Większość widzów zapatrzona w kolejne premiery na Netflixie pewnie nawet nie zauważyła, że 17 kwietnia na platformę Amazon Prime Video trafił film „Selah and the Spades”. To kolejna oryginalna produkcja Amazon Studios pozostawiająca twórcom pełną swobodę, dzięki czemu może w pełni wybrzmieć ich głos. A głos Tayarishy Poe wwierca się w ucho i pozostaje w głowie na długo po seansie.
Dziewczyny z ferajny
[Tayarisha Poe „Selah and the Spades” - recenzja]
Większość widzów zapatrzona w kolejne premiery na Netflixie pewnie nawet nie zauważyła, że 17 kwietnia na platformę Amazon Prime Video trafił film „Selah and the Spades”. To kolejna oryginalna produkcja Amazon Studios pozostawiająca twórcom pełną swobodę, dzięki czemu może w pełni wybrzmieć ich głos. A głos Tayarishy Poe wwierca się w ucho i pozostaje w głowie na długo po seansie.
Tayarisha Poe
‹Selah and the Spades›
EKSTRAKT: | 90% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Selah and the Spades |
Dystrybutor | Amazon Prime |
Data premiery | 17 kwietnia 2020 |
Reżyseria | Tayarisha Poe |
Zdjęcia | Jomo Fray |
Scenariusz | Tayarisha Poe |
Obsada | Lovie Simone, Celeste O'Connor, Jharrel Jerome, Ana Mulvoy Ten, Jesse Williams, Nekhebet Kum Juch, Evan Roe, Francesca Noel, Henry Hunter Hall |
Muzyka | Aska Matsumiya |
Rok produkcji | 2019 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 97 min |
WWW | Strona |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W Haldwell School istnieje pięć różnych frakcji, które zajmują się systematyzowaniem wszelkich nielegalnych aktywności mających miejsce na kampusie. Grupy próbują żyć ze sobą w zgodzie pomimo narastających napięć związanych z różnicami w charakterach przywódców. Na czele The Spades stoi Selah, czerpiąca satysfakcję z posiadanej władzy i poszukująca swojej następczyni. Znajduje ją w osobie młodszej Palomy, która dopiero niedawno dołączyła do szkoły. Wprowadza ją w świat zasad panujących w podziemnym świecie uczelni. Paloma stopniowo nabiera pewności siebie, tylko czy Selah jest gotowa na to, aby przekazać komuś swoją ugruntowaną przez lata pozycję?
Podejście reżyserki do kina opowiadającego o młodzieży jest bezkompromisowe – świat studenckich frakcji przypomina gangsterskie podziemie. Widzowie przyzwyczajeni do sterylnych, romantycznych filmów młodzieżowych mogą być w szoku, ale ci poszukujący świeżego podejścia do tematu pozostaną zapewne zaintrygowani. Na pierwszy rzut oka kolejne wydarzenia mogą wydawać się absurdalne, ale funkcjonuje to jako uniwersalna alegoria relacji międzyludzkich i przede wszystkim władzy. Pobrzmiewają echa szekspirowskiego Makbeta, choć Tayarisha Poe jest na tyle subtelną reżyserką, że nie posuwa się do przenoszenia konkretnych wątków w niezmienionej formie. Nie boi się korzystać z konwencji kina grozy, niektóre ze scen wypełnione są niepokojem, przepowiednią czegoś złego. Co najważniejsze, swoje bohaterki przedstawia jako skomplikowane postaci – Selah jest tylko pozornie silna i bezlitosna, a Paloma introwertyczna i wycofana. Pozwala im zmieniać się wraz z rozwojem fabuły, a ich wzajemną relację nasyca delikatnym homoerotycznym napięciem. Obraz trzyma w napięciu lepiej niż niejeden thriller, ponieważ trudno przewidzieć, jak zakończy się ta historia i czy przypadkiem nie będzie to finał rodem z tragedii antycznej.
W 2016 roku premierę (oczywiście nie w Polsce) miał zrealizowany przez Andrew Neela film „Ofiara”. Historia oparta była na wspomnieniach Brada Landa i rozgrywała się w maskulinistycznym środowisku bractw studenckich. Znęcanie się nad innymi było tam nieodzownym elementem różnych testów i rytuałów. Niektóre sceny bardziej przypominały eksploatacyjne kino grozy niż kino młodzieżowe, a jeden ze sloganów reklamowych zapowiadał nawet połączenie „Pełnego magazynku” z „Menażerią”. Wprawdzie „Selah and the Spades” nie skupia się na traumatycznych wydarzeniach, ale można dostrzec podobieństwa do obrazu wyreżyserowanego przez Neela w sposobie portretowania młodzieży oraz bractw/siostrzeństw studenckich. Podstawowa różnica jest jednak taka, że tam oglądaliśmy tak daleko idącą dehumanizację, że stawało się to wręcz trudne do uwierzenia. Tymczasem Poe lekko zniekształca rzeczywistość, ale nie na tyle, żebyśmy zaczęli wątpić w sens kolejnych wydarzeń. Reżyserka celowo porzuca realizm, pokazując w pretekstowy sposób chociażby władze uczelni. Dziekan nie jest w stanie nic poradzić na nielegalne aktywności studentów i zawsze jest spóźniony o kilka kroków. W dodatku to film bardzo istotny w kontekście zmieniających się czasów. Dwie wyraziste, czarnoskóre bohaterki prezentują różne postawy – jedna z nich pokojowo nastawiona do innych frakcji, a druga stawiająca własną grupę ponad inne.

Dodatkową atrakcją jest forma – w czasach pandemii, kiedy nie odbywają się festiwale filmowe, „Selah and the Spades” sprawił, że poczułem się jak na wrocławskim American Film Festival. Ciekawie zmontowane sceny zwyczajnych rozmów, często rozgrywające się w zielonym otoczeniu natury, to amerykańskie kino niezależne w klasycznym wydaniu. Natomiast sekwencjom imprez skąpanym w neonowych barwach bliżej do kina niepokornego Nicolasa Windinga Refna. Reżyserka znakomicie kontroluje tempo opowieści, wie kiedy może pozwolić sobie na nagłe przerwanie sceny wyciemnieniem ekranu, a kiedy na przyspieszenie akcji dynamicznym montażem. Ścieżka dźwiękowa składa się z bardzo zróżnicowanych kompozycji, od jazzowych improwizacji, przez proste elektroniczne melodie jak z wczesnego Carpentera, aż po niepokojące dźwięki dzwonków, szelestu liści lub obieranych warzyw. Pozbawiona wielkich nazwisk obsada przekonująco odgrywa wszelkie zależności obecne na kampusie, a prym wiodą Lovie Simone i Celeste O’Connor. Relacja ich bohaterek jest sercem filmu, a młode aktorki imponują tym bardziej, że wiele rzeczy muszą przekazywać pomiędzy wierszami.
Niestety obawiam się, że wśród współczesnej widowni nie ma zapotrzebowania na takie filmy jak „Selah and the Spades”. Mroczne kino młodzieżowe stawiające na prowokowanie zamiast kolejnej, takiej samej fabuły i prostych rozwiązań, pozostanie raczej perełką, którą po latach wspominać będzie jedynie garstka widzów. Wśród tej garstki będę i ja, a tymczasem mam nadzieję, że Tayarisha Poe zaskoczy nas jeszcze innymi, nietuzinkowymi produkcjami. Jedyny problem jest taki, że swoim pełnometrażowym debiutem postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko.
