Transatlantyk 2013: Dzień 5 [Tobias Lindholm „Porwanie”, Jérôme Enrico „Babcia Gandzia”, Michael Polish „Big Sur”, Colin Trevorrow „Na własne ryzyko”, Daniel Dencik „Moon Rider”, Jeremy Grant „Where the Trail Ends” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl W relacji z piątego dnia festiwalu Transatlantyk proponujemy kolejną filmową podróż po kinie skandynawskim, komedię o babci-dilerce, ekranizację powieści Jacka Kerouaca i dwa spojrzenia na kino rowerowe.
Transatlantyk 2013: Dzień 5 [Tobias Lindholm „Porwanie”, Jérôme Enrico „Babcia Gandzia”, Michael Polish „Big Sur”, Colin Trevorrow „Na własne ryzyko”, Daniel Dencik „Moon Rider”, Jeremy Grant „Where the Trail Ends” - recenzja]W relacji z piątego dnia festiwalu Transatlantyk proponujemy kolejną filmową podróż po kinie skandynawskim, komedię o babci-dilerce, ekranizację powieści Jacka Kerouaca i dwa spojrzenia na kino rowerowe.
Tobias Lindholm ‹Porwanie›Porwanie (Kapringen, reż. Tobias Lindholm) Mogłoby się wydawać, że Tobias Lindholm – współscenarzysta „Submarino” (2010) i „Polowania” (2012) Thomasa Vinterberga – nakręcił film o porwaniu duńskiego statku przez piratów somalijskich. Na to w każdym razie wskazywałby tytuł. Prawda jest jednak trochę inna. Choć rzeczywiście uprowadzenie „Rozena” jest motorem napędowym fabuły, tak naprawdę jest to obraz o negocjacjach biznesowych. Bo czym innym jest dogadywanie się z przestępcami i szantażystami co do ceny, jaką należy zapłacić za odzyskanie ukradzionego towaru? Ale po kolei. Peter C. Ludvigsen (w tej roli znany z serialu kryminalnego „Dochodzenie” Søren Malling) jest prezesem firmy „Orion Seaways”, która zajmuje się między innymi transakcjami handlowymi z krajami Dalekiego Wschodu. To człowiek niezwykle ambitny, starający się na każdym kroku udowodnić radzie nadzorczej swoją wartość, na dodatek bardzo twardy negocjator, który zawsze stawia na swoim, nawet jeśli ma do czynienia z nie mniej wytrawnymi graczami od siebie. Dogadując kolejny kontrakt, tym razem z Japończykami, nie przewiduje, że już za chwilę będzie musiał toczyć znacznie poważniejsze rozmowy z dużo bardziej niebezpiecznymi ludźmi. W których towarem przetargowym będzie życie ludzkie. Należący do „Orion Seaways” „Rozen”, zmierzający właśnie do Bombaju, zostaje bowiem napadnięty przez piratów; za oddanie statku żądają oni 15 milionów dolarów. Wynajęty specjalista radzi, aby negocjacje z porywaczami prowadził ktoś z zewnątrz, osoba, która nie będzie w całą sprawę zaangażowana emocjonalnie. Ludvigsen nie chce jednak o tym nawet słyszeć – to przecież dla niego kolejne wyzwanie, okazja, by sprawdzić się w nowej sytuacji, udowodnić, że potrafi wszystko. Przeciwwagą dla postaci Petera jest Mikkel Hartmann (gra go Pilou Asbæk), kucharz okrętowy, jedna z ofiar porwania, którego zresztą piraci starają się wykorzystać jako środek nacisku na nieprzejednanego Ludvigsena. Między obiema stronami konfliktu toczy się zażarta gra psychologiczna, na której najbardziej cierpią uprowadzeni marynarze, marzący tylko o tym, aby znaleźć się już w domu ze swoimi bliskimi. Pod wpływem wydarzeń, a zwłaszcza dramatycznego finału, Peter przechodzi wewnętrzną przemianę; dopiero z biegiem czasu dociera do jego świadomości, że nie jest to tylko wirtualny spór o to, na czyje konto bankowe w najbliższym czasie powinno wpłynąć więcej dolarów. Siedząc do tej pory przede wszystkim za biurkiem, w luksusowym, sterylnie czystym i klimatyzowanym biurze, był tak