Umieraj, giń, zdychaj! [Hermann Huppen „Jeremiah #2: Usta pełne piasku” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Hermann Huppen ma ostatnio w Polsce swoje „pięć minut”, na które zresztą bardzo długo czekał. Po „Wieżach Bois-Maury” możemy zapoznać się z kolejną – notabene tworzoną przez niego po dziś dzień – legendarną serią komiksową, postapokaliptycznym „Jeremiahem”. Drugi tom cyklu, „Usta pełne piasku”, w niczym nie ustępują premierowej „Nocy drapieżców”, a pod pewnymi względami są nawet ciekawsze.
Umieraj, giń, zdychaj! [Hermann Huppen „Jeremiah #2: Usta pełne piasku” - recenzja]Hermann Huppen ma ostatnio w Polsce swoje „pięć minut”, na które zresztą bardzo długo czekał. Po „Wieżach Bois-Maury” możemy zapoznać się z kolejną – notabene tworzoną przez niego po dziś dzień – legendarną serią komiksową, postapokaliptycznym „Jeremiahem”. Drugi tom cyklu, „Usta pełne piasku”, w niczym nie ustępują premierowej „Nocy drapieżców”, a pod pewnymi względami są nawet ciekawsze.
Hermann Huppen ‹Jeremiah #2: Usta pełne piasku›Po publikacji w kwietniu 1979 roku „ Nocy drapieżców”, czyli pierwszego tomu „Jeremiaha”, wydawnictwo Fleurus i sam autor – belgijski rysownik i scenarzysta Hermann Huppen – postanowili pójść za ciosem. Drugi album serii („Usta pełne piasku”) ukazał się zaledwie pół roku później, a trzeci („Dzicy spadkobiercy”) po kolejnych trzech miesiącach. Świadczy to także o tym, jaką popularnością cieszył się komiks i jak wielkie było oczekiwanie czytelników na następne odsłony tej niezwykle barwnej, ale i dramatycznej opowieści z postapokaliptycznego Dzikiego Zachodu. XXI-wieczne Stany Zjednoczone, spustoszone w wyniku krwawej wojny rasowej, podczas której użyto broni jądrowej, to prawdopodobnie najniebezpieczniejsze miejsce na świecie. Nie ma żadnej władzy centralnej, która byłaby w stanie przywrócić spokój i porządek; w kraju panoszą się bandy, działające poza i ponad prawem. Jedna z nich zniszczyła Bends Hatch, rodzinną osadę Jeremiaha, a jej mieszkańców, o ile w ogóle przeżyli najazd, zamieniła w niewolników. Chłopcu w wyniku splotu wydarzeń udało się ujść cało i wolno, lecz od tamtej pory tuła się po bezdrożach i pustyniach. Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że ma towarzysza – poznanego w dramatycznych dla siebie okolicznościach Kurdy’ego Malloya, zadziornego, ale i sympatycznego zawadiakę, który choć sprawia wrażenie niezłego cwaniaka, okazuje się być ostatecznie lojalnym przyjacielem. To razem z nim Jeremiah rozprawia się z bandą Birminghama (vide tom pierwszy); jego też będzie miał u swego boku – symbolicznie i dosłownie – gdy popadnie w kolejne tarapaty, przedstawione przez Hermanna w „Ustach pełnych piasku”. Początek jest tragikomiczny. Jeremiah i Kurdy w czasie marszu przez pustynię gubią drogę; docinają sobie wzajemnie z tego powodu, chociaż powodów do żartów nie ma najmniejszych – kończy im się woda w menażkach, a to oznacza, że niebawem mogą umrzeć z pragnienia. Wkrótce jednak okazuje się, że są ludzie, którym wiedzie się jeszcze gorzej. Przyjaciele są bowiem świadkami zabójstwa, a przynajmniej tak to wygląda z odległości. Dwóch uzbrojonych jeźdźców prowadzi piechura; w pewnym momencie