„Liga Sprawiedliwości” mogła być czymś więcej niż zwykłym filmem o drużynie superbohaterów walczącej w obronie Ziemi. Ale zabrakło i odwagi, i chyba trochę też talentu.
Konrad Wągrowski
Nie tak ładnie pachniesz
[Zack Snyder „Liga Sprawiedliwości” - recenzja]
„Liga Sprawiedliwości” mogła być czymś więcej niż zwykłym filmem o drużynie superbohaterów walczącej w obronie Ziemi. Ale zabrakło i odwagi, i chyba trochę też talentu.
Zack Snyder
‹Liga Sprawiedliwości›
EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Liga Sprawiedliwości |
Tytuł oryginalny | Justice League |
Dystrybutor | Warner Bros |
Data premiery | 17 listopada 2017 |
Reżyseria | Zack Snyder |
Zdjęcia | Fabian Wagner |
Scenariusz | Chris Terrio, Joss Whedon |
Obsada | Gal Gadot, Robin Wright, Jason Momoa, Connie Nielsen, Amy Adams, Ben Affleck, Ezra Miller, Amber Heard |
Muzyka | Danny Elfman |
Rok produkcji | 2017 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 121 min |
Gatunek | akcja, fantasy, przygodowy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Kamera prześlizguje się po świecie ogarniętm chaosem. Jacyś ludzie atakują sklepik imigrantów, na ulicy siedzi bezdomny, na kawałku kartonu prezentuje tylko „I tried” – „Próbowałem”. W tle słyszymy słynną balladę Leonrada Cohena w żeńskim wykonaniu norweskiej piosenkarki Sigrid. Słowa są jak najbardziej istotne:
Everybody knows the war is over
Everybody knows the good guys lost
Everybody knows the fight was fixed
The poor stay poor, the rich get rich
That’s how it goes
Everybody knows
Everybody knows that the boat is leaking
Everybody knows that the captain lied
Everybody got this broken feeling
Like their father or their dog just died
Ta paralela świata uniwersum DC do sytuacji na naszym globie jest znakomita, budzi emocje i apetyt na film, w którym superbohaterowie będą czymś więcej niż kolorowymi półbogami do wzajemnej naparzanki. Staną się metaforą, a film zyska głębi i aktualności. Nie od dziś widać, że, jak stwierdził w „Matriksie” Morfeusz „something is wrong with the world”, że nasz świat idzie wyrażnie w złm kierunku. Czemu nie nawiązać do tego w filmie superbohaterskim? Zwłaszcza, że okazaja nadarza się do tego znakomita – umarł Superman, samotny (do niedawna) obrońca sprawiedliwości. Ta śmierć pozostawia filmowy świat bezbronnym, ograniętym chaosem, a ludzie są równie zagubieni, jak my. Nawet jeśli inne są przyczyny tego zagubienia.
Uniwersum DC potrzebuje jakiegoś pomysłu na siebie. Fatalne przyjęcie „Batman vs Superman” i „Legionu samobójców”, Złota Malina dla tego pierwszego (choć ja osobiście uważam ten drugi za gorszy) postawiły twórców pod ścianą. Oczywiście, filmy finansową klapą nie były, ale marzenia o nawiązaniu walki z Marvelem rozwiały się jak dym. Sytuacje nieco poprawiła udana „Wonder Woman”, ale oczywiste było, że kluczowa będzie „Liga Sprawiedliwości”, bezpośrednia odpowiedź na „Avengersów”. Cykl z założenia jest poważniejszy i mroczniejszy od Marvel Cinametic Universe, taka paralela do ponurych czasów współczesnych mogła się udać. Niestety, twórcy wyraźnie przestraszyli się swego pomysłu i po obiecującym początku film wraca w utarte koleiny walki grupy superherosów z ultrapotężnym superłotrem. Szkoda, niezależnie od tego, że film jest bardziej udany od wspomnianych poprzedników i może zastąpić przywoiyą rozrywkę, znów pozostaje wrażenie zmarnowanej szansy i pewnej pustki.
