Niekoniecznie jasno pisane: No to łups, Asteriksie? No to łups, Obeliksie!Asteriks obchodzi właśnie sześćdziesiąte urodziny. Jego dwaj ojcowie, urodzeni w połowie lat dwudziestych we Francji jako synowie imigrantów (jeden polskich, drugi włoskich), są już popkulturowymi ikonami – ich nazwiska zna każdy miłośnik komiksu. Ich twórczość jest bardzo bogata, nie ulega jednak wątpliwości, że to przygody małego, nieustraszonego Gala i jego wielkiego, mocarnego przyjaciela wywindowały ich na szczyt popularności. Dziś czytamy jeden z najważniejszych komiksów w historii.
Marcin KnyszyńskiNiekoniecznie jasno pisane: No to łups, Asteriksie? No to łups, Obeliksie!Asteriks obchodzi właśnie sześćdziesiąte urodziny. Jego dwaj ojcowie, urodzeni w połowie lat dwudziestych we Francji jako synowie imigrantów (jeden polskich, drugi włoskich), są już popkulturowymi ikonami – ich nazwiska zna każdy miłośnik komiksu. Ich twórczość jest bardzo bogata, nie ulega jednak wątpliwości, że to przygody małego, nieustraszonego Gala i jego wielkiego, mocarnego przyjaciela wywindowały ich na szczyt popularności. Dziś czytamy jeden z najważniejszych komiksów w historii. ![]()
Wyszukaj / Kup René Goscinny i Albert Uderzo poznali się w 1951 roku i w latach pięćdziesiątych bardzo często z sobą współpracowali – ich pierwszym wspólnym projektem był komiks „Jehan Pistolet”, znany w Polsce jako „Janko Pistolet”. W 1955 roku założyli agencję reklamową „Edipresse/Edifrance”, a w 1959 roku, przy współpracy Radia Luksemburg wystartowali z magazynem komiksowym dla młodzieży o nazwie „Pilote” (innymi współzałożycielami byli Jean-Michel Charlier oraz Jean Hébrard). Goscinny miał już za sobą między innymi kilkanaście odcinków „Lucky Luke’a” i trzy części „Umpa-py” – komiksu ilustrowanego przez nikogo innego jak właśnie Uderzo. Panowie, jako że byli już dobrze znani w komiksowym świecie, postanowili na kartach pierwszego numeru „Pilote” powołać do życia nową postać, która miała krzewić u młodych czytelników miłość do kultury francuskiej i oczywiście przysporzyć magazynowi popularności. Miał to być również taki komiks, który byłby atrakcyjny dla dorosłego, wymagającego odbiorcy. Przyjaciele, po wielkiej burzy mózgów, zdecydowali, że osadzą akcję komiksu w starożytnej Galii. Przyjęli założenie, że jedna mała wioska galijska ma pewną tajną broń, która obdarza jej mieszkańców nadludzką siłą. Dzięki magicznemu wywarowi Galowie stawiają czoło najeźdźcy, a ich osada jest jedynym nie zajętym przez Rzymian miejscem w całym kraju. Kim mógłby być bohater? Albert Uderzo widział w tej roli wysokiego, potężnie zbudowanego, jasnowłosego wąsacza w stylu Wercyngetoryksa, wielkiego bohatera Galów. René Goscinny miał jednak inną wizję – wielkich siłaczy w komiksach jest pełno za oceanem, zróbmy coś innego. Bohater zatem w pierwszej kolejności będzie walczyć sprytem i inteligencją i „nie może być przystojniejszy niż którykolwiek z jego twórców”. Ta żartobliwa uwaga i skłonność Uderzo do stosowania karykatury zaowocowały narodzinami Asteriksa w takiej postaci jaką wszyscy znamy. Początkowo miał on być jedynym bohaterem komiksu, ale ostatecznie dołączył do niego kolega – niezbyt inteligentny, niesamowicie silny i jednocześnie bardzo oddany przyjaciel. Obeliks, jedyny Gal, na którego magiczny wywar działa nieustannie (ponieważ „dziecięciem będąc”, mały Obeliks wpadł do kociołka z wiadomą zawartością), amator dzików i dostawca menhirów od początku rysowany był tak, że przypominał nieco samego Alberta Uderzo. Rysownik wspominał potem po latach, że to pewnie dlatego zawsze darzył Obeliksa większym sentymentem niż Asteriksa. ![]()
