Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 czerwca 2023
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

  • Baltimore #1
    Mike Mignola, Christopher Golden; Ben Stenbeck
  • Jack z Baśni #1
    Bill Willingham, Lilah Sturges; Tony Akins, Steve Leialoha, Andrew Pepoy
  • Beniamin i Beniamina
    René Goscinny; Albert Uderzo
  • JLA. Wieża Babel
    Mark Waid, D. Curtis Johnson, Devin Grayson; Howard Porter, Arnie Jorgensen, Mark Pajarillo, Steve Scott, Pablo Raimondi
więcej »

Brian Bolland, Alan Moore
‹Batman - Zabójczy żart (wyd. II)›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBatman - Zabójczy żart (wyd. II)
Scenariusz
Data wydania7 lipca 2014
RysunkiBrian Bolland
PrzekładTomasz Sidorkiewicz
Wydawca Egmont
CyklBatman
ISBN978-83-237-4762-8
Cena45,00
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Żart, który się nie nudzi
[Brian Bolland, Alan Moore „Batman - Zabójczy żart (wyd. II)” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Klasyk komiksu. Najlepsza opowieść o Batmanie. Dzieło uwielbiane przez Tima Burtona. Od lat takie właśnie zdania krążą na temat „Zabójczego żartu”, który nie tak dawno został po raz kolejny wznowiony przez Egmont. Czy zasłużone są te wszystkie superlatywy? Jak najbardziej. Chociaż z perspektywy czasu trzeba przyznać, że album Alana Moore’a (scenariusz) i Briana Bollanda (rysunki) zyskał godnych konkurentów do miana NAJ.

Sebastian Chosiński

Żart, który się nie nudzi
[Brian Bolland, Alan Moore „Batman - Zabójczy żart (wyd. II)” - recenzja]

Klasyk komiksu. Najlepsza opowieść o Batmanie. Dzieło uwielbiane przez Tima Burtona. Od lat takie właśnie zdania krążą na temat „Zabójczego żartu”, który nie tak dawno został po raz kolejny wznowiony przez Egmont. Czy zasłużone są te wszystkie superlatywy? Jak najbardziej. Chociaż z perspektywy czasu trzeba przyznać, że album Alana Moore’a (scenariusz) i Briana Bollanda (rysunki) zyskał godnych konkurentów do miana NAJ.

