East Side Story: Gogol kontra Czarny Jeździec [Jegor Baranow „Gogol. Początek” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Nikołaja Gogola nie trzeba przedstawiać nikomu zaznajomionemu z dziewiętnastowieczną literaturą. To nie tylko jej wiekopomny klasyk, ale także – w czasach nam współczesnych – jeden z najchętniej przenoszonych na ekran pisarzy rosyjskich. Najnowszym przedsięwzięciem jest rozpisana na cztery filmy seria „Gogol”, za którą stoją reżyser Jegor Baranow oraz pomysłodawca projektu Aleksandr Cekało. Obraz pierwszy – „Początek” – to swoiste połączenie kryminału z „kozackim” horrorem.
East Side Story: Gogol kontra Czarny Jeździec [Jegor Baranow „Gogol. Początek” - recenzja]Nikołaja Gogola nie trzeba przedstawiać nikomu zaznajomionemu z dziewiętnastowieczną literaturą. To nie tylko jej wiekopomny klasyk, ale także – w czasach nam współczesnych – jeden z najchętniej przenoszonych na ekran pisarzy rosyjskich. Najnowszym przedsięwzięciem jest rozpisana na cztery filmy seria „Gogol”, za którą stoją reżyser Jegor Baranow oraz pomysłodawca projektu Aleksandr Cekało. Obraz pierwszy – „Początek” – to swoiste połączenie kryminału z „kozackim” horrorem.
Jegor Baranow ‹Gogol. Początek›EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Gogol. Początek | Tytuł oryginalny | Гоголь. Начало | Reżyseria | Jegor Baranow | Zdjęcia | Siergiej Trofimow | Scenariusz | Tichon Korniew, Kim Biełow, Aleksiej Czupow, Natalia Mierkułowa | Obsada | Aleksandr Pietrow, Oleg Mienszykow, Jewgienij Styczkin, Taisija Wiłkowa, Artiom Tkaczenko, Siergiej Badiuk | Muzyka | Ryan Otter | Rok produkcji | 2017 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 107 minut | Gatunek | groza / horror, kryminał | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Wysyp w ostatnich latach ekranizacji mniej i bardziej znanych dzieł Nikołaja Wasiljewicza Gogola (w tym nade wszystko „ Wija”) miał związek z dwiema rocznicami: dwóchsetleciem narodzin (które przypadło w 2009 roku) oraz stusześćdziesięcioleciem śmierci (obchodzonym pięć lat temu). Gogol to jednak twórca ponadczasowy, co oznacza tyle, że scenarzyści i reżyserzy nie potrzebują wcale specjalnych okoliczności, aby sięgać do jego bogatej i różnorodnej twórczości. Z takiego właśnie założenia wyszedł Aleksandr Cekało – showman, producent, kompozytor, twórca programów i filmów telewizyjnych – który do swojego pomysłu przekonał reżysera Jegora Baranowa. Koncept był zaś prosty: bierzemy najwcześniejsze – powstałe do połowy lat 30. XIX wieku – teksty prozatorskie Nikołaja Wasiljewicza, łączymy je wspólnymi motywami (najważniejszym jest postać samego pisarza, który pojawia się tu również jako główny bohater), ubieramy w kostium kryminału – i sukces gotowy. Bo kto będzie psioczył na tak niezwykłą mieszankę gatunkową – kryminału z opowieściami grozy, na dodatek podrasowaną wątkami biograficznymi z życia Gogola? Jegor Baranow (rocznik 1988) nie przebił się dotąd do pierwszej ligi rosyjskich reżyserów. Na koncie ma, jak na razie, mało ambitne, choć poprawnie zrealizowane komedie obyczajowe („Samobójcy”, 2011; „ Rozbójnik Sołowiej”, 2012), dramaty kryminalne („Szarańcza”, 2013; „Zakonnik: Spowiedź samuraja”, 2015) oraz seriale („Farca”, 2015; „Sparta”, 2016). „Gogol” to – przynajmniej biorąc pod uwagę budżet filmu (pierwszy z czterech zaplanowanych obrazów kosztował 