naprawdę odcięty od świata, który dopada go dopiero podczas rozmów telefonicznych toczonych, za zgodą porywaczy, z pogrążającym się w coraz większej depresji Mikkelem. Zakończenie, choć trudno uznać je za szczęśliwe, rodzi jednak nadzieję, że nawet takie osoby, jak Ludvigsen mogą odnaleźć w sobie pokłady współczucia. Lindholm zrealizował swój film niemal jak dokument i być może dlatego jest on tak bardzo przejmujący. Sebastian Chosiński Jérôme Enrico ‹Babcia Gandzia›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Babcia Gandzia | Tytuł oryginalny | Paulette | Dystrybutor | Aurora Films | Data premiery | 27 grudnia 2013 | Reżyseria | Jérôme Enrico | Zdjęcia | Bruno Privat | Scenariusz | Laurie Aubanel, Jérôme Enrico, Bianca Olsen, Cyril Rambour | Obsada | Bernadette Lafont, Carmen Maura, Dominique Lavanant, Françoise Bertin, André Penvern, Ismaël Dramé, Jean-Baptiste Anoumon, Axelle Laffont, Paco Boublard | Muzyka | Michel Ochowiak | Rok produkcji | 2012 | Kraj produkcji | Francja | Czas trwania | 87 min | Gatunek | dramat, komedia | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Paulette (reż. Jérôme Enrico) Bezpretensjonalna francuska komedia obyczajowo-sensacyjna Jérôme Enrico (który swój drugi pełny metraż nakręcił po jedenastu latach od debiutu kinowego) to półtorej godziny naprawdę przedniej zabawy. Wszystko to jest zaś głównie zasługą grającej tytułową rolę aktorki Bernadette Lafont, która, niestety, zmarła przed zaledwie dwoma tygodniami w wieku 74 lat. Był to jej ostatni występ na dużym ekranie, można się więc przynajmniej cieszyć, że pożegnała się ze swoimi wielbicielami kreacją, która – to sprawdzone – wywołuje salwy śmiechu na widowni. Paulette jest wdową, której od dziesięciu lat, czyli od chwili śmierci ukochanego, chociaż na pewno nie idealnego, męża przestało się w życiu układać. Przede wszystkim straciła restaurację, która przez lata nadawała sens jej egzystencji; wylądowała w blokowisku, gdzie za sąsiadów ma, jeśli się zajmujących się pokątnymi interesami Arabów i Murzynów, to przynajmniej ludzi takich samych jak ona – na życiowym (zresztą ostatnim) zakręcie. Staruszka, zapewne z racji sąsiedztwa, ma masę uprzedzeń – nienawidzi wszystkich „kolorowych”. Toleruje jedynie proboszcza swojej parafii, ojca Baptiste’a, ale już do swojego zięcia, policjanta, również czarnoskórego, Ousmane’a, nie czuje żadnej sympatii. Pieniędzy brakuje jej na wszystko – jedzenie, telefon, prąd. Dochodzi nawet do tego, że pewnego dnia pojawia się u niej komornik. Całkiem prawdopodobne wydaje się, że niebawem babcinka wyląduje na bruku. I wtedy wpada na pewien pomysł. Widząc jak młodzi dilerzy pod jej blokiem handlują narkotykami, usłyszawszy na dodatek, że to bardzo intratny interes, postanawia spróbować. Zgłasza się do lokalnego bossa Vita i składa mu propozycję. Vito, choć prosty, dostrzega w tym szaleństwie metodę – policja może przecież podejrzewać każdego z jego sprzedawców, ale nigdy nie wpadnie na to, że handlem haszyszem i marihuaną może zajmować się siedemdziesięciolatka. Nie należy też zapominać, że Paulette ma pewne doświadczenie w biznesie, wszak przez trzydzieści pięć lat prowadziła restaurację. Dalej jest już tylko zabawniej. Enrico świetnie prowadzi akcję, umiejętnie miesza sceny zabawne z nostalgicznymi i wzruszającymi, odpowiednio wygrywa też konflikty i komiczne sytuacje, jakie rodzą się na styku kultur i różnic pokoleniowych. Wszystko to sprawia, że „Paulette”, choć