Najbardziej prestiżowa nagroda w świecie gier planszowych, jaką niewątpliwie jest Spiel des Jahres, co roku wzbudza gorące dyskusje co do trafności decyzji podjętych przez kapitułę. Zwycięski tytuł powinien być z pewnością godnym reprezentantem ogółu, wskazywać drogę rozwoju w tej dziedzinie i przypaść do gustu szerokiej gamie odbiorców. W roku 2012 zaszczyt ten (w kategorii „gra zaawansowana”) przypadł „Pokoleniom”. Sprawdźmy czy słusznie.
Pochwała rodziny
[„Pokolenia” - recenzja]
Najbardziej prestiżowa nagroda w świecie gier planszowych, jaką niewątpliwie jest Spiel des Jahres, co roku wzbudza gorące dyskusje co do trafności decyzji podjętych przez kapitułę. Zwycięski tytuł powinien być z pewnością godnym reprezentantem ogółu, wskazywać drogę rozwoju w tej dziedzinie i przypaść do gustu szerokiej gamie odbiorców. W roku 2012 zaszczyt ten (w kategorii „gra zaawansowana”) przypadł „Pokoleniom”. Sprawdźmy czy słusznie.
Dziękujemy wydawnictwu Hobbity.eu za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Dobre imię rodziny powinno leżeć na sercu każdego z jej członków. Szczególnie w małych społecznościach ludzie wystawieni są na ciągłą obserwację, a każdy ich krok jest odpowiednio oceniany. Właśnie zdobycie trwałego uznania u miejscowych jest celem nadrzędnym w grze „Pokolenia”.
Rzecz dzieje się w bliżej nieokreślonej wiosce. Miejsce to jakich wiele, znajdziemy tu kościół, budynek rady gminy, sklepy rzemieślnicze czy mały targ. Gracze sprawować mają pieczę nad losami swych rodzin, pragnąc zapewnić im wieczną sławę. Uzyskać można ją tylko poprzez ciężką pracę na rzecz wspólnoty mieszkańców. Banał powiecie. Elementem odróżniającym tę grę wśród setek podobnych jest czas, który wpływa w znaczący sposób na przebieg rozgrywki. Z biegiem lat starsi członkowie rodzin będą odchodzić na wieczny spoczynek. Tylko od nas zależy, czy zostaną należycie upamiętnieni wpisem do wiejskiej kroniki czy też trafią do anonimowych grobów.
Imponujących rozmiarów plansza zawiera, oprócz wyżej wspomnianej księgi i cmentarza, pole żniw, powiększenia rodziny, rzemiosła, targu, podróży, rady gminy oraz kościoła. Według specjalnego klucza na miejscach tych przed każdą rundą umieszczana jest pewna ilość kostek wpływu. Ich kolory symbolizują zdolności, siłę przekonywania, wiarę i wiedzę potrzebne do realizacji różnych zadań. Oprócz tego gracze posiadają małe planszetki gospodarstwa, które służą magazynowaniu zasobów i kontrolowaniu momentu, w którym jeden z ich ludzi będzie się musiał pożegnać z padołem. Na początku każda rodzina liczy czterech domowników z pierwszego pokolenia, w trakcie gry dołączać będą kolejni o wyższych numerach. Za każdym razem, gdy zdecydujemy się wydać dziesiątą z kolei jednostkę czasu, jesteśmy zmuszeni wskazać jednego z najstarszych członków rodziny. W zależności od tego, w którym miejscu na planszy przebywał nasz człowiek w momencie zgonu, trafia on na odpowiednie miejsce w kronice zasłużonych (za co zostanie wynagrodzony przy końcowym podliczaniu). Każda dziedzina posiada jednak w księdze swój limit. Gdy zostanie osiągnięty, kolejne pionki trafią już tylko do bezimiennej mogiły.

