O takiej sytuacji marzy każdy fan opowieści rysunkowych. Komiks do pobrania z sieci. Bez żadnych opłat. I na dodatek żaden półprodukt, ale pełnowymiarowa opowieść, pierwsza z czterech planowanych odsłon. A autor? Wcale nie debiutant, ale potentat na rynku krajowym. O czym mowa? O postapokaliptycznym cyklu Michała Śledzińskiego „Strange Years”, który od paru dni dostępny jest w Internecie.
Jaka piękna katastrofa
[Artur Kurasiński, Michał ‘Śledziu’ Śledziński „Strange Years #1: Autumn” - recenzja]
O takiej sytuacji marzy każdy fan opowieści rysunkowych. Komiks do pobrania z sieci. Bez żadnych opłat. I na dodatek żaden półprodukt, ale pełnowymiarowa opowieść, pierwsza z czterech planowanych odsłon. A autor? Wcale nie debiutant, ale potentat na rynku krajowym. O czym mowa? O postapokaliptycznym cyklu Michała Śledzińskiego „Strange Years”, który od paru dni dostępny jest w Internecie.
Artur Kurasiński, Michał ‘Śledziu’ Śledziński
‹Strange Years #1: Autumn›
Trzydziestosześcioletniego bydgoszczanina z urodzenia Michała Śledzińskiego alias „Śledzia” nie trzeba chyba przedstawiać wielbicielom polskich opowieści rysunkowych. Gdyby jednak tekst ten czytała osoba kompletnie niezorientowana w temacie, dopowiedzmy, że jest on autorem między innymi takich dzieł, jak „Osiedle Swoboda”, „Fido i Mel”, „Na szybko spisane”, „Wartości rodzinne”, „Bears of War”, „Czerwony Pingwin musi umrzeć”, a ostatnio jeszcze „Niedźwiadka”, będącego oficjalnym spin-offem „Osiedla…”. Jedyne, co temu komiksowemu królowi Midasowi się nie udało, choć wcale nie z jego winy, to seria „Komisarz Żbik”, która miała być kontynuacją kultowego „Kapitana Żbika”, a po której pozostał tylko jeden, niezbyt zresztą obszerny zeszycik. Mimo wszystko o projekcie tym warto wspomnieć, ponieważ była to w zasadzie pierwsza w dorobku Śledzińskiego, twórcy kojarzonego wcześniej (i dziś jeszcze także) ze sztuką niezależną, undergroundową, stworzenia historyjki mainstreamowej. Kolejną jest właśnie, pozostająca jeszcze w dużej części w sferze planów, tetralogia „Strange Years”.
Pomysł na tę postapokaliptyczną opowieść zrodził się w głowie Artura Kurasińskiego w pierwszej połowie 2011 roku. Spotykając się przy różnych – można podejrzewać, że nierzadko czysto towarzyskich – okazjach, opowiadał on o nim „Śledziowi”, który zadawał pytania, domagał się szczegółów, a poza tym wszystko skrupulatnie notował. Na podstawie tych zapisków napisał scenariusz pierwszego tomu „Strange Years” (a dlaczego nie „Dziwnych lat”?), po czym zabrał się za rysowanie. Pierwsze plansze powstały „analogowo”, na papierze, kolejne tworzył już „cyfrowo”, w komputerze. Całość, licząca czterdzieści cztery wirtualne strony, gotowa była już na początku 2012 roku. Wtedy powstał dylemat, jak komiks upublicznić; ostatecznie autorzy – w liczbie mnogiej, ponieważ Śledziński w każdej wypowiedzi na temat swego dzieła podkreśla, z czyjej korzystał inspiracji – zdecydowali się na dystrybucję za pośrednictwem sieci. Bez żadnych opłat dla czytelników. Jakby tego było mało, komiks dostępny jest również w wersji anglojęzycznej; posiada także swoją ścieżkę dźwiękową – dziewięć utworów (z pogranicza depresyjnej elektroniki, ambientu i rocka) skomponowanych przez Piotra Koczewskiego.
Gdyby nie „Strange Years”, seria Śledzińskiego i Kurasińskiego mogłaby nosić tytuł „Cztery pory roku”. Nie bez powodu, odsłona pierwsza cyklu ochrzczona została „Autumn” („Jesień”), kolejne – jeżeli powstaną – zatytułowane mają zostać: „Winter” („Zima”), „Spring” („Wiosna”) oraz „Summer” („Lato”). Choć tak naprawdę, sądząc przynajmniej po części otwierającej całość, tytuły poszczególnych tomów będą rzeczą absolutnie drugorzędną – ot, zgrabną, choć przecież nieszczególnie pomysłową, klamrą spinającą dramatyczne wydarzenia. Wcześniej już komiks „Śledzia” określony został mianem postapokaliptycznego. I tak jest w rzeczywistości. Mimo że równie prawdziwe byłoby określenie go mianem historii alternatywnej. Punktem wyjścia opowieści są bowiem ataki terrorystyczne z 11 września 2001 roku (choć ta symboliczna data wcale nie pada). W czasie gdy dwaj kilkuletni bracia – Elvis i Reuben (drugi z nich jest, o dziwo, czarnoskóry) – przyglądają się przerażonemu kotu zamkniętemu przez nich w piekarniku (na szczęście wyłączonym), a ich matka rozmawia przez telefon z mężem, żaląc się na zachowanie jednej z pociech w szkole (bądź przedszkolu, dokładny wiek chłopców jest trudny do określenia), zaczyna trząść się podłoga w mieszkaniu, a za oknem widać płonący wieżowiec. Co dokładnie wtedy się wydarzyło, dowiadujemy się w dalszej części albumu; w każdym razie miało to znaczący wpływ na losy naszej planety.