opowiada historię więcej niż nieprawdopodobną, ogląda się bez poczucia, że reżyser robi nam wodę z mózgu. To się nigdy nie zdarzyło. Zdarzyć nie mogło! Ale… po obejrzeniu tego filmu pewnie niejeden raz zastanowicie się, z czym są ciasteczka, jakie upiekła dla Was ukochana babcia. Sebastian Chosiński Paulette ucieka myślami do dalekiej przeszłości – tego czasu, kiedy żył jeszcze jej mąż, a ona sama prowadziła dobrze prosperującą restaurację. Ale teraz, na emeryturze, wszystko wygląda inaczej. Przy tak skromnym budżecie, kobieta na bazarze musi stoczyć bój o porzuconego pora, żeby mieć co włożyć do przysłowiowego garnka. Uwaga! Staruszka nie waha się prysnąć dezodorantem w oczy swojej konkurentce w wyścigu o zielone warzywo. Bo, pomimo wieku, Paulette potrafi walczyć o to, co uważa za swoje i wykazać się na tym polu daleko idącą wyobraźnią. Kiedy dochodzi do nieuniknionego (komornik wchodzi do mieszkania i zabiera co cenniejsze sprzęty), Paulette podejmuje decyzje. Zostanie dealerem narkotyków. Łatwiej pomyśleć, a trudniej zrobić, bo starszej pani nikt nie traktuje poważnie. Jednak sytuacja zmienia się, kiedy paczka z haszyszem (dosłownie) wpada w jej ręce. Kulinarne doświadczenia z przeszłości pozwolą jej podbić regionalny rynek i z małego „handlu obwoźnego” po pobliskich dworcach biznes Paulette przemieni się w małą manufakturę, z kilkoma dodatkowymi pracownikami w postaci sąsiadek bohaterki. O sile francuskiej produkcji decyduje bezpretensjonalna postać głównej bohaterki, tyleż zabawnej, co momentami irytującej w swoim zacietrzewieniu i niepoprawnym rasizmie. Niestety dla całości, początkowy animusz głównej postaci musi ustąpić, by Paulette po wielu życiowych błędach zmieniła się wreszcie, w ostatnich latach swojego życia, w przykładną babcię, za to nie tak bardzo interesującą bohaterkę filmową. Jednak ta lekka nuda, jaka przyszła wraz z ostatnimi scenami filmu, nie zmienia faktu, że w końcowym rozrachunku „Paulette” zapewnia kilkadziesiąt minut okraszonej świetnym humorem rozrywki. Zuzanna Witulska Michael Polish ‹Big Sur›EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Big Sur | Reżyseria | Michael Polish | Zdjęcia | M. David Mullen | Scenariusz | Jack Kerouac, Michael Polish | Obsada | Stana Katic, Kate Bosworth, Josh Lucas, Radha Mitchell, Anthony Edwards, Henry Thomas, Patrick Fischler, Balthazar Getty, John Robinson | Muzyka | Aaron Dessner, Bryce Dessner, Kubilay Uner | Rok produkcji | 2013 | Kraj produkcji | USA | Czas trwania | 100 min | Gatunek | dramat | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Big Sur (reż. Michael Polish) Jeżeli weźmiemy pod uwagę twórczość Williama Burroughsa czy Charlesa Bukowskiego, można odnieść wrażenie, że – jedynie z małymi wyjątkami – najważniejsi prozaicy epoki beat generation pisali zawsze o tym samym. Różne nadawali swoim powieściom i tomom opowiadań tytuły, ale ich tematyka była niemal zawsze identyczna. Nie inaczej ma się rzecz z Jackiem Kerouakiem, znanym przede wszystkim dzięki powieści „W drodze” (1957). Nie tak dawno w Polsce ukazało się, nakładem W.A.B.