Wyszukaj / Kup Paski komiksowe z „Pilote” spotkały się z tak ciepłym przyjęciem, że już w 1961 roku w sprzedaży pojawił się pierwszy album z przygodami niepokonanych Galów – „Astérix le Gaulois”, czy „Przygody Gala Asteriksa”. Nakład był na początku skromny – tylko sześć tysięcy. Ale już dziesiąty odcinek, wydany, co ciekawe, w roku ślubu René Goscinnego z Gilberte Polaro-Millo – „Asteriks Legionista” – sprzedał się w ilości przekraczającej milion egzemplarzy! Prezent ślubny wprost wymarzony. Wielka popularność „Asteriksa”, zauważalna jeszcze w czasach sprzed edycji albumowych, skłoniła wielkie francuskie wydawnictwo Dargaud do zakupu „Pilote” i praw do wydań zbiorczych. Wszystkie dwadzieścia cztery odcinki ze scenariuszem Goscinnego wyszły pod egidą tego właśnie wydawnictwa. Obeliks pojawił się już w pierwszym numerze, ale odegrał tylko epizodyczną rolę. Główne skrzypce grali tutaj Asteriks i Panoramiks, wiekowy druid, który jako jedyny mieszkaniec wioski zna recepturę magicznego wywaru. Pojawiają się tu także na chwilę dwie inne ważne postacie – wioskowy bard Kakofoniks, którego popisy wokalne doprowadzają słuchających do szału (już na koniec drugiego odcinka – zatytułowanego „Złoty sierp” – muzyk ląduje pod drzewem związany i zakneblowany, co staje się potem wioskową tradycją) oraz wódz osady, Asparanoiks, poruszający się zawsze na tarczy niesionej przez dwóch podwładnych. W trzeciej części („Asteriks Gladiator”) mamy pierwszy zmasowany atak na obóz warowny Rzymian oraz pierwszy występ pirackiej załogi, która konsekwentnie, aż po dziś dzień, przy wtórze ostrzegawczego krzyku jednego z załogantów („Ga-ga-galowie!!!”), zbierać będzie tęgie lanie od naszych bohaterów. W czwartej części debiutuje inna ważna „osobistość” a mianowicie piesek Idefiks (imię powstało od pojęcia „idée fixe”), który niezauważany przez bohaterów, bierze z nimi udział w „Wyprawie dookoła Galii”). W kolejnych numerach poznajemy coraz więcej nowych postaci, które już do samego końca odgrywać będą drugoplanowe, lecz bardzo znamienne role – kowal Automatiks, który nie odpuści żadnej okazji „uciszenia” Kakofoniksa; sprzedawca nieświeżych ryb Ahigieniks (ci dwaj będą stałymi inicjatorami zwyczajowych burd, w których nieodmiennie brać będą chyba wszyscy męscy mieszkańcy wioski); nestor wioski Długowieczniks; i w końcu żeńska reprezentacja Galów z żoną Asparanoiksa, Dobrominą, na czele. ![]()
Wyszukaj / Kup Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte były prawdziwym złotym okresem Asteriksa. Pierwsze dwadzieścia cztery odcinki wydane zostały w ciągu szesnastu lat – autorzy tworzyli średnio półtora albumu rocznie. W międzyczasie, w roku 1965, pod wpływem listów czytelników, Goscinny i Uderzo wydali krótką historię obrazkową „Jak Obeliks wpadł do kociołka druida, kiedy był mały”. Postać Asteriksa miała wtedy już sześć lat i tyleż samo mieli bohaterowie, tego „niekanonicznego” wydania specjalnego. Obok regularnych odcinków, autorzy tworzyli też całą masę okolicznościowych opowiastek, krótkich szortów i pojedynczych plansz – większość z nich została zebrana przez Uderzo we wspominkowych „Galijskich początkach” z 2003 roku. Do dwudziestej części włącznie („Asteriks na Korsyce”) przygody Galów prezentowane były zawsze najpierw w „Pilote” a dopiero potem wychodziły jako albumy. Zasada ta przestała obowiązywać w roku 1974, kiedy to „Pilote” został przemianowany z tygodnika na miesięcznik – zmieniły się zwyczaje czytelnicze i cotygodniowe odcinki historii obrazkowych stawały się coraz mniej popularne. Albert Uderzo wspomina współpracę z Goscinnym jako „duchową symbiozę” – panowie praktycznie czytali sobie w myślach, rozumieli się bez zbędnych słów, żaden nie bał się o jakość pracy drugiego i nigdy nie pokłócili się o wizję fabuły. To była największa przyjaźń i poziom zaufania w życiu obydwu autorów – cały czas z górki. I wtedy, podczas pobytu na samym szczycie Parnasu, odchodzi na zawsze René Goscinny. 