Bohaterkę „Pro” (czyli „Pro-fesjonalistki”) po raz pierwszy spotykamy przy pracy - właśnie obsługuje klienta. Ściślej mówiąc robi coś, co Amerykanie nazywają „blow-job”, a w Polsce popularnie określane jest terminem „laska”. Cóż, zawód naszej bohaterki nie należy do specjalnie poważanych.
Tomasz Kontny
Robota pro-fesjonalna
[Amanda Conner, Garth Ennis „Pro” - recenzja]
Bohaterkę „Pro” (czyli „Pro-fesjonalistki”) po raz pierwszy spotykamy przy pracy - właśnie obsługuje klienta. Ściślej mówiąc robi coś, co Amerykanie nazywają „blow-job”, a w Polsce popularnie określane jest terminem „laska”. Cóż, zawód naszej bohaterki nie należy do specjalnie poważanych.
Amanda Conner, Garth Ennis
‹Pro›
Anonimowa bohaterka „Pro” jest przedstawicielką najstarszej profesji świata - jest uliczną dziwką i właśnie staje w obliczu problemów z klientem, który nie zamierza zapłacić jej za „usługę”. W tym biznesie czasem trzeba pogodzić się ze stratami, szczególnie, jeśli wściekły klient zaczyna wymachiwać spluwą... Po powrocie z pracy (2:30 rano) trzeba jeszcze odebrać dziecko od wrednej sąsiadki, przygotować małemu mleko i wreszcie pójść spać. A rano od początku...
Tymczasem, nad Ziemią na pokładzie statku kosmicznego Oglądacz, tajemniczy obserwator niebieskiej planety i jego mechaniczny kompan zakładają się o to, czy rzeczywiście każdy ziemianin ma zadatki na superbohatera. Aby udowodnić swój punkt widzenia, Oglądacz obdarza częścią swojej kosmicznej mocy... no, zgadnijcie kogo?
Do bohaterki - anonimowej dziwki, która nagle, wbrew swojej woli zostaje obdarzona nadzwyczajnymi zdolnościami: super siłą, szybkością, umiejętnością latania - szybko zgłasza się lokalna grupa superbohaterów – Liga Honoru, która wyłącznie obietnicą sowitej zapłaty skłania bohaterkę do wstąpienia w swoje szeregi. Z świeżo przyjętą członkinią - Pro, bo taki pseudonim zyskuje bohaterka, Liga rusza do akcji - pojedynku z Gramatycznym Gangiem w składzie Noun (Rzeczownik), Verb (Czasownik), Adverb (Przysłówek), Adjective (Przymiotnik)...
Garth Ennis jest znany w Polsce przede wszystkim dzięki przebojom takim jak „Kaznodzieja” (Egmont) i „Pielgrzym” (Mandragora). Każdy, kto czytał którąś z tych pozycji, wie, czego spodziewać się po tym scenarzyście - szybkiej, bezkompromisowej akcji z świetnie scharakteryzowanymi bohaterami, doprawionej dawką soczystych przekleństw i specyficznego humoru. Ennis za nic ma granicę, których w amerykańskim komiksie mainstreamowym zwykło się nie przekraczać a „Pro” - niepoprawna, wulgarna i bezkompromisowa mieszanka humoru i inteligencji - jest tego doskonałym przykładem.
„Pro” to przede wszystkim kpina z amerykańskich superbohaterów – Liga Honoru to ennisowska wersja Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości (Justice League Of America) w składzie - Święty (odpowiednik Supermana), świętoszkowata oferma i, do czasu, prawiczek, Dama (Wonder Woman) - patetyczna piersiasta lesbijka, Rycerz (Batman) - przesadnie honorowy wojownik walczący ramię w ramię ze swoim towarzyszem Giermkiem (Robin), nastoletnim idiotą z zadatkami na geja, Limonek (Green Lantern) - murzyński ćwierć-inteligentny raper i Prędki (Flash), który umysłowo pozostał w początkach poprzedniego stulecia.
W inteligentny i zabawny sposób Ennis polemizuje z komiksem „superbohaterskim”, konfrontując znane i lubiane postacie z wyszczekaną, klnącą jak szewc dziwką, która ma własne zdanie na każdy temat. Ot, chociażby temat super mocy, które - chociaż niechciane - okazują się nader pożyteczne - dzięki super sile można zemścić na okrutnym oszuście, a dzięki super szybkości każdej nocy obsłużyć więcej klientów...
To nie wszystko, Ennis ustami Pro atakuje superbohaterów, odnosząc się do wydarzeń z 11 września 2001 roku, ich stosunku do społeczeństwa i w końcu rzekomo zbawiennego wpływu na wydarzenia. Korzystając z konwencji komiksu superbohaterskiego umieszczającego wydumanych bohaterów w realnym świecie, Ennis wymierza tej konwencji solidnego kopa. Zadaje pytania o sens istnienia superbohaterów, jaskrawo pokazując zagrożenie, jakie stanowią, niosąc pomoc, co sprowadza się do przeszkadzania odpowiednim służbom publicznym i sobie nawzajem. „Pro” w końcu składa hołd wszystkim zwyczajnym ludziom, których dopiero krytyczna sytuacja czyni bohaterami.
Z doskonałym scenariuszem „Pro” współgrają świetne rysunki Amandy Conner. Jej kreska jest lekka, czysta i nie przeładowana szczegółami. Conner doskonale oddaje emocje bohaterów, balansując na granicy kreskówkowego uproszczenia. Ciekawie kadruje, to zwalniając i pozwalając wygadać się bohaterom, to przyspieszając akcję wielkimi panelami podzielonymi na mniejsze kadry. Kolory w komiksie to przede wszystkim żywe, jaskrawe barwy, kładzione, a jakżeby inaczej, komputerowo.
„Pro” Ennisa jest głosem o roli superbohaterskich komiksów we współczesnym świecie, a równocześnie doskonałą parodią przygód komiksowych herosów. Nie brakuje mrugnięć okiem do czytelnika - Knight narzeka na bolący kręgosłup (po rozprawie z Banem oczywiście), a Speedo wspomina o swoim poprzedniku (oryginalnym Flashu) itd. W końcu zainteresowani mogą poznać zagrożenia płynące (chociaż bardziej na miejscu byłoby „wystrzeliwujące”) ze strony płynów ustrojowych Sainta/Supermana, z którymi musi zmagać się jego małżonka...
Warto sięgnąć po „Pro”. Ten one-shot wydany oryginalnie pod szyldem Image Comics w lipcu 2002 gwarantuje dobra zabawę. A jeśli przed zakupem spojrzycie na ostatnią stronę okładki, zobaczycie następujący blurb:
„Pali.
Karmi piersią.
Rozkłada...
...konkurencję.
Jest najmniej odpowiednią osobą na Ziemi, która mogłaby zostać superbohaterem!
Jest też
Pro...
...fesjonalistką.”