29 milionów rubli) – najambitniejsze przedsięwzięcie Baranowa. Całość ma trafić na ekrany kinowe bądź telewizyjne najpóźniej do końca sierpnia przyszłego roku. Po „Początku” – zgodnie z planami producentów – pojawią się jeszcze „Zaczarowane miejsce”, „Wij” oraz dwuczęściowa telewizyjna „Straszna zemsta”. Wszystkie filmy są (będą) adaptacjami wczesnych dzieł Gogola, opublikowanych w zbiorach nowel i opowiadań „Wieczory na chutorze w pobliżu Dikańki” (1831-1832) oraz „Mirgorod” (1835). Powstały one w czasie, gdy Nikołaj Wasiljewicz mieszkał w Petersburgu, gdzie dane mu było poznać samego Aleksandra Puszkina, pod wielkim wpływem którego zresztą wówczas pozostawał. Punktem wyjścia dla scenarzystów (nie licząc pomysłodawcy projektu, pod fabułą „Początku” podpisało się aż pięć osób) jest… praca urzędnicza Gogola. Mogłoby się wydawać, co w tym takiego niezwykłego i ciekawego. Pamiętajmy jednak, że gdy po ukończeniu gimnazjum nauk wyższych w ukraińskim Nieżynie, co miało miejsce w czerwcu 1828 roku, Nikołaj Wasiljewicz przybył pół roku później do stolicy Imperium Rosyjskiego, zaczął zarabiać na życie (między innymi) jako pisarz w III Oddziale Kancelarii Osobistej Jego Cesarskiej Mości. Brzmi niepozornie, prawda? Ale to był najwyższy organ tajnej policji w państwie. Gogol brał udział w śledztwach jako protokolant, nierzadko bywał w miejscach zbrodni, miał do czynienia z klasyczną detektywistyczną robotą. I właśnie ten wątek postanowili wykorzystać twórcy planowanej tetralogii. W czasie zajęć służbowych młody Rosjanin (o ukraińsko-polskich korzeniach) poznaje wybitnego petersburskiego śledczego Jakowa Piotrowicza Guro, który próbuje właśnie dociec, kto zamordował piękną kobietę. Sprawa okazuje się nadzwyczaj banalna – to zakochany w niej nieszczęśliwie Wania, który pod presją ze strony detektywa przyznaje się do winy. Guro potrzebuje zaledwie kilku godzin, aby rozwiązać sprawę. Nic więc dziwnego, że cieszy się szacunkiem przełożonych, którzy z czasem powierzają mu najtrudniejsze zadania.  Jak chociażby tajemniczą zbrodnię, do jakiej doszło nieopodal chutoru Dikańka w guberni połtawskiej (na Ukrainie). Guro wybiera się tam właśnie, a że potrzebuje zdolnego pomocnika, składa propozycję Gogolowi. Nikołaj nie ma nic do stracenia. Kariera literacka, o jakiej marzył jeszcze w nieżynskim gimnazjum, rysuje się raczej w ciemnych barwach. Wydany pod pseudonimem „W. Ałow” debiutancki poemat nie zyskał bowiem uznania krytyków. Co więc trzyma go w tej chwili w stolicy? W Dikańce, której mieszkańcy są ponurzy i z natury nieprzyjaźni, chlebem i solą wita ich szef miejscowej policji Aleksandr Christoforowicz Binch. Guro od samego początku ma zastrzeżenia do prowadzonego przez niego wcześniej dochodzenia. Dość powiedzieć, że z miejsca zarządza ekshumację ofiary i przeprowadzenie fachowej sekcji zwłok. Które – jak się okazuje – pozbawione są krwi. To od razu rodzi pytania, czy sprawcą zbrodni był człowiek, czy… demon? Tym bardziej że w okolicy od dawna dzieją się dziwne rzeczy, a mieszkańcy opowiadają legendy (które być może wcale nie są legendami) o tajemniczym Czarnym Jeźdźcu. Tym sposobem kryminał zaczyna się stopniowo przeradzać w mistyczny horror. To zresztą żadna niespodzianka dla widza, albowiem od zarysowania tego właśnie wątku film się zaczyna.  