Druga część makabrycznych historii (zagadek lateralnych, jak to ładnie jest zwane), w których liczy się umiejętność rozumowania wstecz. Elektryzujące i nietypowe opisy zdarzeń, w których od skutków dążymy do nietypowych przyczyn. Pora przejrzeć jeszcze więcej mrocznych opowiastek w „Czarnych historiach 2”.
Widzę ciemność, ciemność widzę
[„Czarne historie 2” - recenzja]
Druga część makabrycznych historii (zagadek lateralnych, jak to ładnie jest zwane), w których liczy się umiejętność rozumowania wstecz. Elektryzujące i nietypowe opisy zdarzeń, w których od skutków dążymy do nietypowych przyczyn. Pora przejrzeć jeszcze więcej mrocznych opowiastek w „Czarnych historiach 2”.
Dziękujemy wydawnictwu G3 za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Zasady gry pozostają te same, co w
poprzedniej części, czyli jedna osoba czyta na głos pierwszą stronę karty, pokazuje obrazek z niej, a sama dla siebie czyta to, jak doszło do opisanych skutków. Następnie reszta uczestników zabawy stara się dojść do właściwego rozwiązania, zadając pytania, na które można odpowiedzieć TAK albo NIE.
W tej części gry dostajemy kolejnych 50 makabrycznych historii, które – co dziwne – w dużej mierze nie są już najbardziej popularnymi „miejskimi legendami” czy też wyciągniętymi z popularnych kryminałów wątkami. Tym razem dostajemy znacznie bardziej abstrakcyjne (momentami przeczące lekko logice) opowiastki. Niektóre z nich są rzeczywiście wciągające i wstrząsające. Dodatkowo namówienie zawodników do puszczenia wodzy wyobraźni (jeszcze dalej niż w pierwszej części) zapewni liczne salwy śmiechu.
W recenzji „Czarnych historii” zarzucałem im to, że osoby lubujące się w kryminałach mogą popsuć zabawę innym, dość szybko trafiając we właściwe rozwiązania. Wynikało to z tego, że historie były wyciągnięte z kart poczytnych dreszczowców. Tym razem można by zarzucać to, że historie momentami są zbyt abstrakcyjne, a logiczne powiązanie samego zdania ze skutkami jest znikome. Jednak zachęca to do naprawdę niesamowitych pomysłów i prawdziwej burzy mózgów. To więc, co mogłoby być poczytane za wadę, jest ewidentnie zaletą.
Oczywiście samo wykonanie gry pozostało na równie wysokim poziomie. Stonowane rysunki na kartach w odcieniach czerni i czerwieni nadają klimatu rozgrywce. Tych 50 kart porządnie wydrukowanych, umieszczonych w zgrabnym pudełku, zdecydowanie posłuży przez wiele rozgrywek. Dodatkowo można je zabrać w dowolne miejsce.
Znając już pierwszą część „Czarnych historii”, myślałem, że zagadki będą rozwiązywane bardzo szybko. Jednak zwiększenie poziomu abstrakcji, po jaki należy sięgnąć, utrzymało dobry balans i pozwala świetnie się bawić tym, którzy mieli okazję zagrać w pierwszą odsłonę tytułu. Innymi słowy, miłośnicy tego typu zabawy nie odniosą wrażenia, że rozgrywka jest za łatwa, a nowe osoby będą miały frajdę przez długie godziny. Tytuł ten jest idealny na spotkania zarówno z rodziną, jak i z przyjaciółmi. Rozgrywka potrafi porwać, a rola mistrza tajemnic jest nieoceniona: gdy dobrze prowadzi rozgrywkę, gracze mogą bez wytchnienia zadawać kolejne pytania, szczególnie jeśli mają wrażenie, że są blisko rozwiązania.
Dlatego „Czarne historie 2” polecam wszystkim tym, którzy lubią główkować i puszczać wodze fantazji!