5 listopada 1977 roku ojciec Asteriksa umiera u swojego lekarza podczas badań wydolności serca. Skończył właśnie scenariusz do dwudziestej czwartej części („Asteriks u Belgów”) – wiadomość o śmierci przyjaciela dociera do Uderzo, który jest właśnie w trakcie ilustrowania tego odcinka. Był to prawdziwy cios dla rysownika – opuścił go nie tylko największy przyjaciel, ale i mentor, uczący go jak powinno się konstruować scenariusze komiksowe. Uderzo nie chciał pogrzebać „Asteriksa” razem z Goscinnym, nie miał ochoty się wycofać – nie bez znaczenia były „hordy wygłodniałych czytelników”, które nie zgadzały się na przerwanie serii. ![]()
Wyszukaj / Kup Listy od fanów mobilizowały rysownika, a on sam był pełen zapału. Zatrudnienie nowego scenarzysty mogło całkowicie odmienić serię – a tego Uderzo nie chciał. Więc może spróbować samodzielnie – kto w końcu zna Asteriksa lepiej niż on? Nie byłby to zresztą debiut, wszak Uderzo, za zgodą Goscinnego, pisał już scenariusze króciutkich epizodów do „Pilote” – i żaden czytelnik nie zauważył różnicy. Uderzo założył zupełnie nowe wydawnictwo – „Les Editions Albert-René” – aby uniezależnić się od Dargauda. Nie obyło się oczywiście bez procesu – prawa pozostały przy rysowniku i jego nowej inicjatywie. W czerwcu 1980 wychodzi dwudziesty piąty odcinek, zatytułowany „Wielki rów”, który został przyjęty z wielkim entuzjazmem. Albert Uderzo przez kolejne dwadzieścia jeden lat napisał i narysował sześć kolejnych części – czyli tempo wyraźnie spadło. Rysownik stwierdził potem w jednym wywiadzie, iż nie zdawał sobie sprawy jak wielką męką jest pisanie scenariuszy komiksowych. W roku 2003 wychodzą wspomniane już „Galijskie początki”, a dwa lata później część trzydziesta trzecia – „Kiedy niebo spada na głowę”. Ten album niestety świadczył już wyraźnie o wypaleniu Uderzo i spadku formy – krytycy zarzucali mu „skakanie przez rekina”, czyli próbę utrzymania przy życiu serii, która już wyraźnie powinna być zakończona. Albert Uderzo postanowił zatem odejść na emeryturę. W roku 2009 zostaje wydany ostatni album jego autorstwa – „Rocznica urodzin Asteriksa i Obeliksa. Złota księga”. Jest to swego rodzaju podsumowanie całej drogi twórczej obydwu autorów i list pożegnalny do czytelników. Krótko po wydaniu tego odcinka, Uderzo, wbrew sprzeciwom rodziny, sprzedaje prawa do postaci Asteriksa wydawnictwu „Hachette”, rezerwując sobie prawo do koordynacji prac nad ewentualnymi kolejnymi częściami. Po dość krótkich poszukiwaniach, Hachette, przy pomocy Uderzo, zaangażowało do pracy dwóch nowych twórców – scenariusz do „Asteriksa u Piktów” napisał Jean-Yves Ferri a za rysunki odpowiadał Didier Conrad. Uderzo był zachwycony efektami ich pracy – trzy dotychczas wydane odcinki autorstwa tej pary spełniły pokładane w nich nadzieje. 24 października 2019 jest oficjalną datą premiery ich czwartego komiksu w Polsce, który został przygotowany specjalnie na sześćdziesięciolecie serii – ma nosić tytuł „Córka Wercyngetoryksa”. |
Najpiękniejsze w Asteriksie jest to, że radocha z czytania jego przygód z wiekiem tylko rośnie.
