Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 czerwca 2023
w Esensji w Esensjopedii

Stephen Sommers
‹G.I. Joe: Czas Kobry›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułG.I. Joe: Czas Kobry
Tytuł oryginalnyG.I. Joe: The Rise of Cobra
Dystrybutor UIP
Data premiery7 sierpnia 2009
ReżyseriaStephen Sommers
ZdjęciaMitchell Amundsen
Scenariusz
ObsadaChanning Tatum, Sienna Miller, Dennis Quaid, Joseph Gordon-Levitt, Rachel Nichols, Ray Park, Adewale Akinnuoye-Agbaje, Christopher Eccleston, Saïd Taghmaoui, Arnold Vosloo, Marlon Wayans, Jonathan Pryce, Byung-hun Lee, Karolina Kurkova, Brendan Fraser
MuzykaAlan Silvestri
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania107 min
WWW
Gatunekakcja
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Plastikowe żołnierzyki
[Stephen Sommers „G.I. Joe: Czas Kobry” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Po całkiem zgrabnym pastiszu kina przygodowego klasy B, czyli dwóch częściach „Mumii” i po zupełnie chybionej, chaotycznej zabawie z horrorowymi bohaterami, czyli „Van Helsingu”, Stephen Sommers powraca z kolejnym blockbusterem. „G.I.Joe”, komiksowy film akcji oparty na licencji zabawek Hasbro, plasuje się jakościowo gdzieś między wcześniejszymi produkcjami reżysera – pełen dynamicznych sekwencji, ale także mało emocjonujący. Nieszkodliwy przeciętniak.

Ewa Drab

Plastikowe żołnierzyki
[Stephen Sommers „G.I. Joe: Czas Kobry” - recenzja]

Po całkiem zgrabnym pastiszu kina przygodowego klasy B, czyli dwóch częściach „Mumii” i po zupełnie chybionej, chaotycznej zabawie z horrorowymi bohaterami, czyli „Van Helsingu”, Stephen Sommers powraca z kolejnym blockbusterem. „G.I.Joe”, komiksowy film akcji oparty na licencji zabawek Hasbro, plasuje się jakościowo gdzieś między wcześniejszymi produkcjami reżysera – pełen dynamicznych sekwencji, ale także mało emocjonujący. Nieszkodliwy przeciętniak.

Stephen Sommers
‹G.I. Joe: Czas Kobry›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułG.I. Joe: Czas Kobry
Tytuł oryginalnyG.I. Joe: The Rise of Cobra
Dystrybutor UIP
Data premiery7 sierpnia 2009
ReżyseriaStephen Sommers
ZdjęciaMitchell Amundsen
Scenariusz
ObsadaChanning Tatum, Sienna Miller, Dennis Quaid, Joseph Gordon-Levitt, Rachel Nichols, Ray Park, Adewale Akinnuoye-Agbaje, Christopher Eccleston, Saïd Taghmaoui, Arnold Vosloo, Marlon Wayans, Jonathan Pryce, Byung-hun Lee, Karolina Kurkova, Brendan Fraser
MuzykaAlan Silvestri
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania107 min
WWW
Gatunekakcja
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Jak na rasowego blockbustera przeznaczonego na letni sezon ogórkowy przystało, „G.I.Joe” nie każe widzowi myśleć. Dlatego wyłączamy szare komórki i odstawiamy logikę na półkę. Co wówczas otrzymujemy? Przyjemną w oglądaniu, niezobowiązującą zabawę w superżołnierzy z mnóstwem nagiętych do granic możliwości scen akcji i totalnie niesamowitymi gadżetami, których pozazdrościłby sam James Bond ze złotej ery swoich przygód. Oprócz pojedynków wręcz i na broń białą, strzelanin, wybuchów, wojskowych misji, podwodnych baz i śmiercionośnych głowic, Sommers proponuje jeszcze dwóch z założenia demonicznych, w praktyce komicznych bad guyów, bijatykę dwóch długonogich piękności, reklamowaną w trailerach destrukcję symbolu Francji oraz wojowników ninja z przeszłością. Brzmi idiotycznie i takim właśnie jest, ale że w lecie warunki atmosferyczne przyczyniają się do utraty kinomańskiej czujności, to przez brak ciekawych premier jesteśmy w stanie kupić nawet tak kosmiczną i nadętą bzdurę jaką jest film Sommersa.
Tytułowe „G.I.Joe” to nic innego jak wykorzystujący najnowocześniejsze technologie, niezawodny oddział specjalny powoływany do zadań niemożliwych. Nowoprzyjętym członkiem tej elitarnej jednostki jest Duke, który zawiódł w misji transportowania współfinansowanych przez NATO głowic wypełnionych nanomechanizmami pożerającymi metal. Nasz bohater będzie musiał wraz z towarzyszami pokonać niebezpiecznego wroga i zabezpieczyć głowice, by nie zostały wykorzystane do złych celów. Po drodze okaże się, że prywatne problemy Duke′a mają dużo do czynienia z jego ściśle tajnym zadaniem bojowym, a mały twist fabularny na końcu seansu zwieńczy ten naiwny galimatias. Nie ma to jednak większego znaczenia, ponieważ w filmie Sommersa i tak najbardziej liczą się kolejne etapy rozgrywki pomiędzy „tymi dobrymi” i „tymi złymi” – niczym w grze komputerowej następne starcie oznacza nową lokację, a zwroty akcji służą temu, by olśnić widza kolejną porcją efektów specjalnych. Wizualne fajerwerki przez większą część seansu pełnią swoją rolę, czyli utrzymują uwagę widzów spragnionych nieskomplikowanej rozrywki. Największą zaletą akcji jest sposób jej podania: pomysłowy i niemonotonny. Chociaż na ekranie ciągle coś się dzieje, to co pewien czas otrzymujemy niespodziewane rozwiązania realizacyjne, które urozmaicają nędzną historię. Wystarczy wspomnieć o całej paryskiej sekwencji łącznie z ekscytującym pościgiem i artystycznym dziełem zniszczenia powstałym w wyniku całego zamieszania.
Okazuje się jednak, że „G.I.Joe” przegrywa ze względu na zupełny brak spójności i namnożenie bezbarwnych bohaterów. Kolejne etapy przedstawionej historii rozłażą się w szwach, postępujące po sobie sekwencje akcji nie mają wciągającego tła fabularnego. Oczywiście, trudno oczekiwać od letniego przeboju, by porywał scenariuszem, ale wciąż zbyt mało w filmie Sommersa luzu i humoru (nieliczne zabawne wstawki funduje nam chyba jedyny sympatyczny bohater – Ripcord), a co za tym idzie dystansu do absurdalnych pomysłów na intrygę. Dodajmy do tego niezamierzenie karykaturalne czarne charaktery (straszny Christopher Eccleston) i brak jakiegokolwiek aktorstwa – Channing Tatum tylko dobrze wygląda, a Dennis Quaid zachowuje się jakby grał w poważnym filmie wojennym. Bronią się jedynie Marlon Wayans jako wspomniany Ripcord i Sienna Miller jako zimna jak lód Baronowa. Na plus zaliczyć natomiast należy epizody gwiazd „Mumii”, bo Arnold Vosloo i Brendan Fraser przypominają jak to Stephen Sommers potrafił robić lekkie i zabawne kino przygodowe. Jeśli zsumować wszystkie za i przeciw, wychodzi, że „G.I.Joe” to film z cyklu „na bezrybiu i rak ryba” – lato to okres małej ilości ciekawszych premier, więc blockbuster Sommersa może bawić, choćby tylko ze względu na szybką akcję.
koniec
10 sierpnia 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Leśni Bracia – estońscy „żołnierze wyklęci”
Sebastian Chosiński