Brian Bolland, Alan Moore
‹Batman - Zabójczy żart (wyd. II)›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBatman - Zabójczy żart (wyd. II)
Scenariusz
Data wydania7 lipca 2014
RysunkiBrian Bolland
PrzekładTomasz Sidorkiewicz
Wydawca Egmont
CyklBatman
ISBN978-83-237-4762-8
Cena45,00
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Gdy w drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku za przygotowanie kolejnej opowieści o Batmanie, klasycznym amerykańskim superbohaterze, zabrało się dwóch Anglików a jednym z nich był niepokorny i kontrowersyjny Alan Moore, można było przewidywać, że będziemy mieć do czynienia z dziełem co najmniej intrygującym, znacznie różniącym się od wszystkich poprzednich z tego uniwersum. I tak też się stało, trzydziestopięcioletni wówczas Moore (między innymi autor „Top Ten”, „Strażników”, „Nemo”) postanowił przyjrzeć się bliżej postaci, która wielbicielom Człowieka-Nietoperza znana była od lat, ale dotychczas nie wiedzieli oni, czym zajmowała się wcześniej i jak doszło do tego, że wyrosła na jednego z najbardziej bezwzględnych przestępców w Gotham City i tym samym – na nieprzejednanego wroga Mrocznego Rycerza. Chodzi oczywiście o… Jokera. Gościa o kredowobiałej skórze i zielonych włosach, z zastygłym na stałe na twarzy sardonicznym uśmiechem. Brytyjski scenarzysta zaproponował w „Zabójczym żarcie” swoją wersję pojawienia się na arenie dziejowej tego superłotra i okazała się ona na tyle przekonująca, że weszła do kanonu.
„Zabójczy żart” trafił na półki księgarskie za Oceanem w 1988 roku; pierwsze polskie wydanie ukazało się już trzy lata później nakładem TM-Semic. Niestety, jak niemal wszystkie publikacje tej oficyny, jej poziom edytorski był niski, a z dzisiejszej perspektywy – gdy przez wielu wydawców jesteśmy rozpieszczani – wręcz zatrważający. Wtedy jednak, w czasach kiedy polscy czytelnicy przeżywali ogromny głód komiksu z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, mało kto zwracał na to uwagę. Historię o „narodzinach” Jokera czytano – zresztą jak najbardziej zasłużenie – z wypiekami na twarzy. Gdy jednak przed sześcioma laty, z okazji dwudziestej rocznicy premiery „Zabójczego żartu”, przygotowywano nową edycję tej opowieści, autor rysunków, Brian Bolland (mający wcześniej na koncie wiele zeszytów z serii „Sędzia Dredd” oraz historyczno-fantastyczną sagę „Camelot 3000”), zaproponował, aby pokolorować ją na nowo, zgodnie z jego wizją artystyczną, która – jak sam zaznacza – w kilku miejscach stała w jaskrawej sprzeczności z tym, co wykonał pierwotny kolorysta John Higgins. DC Comics przystało na tę ekstrawagancję i w efekcie w sprzedaży pojawił się ten sam, chociaż już inny komiks o Batmanie i Jokerze.
Nową wersję na polskim rynku opublikował przed dwoma laty Egmont; jako że sprzedała się świetnie, przed paroma tygodniami postanowiono wydać „Zabójczy żart” ponownie. Akcja historii wymyślonej przez Alana Moore’a rozpoczyna się w ponury, deszczowy wieczór. Batmobil podjeżdża pod Azyl Arkham, gdzie na Mrocznego Rycerza czeka już komisarz Gordon. Nie wdając się w długie dysputy, Batman idzie do celi Jokera, aby odbyć z nim poważną rozmowę. Wyciąga rękę do zgody, nie chce mieć bowiem na rękach jego krwi, a doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli nie osiągną porozumienia i złoczyńca nie zaprzestanie swojej niezgodnej z prawem działalności, będzie go musiał kiedyś zabić. Miła pogawędka kończy się zaskakująco – Człowiek-Nietoperz rzuca się na więźnia. Gordon i strażnik więzienny muszą interweniować, bojąc się, że Batman udusi Jokera. I tu docieramy do sedna problemu. Indywiduum siedzące w celi, choć wygląda jak słynny superłotr, nie jest nim. Bandycie udało się po raz kolejny zakpić z wymiaru sprawiedliwości i uciec zza krat. A to może oznaczać tylko jedno – że planuje następne łajdactwo.
Moore nie zwykł trzymać czytelników zbyt długo w niepewności, więc szybko dowiadujemy się, o co chodzi Jokerowi. Wraz ze swoimi zbirami napada on na mieszkanie komisarza Gordona, brutalnie rozprawia się z jego córką, Barbarą, a samego policjanta uprowadza. Dokąd? I po co? Kto czytał, doskonale wie. Kto jeszcze nie miał okazji zaznajomić się z „Zabójczym żartem”, niechaj pozostanie w niepewności. W każdym razie porwanie to jest elementem skomplikowanej gry psychologicznej, jaką obmyśla Joker, a jego motorem napędowym – jak w wielu innych przypadkach – jest chęć zemsty. Scenarzysta dba jednak o to, aby maksymalnie uwiarygodnić postępek bandziora – stąd odpowiedni wybór miejsca i cel, który pragnie osiągnąć. Jedynym człowiekiem, który może przeszkodzić mu w jego realizacji, jest przebrany w trykot Bruce Wayne. Komiks kończy zatem kolejnym pojedynkiem odwiecznych antagonistów. Niby nic nowego, prawda? Otóż nie! Alan Moore postanowił bowiem zagłębić się w chorą psychikę Jokera. Przedstawiając jego nędzne, pozbawione perspektyw życie przed przemianą w superłotra, uczłowieczył go tym samym. Sprawił, że czytelnik zaczął go rozumieć, współczuć mu, ba! co bardziej wrażliwi mogliby nawet usprawiedliwić jego postępowanie. Wszak zemsta jest nektarem bogów, a zielonowłosa kanalia uważa się przecież za boga wszelkiego zła.
„Zabójczy żart”, choć fabularnie nie dzieje się w nim zbyt wiele (na upartego całą akcję można by streścić zaledwie w kilku punktach), jest lekturą fascynującą. Głównie dlatego, że oferuje podróż do najgłębszych zakamarków umysłu psychopatycznego mordercy. Ponarzekać można jedynie na łatwość, z jaką Batman ponownie pacyfikuje Jokera, ale wszystko to rekompensuje niejednoznaczne, otwarte zakończenie. I widok padającego deszczu, który klamrą spina całą opowieść. Zataczamy koło i wracamy do punktu wyjścia. Nowa wersja graficzna komiksu prezentuje się ze wszech miar doskonale. W porównaniu z edycją TM-Semic, można się poczuć, jakbyśmy oglądali stary i mocno zniszczony film, który został poddany renowacji cyfrowej i zaprezentowany w trójwymiarze. Różnica jest kolosalna. Zyskują na tym zabiegu przede wszystkim, utrzymane w klimacie kina noir, retrospekcje. Co wcale nie musiało być takie oczywiste; rezygnacja – przyznajmy: nie całkowita – z kolorów mogłaby przecież obrócić się przeciwko autorowi rysunków. Ale Bolland, jak widać, doskonale wiedział, co robi, przydając scenariuszowi Moore’a jeszcze bardziej mrocznego nastroju niż oryginalnie. Po lekturze „Zabójczego żartu” warto natomiast raz jeszcze sięgnąć po „Człowieka, który się śmieje”, który przedstawia to samo, ale inaczej.
koniec
20 października 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Dzikie wakacje, ale dla kogo?
Dagmara Trembicka-Brzozowska

