Wielki powrót po latach jednego z najciekawszych cyklów jakie kiedykolwiek zagościły na łamach „Magii i Miecza”. Czy „Skrót do R’lyeh” Miłosza Brzezińskiego stanie się ukoronowaniem serii „Almanachów Mistrza Gry” Wydawnictwa Portal? To całkiem możliwe.
Na przełaj przez otchłań
[Miłosz Brzeziński „Skrót do R’lyeh” - recenzja]
Wielki powrót po latach jednego z najciekawszych cyklów jakie kiedykolwiek zagościły na łamach „Magii i Miecza”. Czy „Skrót do R’lyeh” Miłosza Brzezińskiego stanie się ukoronowaniem serii „Almanachów Mistrza Gry” Wydawnictwa Portal? To całkiem możliwe.
Dziękujemy Wydawnictwu Portal za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Miłosz Brzeziński
‹Skrót do R’lyeh›
Gdy „Skrót” wylądował w mojej skrzynce pocztowej wraz z prośbą o recenzję, jego tajemnicza obecność stanowiła pewne zaskoczenie. Naprawdę nie sądziłem, że zobaczę te teksty jeszcze raz po tylu latach, tym bardziej w formie książkowej. Ale warto było czekać, bo w miarę czytania uświadomiłem też sobie, jak bardzo zdążyłem za nimi zatęsknić.
Teksty Miłosza Brzezińskiego publikowane na łamach świętej pamięci MiM-a zawsze czytało się znakomicie. Jego dział był tym dla Zewu Cthulhu, czym
„Jesienna Gawęda” Ignacego Trzewiczka dla fanów WFRP, a nawet czymś więcej, bo zawarte w jego felietonach idee i porady daleko wykraczały poza ramy jednego tylko systemu. Był to z pewnością jeden z lepszych cyklów, jakie gościły na łamach „Magii i Miecza” i choćby z tego względu zasługuje na uwagę. Odsuwając jednak na bok nostalgię, należałoby zadać sobie zasadnicze pytanie: czy po ponad dziesięciu latach, jakie upłynęły odkąd zawartość tej książki po raz pierwszy ujrzała światło dzienne, „Skrót do R’lyeh” zdążył się zestarzeć i zdezaktualizować?
I chociaż całość pochodzi z gazety, której ostatni numer leży w mojej szufladzie już osiem lat, moim zdaniem odpowiedź nadal brzmi: nie. „Skrót do R’lyeh” to nadal kawał doskonałego poradnika, który można bez wstydu schować do tej samej przegródki, co
„Graj Twardo” Wicka i nazwać solidnym klasykiem. Brakuje mu może nieco organizacji i struktury, trudno bowiem oczekiwać, by zbiór felietonów będzie stanowił zamkniętą całość, jednak nieprzeciętny talent autora do zadawania pytań, które nawet po wielu latach nadal okazują się ważne i aktualne, skutecznie unieśmiertelnił ten cykl w moich oczach.
Ale to nie pytania stanowią o wartości tego poradnika, lecz odpowiedzi. Miłosz podchodzi do postawionych problemów na swój sposób, często z nieoczekiwanego kierunku, czasem dochodząc do całkiem nowych wniosków, za to zawsze bardzo metodycznie wyczerpując temat. Rzadko, jeśli w ogóle, usłyszymy tu zwyczajowe dywagacje o fabule i tworzeniu historii. Zamiast tego autor koncentruje się na Mistrzowskim warsztacie: pokazuje nam zestaw narzędzi, trików i rozwiązań, które jego zdaniem pomagają w prowadzeniu naprawdę nastrojowych sesji Zewu Cthulhu, ślizgając się gdzieś na pograniczu gier fabularnych psychologii i aktorstwa. Nigdy też nie zostawia czytelnika sam na sam z suchą teorią. Każdy problem zostaje gruntownie opisany od założeń aż po potencjalne zastosowania i okraszony doskonałymi przykładami.
Jeśli wchłonąłeś w życiu dziesiątki poradników pod wspólnym hasłem „Jak straszyć?”, a nadal masz problemy z uzyskaniem należytej atmosfery, jest spora szansa, że właśnie „Skrót” pokaże ci brakujący element twojej układanki. Nawet jeśli nie jesteś fanem systemów grozy, większość zawartych w tym zbiorze felietonów zawiera porady na tyle uniwersalne, by zapewnić każdemu ciekawą, pouczającą lekturę.
Tym jednak, co sprawia, że szczególnie sobie cenię tę pozycję, jest ogromny ładunek pozytywnej energii, która wycieka niemal z każdej strony i każdego zdania „Skrótu”. Energii wynikającej z prostego i nadal aktualnego przesłania, że erpegii mogą być czymś więcej niż alternatywą dla pogawędki przy piwie lub złożoną planszówką z poważnym niedoborem rekwizytów. Że warto potraktować je bardziej serio, włożyć odrobinę wysiłku i staranności w przygotowania i samą rozgrywkę, bo nagrodą może być coś wyjątkowego.