@Voight
Myślę, że Van Hamme i Goscinny to inna para kaloszy. Nie ujmując nic temu pierwszemu, Goscinny był po prostu geniuszem. Zwróć uwagę ile, oprócz Asteriksa, napisał Lukcy Luke'ów. Są lepsze i gorsze ale wszystkie nie schodzą poniżej pewnego poziomu.
No cóż, nie znam niestety dorobku Goscinnego poza Asteriksami (no dobra, i tymi sześcioma wydanymi u nas Iznogudami), tak więc nie mogę mieć takiego porównania, niemniej śmiem sądzić, że kiedyś tam w końcu wyprztykałby się z pomysłów. Tak czy owak geniuszu rzeczywiście mu nie odmawiam.
Wielkie crossovery Marvela, z miejscem akcji rozciągniętym na całe parseki i zatrzęsieniem bohaterów pojawiających się ni stąd, ni zowąd w najmniej oczekiwanych momentach, nie zawsze są komiksami z najwyższej półki. Ale są lubiane właśnie z powodu wielkiej skali i fabularnego rozmachu – a niektóre, jak omawiana dziś „Anihilacja”, zmieniają „kosmos Marvela” w sposób istotny.
więcej »Na horyzoncie widać już łódzki festiwal, więc i liczba zapowiadanych na koniec miesiąca premier idzie w górę. Jak widać jest wiele ciekawych kontynuacji, wznowień i całkowitych nowości. Każdy powinien znaleźć coś dla siebie.
więcej »Słoneczko, morze, plaża i komiksy. Czego chcieć więcej? Chyba tylko jeszcze więcej komiksów. A jeśli nie wiecie, co jest teraz na topie, zerknijcie do szesnastego zestawienia najchętniej kupowanych pozycji obrazkowych zrealizowanego we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu.
więcej »Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński
Superbohater zza biurka
— Marcin Knyszyński
Myślę, więc jestem – tym, kim myślę, że jestem
— Marcin Knyszyński
Kurde blaszka!
— Marcin Knyszyński
Podpatrywanie człowieczeństwa
— Marcin Knyszyński
Suprawielki pantechnobarok
— Marcin Knyszyński
Teraz (naprawdę) mamy kryzys
— Marcin Knyszyński
Prezenty świąteczne 2019: Komiksy
— Esensja Komiks
Raczej cwany niż inteligentny
— Marcin Osuch
Sześćdziesiąt lat minęło a niebo wciąż na swoim miejscu...
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Adam Kordaś, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Asteriks chronologicznie: Część IV
— Marcin Knyszyński
Asteriks chronologicznie: Część III
— Marcin Knyszyński
Asteriks chronologicznie: Część II
— Marcin Knyszyński
Asteriks chronologicznie: Część I
— Marcin Knyszyński
Kadr, który…: Legionisto! Gdzie są rezerwy legionu?!
