Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 czerwca 2023
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

  • Baltimore #1
    Mike Mignola, Christopher Golden; Ben Stenbeck
  • Jack z Baśni #1
    Bill Willingham, Lilah Sturges; Tony Akins, Steve Leialoha, Andrew Pepoy
  • Beniamin i Beniamina
    René Goscinny; Albert Uderzo
  • JLA. Wieża Babel
    Mark Waid, D. Curtis Johnson, Devin Grayson; Howard Porter, Arnie Jorgensen, Mark Pajarillo, Steve Scott, Pablo Raimondi
więcej »

Rick Remender, Matteo Scalera, Dean White
‹Black Science #1: Zasada nieskończonego spadania›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBlack Science #1: Zasada nieskończonego spadania
Scenariusz
Data wydaniastyczeń 2015
RysunkiDean White, Matteo Scalera
Wydawca Taurus Media
CyklBlack Science
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Wszechświat jest jak ogr
[Rick Remender, Matteo Scalera, Dean White „Black Science #1: Zasada nieskończonego spadania” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
To znaczy, przepraszam. Wszechświat jest jak cebula, czyli ma warstwy. Każda z tych warstw to inny czas, inna przestrzeń, inny świat. „Black Science” to historia Briana McKaya, człowieka, który wynalazł sposób na podróżowanie pomiędzy tymi warstwami. Jest ciekawie, ale naprawdę interesująco robi się gdy maszynka do przeskakiwania między światami ulega częściowej awarii.

Marcin Osuch

Wszechświat jest jak ogr
[Rick Remender, Matteo Scalera, Dean White „Black Science #1: Zasada nieskończonego spadania” - recenzja]

To znaczy, przepraszam. Wszechświat jest jak cebula, czyli ma warstwy. Każda z tych warstw to inny czas, inna przestrzeń, inny świat. „Black Science” to historia Briana McKaya, człowieka, który wynalazł sposób na podróżowanie pomiędzy tymi warstwami. Jest ciekawie, ale naprawdę interesująco robi się gdy maszynka do przeskakiwania między światami ulega częściowej awarii.

Rick Remender, Matteo Scalera, Dean White
‹Black Science #1: Zasada nieskończonego spadania›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBlack Science #1: Zasada nieskończonego spadania
Scenariusz
Data wydaniastyczeń 2015
RysunkiDean White, Matteo Scalera
Wydawca Taurus Media
CyklBlack Science
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Ostatnio chwaliłem Taurusa za publikację starszych pozycji światowego komiksu (patrz „Valerian”) teraz chwalę za ciepłe jeszcze nowości. Dzieło Amerykanina Ricka Remendera (scenariusz) i Włocha Matteo Scalery (rysunki) ujrzało światło dzienne zaledwie rok temu. I bardzo dobrze, że tak szybko mamy polskie wydanie bo „Black science” robi wrażenie. Na samym początku jest to wrażenie lekkiego chaosu. Czytelnik jest wrzucony w sam środek zakręconej akcji, rozgrywającej się w dziwacznych plenerach a całość jest doprawiona nie do końca zrozumiałymi przemyśleniami głównego bohatera. I tutaj ważne jest aby przetrwać pierwszych trzydzieści stron. To właśnie ten moment, w którym czytelnik rzucony na pastwę bogatej wyobraźni Remendera, zaczyna dochodzić do wniosku, że w tym szaleństwie jest metoda. Retrospekcje, przemyślenia głównego bohatera, oraz rozbicie chronologiczne zaczynają powoli do siebie pasować niczym puzzle.
Od strony fabuły, „Black science” budzi mocne skojarzenia z „Rozbitkami czasu” (czy ktoś wreszcie wyda cały ten komiks?!). McKay wraz z ekipą (dosyć ciekawa mieszanka postaci), podobnie jak Christopher z „Rozbitków…” wbrew swojej woli przemierza niezliczone światy. I trzeba przyznać, że wizjami tych światów autorzy „Black science” godnie nawiązują do prac Gillona i Foresta. Podstawowa różnica polega na tym, że Christopher funkcjonuje w jednym wszechświecie, McKay za pomocą tzw. „latarni” przemieszcza się pomiędzy światami równoległymi, czasem wręcz alternatywnymi (plemienna Europa podbijana przez zaawansowaną cywilizację Indian). Co ważne, każdy świat jest inny, niepodobny do poprzedniego, rządzący się swoimi prawami. I tylko latarnia, ciągle w ten sam niekontrolowany sposób co kilka godzin wykonuje skok w nieznane. I wszyscy podróżnicy chcąc pozostać w grupie i nie być porzuconym na zawsze w nieznanym świecie, muszą w tym momencie być w jej zasięgu. A powodów aby się oddalić jest wiele.
Ale niezwykłe światy, zachwiana chronologia są tylko tłem do głównego wątku. A wątek ten daje o odpowiednią dawkę napięcia. I chociaż ktoś może uznać, że walka ojca o bezpieczeństwo swoich dzieci (a dokładnie o bezpieczny powrót do swojego świata) jest tanim chwytem, to chwyt ten Remender rozegrał całkiem sprawnie. Bardzo sprawnie balansuje pomiędzy niebezpieczeństwami, które pojawiają się na kolejnych odwiedzanych światach, a zagrożeniem wynikającym z iskrzących relacji w grupie alternautów. Bo grupa ta stworzona została według najlepszych prawideł dających pewność, że generowane konflikty będą napędzać akcję. McKay to naukowy geniusz ogarnięty obsesją uratowania dzieci. Jest jeszcze klasyczny przedstawiciel wielkiej korporacji, były marines, kochanka (czyja to sami zobaczycie). Dzięki temu, nawet wtedy gdy „latarnia” przerzuciła ich wyjątkowo do świata w którym nie ma wojny, gigantycznych żab czy też nie do końca zwyczajnych małp, to i tak jest gorąco.
Graficznie komiks prezentuje się całkiem atrakcyjnie. Pełne dynamiki plansze, sprawiające wrażenie jakby były namalowane akwarelami, także nawiązują do perfekcyjnej kreski Gillona. W szczególności jeśli przyjrzeć się szablonom postaci.
Co tu dużo mówić. Autorzy wpadli na niezły pomysł i perfekcyjnie go zrealizowali, a właściwie realizują. Początkowe zagubienie stopniowo przechodzi w zainteresowanie aby ostatecznie po blisko stu sześćdziesięciu stronach (nieźle, prawda?) zamienić się w fascynację, tym bardziej, że końcówka pozostawia niedosyt.
koniec
19 stycznia 2015

