Kino totalitarne: Na czerwoną Ukrainę – prowadź, towarzyszu Szczors! [Aleksander Dowżenko „Szczors” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Ukrainiec Aleksandr (Ołeksandr) Dowżenko uważany jest – obok Siergieja Eisensteina oraz Wsiewołoda Pudowkina – za jednego z „ojców chrzestnych” radzieckiej kinematografii. Zdobył nieśmiertelną sławę nie tylko w swojej ojczyźnie, ale również poza jej granicami. Niestety, ma również w swoim dorobku dzieła, z których nie miał prawa być dumny. Najbardziej znanym z nich jest „Szczors” – obrzydliwie zakłamany propagandowy obraz o jednym z „bohaterów” rosyjskiej wojny domowej.
Kino totalitarne: Na czerwoną Ukrainę – prowadź, towarzyszu Szczors! [Aleksander Dowżenko „Szczors” - recenzja]Ukrainiec Aleksandr (Ołeksandr) Dowżenko uważany jest – obok Siergieja Eisensteina oraz Wsiewołoda Pudowkina – za jednego z „ojców chrzestnych” radzieckiej kinematografii. Zdobył nieśmiertelną sławę nie tylko w swojej ojczyźnie, ale również poza jej granicami. Niestety, ma również w swoim dorobku dzieła, z których nie miał prawa być dumny. Najbardziej znanym z nich jest „Szczors” – obrzydliwie zakłamany propagandowy obraz o jednym z „bohaterów” rosyjskiej wojny domowej.
Aleksander Dowżenko ‹Szczors›W kinematografii radzieckiej lat 30. i 40. XX wieku nie brakuje filmów, które sławiły zwycięskie dla bolszewików Wielką Rewolucję Październikową oraz wojnę domową. Które wynosiły pod niebiosa – a często nawet ponad nie – rzeczywistych bohaterów tych zmagań, jak i takich, którzy na bohaterów wykreowani zostali jedynie przez stalinowską propagandę. Do najsłynniejszych eposów bohaterskich tamtych czasów zaliczyć należy „Czapajewa” (1934) i „Obronę Carycyna” (1942) Gieorgija i Siergieja Wasiliewów, „My z Kronsztadu” (1936) i „ Pierwszą Konną” (1941) Jefima Dzigana, „ Lenina w Październiku” (1937) i „Lenina w 1918 roku” (1939) Michaiła Romma oraz „Aleksandra Parchomienkę” (1942) Leonida Łukowa. W ten nurt wpisał się również Dowżenko swoim „Szczorsem” (1939), poświęconym tytułowemu Nikołajowi Szczorsowi, przez samego Józefa Wissarionowicza Stalina uznawanemu za „ukraińskiego Czapajewa”. Film przedstawiający wiekopomne dokonania bohatera wojny domowej – walczącego zarówno z wojskami atamana Semena Petlury oraz Józefa Piłsudskiego, jak i carskimi „białymi” generałami – powstał w dwudziestą rocznicę jego śmierci. Po latach okazało się jednak, że ze Szczorsa nie był tak naprawdę żaden gieroj. Znacznie bliżej mu było do partyzanckiego watażki, który w każdym normalnym państwie za swoje zbrodnie zawisłby na szubienicy, a nie doczekał się oficjalnej państwowej kanonizacji. Tym samym film Dowżenki jest znakomitym przykładem na to, jak w Związku Radzieckim kreowano komunistycznych świętych. Aleksandr – a właściwie Ołeksandr – Pietrowicz Dowżenko urodził się w 1894 roku w Sośnicy, niewielkiej wsi w obwodzie czernihowskim na Ukrainie. Przyszedł na świat w wielodzietnej chłopskiej rodzinie (z czternaściorga dzieci przeżyła zaledwie dwójka, Aleksandr i jego siostra Praskowia). Ojciec przyszłego reżysera był analfabetą. Mimo to miał świadomość, jak ważne może być dla jego syna wykształcenie. Aby chłopiec mógł się uczyć, sprzedał nawet