Aszę Mataj („ Druga strona”) jako Aliję, operatorkę ekipy telewizyjnej, oraz Armana Asionowa w roli legendarnego „Kara-majora”. Honoru Rosji bronią jedynie artyści drugiego planu i epizodyści, chociażby Denis Nikiforow („ V Centuria. W poszukiwaniu zaczarowanych skarbów”), czyli filmowy żołnierz Andriej Ostrowski, Siergiej Weksler („ Niepokonany”, „ Antykiller D.K.: Miłość bez pamięci”) jako pułkownik wojsk pogranicza Tadżykistanu Tiutin, Grigorij Antipienko („ Spisek”, „ Podporucznik Romaszow”) w roli przewodniczącego komisji lekarskiej. W towarzyszących Dinarze i Aliji członków ekipy kręcącej film o Aleksandrze Macedońskim wcielili się z kolei Iwan Żydkow („ Czarna Błyskawica”) i Andriej Szybarszyn („ Dla ciebie”, „ Obiboki”), lekarza frontowego zagrał Andriej Smoliakow („ Stalingrad”, „ Ten, który gasi światło”), a pilota, który przez przypadek ostrzelał wioskę afgańską – ulubiony aktor Konczałowskiego, Gosza Kucenko („ Odszkodowanie”, „ Rozmowa”).  Scenariusz filmu wyszedł spod pióra Władimira Moisiejenki i Aleksandra Nowotockiego-Własowa – duetu współpracującego ze sobą już od lat, a więc doskonale się rozumiejącego, na dodatek takiego, który wcześniej odbył staż u boku Andrieja Zwiagincewa („Powrót”) i Nikity Michałkowa („ 12”, „ Spaleni słońcem 2”). Niestety, Moisiejenko nie doczekał premiery obrazu, zmarł bowiem, zdecydowanie przedwcześnie, mając zaledwie czterdzieści osiem lat, w marcu 2011 roku. Poza nimi swoje trzy grosze do fabuły dorzucili jeszcze dwaj autorzy kazachstańscy – Gaziz Nasyrow i Didar Amantaj – choć ich udział w tworzeniu tekstu był raczej kosmetyczny i dotyczył spraw – nazwijmy to – lokalnych. Za kamerą w roli operatora stanął Anton Antonow, dla którego był to już piąty wspólny projekt z Jegorem Andriejewiczem. Poza tym dał się on poznać jako autor zdjęć do sensacyjnej „ Pułapki na zabójcę” (2008) Samweła Gasparowa oraz biograficznego filmu Pawła Parchomienki „ Gagarin. Pierwszy w kosmosie” (2013). Za ścieżkę dźwiękową odpowiadał natomiast Wiktor Sołogub, kolejny ze stałych współpracowników Konczałowskiego (vide „ Róże dla Elzy”). I choć wykonana przez niego praca zasługuje na wysokie noty, nie można nie wspomnieć o dopełniających soundtrack kapitalnych, opartych na tradycji ludowej Kazachstanu, pieśniach w wykonaniu zespołu Roksonaki („Japur-aj”, „Ak Bajan”). Należy tylko żałować, że nie wykorzystano ich więcej. 
|