Komentarze

19 I 2015   07:28:36

Pełne dynamiki plansze, sprawiające wrażenie jakby były namalowane akwarelami, także nawiązują do perfekcyjnej kreski Gillona."

Kartkuję sobie właśnie wydanych u nas pierwszy tom Rozbitków Czasu i dość obiektywnie stwierdzam, że kreska Gillona jest owszem perfekcyjna, ale raczej nie dynamiczna i nie mająca za wiele wspólnego z akwarelami.

19 I 2015   08:39:54

Rzeczywiście nie jest to precyzyjne sformułowanie. Przede wszystkim chodziło mi o sposób rysowania postaci, co napisałem w kolejnym zdaniu.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Robi wrażenie
Marcin Osuch

4 VI 2023

Uczciwie przyznaję, że miałem jakieś tam oczekiwania do tego komiksu. Nie że będzie to jakieś genialne odświeżenie kultowej przecież serii, raczej zwyczajnie byłem ciekaw, jak autor rozegra starość głównych bohaterów, Thorgala i Aaricii. Ponieważ tej starości jest niewiele, to jestem nieco rozczarowany, ale patrząc na całość, muszę przyznać, że „Żegnaj, Aaricio” da się czytać i wciąga.

więcej »

Legendy i ich legendy
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

3 VI 2023

Legendy Zachodu” to elegancko wydany komiks, opowiadający o tak barwnych postaciach, jak Wyatt Earp, Billy Kid i Siedzący Byk. Mówi się, że w każdej legendzie jest ziarno prawdy. Tu także, choć twórców lubi ponosić fantazja.

więcej »

Dzikie wakacje, ale dla kogo?
Dagmara Trembicka-Brzozowska

2 VI 2023

Kiedy wszyscy znajomi z klasy jadą nad morze albo w góry, wakacje u dziadków na wsi wydają się co najmniej mało interesujące. Jednak dzięki fantazji protoplastów i sile własnej wyobraźni Ada może przeżyć przygody jak z filmu.

więcej »

Polecamy

Superbohater zza biurka

Niekoniecznie jasno pisane:

Superbohater zza biurka
— Marcin Knyszyński

Myślę, więc jestem – tym, kim myślę, że jestem
— Marcin Knyszyński

Kurde blaszka!
— Marcin Knyszyński

Podpatrywanie człowieczeństwa
— Marcin Knyszyński

Suprawielki pantechnobarok
— Marcin Knyszyński

Teraz (naprawdę) mamy kryzys
— Marcin Knyszyński

Zielone koszmary
— Marcin Knyszyński

To jest Sparta!!!
— Marcin Knyszyński

Między złotem a srebrem
— Marcin Knyszyński

Ten, którego nadejście zauważasz
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nowe Gotham
— Marcin Knyszyński

Marvel: Ci nudni superbohaterowie i Gościu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zakręcona historia o zakręconym świecie
— Marcin Osuch

Komiks irytujący
— Marcin Osuch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.