Filmów fantasy nadal ci u nas niedostatek. Powieść Neila Gaimana na kolana mnie bynajmniej nie rzuciła, ale i tak nie mogłem pominąć faktu, że właśnie ukazała się jej ekranizacja. „Gwiezdny pył” zupełnie mnie nie zaskoczył i nie okazał się produkcją wybitną, ale najprawdopodobniej i tak zasługuje na miano jednego z lepszych filmów, które obejrzałem lub obejrzę w bieżącym roku.
Hop przez Mur
[Matthew Vaughn „Gwiezdny pył” - recenzja]
Filmów fantasy nadal ci u nas niedostatek. Powieść Neila Gaimana na kolana mnie bynajmniej nie rzuciła, ale i tak nie mogłem pominąć faktu, że właśnie ukazała się jej ekranizacja. „Gwiezdny pył” zupełnie mnie nie zaskoczył i nie okazał się produkcją wybitną, ale najprawdopodobniej i tak zasługuje na miano jednego z lepszych filmów, które obejrzałem lub obejrzę w bieżącym roku.
Matthew Vaughn
‹Gwiezdny pył›
EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 80,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Gwiezdny pył |
Tytuł oryginalny | Stardust |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 12 października 2007 |
Reżyseria | Matthew Vaughn |
Zdjęcia | Ben Davis |
Scenariusz | Matthew Vaughn, Jane Goldman |
Obsada | Charlie Cox, Claire Danes, Robert De Niro, Sienna Miller, Michelle Pfeiffer, Jason Flemyng, Henry Cavill, Rupert Everett, Dexter Fletcher, Ricky Gervais, Peter O'Toole, Mark Strong, Mark Williams, Ian McKellen, David Walliams, Ben Barnes |
Muzyka | Ilan Eshkeri |
Rok produkcji | 2007 |
Kraj produkcji | USA, Wielka Brytania |
Czas trwania | 130 min |
WWW | Strona |
Gatunek | fantasy, przygodowy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Nie tak dawno temu, bo za czasów królowej Wiktorii, i nie tak daleko stąd, bo po drugiej stronie Kanału La Manche, w niewielkiej angielskiej mieścinie Mur żył sobie młodzieniec imieniem Tristan Thorn. Tristan, jak na faceta w jego wieku przystało, zakochał się w najładniejszej dziewczynie w okolicy. Konkurentów było wielu, więc bohater postanowił przewyższyć ich wszystkich pomysłowością oraz determinacją i podarować wybrance gwiazdkę z nieba. Problem polegał na tym, że rzeczony meteoryt spadł na ziemię po drugiej stronie nieprzekraczalnego Muru, od którego rodzinne miasteczko bohatera wzięło swą nazwę. Za Murem rozciągała się magiczna kraina Stormhold, do której prawie nikt nigdy się nie zapuszczał. Młody Thorn, kontynuując rodzinną tradycję, podjął próbę przedostania się na drugą stronę Muru i za sprawą niespodziewanego zaklęcia błyskawicznie trafił do krateru. Jednak na miejscu, zamiast pozaziemskiego, błyszczącego klejnotu, odnalazł pozaziemską i błyszczącą dziewczynę imieniem Yvaine. Pomny przyrzeczenia danego ukochanej, wyruszył z gwiazdą w długą i niebezpieczną podróż powrotną. Tak właśnie rozpoczyna się quest, czy raczej druga połowa questu Tristana, stanowiąca właściwą część fabuły filmu „Gwiezdny pył”.
Matthew Vaughn, mało znany reżyser, mający jak dotąd na swym koncie tylko jeden film, postanowił zekranizować powieść znanego pisarza fantasty, Neila Gaimana. Pierwowzór literacki był nowoczesną baśnią zawierającą kilka oryginalnych pomysłów, w której akcenty humorystyczne i drastyczne tworzyły zgrabną, choć nie zachwycającą, układankę. Z kart książki na srebrny ekran wiodły zatem dwie drogi. Vaughn mógł nakręcić film pogodny, choć nie przesłodzony, lub rozbudować mroczny klimat powieści. Reżyser zdecydował się na pierwszy ze sposobów.
