Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 czerwca 2023
w Esensji w Esensjopedii

Joon-ho Bong
‹The Host: Potwór›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Host: Potwór
Tytuł oryginalnyGwoemul
Dystrybutor Blink, Gutek Film
Data premiery16 listopada 2007
ReżyseriaJoon-ho Bong
ZdjęciaHyung-ku Kim
Scenariusz
ObsadaKang-ho Song, Hie-bong Byeon, Hae-il Park
MuzykaByung-woo Lee
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiKorea Południowa
Czas trwania119 min
WWW
Gatunekakcja, groza / horror, komedia, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Takie rzeczy tylko w Azji
[Joon-ho Bong „The Host: Potwór” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Korea rządzi. „The Host: Potwór” to oczywiście film o ogromnym zabójczym mutancie. Dowcip w tym, że potwór wcale nie gra tu roli dominującej, a sam film skutecznie wymyka się prostej kategoryzacji, płynnie lawirując między różnymi gatunkami, ale nie tracąc stylistycznej i fabularnej spójności. Takie rzeczy tylko w Azji.

Konrad Wągrowski

Takie rzeczy tylko w Azji
[Joon-ho Bong „The Host: Potwór” - recenzja]

Korea rządzi. „The Host: Potwór” to oczywiście film o ogromnym zabójczym mutancie. Dowcip w tym, że potwór wcale nie gra tu roli dominującej, a sam film skutecznie wymyka się prostej kategoryzacji, płynnie lawirując między różnymi gatunkami, ale nie tracąc stylistycznej i fabularnej spójności. Takie rzeczy tylko w Azji.

Joon-ho Bong
‹The Host: Potwór›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Host: Potwór
Tytuł oryginalnyGwoemul
Dystrybutor Blink, Gutek Film
Data premiery16 listopada 2007
ReżyseriaJoon-ho Bong
ZdjęciaHyung-ku Kim
Scenariusz
ObsadaKang-ho Song, Hie-bong Byeon, Hae-il Park
MuzykaByung-woo Lee
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiKorea Południowa
Czas trwania119 min
WWW
Gatunekakcja, groza / horror, komedia, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Pamiętacie, jak miał na nazwisko naukowiec, który zniszczył Godzillę (oczywiście w tej pierwszej, kanonicznej wersji z 1954 roku)? Czy w ogóle ktokolwiek poda nazwisko choć jednego ludzkiego bohatera z kilkudziesięciu późniejszych Godzilli, Gamer, Mothr i innych Ebirahów? Ktoś potrafi sobie przypomnieć, jak wyglądała ekipa atakowana przez Potwora z Czarnej Laguny (poza nogami Julie Adams, rzecz jasna)? A kto najlepiej grał w ostatnim Jacksonowskim „King Kongu"? Naomi Watts? Adrien Brody? Jack Black? Czy jednak najbardziej nam w pamięci utkwiła kreacja animowanej komputerowo wielkiej małpy? Tak to już jest w monster movies, że główny potwór dominuje nad całym filmem i całkowicie przysłania (nieraz w obu znaczeniach tego słowa) pozostałych bohaterów – w szczególności ludzkich. Zwykle – ale nie zawsze.
Koreański „The Host” jest wyjątkiem – i to pierwsza z całej serii nietypowych cech tego filmu. Choć mamy tu potwora, choć jest to postać tytułowa, to jednak jest on bohaterem zaledwie drugoplanowym. Na czoło bowiem wysuwa się pewna koreańska rodzina – dziadek, troje jego bardzo odmiennych dzieci (nieco umysłowo upośledzony nieudacznik, alkoholik i sportsmenka, której zawsze sukces przechodzi koło nosa) oraz jedyna w pełni udana w tej rodzinie wnuczka (będąca, o dziwo, córką owego nieudacznika). Ona właśnie zostaje porwana przez potwora, to dla niej dysfunkcjonalna (niczym Simpsonowie) rodzina będzie musiała się zjednoczyć i stoczyć pojedynek z bestią.
„The Host”, choć ma wszelkie podstawowe cechy monster movie, jest jednak zdecydowanie czymś więcej. Po pierwsze satyrą – celem ataków stają się tu przede wszystkim Amerykanie, których najwyraźniej Koreańczycy nie lubią (jak my Rosjan w czasach PRL-u). Potwór powstaje dzięki ich arogancji (wyrzucenie toksycznych substancji do rzeki), ale nikt nie zarzuci winy Wielkiemu Sojusznikowi. Wręcz przeciwnie – media podkreślają odwagę amerykańskiego żołnierza, który stawił czoła potworowi (w rzeczywistości tyleż odważnego, co głupiego), roztkliwiają się nad jego losem, pomijając dziesiątki koreańskich ofiar mutanta. Prawdziwa rola Amerykanów zostaje ukryta, idiotyczny pomysł zarzucenia miasta zabójczą trucizną ochoczo podchwycony, tworzenie sensacji i akcja dezinformacji społeczeństwa wykonywana z zaangażowaniem. Takie już są media – wiedzą, komu powinny służyć i jakie wiadomości podawać, aby mieć z tego konkretną korzyść. Skąd my to znamy? Media są więc drugim celem satyry.
Na wieść, że Mandaryna zaśpiewa bez playbacku publiczność zareagowała bardzo ekspresyjnie…
Na wieść, że Mandaryna zaśpiewa bez playbacku publiczność zareagowała bardzo ekspresyjnie…
Mimochodem przemykają tutaj wątki społeczne, podane w całkiem poważnej formie – nierówność obywateli, bieda, sprawiedliwość. Nie jest tego wiele, ale widać, że dla twórców filmu to sprawa ważna – o czym zresztą najlepiej świadczy zakończenie.
Ale „The Host” bywa również czarną komedią. A może dokładnie – koreańską czarną komedią, bo humor, podobnie jak w innych dziełach z tego dalekowschodniego kraju (takich jak recenzowane u nas „Słodko-gorzkie życie” Kim Ji-woona), budowany jest najczęściej na zasadzie kontrastu, zaskoczenia widza elementem z pozoru niepasującym do danej sceny. Dziadek opowiada smutną i poważną historię upośledzonego syna, a mające jej słuchać rodzeństwo zaczyna pochrapywać. Syn-alkoholik wybiera się do firmy telekomunikacyjnej, aby zdobyć pewne dane potrzebne dla zlokalizowania bratanicy. Pomagający mu mężczyzna wychodzi za drzwi, a tam – ku zaskoczeniu widza – siedzi cała ekipa pracowników licząca na udział w nagrodzie za schwytanie bohatera (rodzina, po ucieczce z rządowego ośrodka, jest poszukiwana) i zastanawiająca się nad …kwestiami podatkowymi.
Komedia i satyra – ale nie parodia. „The Host” w swojej grozie jest groźny, a w swej akcji całkiem dynamiczny i trzyma w napięciu jak na thriller przystało. Efekty specjalne są wykonane solidnie (Koreańczycy nie mają ostatnio problemów z przyzwoitym budżetem na swe kino rozrywkowe), potwór wiarygodny i niebezpieczny. Wiele scen naprawdę budzi duże emocje, zwłaszcza że – w przeciwieństwie do produkcji zachodnich – nie możemy mieć pewności, że naszych bohaterów nic złego spotkać nie może. Dlatego też końcówka jest dość daleka od tradycyjnego happy endu.
Dawno nie było w naszych kinach tak oryginalnego filmu w tak solidnej oprawie. Grzech przeoczyć.
koniec
17 listopada 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Kulawe konie: Sez. 1. odc. 4. Sprawa się rypła
Marcin Mroziuk