Z biegiem czasu, aby trochę utrudnić Guro prowadzenie śledztwa, autorzy dorzucają wątki poboczne. Wiążą się one przede wszystkim z postacią Gogola; to on – chcąc nie chcąc – jest tym, który zaczyna „mieszać” w fabule. Raz, że wpada mu w oko miejscowa dziedziczka, Liza Dabiszewska, jakimś cudem znająca jego młodzieńcze wiersze; dwa, że poznaje on piękną córkę młynarza Oksanę, która… od dawna już nie żyje. Jak to możliwe? Cóż, scenarzyści znaleźli sposób na uwiarygodnienie tego motywu. Czy w pełni przekonujący – można się sprzeczać. „Początek” składa się z dwóch rozdziałów („Zabójstwa w Dikańce” oraz „Czerwony kaftan”), które są ze sobą ściśle powiązane; w zasadzie można nawet odnieść wrażenie, że drugi jest jedynie wątkiem pobocznym pierwszego. I w tym tkwi podstawowy problem filmu. Część pierwsza utrzymana jest bowiem w tonie nadzwyczaj poważnym (to klasyczny romantyczny horror), w drugiej – luźno opartej na opowiadaniu „Jarmark soroczyński” – do głosu dochodzą natomiast elementy chłopsko-humorystyczne. Tym samym diametralnie zmienia się nastrój dzieła Baranowa, co sprawia, że pryska pierwotny, z mozołem budowany klimat. I choć w finale reżyser stara się do niego powrócić, nie sposób zapomnieć o nieco trywialnych żartach, które dominowały jeszcze przed chwilą. „Początek” skonstruowano w taki sposób, że nie jest on zamkniętą całością, a jedynie częścią szerszego przedsięwzięcia. Ma to, niestety, swoje minusy. Główny to ten, że z rozwikłaniem zagadki, która sprawiła, że Guro wyruszył z Petersburga do Dikańki, trzeba będzie jeszcze poczekać. Jak długo? Czy tylko do premiery „Wija” (zapowiedzianej na kwiecień przyszłego roku), czy aż do „Strasznej zemsty” (która pokazana zostanie w końcu sierpnia)? Obojętnie jak brzmi odpowiedź, nie było to najszczęśliwsze rozwiązanie. A szkoda, bo i strona techniczna filmu, i aktorstwo nie wzbudzają większych zastrzeżeń. Efekty specjalne, do czego Rosjanie zdążyli nas już przyzwyczaić, są na światowym poziomie, a w rolach głównych i drugoplanowych pojawiają się artyści sporego formatu. Wystarczy wspomnieć, że w detektywa Guro wcielił się Oleg Mienszykow („Spaleni słońcem”, „ Legenda z numerem 17”), w Bincha – Jewgienij Styczkin („ Sala numer 6”, „ Miłość ON/OFF”), a w lekarza Bomgarta – Jan Capnik („ Korespondent wojenny”, „ Zielona kareta”). Rolę tytułową producenci powierzyli niespełna trzydziestoletniemu Aleksandrowi Pietrowowi, który dał się poznać przede wszystkim z głównej roli w wielkim widowisku science fiction „ Przyciąganie” (2017). Wianuszek pięknych kobiet tworzą natomiast wokół niego Taisija Wiłkowa („ Dziadek Mróz. Bitwa magów”), która zagrała Lizę, oraz Julia Franc, która użyczyła swej twarzy Oksanie. W sporej części elektroniczna ścieżka dźwiękowa, średnio zresztą przystająca do formuły obrazu, wyszła spod ręki etatowego współpracownika Baranowa, kompozytora ukrywającego się pod pseudonimem Ryan Otter. Autorem zdjęć był zaś doświadczony i zaprawiony w wielkich widowiskach Siergiej Trofimow („ Czarna Błyskawica”, „ Córka yakuzy”, „ Sierpień. Ósmego”). W licznym gronie scenarzystów brakuje głośnych nazwisk; czytelnicy „Esensji” do tej pory poznali jedynie Natalię Mierkułową i Aleksieja Czupowa (twórców nowelowej tragikomedii „ Miejsca intymne”) oraz Tichona Korniewa, który nie tak dawno brał udział w powstaniu innego bardzo podobnego do „Początku” projektu – „ Wurdałaków” (2017) Siergieja Ginzburga. 
|