stacza się on po zboczu, konwojujący go mężczyźni, zamiast podążyć za nim, strzelają w jego kierunku i, przekonani, że go zabili, odjeżdżają. Ale on przeżył. I na dodatek, choć jest bardzo spragniony, ma się nieźle. To David Corey, sierżant Organizacji Międzymiastowej, paramilitarnej służby o charakterze milicji, która zajmuje się ochroną transportów z pieniędzmi. Jego oddział został napadnięty przez bandę Sharity Manush; z kilkunastu ludzi ocaleli tylko on i jego dowódca, kapitan Kenney. Nim wpadli w ręce zbirów, zdołali jeszcze zakopać w piasku skrzynie z gotówką. I teraz właśnie o nie toczy się gra, w którą wplątani zostają również Kurdy i Jeremiah. Szybko też przekonują się, że nikomu – i to dosłownie – nie mogą ufać. Nie tylko ludziom Sharity, co akurat wydaje się oczywiste, ale także Davidowi. Jakby tego było mało, gdy do akcji wkracza idąca swoim ludziom z odsieczą jednostka Organizacji, też nie można mieć do końca pewności, czy ze strony jej dowódcy spotka naszych bohaterów więcej złego, czy dobrego. Cóż, Hermann odpowiednio dba o psychologiczne skomplikowanie sytuacji, ponieważ intryga akurat jest tu dość prosta i wyrazista. Głównym źródłem napięcia jest więc niepewność, co spotka Jeremiaha i Kurdy’ego, którzy po raz kolejny mieli pecha i znaleźli się między młotem a kowadłem. W świecie stworzonym przez Huppena życie ludzkie nie przedstawia większej wartości. Zabić kogoś to tyle co splunąć; powód może być poważny, ale i całkiem błahy. A co dopiero rozprawić się z kimś, kto stoi nam na drodze do zdobycia majątku, za który możemy ustawić się do końca życia! W takich sytuacjach zdradzić gotów jest każdy. No, prawie każdy. Bo Jeremiaha mimo wszystko trudno sobie w takiej sytuacji wyobrazić. Fabularnie „Usta pełne piasku” to najklasyczniejsza opowieść z Dzikiego Zachodu; w tej historii wszystko – krajobrazy (pustynia i skały), leżące na uboczu ranczo, nawet stroje – mogłoby pochodzić z XIX (zamiast XXI) wieku. Dla intrygi nie ma to zresztą najmniejszego znaczenia; ważne, że komiks czyta się wartko i z niesłabnącym zainteresowaniem. Ale też Hermann wie, jak wzbudzić ciekawość. W którym momencie wyciszyć emocje, a w którym dorzucić do pieca, wprowadzając nowy element. Umiejętnie też przeplata wątki, dzięki czemu parę razy spowalnia, co prawda, tok narracji, ale jednocześnie zawiesza ją w najbardziej emocjonujących momentach. Czego notabene mogliby się od niego uczyć scenarzyści filmowi. Graficznie z kolei Belg przez cały czas szlifuje swój charakterystyczny styl, w którym utrzymane będą również jego kolejne prace: począwszy od legendarnych „ Wież Bois-Maury”, poprzez króciutką „ Historię anioła”, aż po najnowszą „pełnometrażową” „ Stację 16”. „Usta…” Huppen mocno nasyca barwami, bijąc po oczach zwłaszcza wyrazistą czerwienią. Do tego dorzuca jeszcze wyniszczone twarze, targanych skrajnymi emocjami, bohaterów. Zaufania nie wzbudza nawet facjata Jeremiaha, a co dopiero powiedzieć o Malloyu! To kolejny istotny element świata po katastrofie, w którym odrażające są nie tylko ludzkie czyny. Z drugiej jednak strony – jest to świat, za którym perwersyjnie się tęskni. Kiedy więc będziemy mogli wziąć do rąk „Dzikich spadkobierców”? 
|