— Marcin Knyszyński
Po komiks marsz: Wrzesień 2019
— Esensja Komiks
Najlepsze komiksy 2013 r.
— Esensja
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński
Superbohater zza biurka
— Marcin Knyszyński
Myślę, więc jestem – tym, kim myślę, że jestem
— Marcin Knyszyński
Kurde blaszka!
— Marcin Knyszyński
Podpatrywanie człowieczeństwa
— Marcin Knyszyński
Suprawielki pantechnobarok
— Marcin Knyszyński
Teraz (naprawdę) mamy kryzys
— Marcin Knyszyński
Laboratorium gagów
— Marcin Knyszyński
Nierówno pod skalpem
— Marcin Knyszyński
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
W stepie szerokim
— Marcin Knyszyński
Galijska zmiana pokoleniowa
— Marcin Osuch
Deficyt Asteriksa w Asteriksie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Nigdy więcej nie funduj mi fondue!
— Sebastian Chosiński
James Bond na usługach Juliusza Cezara
— Sebastian Chosiński
Pysk miał z żabia ślimaczy
— Sebastian Chosiński
Cebullanka y Grzanka kontra Juliusz Cezar
— Sebastian Chosiński
Sporo obietnic
— Marcin Knyszyński
Heist comic
— Marcin Knyszyński
Wrzesień 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
Cztery osobowości są, ale piątej klepki brak
— Marcin Knyszyński
Herosi z lamusa
— Marcin Knyszyński
Po komiks marsz: Sierpień 2023
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
Dziwne fikcje: Zapomniane eony, nieskończone przestrzenie, bluźniercze abominacje
— Marcin Knyszyński
Rzeczywistość to kwestia języka
— Marcin Knyszyński
Cisza przed burzą
— Marcin Knyszyński
Za gęsto
— Marcin Knyszyński
Ładnie napisane.
Wspaniała seria. Od dzieciństwa byłem zaznajomiony z Kajkiem i Kokoszem, a o Asteriksie słyszałem coraz częściej, no i w połowie lat 90. postanowiłem zaryzykować. Pierwszym zeszytem, który na chybił trafił wybrałem ze sterty na stoisku komiksowym, był „na Korsyce” i, paradoksalnie, wcale nie wzbudził on mojego entuzjazmu. Zapewne dlatego, że wtedy jeszcze nie byłem w stanie wyłapać wszystkich smaczków, które składały się na styl tego cyklu. Ale potem nabyłem „gladiatora”, „legionistę” i „igrzyska olimpijskie”, no i dalej poszło, wsiąkałem coraz bardziej i dziś mogę się pochwalić posiadaniem całej „białej serii” z pierwszego wydania.
Zastanawia mnie też, czy gdyby Goscinny nie odszedł tak przedwcześnie, to czy w którymś momencie zaliczyłby jednak spadek formy (jak Van Hamme przy Thorgalu). Ja właśnie „u Belgów” uważam za jego nieco słabsze dokonanie, może dlatego, że Belgowie nie byli jednak tak wyrazistym narodem z jakimiś wybitnie charakterystycznymi cechami. Trochę nieciekawy ten odcinek. Zapewne z powodu braku wyrazistych cech praktycznie w serii nie istnieją Luzytańczycy (czyli protoplaści Portugalczyków), których zaobserwowałem może ze dwóch. :)
No a z ulubionych scen mogę wybrać motyw z „Tarczy Arwernów”, kiedy to Asteriks i Obeliks spotykają Tuliusza Chudeusza i spuszczają jemu oraz jego legionistom manto. Dopiero podczas bodaj trzeciego czytania zauważyłem, jak zmienia się wyraz twarzy murzyńskich niewolników niosących lektykę z Chudeuszem. Na pierwszym obrazku mają poważne miny, na drugim już się uśmiechają, na trzecim szczerzą się od ucha do ucha, a na czwartym zarykują się ze śmiechu. Mistrzowie drugiego planu. :D