Film w dużej mierze oddaje treść książki – jest fantastyczną opowiastką z prostą, ale nie prostacką fabułą, która czerpiąc obficie z doskonale znanej mitologii przestawia zarazem jej elementy i wprowadza sporo świeżości do oklepanego tematu. Dzieło Vaughna zachowuje poza tym pewien wyraźny dystans do przygodowego rozmachu charakterystycznego dla wysokobudżetowych produkcji fantasy. Co prawda sporo się tu dzieje i żwawa akcja nie pozwala narzekać na nudę, ale jednocześnie esencją „Gwiezdnego pyłu” są nie przedstawiane wydarzenia, lecz uczestniczące w nich postacie.
Obsada filmu to jego największa zaleta i zarazem największa wada. Wada, ponieważ odgrywającemu główne role Charliemu Coxowi i Claire Danes brak charyzmy. O ile Danes jako Yvaine rekompensuje ten niedostatek niezłą grą aktorską i swoistym wdziękiem (choć niekoniecznie urodą), o tyle Cox nie potrafi wzbudzić specjalnego zainteresowania postacią Tristana. Bardziej w pamięć widza zapadają postaci drugoplanowe; dzieje się tak za sprawą talentu reżysera potrafiącego wykorzystać umiejętności mało znanych aktorów, albo dzięki udziałowi aktorów znanych i cenionych. W tym ostatnim przypadku chodzi o Michelle Pfeiffer i Roberta de Niro. De Niro przyćmił jednak całkowicie swoją koleżankę brawurowym popisem aktorskim. Spora w tym zasługa scenariusza, który wyznaczył mu rolę dowódcy statku powietrznego, kapitana Shakespeare’a, skrywającego pewną wstydliwą tajemnicę – ale też de Niro to w końcu de Niro. Dzięki niemu film zyskuje naprawdę wiele.

Wiem o czym myślisz… Ale ustaliliśmy na początku, że kolan używać nie wolno!
Efekty specjalne w „Gwiezdnym pyle” pojawiają się nieczęsto, ale w końcowym rozliczeniu film bardzo dobrze na tym wychodzi. Uwagę zwraca natomiast staranny montaż i niezła muzyka Ilana Eshkeri. A propos muzyki: obejrzyjcie „Gwiezdny pył” w kinie, z którego nie wyrzucają w chwili pojawienia się napisów końcowych. Liście płac towarzyszą bowiem dwa fajne utwory. Najpierw słuchamy czarującej piosenki „Rule the World” zespołu Take That, która nie znalazła się na płycie z soundtrackiem, a której słowa znakomicie uzupełniają główny wątek „Gwiezdnego pyłu” i dobitnie akcentują jego epilog. Potem przychodzi kolej na powtórkę doskonale wszystkim znanego (nawet jeśli nie z tytułu i nazwiska kompozytora) „Kankana” Offenbacha.
Miłośników twórczości Gaimana spieszę poinformować, że zmiany poczynione w stosunku do oryginału książkowego nie są duże. Zrezygnowano z jarmarku odbywającego się raz na dziewięć lat, a mieszkańcy Muru nie utrzymują absolutnie żadnych kontaktów ze swoimi magicznymi sąsiadami. W filmie zabrakło też miejsca dla człowieczka, który początkowo pomagał Tristanowi, ani dla krwawej walki jednorożca z lwem – jednorożec pojawia się, ale przypadkowo. Powiększono wreszcie epizod z podróżą na statku powietrznym i inaczej rozpisano ostatni akt opowieści. Czytelnicy powinni się jednak zgodzić, że epilog zaserwowany przez Gaimana był wybitnie mało filmowy. Ta końcowa, największa ze zmian wypada zdecydowanie pozytywnie, a pomysł z duchami martwych książąt, którzy kibicują finałowej walce, jest kapitalny.
Jak podsumować „Gwiezdny pył”? Gdybym był recenzentem szukającym uproszczeń, powiedziałbym, że jest to sympatyczny i oryginalny film randkowy. I miałbym w dużej mierze słuszność, bo wątek uczucia rodzącego się pomiędzy Tristanem a Yvaine istotnie stanowi najważniejszy element opowiadanej historii. Co ciekawe, wypada on zupełnie przekonująco, choć jeśli Coxa zastąpiono by kimś innym, wypadłby bez wątpienia jeszcze lepiej. Jednakowoż stwierdzenie, że „Gwiezdny pył” jest filmem romantycznym, wyrządziłoby mu krzywdę. To raczej zręcznie uplecione baśniowe fantasy, porównywalne dozą familijności do „Lwa, czarownicy i starej szafy”, ale od ekranizacji książki Lewisa lepsze i wyrazistsze. A że miłość okazuje się tu najważniejsza? W przeciwnym razie, cóż to byłaby za baśń…
