Bywają gry, które z niejasnych przyczyn długo nie zostają wydane w wersji polskiej, choć z pewnością na to zasługują. Na szczęście problem ten nie dotyczy już jednej z – nie bójmy się tego powiedzieć – legend. Mowa o „Zamkach Burgundii”.
Coś dla koneserów
[Stefan Feld „Zamki Burgundii” - recenzja]
Bywają gry, które z niejasnych przyczyn długo nie zostają wydane w wersji polskiej, choć z pewnością na to zasługują. Na szczęście problem ten nie dotyczy już jednej z – nie bójmy się tego powiedzieć – legend. Mowa o „Zamkach Burgundii”.
Dziękujemy wydawnictwu Rebel.pl za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Stefan Feld
‹Zamki Burgundii›
Autorem gry jest Stefan Feld, a to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w branży. Twórca ten słynie z bardzo oryginalnych tytułów, to on odmienił postrzeganie sześciennych kostek, których wykorzystanie w grach było wcześniej uznawane za zło konieczne, wprowadzające do zabawy niepotrzebną losowość. Pomimo, iż autor ma na koncie ponad dwadzieścia pozycji, to jego „wyznawcy” są raczej zgodni, że „Zamki Burgundii” należą do jego największych osiągnięć. Ale dosyć już pieśni pochwalnych, pora przyjrzeć się bliżej w czym rzecz.
Przy pierwszym kontakcie wzrokowym gra nie oszałamia. Wszystko jest jakieś blade, skromne, bez fajerwerków. Powiedzmy sobie szczerze – w konkursie na najatrakcyjniejszą oprawę wizualną tytuł ten znalazłby się raczej w tyle stawki. Jeśli gra wygląda przeciętnie, to często sprawę ratuje klimat. Nieraz wystarczy uruchomić wyobraźnię, by poczuć, że za naszymi działaniami stoi jakiś wątek fabularny. Czy w „Zamkach” można się poczuć arystokratą poszerzającym swoje włości? W żadnym wypadku! Nic nie kryje się za dokładaniem kafelków, po prostu to robimy i już. Te wszystkie braki nie mają jednak najmniejszego znaczenia, bo tutaj przyjemność płynie tylko z jednego aspektu – świetnie przemyślanej MECHANIKI.
Plansza główna służy za magazyn zasobów i dostępnych w danej fazie kafelków, znajdują się tu ponadto tory rund czy kolejności. Cała zabawa toczy się natomiast na planszach graczy. Te są dwustronne, można wybrać pomiędzy identycznym rozkładem krain dla wszystkich, bądź zdecydować się na granie różnymi zestawami. Każda kraina składa się z 37 heksagonalnych pól z nadrukowanymi na nich kostkami o wartościach od jednego do sześciu oczek. Pola pogrupowane są w większe obszary, a te występują w sześciu kolorach. Za każdą z tych barw stoi inny typ kafelków, które można na nich umieścić. Z kopalni będziemy wydobywać srebro, statkami wybierzemy się po towary, możemy też hodować kilka typów zwierząt. Pozostałe rodzaje płytek gwarantują dodatkowe akcje, specjalne zdolności, punkty na koniec gry za spełnienie odpowiednich założeń oraz pewne natychmiastowe korzyści.
Każda runda składa się pięciu tur, na początku każdej gracze rzucają dwiema sześciennymi kostkami w swoim kolorze. Następnie wg ustalonej kolejności uczestnicy wykonują swoje działania. Każda z kostek pozwala na wykorzystanie jednej z kilku akcji, pod warunkiem, że wyrzuciliśmy odpowiednią wartość. Możliwe działania to pobranie kafelka z planszy, dołożenie go do swoich włości, sprzedanie towarów oraz pobranie pracowników, którzy pozwolą w przyszłości manipulować wynikami na kościach. Ponadto gracz wydając dwa żetony srebra może zakupić dowolny kafelek z „czarnego rynku”.
Zabawa w poszerzanie krainy byłaby zbyt prosta, gdyby nie konieczność stosowania się do kilku reguł. Po pierwsze – wykładany kafelek zawsze musi przylegać do tych już ułożonych wcześniej. Po drugie – zamykanie poszczególnych obszarów przynosi punktowe korzyści. Z jednej strony im większa grupa, tym więcej punktów, z drugiej jednak we wcześniejszych rundach stały bonus za zamknięcie jest większy niż w tych późniejszych. Dodatkowo toczy się wyścig, kto pierwszy przykryje wszystkie pola w danym kolorze. Jak widać punkty można zdobywać na naprawdę wiele sposobów. Na koniec gry dobry graczom pozostanie nie zakryte ok 5-7 pól, chociaż nie zawsze ten, kto wypełni planszę w największym stopniu będzie się ostatecznie cieszył ze zwycięstwa.
„Zamki Burgundii” to gra o właściwie nieskończonej regrywalności. Sam mam za sobą ok. osiemdziesięciu partii, choć lwia część została przeze mnie rozegrana on-line. O popularności gry może świadczyć fakt, że nawet w sześć lat po premierze nadal pojawiają się do niej minidodatki, podobnie jak w przypadku innych klasyków wydane zostały także wersje: karciana i kościana. Gra działa równie dobrze przy dwóch, trzech i czterech osobach, choć najczęściej grana jest w dwie, bo wszystko idzie wtedy najsprawniej. To głównie zabawa ze swoją planszą, choć nie brakuje podbierania przeciwnikom interesujących ich kafelków i wyścigu do wypełnienia wszystkich pól jednego z kolorów. „Zamki Burgundii” to znakomity przykład na ujarzmienie losowości wynikającej z kości. Nie ma podczas rozgrywki momentów, podczas których nie byłoby nic sensownego do zrobienia, cały czas posuwamy naszą strategię do przodu, złe rzuty damy sobie radę zawsze jakoś zrekompensować. Można psioczyć na cienkie plansze czy nieciekawą szatę graficzną, ale wszystko to marność względem przyjemności, jaką czerpie się nad stołem. „Zamki Burgundii” to gra dla prawdziwych koneserów.

Gdzie mozna zagrac w nia on-line? i czy mozna grac w nia tam w real time?