7 VI 2023

Kinematografia estońska z czasów radzieckich nie miała w Polsce Ludowej szczególnego szczęścia. Jeśli już sprowadzano nad Wisłę filmy z republik nadbałtyckich, sięgano głównie po dzieła litewskie. A szkoda! Gdyby było inaczej, „Gniazdo na wietrze” Olava Neulanda, oparte na scenariuszu Grigorija Kanowicza i Isaaka Fridberga, mogłoby stać się sporym wydarzeniem.

więcej »

Kolorowy zawrót głowy
Agnieszka ‘Achika’ Szady

6 VI 2023

Druga część trylogii o multiwersum wszystkich możliwych Spider-Manów (wliczając kota i prosiaka) jest jeszcze bardziej oszałamiająca wizualnie niż pierwsza. Na szczęście efektom nie udało się przyćmić fabuły.

więcej »

Konsultant: Odc. 5. Nie wszystko złoto, co się świeci
Marcin Mroziuk

5 VI 2023

Na podstawie dotychczasowych wydarzeń mogliśmy podejrzewać, że zadzieranie z Regusem Patoffem z pewnością nie jest bezpieczne. W jeszcze bardziej niepojącym świetle stawia tego tajemniczego konsultanta historia, którą opowiada Craigowi Frank Florez.

więcej »

Polecamy

Marzenie archeologa

Z filmu wyjęte:

Marzenie archeologa
— Jarosław Loretz

Indianie też nie mieli się czego wstydzić
— Jarosław Loretz

Życie miejskie dla ubogich
— Jarosław Loretz

Drama na trzy ręce
— Jarosław Loretz

Nie, nie, wejście od frontu odpada
— Jarosław Loretz

Technika zgniłego Zachodu
— Jarosław Loretz

Tam, gdzie nikt nie patrzy
— Jarosław Loretz

Czy Herkules była kobietą?
— Jarosław Loretz

Prosimy nie regulować monitora
— Jarosław Loretz

Patyki eliminacji
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Film przywracający wiarę
— Konrad Wągrowski

Pójdź, przyjacielu, wąpierza będziem łowić...
— Marcin Łuczyński

Mumia powraca… z niczym
— Michał Chaciński

Tegoż autora

Szybciej. Głośniej. Więcej zębów
— Ewa Drab

Samochody (nie) latają
— Ewa Drab

Kreacja automatyczna
— Ewa Drab

PR rządzi światem
— Ewa Drab

(I)grać i (wy)grać z czasem
— Ewa Drab

Llewyn Davis jest palantem
— Piotr Dobry, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna

Wszyscy jesteśmy oszustami
— Ewa Drab

Rzut kośćmi i sekrety Freuda
— Ewa Drab

Kto się boi Vina Diesla?
— Ewa Drab

Duch z piwnicy
— Ewa Drab

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.