Siła prostoty [„Qwirkle” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Do dzieci często bardziej przemawiają tzw. zabawki potencjalne, czyli nieskomplikowane przedmioty, które stają się nośnikiem fantazji najmłodszych. Z dorosłymi jest podobnie, czasem warto sięgnąć po abstrakcyjną, opartą na prostych zasadach rozrywkę. Gra „Qwirkle” pozwoli Wam oderwać się na chwilę od codzienności i odświeżyć umysł.
Siła prostoty [„Qwirkle” - recenzja]Do dzieci często bardziej przemawiają tzw. zabawki potencjalne, czyli nieskomplikowane przedmioty, które stają się nośnikiem fantazji najmłodszych. Z dorosłymi jest podobnie, czasem warto sięgnąć po abstrakcyjną, opartą na prostych zasadach rozrywkę. Gra „Qwirkle” pozwoli Wam oderwać się na chwilę od codzienności i odświeżyć umysł.
Dziękujemy wydawnictwu G3 za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji. Do gry w „Qwirkle” wykorzystamy 108 drewnianych klocków z kolorowymi symbolami, a wszystkie mieszczą się w płóciennej torbie, którą znajdziemy w pudełku. W każdym z sześciu kolorów jest sześć kształtów: kółko, kwadrat, romb, gwiazdka, czterolistna koniczyna i krzyżak. Elementy są porządnie i estetycznie wykonane, a gra jest łatwa do spakowania. Do rozegrania partii potrzebujemy płaskiej powierzchni o wielkości ok. 0,5 m x 0,5 m – choć w zależności od tego, w którą stronę układ zacznie się rozrastać, może czasem zabraknąć stołu i wtedy musimy temu jakoś zaradzić. Na etapie przygotowania każdy z graczy losuje z worka sześć żetonów. Na początku wszyscy sprawdzają, ile mają klocków o tym samym kolorze albo z tym samym kształtem i rozpoczyna osoba z największym zestawem. Wykłada ona na stół wybrany rząd i dobiera z worka do sześciu klocków na rękę. Następni gracze po kolei dokładają do leżących już linii lub tworzą nowe, pilnując przy tym, żeby nowe klocki stykały się co najmniej jedną ścianką z już wyłożonymi. Należy zwracać uwagę, aby dołożone elementy były w tym samym kolorze lub przedstawiały ten sam symbol co dany rząd. Można układać klocki w ten sposób, aby wpasowały się w kilka rzędów – uważając jednocześnie, by powyższe zasady były cały czas zachowane. Punkty otrzymujemy za każdy żeton w rzędach, które dzięki nam się rozrosły. Najwięcej punktów możemy dostać za tytułowe Qwirkle, tzn. sześć punktów za sam rząd składający się z sześciu klocków – plus dodatkowe sześć za najdłuższy szereg, czyli w sumie dwanaście. W jednym rzędzie dany klocek może występować tylko raz – czyli nie więcej niż jedna niebieska gwiazdka w zestawie gwiazdek albo niebieskich klocków. Kombinacji jest naprawdę sporo. Muszę przyznać, że jeszcze nie zdarzyło się tak, by któryś ze współgraczy musiał wymieniać klocki, ponieważ bardzo rzadko nie ma czego dołożyć. Czasem jednak warto wykorzystać zmianę, bo pozostałe nam możliwości dają mało punktów. Najkorzystniejsze są sytuacje, kiedy przy dołożeniu niewielkiej liczby klocków można rozbudować kilka rzędów na raz. W jednej z rozgrywek udało się zdobyć na raz ponad trzydzieści punktów, kończąc dwa zestawy Qwirkle i zdobywając dodatkowe punkty za dwa inne rzędy, dodając tylko cztery klocki. Rozgrywka trwa do momentu aż – po tym jak w worku skończą się klocki – pierwszy z graczy wykorzysta ostatni ze swoich żetonów, dodatkowo jako nagrodę dostaje on sześć punktów. Gra należy do logicznych z elementem losowym w postaci dociągania klocków. „Qwirkle” z pewnością spodoba się miłośnikom gier bardziej abstrakcyjnych, bez zbędnej tematyki, jak np. „Rumikub” czy „6. bierze”. Dzięki temu, że nie wygląda na dziecinną zabawę, jest to również tytuł, którym możemy przekonać bliskich do sięgnięcia po planszówki. Warto wspomnieć, że jury m.in. Mensy i Spiel des Jahres 2011 również doceniło dobry pomysł i prostą mechanikę, która zapewnia sporo dobrej rozrywki. Trzeba jednak przyznać, że niektórych może zniechęcić cena. Niemniej jednak, jest to pozycja na tyle neutralna a przy tym przyjemna, że z pewnością znalazłaby swoje miejsce na półce każdego entuzjasty gier. 
|