Z pewnością mogło być gorzej. Nie ma tu paniki, próby wywracania do góry nowagi przyjętej konwencji. Klimat pozostaje podobny, nieco inaczej twórcy starają się stawiać akcenty. Więcej czasu niż w „Legionie samobójców” poświęca się na budowanie sylwetek bohaterów, w szczególności tych, którzy do tej pory nie mieli okazji się zaprezentować – Flasha, Cyborga, w nieco mniejszym stopniu Aquamana. Więcej jest humoru, w szczególności w dialogach (które ponoć „dośmieszał” na Avengerowską modłę sam Joss Whedon), więcej też ciekawej interakcji między bohaterami. Nadal dobre wrażenie po sobie pozostawia Wonder Woman, nawet gdy Zack Snyder ma zupełnie inne podejście do filmowania jej niż Patty Jenkins (krótko mowiąc – będzie dużo ujęć podkreślających figurę i seksapil bohaterki). Ale wciąż mamy do czynienia z dziełem w poetyce DC – bombastycznym, podniosłym, patetycznym, dalekim o lekkości Marvel Cinematic Universe. W sumie dobrze, po co nam by były dwa identyczne superbohaterskie uniwersa? Ale jednak nadal coś tu do końca nie gra.
Brakuje tu wyczucia. Czyli tego czegoś, co Zack Snyder miał z pewnością, gdy tworzył świetny remake „Świtu żywych trupów” czy znakomitych „Strażników” (do których kilkukrotnie stara się tu nawiązywać). Coś się z nim stało niepokojącego. Nie widzi, w którym momencie powinien przerwać scenę patetyczną, by nie zdążyła przejść od wzniosłości do poczucia zażenowania. Nie potrafi tak podawać żartów, by nie wyglądały na – przynajmniej w niektórych przypadkach – wysilone. Wstawia sceny, których z pewnością nie powinno być – najlepszym przykładem jest dziwaczne i budzące konsternację „Ładnie pachniesz” wypowiadane przez Lois Lane. Nie mam pojęcia, czy ten tekst miał wzruszać, czy śmieszyć, wyszło kuriozalnie.
Na szczęście reżysera ratują aktorzy – w szczególności Gal Gadot, Ezra Miller i Ray Fisher, którzy lepiej od Snydera zdają się czuć konwencję i swoją w niej rolę. Krytykowany Ben Affleck, też jakoś broni się w roli coraz bardziej zmęczonego swą działalnością Batmana. Niestety, znów mamy problem z superłotrem – CGI po prostu się nie sprawdza jako głony antagonista. Choć i tak przyznam, że było lepiej niż w przypadku Doomsdaya ze „Świtu Sprawiedliwości”… Ale też problem z superłotrem jest najwyraźniej stałym problemem komiskowych ekranizacji w obu rywalizujących uniwersach. Tak czy inaczej – tu większe emocje niż finałowy pojedynek budzi choćby scena wskrzeszania Kal-Ela.
„Liga Sprawiedliwości” nie uratowała uniwersum DC, ale też go nie pogrążyła. Część błędów została poprawiona, ale nadal nie wszystko działa jak trzeba Film ratuje tytułowa ekipa, dobrze dobrana, dobrze współpracująca, dobrze zagrana. I to chyba jest najlepsza wiadomość dla producentów – bo daje nadzieję na kolejne filmy, w których trzeba będzie bardziej popracować nad scenariuszem, staranniej podejść do reżyserii, bardziej przemyśleć kreację i spójność coraz bardziej skomplikowanego świata (kiedyś byli tu tylko ludzie i superman, teraz mamy Amazonki, Atlantów, ludzi, stwory z kosmosu etc. etc.) „Liga Sprawiedliwości” może zapewnić przy odpowiednim mało krytycznym podejściu dwie godziny przyzwoitej rozrywki, ale raczej tłumów nowych pasjonatów świata DC nie stworzy.

nowagi -> nogami
głony -> główny
Nie ma za co.