Podjudzona przez prasowe recenzje i znajomych, którzy widzieli go na premierze, szłam do kina z myślą: "Ależ to musi być chała, napiszę sprawozdanie i zjadę ich od góry do dołu, że się nie pozbierają..." (nie precyzowałam, kto taki miałby się nie pozbierać, jako że nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobraziłabym sobie, że twórcy filmu przejmą się recenzjami jakiejś fanki).
A tymczasem... Wiedźmin mi się spodobał! Owszem, nie mogłam nie widzieć tego, na co wszyscy narzekają: poszatkowanego scenariusza i fatalnej gry Ciri; cała reszta jest jednak w porządku.
Nie taki wiedźmin straszny...
[Marek Brodzki „Wiedźmin” - recenzja]
Podjudzona przez prasowe recenzje i znajomych, którzy widzieli go na premierze, szłam do kina z myślą: "Ależ to musi być chała, napiszę sprawozdanie i zjadę ich od góry do dołu, że się nie pozbierają..." (nie precyzowałam, kto taki miałby się nie pozbierać, jako że nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobraziłabym sobie, że twórcy filmu przejmą się recenzjami jakiejś fanki).
A tymczasem... Wiedźmin mi się spodobał! Owszem, nie mogłam nie widzieć tego, na co wszyscy narzekają: poszatkowanego scenariusza i fatalnej gry Ciri; cała reszta jest jednak w porządku.
Marek Brodzki
‹Wiedźmin›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Wiedźmin |
Dystrybutor | Vision |
Data premiery | 9 listopada 2001 |
Reżyseria | Marek Brodzki |
Zdjęcia | Bogdan Stachurski |
Scenariusz | Michał Szczerbic |
Obsada | Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Maciej Kozłowski, Grażyna Wolszczak, Ewa Wiśniewska, Agnieszka Sitek, Andrzej Chyra, Anna Dymna, Agata Buzek, Dorota Kamińska, Daniel Olbrychski, Mirosław Zbrojewicz, Jerzy Nowak, Ryszard Kotys, Agnieszka Dygant, Marian Glinka, Rafał Mohr, Marek Walczewski, Rafał Królikowski, Karolina Gruszka, Marta Bitner, Olgierd Łukaszewicz, Lech Dyblik, Bronisław Wrocławski, Andrzej J. Dąbrowski, Maria Peszek, Mariusz Jakus, Olaf Lubaszenko, Tomasz Sapryk, Kinga Ilgner |
Muzyka | Grzegorz Ciechowski |
Rok produkcji | 2001 |
Kraj produkcji | Polska |
Czas trwania | 130 min |
WWW | Polska strona |
Gatunek | fantasy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Muszę powiedzieć, że zawiodłam się na tym filmie. Podjudzona przez prasowe recenzje i znajomych, którzy widzieli go na premierze, szłam do kina z myślą: "Ależ to musi być chała, napiszę sprawozdanie i zjadę ich od góry do dołu, że się nie pozbierają..." (nie precyzowałam, kto taki miałby się nie pozbierać, jako że nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobraziłabym sobie, że twórcy filmu przejmą się recenzjami jakiejś fanki).
A tymczasem... Wiedźmin mi się spodobał! Owszem, nie mogłam nie widzieć tego, na co wszyscy narzekają: poszatkowanego scenariusza i fatalnej gry Ciri; cała reszta jest jednak w porządku.
1. Gra aktorów.