część posiadanej ziemi, a otrzymane za nią pieniądze przeznaczył na utrzymanie syna. Tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej Dowżenko ukończył Głuchowski Instytut Pedagogiczny w guberni czernihowskiej. Do wojska nie został wzięty, ponieważ lekarze wykryli u dwudziestolatka poważną wrodzoną wadę serca. W 1917 roku przeprowadził się do Kijowa, gdzie z jednej strony kontynuował naukę w szkole artystycznej i na miejscowym uniwersytecie, z drugiej – zarabiał, pracując jako nauczyciel. Z ukraińskiej stolicy przeniósł się niebawem do Żytomierza, gdzie w miejscowej szkole elementarnej uczył dzieci fizyki, matematyki, literatury, a nawet – mimo swej choroby – wychowania fizycznego. Tam poznał swą pierwszą żonę, również nauczycielkę, Warwarę Kryłową. Wkrótce dane mu było przeżyć także niezwykle dramatyczne wydarzenia. W 1919 roku został zmobilizowany – władzy bolszewickiej jego wada serca w niczym nie przeszkadzała – i wysłany na front przeciw Polakom, gdzie dostał się do niewoli i niewiele ponoć brakowało, by został rozstrzelany. Na szczęście – przeżył. Po zwycięstwie komunistów na Ukrainie, jako wykształconego inteligenta, zatrudniano go w placówkach kulturalnych (między innymi był komisarzem w kijowskim Teatrze imienia Tarasa Szewczenki). Wreszcie w 1921 roku uczyniono z Dowżenki dyplomatę. Wyjechał na placówkę najpierw do bułgarskiej Warny, a następnie do Monachium i Berlina, gdzie w czasie wolnym od zajęć służbowych uczęszczał jako wolny słuchacz do szkół artystycznych.  Kiedy przyjdą podpalić dom… Po powrocie na Ukrainę zamieszkał w Charkowie. Nie wrócił do swego poprzedniego zawodu (nauczyciela), ale został rysownikiem – ilustrował książki, gazety, tworzył karykatury. Trzy lata później, w 1926 roku, zainteresował się kinem i, zaskakując wszystkich swoich najbliższych, wyjechał do Odessy, by podjąć pracę w miejscowym studiu filmowym. Zadebiutował jeszcze w tym samym roku dwoma krótkometrażowymi obrazami: dramatem „Wasia reformator” oraz ekscentryczną komedią „Jagodka liubwi” („Jagódka miłości”). Rok później nakręcił swój pełnometrażowy debiut (w którym zagrał nawet jedną z ról) – dramat sensacyjny „Sumka dipkuriera” („Torba kuriera dyplomatycznego”). Z perspektywy czasu trudno go jednak uznać za reprezentacyjny dla dorobku Dowżenki. Sam reżyser zresztą w następnych swoich obrazach starał się odejść jak najdalej od zaprezentowanej w nim – dzisiaj już bardzo anachronicznej – stylistyki międzywojennego… kina akcji. Niebawem niemal całkowicie o nim zapomniano, został bowiem odsunięty w cień przez trzy kolejne filmy Aleksandra Pietrowicza, które krytyka światowa słusznie uznała za arcydzieła. Tę niezwykłą trylogię otworzyła „Zwienigora” (1927), poetycka opowieść o ukraińskich chłopach w czasach pierwszej wojny światowej i rewolucji socjalistycznej. Rok później powstał „Arsenał”, którego akcję oparto o autentyczne wydarzenia ze stycznia 1918 roku, kiedy to robotnicy jednej z kijowskich fabryk zbuntowali się przeciwko utworzonej po zwycięstwie rewolucji lutowej, nieprzychylnie nastawionej wobec bolszewików, Ukraińskiej Centralnej Radzie. W nakręconej w 1930 roku „Ziemi” Dowżenko podjął z kolei temat jak najbardziej aktualny – kolektywizację wsi i tworzenie pierwszych kołchozów, czyli państwowych gospodarstw rolnych. Mimo jawnie propagandowego wydźwięku, od strony technicznej film robi po dziś dzień porażające wrażenie. Nie bez powodu uznano go za jedno z najwybitniejszych dzieł światowej kinematografii. Reżyser, za zgodą najwyższych władz Związku Radzieckiego, udał się nawet z „Ziemią” w prawdziwe tournee po Europie, stając się tym samym – czy świadomie, to już zupełnie inna sprawa – orędownikiem walki z kułakami. Dość powiedzieć, że kilka lat później masowy opór chłopstwa ukraińskiego przeciwko kolektywizacji skłoni Stalina do wywołania w tej republice sztucznego głodu, który przyniesie miliony ofiar. Ciekawe co wtedy czuł Dowżenko.  Płomienny wzrok i gorące serce Po powrocie z wojaży zagranicznych reżyser zabrał się za realizację kolejnego obrazu. Tym razem postanowił wziąć na warsztat drugi ze sztandarowych pomysłów Ojca Narodu – industrializację. Fabuła „Iwana” (1932) obraca się wokół budowy tzw. Dnieprogresu, czyli zaporoskiej Dnieprowskiej Elektrowni Wodnej. Film, choć przypadł do gustu uczestnikom Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji, gdzie pokazywano go w 1934 roku, na Ukrainie przyjęty został bardzo źle. Do tego stopnia, że Aleksandr Pietrowicz postanowił opuścić Kijów i przenieść się do Moskwy. W rok po kolejnej w swym życiu przeprowadzce nakręcił „Aerograd” – ostatnie ze swoich arcydzieł, opowiadające o walce Sybiraków z samurajami-dywersantami. Nie fabuła jest tu jednak najważniejsza, ale forma i pewna umowność świata, choć teoretycznie w filmie przedstawiono radziecki Daleki Wschód w początkach lat 30. ubiegłego wieku. W tym czasie Dowżenko cieszył się już dużym uznaniem towarzysza Stalina. Poznał go osobiście podczas prac nad „Iwanem”. Dyktator bardzo często zapraszał reżysera do siebie na Kreml, debatował z nim o kolejnych obrazach, podpowiadał, a może nawet narzucał swą wolę. Nie jest bowiem tajemnicą, że inspiratorem powstania następnego dzieła Aleksandra Pietrowicza – „Szczorsa” – był właśnie sowiecki satrapa. Jak do tego doszło? W marcu 1935 roku w czasie spotkania z artystami Stalin zwrócił się do Dowżenki z pytaniem: „Dlaczego naród rosyjski ma swojego bohatera Czapajewa i nawet film o nim, a Ukraińcy nikogo takiego nie mają?”. Reżyser właściwie zrozumiał sugestię i natychmiast zabrał się za poszukiwanie odpowiedniego bohatera. I tu w sukurs przyszedł mu po raz kolejny Józef Dżugaszwili, który jeszcze w tym samym miesiącu – choć nie osobiście – wskazał właściwą osobę. Pod koniec marca ukazał się bowiem w stołecznej „Prawdzie” artykuł Wsiewołoda Wiszniewskiego (dramaturga, prozaika i scenarzysty filmowego, między innymi autora „ Pierwszej Konnej”) na temat niejakiego Nikołaja (Mykoły) Szczorsa. Nieżyjący od 1919 roku bolszewik przedstawiony w nim został jako wielki, niemalże romantyczny gieroj – w sam raz nadający się na bohatera rewolucyjnego dramatu. Kiedy trzy lata później jego nazwisko zostało na dodatek wymienione w gronie najważniejszych herosów wojny domowej w „Krótkim kursie historii WKP(b)”, którego autorstwo przypisano samemu Stalinowi, sprawa była przesądzona. Ukraińskim Czapajewem musiał zostać Szczors!
|