Przykładowa rozgrywka
Źródło: Rebel.pl
Na turę gracza składa się pobranie jednej z kostek wpływu i wykonanie akcji z pola, do którego była przyporządkowana. Czasem wymaga to dostawienia w to miejsce członka rodziny, prawie zawsze opłacenia danej czynności odpowiednią kombinacją kostek wpływu, dóbr (zwojów, koni, pługów, wołów i wozów) oraz zużyciem określonej ilości czasu. A co oferują poszczególne obszary? W ramach akcji rzemiosło możemy skorzystać z jednego z budynków i wyprodukować wskazane na nim dobro. Uzyskać możemy je na dwa sposoby: dokładając członka rodziny i płacąc czasem lub wydając wskazane kostki wpływu. Na targu jak to na targu, klienci zgłaszają zapotrzebowanie na różne towary, a my staramy się zaspokoić ich potrzeby, przy okazji zyskując cenne punkty zwycięstwa. Bardzo interesującą możliwością jest również wyprawienie naszego współziomka poza bramy miasteczka. W prawym górnym rogu planszy widnieje sześć miast połączonych drogami. Zaopatrzenie się w wóz, potrzebne kostki wpływu i wydanie nieco czasu może się okazać bardzo korzystne, bo w kolejnych lokacjach otrzymamy ciekawe bonusy. Ponadto im więcej miast odwiedzimy w przeciągu całej rozgrywki, tym więcej punktów otrzymamy na koniec. Warto także pomyśleć o posiadaniu co najmniej jednego człowieka w radzie, zysk w postaci znacznika pierwszego gracza czy dowolnego dobra może się okazać nieoceniony. Ostatnim miejscem wartym wzmianki jest kościół. Gracz, którego rodzina będzie w nim najliczniej reprezentowana na koniec rundy, otrzyma dwa punkty. Poza tym istnieje możliwość awansu w hierarchii świątyni w zamian za złożone w niej dary, co również przełoży się na końcowy wynik. W zależności od przyjętych strategii zabawa trwa przeważnie od trzech do pięciu rund, a kończy się, gdy w całości zostanie wypełniona kronika wsi lub bezimienne groby. Wtedy to można przejść do końcowego podliczania.
„Pokolenia” są grą wydaną na bardzo wysokim poziomie. Komponenty są duże i przejrzyste, sporo elementów jest drewnianych. Wszystkie potrzebne informacje przedstawione są za pomocą prostych symboli, nie potrzeba dodatkowych kart pomocy, ikonografia jest bardzo czytelna. Już przed grą warto obrać sobie jakąś strategię i potem konsekwentnie ją realizować. A możliwych dróg do zwycięstwa jest naprawdę wiele. Już dawno nie słyszałem tak skrajnych opinii co do najlepszych możliwych taktyk. Bo czy lepiej skupić się na dwóch miejscach, czy korzystać ze wszystkiego po trochu? U rzemieślników lepiej płacić czasem czy kostkami wpływu? Wymierać jak najszybciej czy starać się utrzymać ludzi jak najdłużej przy życiu? Na pewno nie można sobie pozwalać na większe błędy, szczególnie przy dwóch graczach końcowe wyniki potrafią być bardzo zbliżone. Podczas kolejnych partii urzekła mnie jedna rzecz – za każdym razem miałem ochotę eksperymentować, próbować nowych strategii. Po zakończeniu rozgrywki przychodziła natomiast chwila refleksji nad tym, gdzie zostały popełnione błędy i co poprawić następnym razem. Niektórym gra może się wydać mało innowacyjna, to w końcu kolejna rzecz o ustawianiu pracowników, zdobywaniu surowców i ich przemienianiu na punkty. I pewnie będą mieli trochę racji. Nie zmienia to jednak faktu, że według mnie tym razem jury konkursu błędu nie popełniło i „Pokolenia” w pełni zasługują na to, by promować planszówkowe hobby. Dobrze bawić będą się przy niej zarówno nowicjusze jak i starzy wyjadacze. Oby więcej takich pozycji w rozpoczętym właśnie roku.
