Przed dziesięcioma laty ukazał się, nakładem Egmontu, ostatni tom pierwszej serii komiksu historycznego „Murena”, pod którym podpisali się scenarzysta Jean Dufaux i rysownik Philippe Delaby. Po czterech latach przerwy autorzy rozpoczęli publikację ciągu dalszego, na który w Polsce musieliśmy poczekać aż do 2013 roku. „Czarna bogini” to nowe otwarcie, w którym oglądamy cesarza Nerona pogrążającego się w coraz głębszej otchłani szaleństwa.
Historia w obrazkach: Starożytne kuku na muniu
[Philippe Delaby, Jean Dufaux „Murena #5: Czarna Bogini” - recenzja]
Przed dziesięcioma laty ukazał się, nakładem Egmontu, ostatni tom pierwszej serii komiksu historycznego „Murena”, pod którym podpisali się scenarzysta Jean Dufaux i rysownik Philippe Delaby. Po czterech latach przerwy autorzy rozpoczęli publikację ciągu dalszego, na który w Polsce musieliśmy poczekać aż do 2013 roku. „Czarna bogini” to nowe otwarcie, w którym oglądamy cesarza Nerona pogrążającego się w coraz głębszej otchłani szaleństwa.
Philippe Delaby, Jean Dufaux
‹Murena #5: Czarna Bogini›
Czy belgijskiego scenarzystę komiksowego Jeana Dufaux trzeba jeszcze w Polsce przedstawiać? Na pewno? Ten urodzony w 1949 roku we flandryjskiej miejscowości Ninove pisarz przyłożył przecież rękę do tak popularnych – nie zawsze, co prawda, nad Wisłą, ale na pewno w krajach francuskojęzycznych – serii, jak sensacyjne „
Jessica Blandy” (dwadzieścia cztery tomy, 1987-2006) i „Niklos Koda” (dziesięć części, 1999-2008), historyczny „Giacomo C.” (piętnaście albumów, 1988-2005), czterotomowy horror „
Drapieżcy” (1998-2003) oraz licząca, jak dotychczas, siedem części opowieść fantasy „Skarga Utraconych Ziem” (1993-2012). W ich tworzeniu przyszło mu współpracować z rysownikami tej miary, co Griffo, Renaud, Olivier Grenson, Enrico Marini i Grzegorz Rosiński. A to zaledwie ułamek jego dokonań. Z młodszym o dwanaście lat grafikiem Philippe Delabym – rodem z belgijskiego, położonego nieopodal granicy francuskiej, Tournai – Dufaux zetknął się w połowie lat 90. ubiegłego wieku. Obaj panowie zdecydowali się wówczas stworzyć – dla francuskiej oficyny Dargaud – cykl, którego akcja rozgrywałaby się w epoce starożytnego Rzymu. Tak narodziła się „
Murena”.
Pierwsza seria – powstała w latach 1997-2002 – liczyła cztery tomy i opowiadała o życiu Nerona (a w zasadzie Lucjusza Domicjusza Ahenobarbusa) od chwili śmierci cesarza Klaudiusza, otrutego zresztą przez jego czwartą żonę Agrypinę Młodszą, która tym sposobem otworzyła drogę do władzy swojemu synowi, aż do zleconego przez młodego cezara zabójstwa zaborczej kobiety. W sumie wydarzenia te dzieli zaledwie pięć lat – pierwsze miało miejsce w 54, drugie natomiast w 59 roku po Chrystusie. W tle historii rozgrywającej się na dworze cesarskim scenarzysta umieścił jeszcze jedną postać, o tyle istotną, że tytułową – Lucjusza Licyniusza Mureny, towarzysza młodzieńczych zabaw Nerona i jednocześnie w miarę obiektywnego obserwatora, z którego punktu widzenia dane jest niekiedy czytelnikom patrzeć na majestat cesarski. Akcja „Czarnej bogini” (2005), otwierającej czteroksiąg nieoficjalnie nazywany cyklem o żonie (chodzi tu oczywiście o kochankę, a następnie małżonkę Nerona, Poppeę Sabinę), rozpoczyna się trzy lata po zamordowaniu Agrypiny. Rzym żyje w tym czasie przede wszystkim wieściami o śmierci Sekstusa Afraniusza Burrusa, niedawnego jeszcze prefekta pretorianów i, obok Seneki i matki cesarza, właściwego współwładcy Imperium Romanum w pierwszych latach po Klaudiuszu. Snute są domysły, co było przyczyną zejścia Burrusa – jedni przyjmują wiarę, że odpowiadała za to choroba (dziś już wiemy, że najprawdopodobniej był to rak gardła), inni, że nie obyło się to bez udziału samego Nerona. Bo skoro Agrypina potrafiła, wykorzystując truciznę, hurtowo odprawiać na drugi świat niewygodnych sobie ludzi, umiejętność tę mógł posiąść również jej syn.