2 VI 2023

Kiedy wszyscy znajomi z klasy jadą nad morze albo w góry, wakacje u dziadków na wsi wydają się co najmniej mało interesujące. Jednak dzięki fantazji protoplastów i sile własnej wyobraźni Ada może przeżyć przygody jak z filmu.

więcej »

Razem do końca (prawie)!
Marcin Knyszyński

1 VI 2023

Drugi zbiorczy tom „Deadpool i Cable” to jeszcze więcej dobrej (choć specyficznej) rozrywki i marvelowskiej superbohaterszczyzny. Scenariusze pisze cały czas słynny Fabian Nicieza (i robi to świetnie!) a rysuje już kilku grafików. Cable kończy z półśrodkami i zaczyna realizować swój kontrowersyjny (choć to mało powiedziane) projekt „ulepszania świata”.

więcej »

Transatlantykiem w morderczy rejs
Sebastian Chosiński

31 V 2023

Wiedząc o tym, jak bardzo może dłużyć się czytelnikom oczekiwanie na jedenasty rozdział opowieści o esbeckim Wydziale 7, scenarzysta serii Tomasz Kontny postanowił sprawić im kolejną w tym roku nadzwyczajną niespodziankę. Dwa miesiące po drugim zeszycie specjalnym ukazał się bowiem zeszyt trzeci – „Sztorm”. To – w pewnym uproszczeniu – pełna dramatyzmu opowieść o tym, jak dominikanin Jakub Lange zwrócił na siebie kapitana SB Filipa Dobrowolskiego.

więcej »

Polecamy

Superbohater zza biurka

Niekoniecznie jasno pisane:

Superbohater zza biurka
— Marcin Knyszyński

Myślę, więc jestem – tym, kim myślę, że jestem
— Marcin Knyszyński

Kurde blaszka!
— Marcin Knyszyński

Podpatrywanie człowieczeństwa
— Marcin Knyszyński

Suprawielki pantechnobarok
— Marcin Knyszyński

Teraz (naprawdę) mamy kryzys
— Marcin Knyszyński

Zielone koszmary
— Marcin Knyszyński

To jest Sparta!!!
— Marcin Knyszyński

Między złotem a srebrem
— Marcin Knyszyński

Ten, którego nadejście zauważasz
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Inne recenzje

Mroczny Rycerz: M jak… Moore, McKeever i Mignola
— Daniel Gizicki

Tegoż twórcy

Zacne sędziowskie archiwa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kompletny Dredd
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Transatlantykiem w morderczy rejs
— Sebastian Chosiński

Antypirat w akcji – szybki i wściekły!
— Sebastian Chosiński

Byśmy rośli w siłę i żyli dostatniej…
— Sebastian Chosiński

Czy klasyk literatury science fiction śni o komiksowej biografii?
— Sebastian Chosiński

Hymn do Kosmosu
— Sebastian Chosiński

Trzech Islandczyków, nie licząc Duńczyka
— Sebastian Chosiński

Dla kogo bije serce niczyje?
— Sebastian Chosiński

Strach się nie bać
— Sebastian Chosiński

„Józio Kaleka” na tropie prawdy
— Sebastian Chosiński

„Naprawdę jaki jesteś…”
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.