Jesteś osobą praworządną, a na samą myśl o popełnieniu drobnego oszustwa odczuwasz dyskomfort? Tę pozycję możesz sobie spokojnie odpuścić. Tylko największy kanciarz ma szanse na triumf w grze „Mól Szachrajek”.
Szwindel wymagany
[„Mól Szachrajek” - recenzja]
Jesteś osobą praworządną, a na samą myśl o popełnieniu drobnego oszustwa odczuwasz dyskomfort? Tę pozycję możesz sobie spokojnie odpuścić. Tylko największy kanciarz ma szanse na triumf w grze „Mól Szachrajek”.
Dziękujemy wydawnictwu G3 za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
„Wolno oszukiwać!” – taki oto slogan widnieje na okładce tej niewielkiej karcianki. Jak to możliwe? Wszak przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że gry nakładają na nas sztywne ramy i nie ma w nich miejsca na nieuczciwość, a podjęcie takich praktyk naraża na słuszny ostracyzm ze strony współtowarzyszy. Wreszcie pojawił się jednak tytuł, w którym możemy to robić bezkarnie. No, może niezupełnie bezkarnie.
„Mól Szachrajek” to jedna z sześciu gier nowej serii, w której pierwszoplanowe role odgrywa zgraja insektów. Wesołe ilustracje pozujących do zdjęć szkarad od razu przykuwają wzrok. Nawet osoby cierpiące na entomofobię nie powinny mieć z nimi problemu. Tym bardziej, że celem zabawy jest jak najszybsze się ich pozbywanie.
Wszystkie karty oznaczone zostały cyframi od jeden do pięć, część z nich aktywuje ponadto akcje specjalne. Jeden z graczy otrzymuje kartonik Strażnika, który wyznacza mu funkcję pilnującego porządku przy stole, a każdemu z uczestników należy rozdać po osiem kart. Pozostałe tworzą stos dobierania, z którego odkrywa się na początku startową wartość. Od tego momentu grający naprzemiennie dokładają po jednej karcie. Każda kolejna musi mieć cyfrę o jeden wyższą lub niższą od poprzedniej. Jeśli ktoś takową nie dysponuje, zmuszony jest dobrać jedną ze stosu. Gdy na stole pojawia się określony insekt, gracze powinni się zastosować do przypisanego mu działania. Dokładając Pająka zagrywający ma prawo przekazać komuś jedną ze swoich kart, gdy na stole wyląduje Komar, wszyscy starają się jak najszybciej uderzyć go otwartą dłonią. Największy guzdrała otrzymuje po karnym kartoniku od pozostałych. Trzecią z akcji specjalnych jest Karaluch, na którego uczestnicy usiłują dołożyć kartę o tej samej co on wartości. Tylko najszybsza osoba będzie miała prawo ją pozostawić. Ostatnią z możliwych akcji wywołuje Mrówka, kiedy to wszyscy poza zagrywającym są zmuszeni dobrać po kartoniku. Wszystko pięknie, ale gdzie w tym wszystkim miejsce na oszukiwanie? Otóż wszyscy gracze poza Strażnikiem mogą próbować chyłkiem pozbywać się kart z ręki. A tu już wszystkie chwyty dozwolone. Można je więc chować do rękawa, pod obrus czy zrzucać pod stół. Nigdy nie można jednak pozbywać się więcej niż jednej na raz. Oczywiście nie można się dać przy tym złapać, bo karą jest cofnięcie zguby, otrzymanie karnej karty od Strażnika i zostanie nowym pilnującym.

Robaczywe karty
Źródło: boardgamesgeek.com
Nadszedł czas, by wspomnieć o tytułowym Molu Szachrajku. Takich kart znajduje się w talii osiem i są jedynymi, których nie można dołożyć na stos ani przekazać innemu graczowi. Sposobem na ich pozbycie się jest wyłącznie oszustwo. Nie dotyczy to jednak Strażnika, który jako jedyny może dokładać Mole w normalny sposób. Ta przechodnia funkcja ma więc jak widać swoje plusy i minusy. Gdy jeden z graczy pozbędzie się już wszystkich kart, następuje podliczenie punktów ujemnych u pozostałych. Każda zwykła karta to -1, karta akcji -5, a karta Mola -10. Rozdań jest zawsze tyle ilu graczy (od trzech do pięciu), a ten kto uzbiera najmniej punktów karnych zostaje królem kanciarzy.
„Mol Szachrajek” to gra o bardzo zmiennej dynamice. Są momenty, gdzie trzeba się zastanowić co zagrać, są chwile, gdy liczy się refleks (pojawienie się Komara czy Karalucha), a w tle ciągle kombinujemy, jak tu wywieźć w pole czujne oko Strażnika. Widywałem najróżniejsze sztuczki stosowane przez grających, inwencja ludzka nie zna granic, jednak ważniejsze od tego jak to robimy jest wyczucie odpowiedniego momentu. Warto to robić, gdy pilnujący zaabsorbowany jest którąś z akcji specjalnych bądź starając się jakoś go zagadać. Cały czas trzeba pamiętać, że to tylko zabawa i podchodzić do rozgrywki z dużym luzem, bo zbytnie kontrolowanie współgraczy może nie wyjść zabawie na dobre. Podczas rozgrywki zawsze jest wesoło, gwar sprzyja zresztą kantowaniu. Jeśli nie jest wystarczająco głośno można pomyśleć o włączeniu muzyki, bo zdarzyło mi się kilka razy zostać zdemaskowanym przez hałas karty upadającej na drewniany parkiet. Z obowiązku napomknę, iż do instrukcji wdarł się mały błąd i gdy pojawi się Mrówka powinno się dociągać nie ze stosu kart odrzuconych, lecz dobierania. Pozostaje jeszcze kwestia moralna i warto uczulić przed zabawą młodsze dzieci, że nie powinny przenosić zachowań z gry na rzeczywistość. Bez względu na wiek uczestników, „Mól Szachrajek” to kawał dobrej imprezówki i rozrusza bez problemu nawet najbardziej ponure towarzystwo. Nikt nie będzie z pewnością zawiedziony.

Entomofobia* ;-)