-u tłumaczenie późniejszej książki tego autora – „Big Sur” (1962). Jest to o tyle istotne, że osoby mające ją jeszcze świeżo w pamięci mogą teraz skonfrontować świat powieściowy z jego filmową wizją, pod którą, pół wieku później, podpisał się niezależny reżyser – wbrew nazwisku – amerykański, Michael Polish. Nie znacie? Nic dziwnego, choć ma on na koncie już kilka produkcji pełnometrażowych – wśród nich zaś dramat science fiction o intrygującym tytule „Ranczer w kosmosie” (2006). „Big Sur” z fantastyką nie ma jednak nic wspólnego; tak na upartego, to i z klasycznym dziełem filmowym – też niewiele. Przypomina raczej impresję nakręconą przez studenta ostatniego roku wydziału reżyserskiego, który cieszył się niezwykle, że budżet, jaki otrzymał, pozwolił mu na wyjazd w bardzo urokliwe miejsca, na dodatek w towarzystwie kilku znanych aktorów. Fabuła jest pretekstowa (dla usprawiedliwienia Polisha należy dodać, że w powieści Kerouaka jest podobnie) i obraca się głównie wokół przemyśleń czterdziestoletniego, znudzonego życiem i mocno zblazowanego pisarza, który – ku swemu utrapieniu – postanawia jeszcze raz coś w swoim życiu zmienić, mając przy tym pełną świadomość faktu, że zakończy się to dokładnie tak samo, jak i poprzednimi razy, a więc – katastrofą. Długie ujęcia dzikiej natury – bez złośliwości można stwierdzić, że są one najatrakcyjniejszym elementem dzieła – służą jako obrazki ilustrujące cytaty z powieści amerykańskiego beatnika. Bohater – grany przez amerykańsko-francuskiego gwiazdora Jean-Marka Barra („Przełamując fale” i „Dogville” Larsa von Triera) – wyrzuca je z siebie z prędkością karabinu maszynowego. Sens tych przemyśleń nie jest przesadnie skomplikowany, już dawno temu padły słowa, które doskonale to ilustrują: „Marność nad marnościami”. Jeżeli będziecie oczekiwać po obrazie Polisha jakichkolwiek nawiązań do epoki beat generation, także się zawiedziecie; akcja ekranowego „Big Sur” równie dobrze mogłaby rozgrywać się w latach 90. ubiegłego wieku. Jedyne, co nie zawodzi (poza zdjęciami), to obsada, a zwłaszcza uroda aktorek: Kate Bosworth („Zaklinacz koni”, „Superman: Powrót”), która wcieliła się w kochankę głównego bohatera (i zresztą nie tylko jego), i Stany Katic („007 Quantum of Solace”). O reszcie po wyjściu z kina zapomina się niepokojąco szybko… Ekstrakt: 60% Sebastian Chosiński Jack Kerouak ma już czterdzieści lat i daleko mu do tego gościa, który niegdyś podróżował autostopem i inspirował całe pokolenie beatników. Jack chce czegoś innego. Tylko czego? Zaszyć się w cichym Big Sur, w domku przyjaciela otoczonym dziczą, oddać się miłej lekturze przy ogniu trzaskającym z kominka? Po kilku dniach dopada go nuda. I tak, świat, przed którym uciekał Jack, wprowadza się do jego małej samotni. Są ludzie, alkohol, niekończące się rozmowy. Wszystko dzieje się po staremu, ale jednak inaczej. „Wszechświat obraca się razem ze mną”, mówi bohater. Chciałby gdzieś iść, ale koniec końców obiera te same ścieżki, które teraz nie mają już tego ekscytującego posmaku przygody. Zblazowany Jack, w alkoholowo-neurotycznym delirium, owładnięty obsesją widzianej na każdym kroku śmierci, zamiera w nerwowym oczekiwaniu i… dużo myśli. Komentarz Jacka, przeniesiony z książki Kerouaka w postaci narracji z offu, właściwie zawładnął całą produkcją. A szkoda, bo pod naporem słów lecących jak kule z karabinu maszynowego, ginie postać głównego bohatera, o którego walczy już tylko Jean-Marc Barr, próbujący jakkolwiek zaistnieć pośród tej lawiny wynurzeń. Od czasu do czasu kadr wypełniają bajeczne panoramy dzikiej Kalifornii, nieco pocztówkowe, ale nadal miłe dla oka. Całość okazuje się być ciągiem psychotycznych transów, nie tyle samego Jacka, ale czegoś obok niego. Ale po dłuższym zastanowieniu, czy właśnie tej dezintegracji nie doświadczał bohater? Ekstrakt: 70% Zuzanna Witulska
|