Jeden z nowatorskich efektów specjalnych - koń z głową Wiedźmina
Żadną znawczynią nie jestem, ale śmiem twierdzić, że ładnie się spisali: Żebrowski JEST Geraltem, nie ma dwóch zdań, pani Wolszczak jako Yennefer również odpowiada moim wyobrażeniom (ktoś może zarzucać, że za stara i za mało piękna, ale chyba lepiej wziąć do roli zawodową aktorkę niż cud-modelkę, która trzech zdań nie będzie umiała wypowiedzieć?), Jaskier jest sympatyczny i bardzo Jaskrowy, a Borch Trzy Kawki i pojawiający się na moment wójt Cadelmeyn, po prostu mnie zachwycili. Nenneke jest dokładnie taka, jak powinna być, a i Calanthe jest OK. Wyobrażałam ją sobie raczej jako kogoś w typie Murphy Brown, niż taką paniusię, charakterek jednak pokazuje. Pavetta może w trochę zbyt współczesny sposób czyni matce wyrzuty: "Bo ty nigdy nie masz dla mnie czasu!", ale jako postać podoba mi się. Ładne są też postaci drugoplanowe: pyszne Zerrikanki o odpowiednio egzotycznej urodzie, bardzo bandziorowate bandziory z bandy Renfri, a i sama Renfri, póki za dużo nie mówi, jest w porządku. Wprawdzie gdzieś znika jej związek z Geraltem, ale to już wina scenariusza, o czym w następnym punkcie.
Niestety, fatalna jest gra dzieci. Wygląda na to, że jedynym reżyserem, który umie dobierać sobie małoletnią obsadę i z nią pracować, jest Andrzej Maleszka - jego filmy i przedstawienia ogląda się z przyjemnością. Natomiast twórcy Wiedźmina nie postarali się absolutnie. Mały Geralt mówi tylko jedno zdanie, więc jakoś można go znieść; przewijające się w tle wiejskie dzieciaki też niewiele mają do zagrania, natomiast Ciri jest ładniutka i pasująca do tej roli, dopóki nie otwiera ust. Wygląda na to, że dziewczynka się starała, bo mówi z dość dramatyczną intonacją, niestety, w każdym zdaniu dokładnie taką samą. Przy wypowiadaniu czterech czy pięciu zdań pod rząd robi się to męczące... Poza tym reżyser jakoś nie dopilnował, żeby na planie robiła cokolwiek poza staniem, chodzeniem czy bieganiem. Ot, na przykład taka scena: Ciri krzyczy przez okno: "Geralt, tu jestem!!" (nawet nieźle jej to wyszło), po czym od tego okna odciąga ją jeden z porywaczy. I co nasza Ciri robi: piszczy, kopie, drapie, jak normalny dzieciak w tej sytuacji? Gdzie tam, pozwala się nieść jak bezwładny tobołek. Żałuję, że nie wzięto do tej roli małej Sawkówny, która jako Nel w nowej ekranizacji była doskonała.

Piękna dłoń, ale linia życia nienajlepsza, nie wróżę długiego pobytu w kinach, a jeśli chodzi o opinię widzów i krytyki, to wygląda mi na to, że nadchodzi czas pogardy...
2. Scenariusz.
Niektórzy twierdzą, że w tym filmie go w ogóle nie ma. Protestuję - jest, tylko pisany wyraźnie z myślą o wielogodzinnym serialu. Przy próbie upchnięcia tego w dwugodzinny seans robi się szatkowanina: w jednej scenie zima, potem zaraz wiosna, po chwili jesień; jakieś postaci pojawiające się w dwu-trzech kadrach, by zaraz zniknąć na zawsze. Ale scenarzysta (kimkolwiek był) i tak odwalił ładny kawałek roboty przy sklejaniu w jedną całość luźnych wątków z opowiadań: smok, Renfri, Nenneke, rycerze z Zakonu Białej Róży, polowanie na Ciri. Wyszło mu nieźle, bo treść całkiem trzyma się kupy, to jest - trzymałaby się, gdyby jej tak drastycznie nie pocięto. Bohaterowie rzucają kilka zdań o nilfgaardzkim zagrożeniu - dla nas, fanów, jest to czytelne, nie wiem jednak, czy "widz z zewnątrz" wyraźnie zrozumie, o co chodzi. Pozostaje jednak mieć nadzieję, że w serialu wszystkie te kwestie zostaną dokładnie wyjaśnione.