W „Czarnej bogini” spotykamy ponownie najważniejsze postaci całej serii (oczywiście te, które dożyły 62 roku) – pojawia się więc i piękna grecka wyzwolenica Akte, niegdyś kochanka Nerona, która następnie musiała ustąpić miejsca Poppei, i przystojny i coraz bardziej zdystansowany od cesarza Murena, i filozof Lucjusz Anneusz Seneka, który po śmierci Burrusa stracił jakikolwiek wpływ na władcę, a przecież przez wiele lat był jego najważniejszych wychowawcą i nauczycielem. Pojawiają się też nowe figury na szachownicy. Przede wszystkim rośnie w potęgę Poppea Sabina, która nie tyle zajęła miejsce Akte, co Agrypiny; ma bowiem znacznie większe ambicje, niż tylko wypełniać seksualne zachcianki Nerona. Ona chce współrządzić państwem! Rodzi się też gwiazda Gajusza Petroniusza – poety, filozofa i polityka, cynicznego sybaryty, który dzięki swoim nieprzeciętnym talentom (nie tylko literackiemu) i zamiłowaniu do uczt zdobywa sympatię i coraz większy wpływ na cesarza. Najważniejszą z nowych postaci okazuje się jednak Gajusz Sofoniusz Tygellinus – wyjątkowy szwarccharakter, który świadcząc przeróżne usługi władcy, szybko piąć się będzie po szczeblach kariery, by ostatecznie zająć miejsce zwolnione przez Burrusa.
W pierwszym tomie drugiej serii Dufaux sprawnie zawiązuje akcję, serwując czytelnikom trzy główne jej zwroty. Po pierwsze: odrzuconą przez Nerona Akte interesuje się teraz Murena, co intryguje Poppeę, starającą się poszczuć cesarza na jego dawnego przyjaciela. Po drugie: podczas odbywającego się w Circus Maximus wyścigu rydwanów kwadryga powożona przez władcę zostaje zdystansowana przez tajemniczą kobietę w czerwonej skórzanej masce, która na dodatek po zakończeniu zawodów przekazuje Neronowi liścik; wiadomość, jaką otrzymuje on od nieznajomej, tak bardzo go wzburza, że wydaje rozkaz odszukania jej za wszelką cenę. Po trzecie: na drodze cezara staje chrześcijanin Piotr (chodzi o Piotra Apostoła, jednego z uczniów Jezusa, późniejszego świętego); tym sposobem po raz pierwszy stopniowo pogrążający się w szaleństwie rządzący Imperium Romanum styka się z przedstawicielem tej dziwnej sekty religijnej, która narodziła się w odległej od Wiecznego Miasta Palestynie. Znając historię (i „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza), można się łatwo domyślić, do czego to wszystko będzie zmierzać i w jakich jeszcze okolicznościach dane będzie Piotrowi stanąć oko w oko z cesarzem. Można mieć więc pewność, że „paliwa” fabularnego Dufaux nie zabraknie. Pytanie tylko, czy potrafił je umiejętnie spożytkować. Czas przeszły jest tu jak najbardziej uzasadniony, albowiem druga tetralogia doczekała się już zwieńczenia – ostatni tom tej serii ukazał się na rynku belgijskim i francuskim przed trzema laty.
„Czarna bogini” prezentuje się lepiej niż zamykający poprzedni cykl tom „
Idący na śmierć” (2002). Ale o to nie było szczególnie trudno, ponieważ w zakończeniu tamtej opowieści scenarzysta zaliczył poważny spadek formy. Później, na szczęście, ją odzyskał, choć do poziomu „Purpury i złota” piąty album mimo wszystko nie dorasta. Wtedy jednak zadziałała głównie magia nowości. Od strony graficznej Delaby niczym specjalnym nie zaskakuje. Lecz przecież wcale nie musi. Chodzi wręcz o to, aby rysował dokładnie tak, jak do tej pory – z ogromną dbałością o szczegóły, udanie odwzorowując najdrobniejsze detale, idealnie przedstawiając zwłaszcza twarze bohaterów. I jedna tylko budzi się wątpliwość: Czy kolory w wersji oryginalnej są tak samo wyblakłe, czy też nie popisała się drukarnia?