2 VI 2023

Cóż z tego, że agenci z Slough House nie mają żadnego związku z niepowodzeniem operacji zaplanowanej przez Dianę Taverner, skoro idealnie nadają się na kozłów ofiarnych. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Jackson Lamb, który nie ma zamiaru poddać się bez walki.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Nocą, w drodze nad Bałtyk
Sebastian Chosiński

31 V 2023

Zmarły w styczniu tego roku żydowski prozaik Grigorij Kanowicz był nie tylko autorem nadzwyczaj interesujących powieści o tematyce żydowskiej, ale także cenionym scenarzystą filmowym, którego teksty przenosili na ekran reżyserzy litewscy, łotewscy i estońscy. „Długa podróż nad morze” Algirdasa Araminasa to skromny, ale przejmujący współczesny obraz obyczajowy, w którego centrum pozostaje stara kołchoźnica jadąca na spotkanie z synem.

więcej »

Kulawe konie: Sez. 1. odc. 3. Haki i wtyczki
Marcin Mroziuk

29 V 2023

Oczywiste jest, że służby specjalne często nie grają czysto, ale coraz więcej wskazuje, że tajna operacja, którą zaplanowała Diana Taverner, jest nie tylko nieetyczna, ale także łączy się z nadmiernym ryzykiem, a konsekwencje mogą ponieść wplątani w nią wbrew swej woli agenci z Slough House.

więcej »

Polecamy

Indianie też nie mieli się czego wstydzić

Z filmu wyjęte:

Indianie też nie mieli się czego wstydzić
— Jarosław Loretz

Życie miejskie dla ubogich
— Jarosław Loretz

Drama na trzy ręce
— Jarosław Loretz

Nie, nie, wejście od frontu odpada
— Jarosław Loretz

Technika zgniłego Zachodu
— Jarosław Loretz

Tam, gdzie nikt nie patrzy
— Jarosław Loretz

Czy Herkules była kobietą?
— Jarosław Loretz

Prosimy nie regulować monitora
— Jarosław Loretz

Patyki eliminacji
— Jarosław Loretz

Pieczęć średniego zapieczętowania
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Ucieczka z rynsztoka
— Marcin Mroziuk

Białe szaleństwo
— Gabriel Krawczyk

Tegoż autora

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski

Żyje się tylko dziewięć razy
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.