Dialogi są różne. Niekiedy przedstawiają pewne kwestie zbyt łopatologicznie (mutacje, wiedźmini, smoki), ale jest to przecież nie do uniknięcia w filmie, który w kilkadziesiąt minut musi przedstawić z detalami zupełnie obcy świat. Spotkałam się z zarzutem, że za mało mają z oryginalnej sapkowskiej treści (ja naliczyłam pięć cytatów). Cóż, to w końcu film oparty na motywach opowiadań, a nie ich ekranizacja; i tak wykazuje dość duże podobieństwo do oryginału. Szczerze mówiąc, obawiałam się, że będzie znacznie gorzej.
3. Dźwięk.
Muzyka idealnie pasuje do filmu. Trochę irytowały mnie balladowe wstawki, ale po czwartej z rzędu przywykłam. Kwestie wypowiadane przez aktorów są - co rzadkie w polskich filmach - doskonale słyszalne (wiem, co mówię, przy Girl Guide w połowie filmu przestałam w ogóle rozumieć, o co chodzi) z wyjątkiem ryku smoka, w którym trudno rozróżnić jakiekolwiek słowa i z wyjątkiem sceny wiszenia nad przepaścią, gdzie muzyka skutecznie zagłusza słowa Yennefer. Ale to tylko jeden taki przypadek.

Scena z sequelu. Roboczy tytuł:
Natomiast udźwiękowienie szwankuje, jeżeli chodzi o "odgłosy tła". Może to wina głośników w lubelskim kinie Bajka, ale przez większość filmu miałam wrażenie, że dialogi z pierwszego planu dokładnie oddzielają się od tych z drugiego i trzeciego, zamiast się z nimi harmonijnie stapiać, a i samo tło momentami brzmiało mocno nienaturalnie: jak z drewnianej beczki (np. tętent kopyt końskich po lesie) albo w ogóle sztucznie (szmer poruszonych głosów na uczcie u Calanthe).
4. Scenografia i kostiumy.
Bardzo dobre. Zgrzebne, płócienne koszule są naprawdę zgrzebne i płócienne, karczmy, zamki i miasteczka też wyglądają jak trzeba. Mam tylko pytanie, dlaczego Nenneke przyjmuje posłów w jakiejś zrujnowanej sali - ja rozumiem, że świątynia ma być skromna, ale chyba nie do tego stopnia, żeby tynk odpadał.
Piękne zdjęcia (w tym nasi filmowcy są mocni). Szczególnie zapadł mi w pamięć widok Geralta przedzierającego się z mieczem przez bagnisko porośnięte trzcinami, z których przy każdym dotknięciu sypie się prześwietlony słońcem puch... Wspaniałe są też górskie krajobrazy: wiosną, w śniegu, w opadających liściach. Oraz wiedźmin na koniu, odjeżdżający w dal.
5. Efekty specjalne.
Smok wygląda może trochę śmiesznie, ale to chyba dlatego, że z pyska kojarzył mi się z dinozaurem z filmu Disneya: Aladarem, czy jak mu tam. Bardzo ładnie wychodzą wiedźmińskie znaki - efekt drgnięcia powietrza, choć technicznie prościutki, wygląda efektownie i pasuje. Jeśli chodzi o potwory, to twórcy wybrali rozwiązanie najrozsądniejsze z możliwych: pokazują je tak migawkowo, jak tylko się da. Przy okazji potwierdza się stara prawda, że najstraszniejszy jest potwór, którego nie widać.
Tylko... te stworzenia, z którymi walczy Geralt przy wozie Yurgi. Nieeee!!! Czy naprawdę nie można ich było zaprojektować w inny sposób? Skrzyżowanie velociraptora z oskubanym kurczakiem, mające czerwone latarki zamiast oczu budzi raczej śmiech niż grozę. Znacznie lepsze byłyby np. przemykające ukradkowo cienie, wszak rzecz dzieje się w nocy.
6. Całokształt.
Wpadki są, co ma nie być (choć dobrze by było). Ślady opon na górskiej drodze, kapłanka bogini Melitele krzycząca "O Jezu!!", chłopiec stwierdzający: "Tak, widzieliśmy podobną dziewczynkę. Przez cały czas miała zasłoniętą twarz". Ale to się zdarza w każdym filmie, niestety (patrz słynna ciężarówka w Krzyżakach). A Wiedźmin, moim zdaniem, się broni, nawet jako "przydługi zwiastun do serialu", jak go określają niektórzy. Widocznie ma w sobie... Coś Więcej.
PS. Tym, co sądzą, że jestem jedyną osobą w galaktyce, której ten film się podoba, wyjaśniam, że mojemu kumplowi Winniczkowi podoba się on również.

Nie jesteście sami oglądałem Wiedzmina kilka razy i bardzo mi się podoba