Nie każda gra musi być od razu arcydziełem fabularnym, technologicznym i konceptualnym. Wystarczy, żeby bawiła i wciągała, a wybaczy się jej nawet poważniejsze wady. "Bayonetta" to tego typu rozrywka: może niekoniecznie doskonała i bezbłędna, ale dająca dużo frajdy i satysfakcji z prowadzonej rozgrywki. I powiedzmy sobie szczerze - nieczęsto możemy zewrzeć szyki z nieobliczalną czarownicą z piekła rodem.
Diablica wcielona
[„Bayonetta” - recenzja]
Nie każda gra musi być od razu arcydziełem fabularnym, technologicznym i konceptualnym. Wystarczy, żeby bawiła i wciągała, a wybaczy się jej nawet poważniejsze wady. "Bayonetta" to tego typu rozrywka: może niekoniecznie doskonała i bezbłędna, ale dająca dużo frajdy i satysfakcji z prowadzonej rozgrywki. I powiedzmy sobie szczerze - nieczęsto możemy zewrzeć szyki z nieobliczalną czarownicą z piekła rodem.
„Bayonetta” to gra stawiająca na czystą akcję. Chociaż fabule poświęcono wiele długich przerywników filmowych, przedstawiona historia stanowi jedynie tło dla wymyślnych akrobacji i rewelacyjnego, bardzo mocno rozbudowanego systemu combosów. W „Bayonetcie” nie ma miejsca na zastanawianie się nad postępowaniem bohaterów, ani na planowanie kolejnego kroku, dominuje za to atmosfera absurdu i humor. Bohaterka strzela w sumie czterema pistoletami, z czego dwa zostały nietypowo osadzone w obcasach jej butów, walczy bronią białą, operuje torturami zaczerpniętymi z czasów polowań na czarownice, a w dalszych etapach rozgrywki zamienia się ma pewien czas w czarną panterę lub kruka. Akcja gna, zatrzymując się jedynie na przerywnikach fabularnych, z których dowiadujemy się czegoś nowego na temat tajemniczej przeszłości naszej uroczej czarownicy. Kiedy na ekranie wrze starcie z przeciwnikami, osoba trzecia nie jest w stanie powiedzieć, co się dzieje. Bayonetta wykonuje skomplikowane kombinacje ataków, chmary wrogów rozpryskują się artystycznie na nieapetyczne części, a całość spływa szerokim wachlarzem zgaszonych kolorów i świetlnych rozbłysków. Grafika i animacja postaci robi ogromne wrażenie, co w grze akcji w TPP odgrywa kluczową rolę. To dzięki niezwykłej bohaterce, świetnie zrealizowanym walkom i pięknej oprawie wizualnej, zapominamy o rozwlekłej fabule i zgrzytach logicznych. Najważniejsza staje się perfekcja akcji.
Rozgrywka rozpoczyna się od przydługiego prologu. We wstępie poznajemy Bayonettę, odzianą w czarny lateks czarownicę o seksownych kształtach, która żyje, żeby walczyć z wysłannikami anielskimi. W staraniach pomaga jej właściciel piekielnego lokalu, zapewniający w czasie gry zaopatrzenie w postaci nowych broni, combosów, artefaktów i składników koniecznych do produkcji lizaków o różnym działaniu. Oprócz przeciwników niebiańskich Bayonetta ma jeszcze jednego wroga – jasnowłosą czarownicę Jean. Dlaczego jednak panie są poróżnione? Tego dowiadujemy się dopiero pod koniec gry. Przez całość przewija się jeszcze wiele postaci pozytywnych i negatywnych, łącznie z miniaturową Bayonettą generującą wątek humorystyczny, ale i tak uwaga skupia się na głównej bohaterce i jej przeciwnikach. Hordy anielskie zachwycają projektem i różnorodnością. Pojawiają się niesamowite stwory o wielu kończynach i wielu głowach, dysponujące monstrualną bronią białą, latające i odporne na niektóre rodzaje ataków.

Gdy zainteresowanie gracza zaczyna nieco opadać, twórcom udaje się zaskakiwać, wprowadzając nowe, fascynujące pomysły wizualne. Oznacza to przede wszystkim licznych, fantazyjnych bossów, którzy oszałamiają niesamowitym wyglądem. Jeden ze strażników etapu jest zaopatrzony w trzy głowy z długimi językami, po których Bayonetta musi przebiec, żeby dostać się do wrażliwych oczu wroga. W innym przypadku, bohaterka mierzy się ze stojącym na wodzie gigantycznym owadem przypominającym kosmiczną tarantulę. Każdy kolejny boss okazuje się niebagatelnym urozmaiceniem, udowadniającym, że wyobraźnię twórców nie ograniczało praktycznie nic. Zwłaszcza, że każdy pojedynek z bossem zwieńczony zostaje uwolnieniem przez Bayonettę magicznej mocy, która przyjmuje formy różnorodnych i równie brutalnych stworów, co te walczące po drugiej stronie barykady.
Kolejną zaletą „Bayonetty” jest uczciwa długość rozgrywki. Całość trwa dłużej niż przeciętne gry akcji, dlatego nie można czuć się oszukanym, gdy wreszcie na ekranie wyświetlą się napisy końcowe. Poza tym fani perfekcyjnego wykonywania kombinacji ataków i zabójczych akrobacji na pewno chętnie przejdą grę jeszcze wiele razy, żeby poprawić statystyki. Tym bardziej, że jest o co powalczyć: każdy rozdział nagradza się figurką, której rodzaj uzależniony jest od osiągów gracza. Warto zaznaczyć, że ocenie nie podlegają tylko walki, lecz również okazyjne pościgi czy pokonywanie swego rodzaju toru z przeszkodami w postaci walących się budynków. Zdobyć serię złotych posążków wcale nie jest łatwo, dlatego zdarcie pada każdy perfekcjonista ma gwarantowane. To właśnie podobnie zapalonym graczom nie będzie przeszkadzać podstawowa wada gry: udziwniona na siłę fabuła, której początek nudzi, a zakończenie średnio satysfakcjonuje. Ale w końcu gra akcji nie fabułą stoi. I dlatego liznąć odrobiny zła po stronie wyuzdanej Bayonetty to świetna propozycja dla każdego posiadacza PS3 lub XBoxa.