Po krótkim – można chyba rzec: współczesnym – wstępie autor robi przeskok w przyszłość. Kilkanaście lat później świat wygląda już zupełnie inaczej. Największe miasta zostały obrócone w gruzy bądź skażone do tego stopnia, że nie da się w nich żyć. Wymarły rośliny i zwierzęta, zapanował głód. Doszło do zamieszek i bratobójczych walk. Dopiero po dłuższym czasie w niektórych regionach Stanów Zjednoczonych sytuacja zaczęła się normować; ocaleńcy tworzyli małe społeczności, będące de facto zamkniętymi miastami-enklawami. W jednym / jednej z nich, noszącej symboliczną nazwę Hope (Nadzieja), mieszkają Elvis i Reuben. Bracia różnią się nie tylko kolorem skóry. Elvis poważnie myśli o tym, co nadejdzie, blisko współpracuje ze starym Brandonem, przywódcą osady; marzy o tym, aby przejąć po nim pałeczkę i mieć wpływ na przyszłość wszystkich jej mieszkańców. Na jego tle Reuben wydaje się lekkoduchem, dla którego ważne jest tylko to, aby mieć pełną miskę i dach nad głową. Ale gdy trzeba udać się z bratem na „rajd” na pustynię, choć jest to bardzo niebezpieczne, nie odmawia. Pewnie dlatego, że pociąga go przygoda, dreszczyk emocji związany z poczuciem zagrożenia.
Przez większość pierwszego tomu „Strange Years” towarzyszymy braciom w takiej właśnie wyprawie. Dzięki wyekspediowaniu Elvisa i Reubena w pełną niebezpieczeństw podróż, Śledziński ma możliwość pokazania świata po zagładzie. Nie trzeba chyba dodawać, że jest to obraz wyjątkowo ponury. Zdegenerowana natura, zwyrodniali, skażeni, toksyczni ludzie – niektórzy psychicznie, inni w dosłownym znaczeniu tego słowa. Nawet Brandon, szanowany przez wszystkich mędrzec, potrafi być bezlitosny i okrutny, stawiając w każdej sytuacji na pierwszym planie dobro własnej wspólnoty. Ale to także taki świat, w którym skutecznym orężem okazuje się być słabość, choroba, umiejętność wywoływania u innych wyrzutów sumienia. To tych ostatnich starzec boi się najbardziej; przed nimi przestrzega Elvisa, którego nie bez powodu uważa za swoją prawą rękę i następcę. Czy to jednak wystarczy, gdy chłopak stanie oko w oko z człowiekiem zwanym Prorokiem, względnie Nomadem? Bo że do takiego spotkania w którymś z kolejnych tomów opowieści dojdzie, możemy być pewni. Wprowadzając do scenariusza Proroka, autor komiksu sygnalizuje również rozwinięcie w przyszłości wątku religijnego, choć trudno w obecnej chwili przewidywać, w którą stronę fabuła się potoczy.
Konstruując scenariusz „Autumn”, „Śledziu” korzystał nie tylko z pomysłów Artura Kurasińskiego; sięgnął również po klasykę literatury i kina postapokaliptycznego. Można dostrzec inspiracje zarówno „Ostatnim brzegiem” Nevila Shute’a, „Listonoszem” Davida Brina, „Drogą” Cormacka McCarthy’ego czy „Deus Irae” Philipa K. Dicka i Rogera Zelazny’ego (tak się składa, że poza ostatnią z wymienionych wszystkie te powieści zostały zekranizowane), jak i „Mad Maksem” czy – tak ostatnio popularnymi – historiami o zombie (bo czym innym są, obecne na planszach „Autumn”, trupojady?). Postać Proroka może też wynikać z natchnienia Pismem Świętym. Ale by stwierdzić to z całą stanowczością, musimy poczekać do kontynuacji. Śledziński określił „Strange Years” swoim pierwszym komiksem rysowanym kreską realistyczną. Nie do końca miał rację (vide „Kim jest Biała Mewa?”), ale prawdą za to jest stwierdzenie, że – na tle innych prac artysty – ta wypada bardzo konwencjonalnie. Co oczywiście nie jest niczym negatywnym. Wielbiciele „Śledzia” nawet w tych rysunkach dostrzegą bez większych trudności jego charakterystyczny styl, który znakomicie sprawdził się w opowieści z nie tego świata.
Autorzy „Strange Years” zapowiedzieli, że to, czy ukażą się kolejne tomy serii zależy z jednej strony od ocen, jakie zbierze „Autumn”, z drugiej – od ilości pobrań. „Esensja” tą recenzją wykonała swoje zadanie – przeczytaliśmy i pochwaliliśmy, teraz Państwa kolej. Pobierajcie: wersja polska znajduje się
tutaj, a angielska
w tym miejscu;
stąd natomiast można pobrać ścieżkę dźwiękową.

A gdzie mozna oceniac ten komiks?