Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 października 2023
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXIX

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Stephen Desberg, Enrico Marini
‹Skorpion #11: Dziewiąty ród›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSkorpion #11: Dziewiąty ród
Scenariusz
Data wydaniamarzec 2015
RysunkiEnrico Marini
Wydawca Taurus Media
CyklSkorpion
ISBN978-83-64360-50-3
Cena38,00
Gatunekhistoryczny, przygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Ukąsić Skorpiona!
[Stephen Desberg, Enrico Marini „Skorpion #11: Dziewiąty ród” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Skorpion” Stephena Desberga (scenariusz) i Enrika Mariniego (rysunki) miał pierwotnie skończyć się wraz z wydaniem dziesiątego albumu, w którym pozamykano wszystkie najważniejsze wątki, w tym ten dotyczący śledztwa w sprawie tożsamości ojca tytułowego bohatera. Minęły jednak dwa lata i wydawnictwo Dargaud opublikowało „Dziewiąty ród” – tom jedenasty serii. I należy się z tego cieszyć.

Sebastian Chosiński

Ukąsić Skorpiona!
[Stephen Desberg, Enrico Marini „Skorpion #11: Dziewiąty ród” - recenzja]

„Skorpion” Stephena Desberga (scenariusz) i Enrika Mariniego (rysunki) miał pierwotnie skończyć się wraz z wydaniem dziesiątego albumu, w którym pozamykano wszystkie najważniejsze wątki, w tym ten dotyczący śledztwa w sprawie tożsamości ojca tytułowego bohatera. Minęły jednak dwa lata i wydawnictwo Dargaud opublikowało „Dziewiąty ród” – tom jedenasty serii. I należy się z tego cieszyć.

Stephen Desberg, Enrico Marini
‹Skorpion #11: Dziewiąty ród›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSkorpion #11: Dziewiąty ród
Scenariusz
Data wydaniamarzec 2015
RysunkiEnrico Marini
Wydawca Taurus Media
CyklSkorpion
ISBN978-83-64360-50-3
Cena38,00
Gatunekhistoryczny, przygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
W połowie lat 90. ubiegłego wieku Hermann Huppen – po dekadzie zmagań – postanowił dziesiątym albumem zakończyć kultową serię komiksów historycznych zatytułowaną „Wieże Bois-Maury”. Domknął w nim wszystkie najważniejsze wątki, a nawet – by nie mieć niepotrzebnych pokus – uśmiercił głównego bohatera. Mimo to po czterech latach cykl został reaktywowany, chociaż na szczęście obyło się w nim bez cudownych zmartwychwstań. Kto wie, czy belgijski scenarzysta Stephen Desberg i szwajcarski (choć z włoskimi korzeniami) rysownik Enrico Marini nie wzorowali się właśnie na Hermannie, podejmując decyzję o kontynuowaniu „Skorpiona”. W każdym razie każdy, komu po wydaniu przed trzema laty „W imię syna” zdawało się, że będzie on ostatnią odsłoną cyklu, dość szybko został wyprowadzony z błędu; w listopadzie 2014 roku do sprzedaży trafił bowiem tom jedenasty serii – „Dziewiąty ród” (pierwotnie zapowiadano, że będzie nosił tytuł „Tajemnica Trebaldich”).
W poprzednim albumie Desberg zdradził wreszcie czytelnikom odpowiedź na najważniejsze pytanie, które tak długo dręczyło Skorpiona: Kto jest jego ojcem? Okazał się nim stary i rozpustny Orazio Trebaldi, będący jednocześnie ojcem obecnego papieża, czyli Cosimy. W żaden sposób nie wpłynęło to na stosunek Armanda do rodu Trebaldich – nawet będąc jednym z nich, nie potrafił wykrzesać z siebie choćby odrobiny sympatii do nich. Tyle że odkrycie prawdy postawiło najbardziej zainteresowanych przed kolejnymi dylematami. Skoro Skorpion jest przedstawicielem tak znamienitego rodu, to powinien być brany pod uwagę również jako jeden z jego prawnych dziedziców. A to z kolei na pewno nie mogło spodobać się najmłodszemu z synów Orazia, Neliowi, mającemu zresztą wiele powodów, aby nienawidzić Armanda. I taki też jest punkt wyjścia „Dziewiątego rodu”. Odkrycie prawdy na temat pochodzenia Skorpiona wywołuje wielki skandal w Rzymie. Ale to i tak nic w porównaniu z tym, co przynosi najbliższa przyszłość. Trebaldich dosięga bowiem jeszcze jeden celny cios – ostatecznie obalony zostaje Cosima (nie pomogli mu mnisi-wojownicy), który na dodatek pewnego dnia w tajemniczych okolicznościach znika z Wiecznego Miasta.
Desberg, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że w finale poprzedniego tomu porozwiązywał najważniejsze zagadki, decydując się na dopisanie kontynuacji, musiał mieć w zanadrzu odpowiednio atrakcyjny koncept. Taki, który już we wstępie podbiłby temperaturę i wywołał emocje. Co się nim okazało? Okrutna śmierć Orazia, zadana mu przez tajemniczego mężczyznę próbującego odkryć sekret Trebaldich. To pytanie przez wieki zadawali sobie też inni. Jak doszło do tego, że Trebaldi osiągnęli tak znaczącą pozycję, choć przecież nie należeli do ośmiu Wielkich Rodów, wywodzących się jeszcze z czasów starożytnego Rzymu? Orazio znał odpowiedź i dlatego zginął. Przybyłych na miejsce zbrodni Armanda i Nelia bardziej jednak niż śmierć starego tyrana zaintrygowała inna rzecz – wiadomość pozostawiona przez zabójcę: „Było was pięciu”. Pięciu? Orazio, Cosima, Nelio i Armando – to czterech. Kto zatem, zdaniem nieznajomego, który udowodnił, że nie cofnie się przed niczym, jest tym piątym Trebaldim? Bo nie ma wątpliwości, że chodzi właśnie o kolejnego przedstawiciela wpływowego rodu…
Śmierć Orazia jest początkiem fatalnego splotu wydarzeń. Wkrótce giną kolejni ludzie; sam Skorpion ma powód, by drżeć o swoje życie. Ale on nie zalicza się przecież do ludzi, którzy chowają się w mysiej norze, wzywa więc na pomoc starego druha Huzara i wraz z nim rozpoczyna kolejne śledztwo. Na kartach „Dziewiątego rodu” pojawiają się również inni, doskonale znani bohaterowie serii: Egipcjanka Mejai (z którą związany jest kolejny nowy wątek), zakochana w Armandzie Ansea Latal, wreszcie Marie-Ange de Sarlat, dawna ukochana głównego bohatera, a jednocześnie sprawczyni jeszcze jednej zaskakującej niespodzianki, którą można już chyba teraz uznać za fabularne koło napędowe dalszego ciągu cyklu. Pojawia się więc mnóstwo nowych wyzwań i pytań – o tyle intrygujących, że odpowiedzi na nie Skorpion szukać będzie musiał w bardzo odległej przeszłości. I żeby nie było wątpliwości – nic w tym złego. Wszak Enrico Marini udowodnił już „Orłami Rzymu”, że jako grafik czuje się jak ryba w wodzie, rysując Wieczne Miasto zarówno w starożytności, jak i w XVIII wieku. Właśnie. A czy od tej strony czeka nas coś nowego? Otóż – nie! Bo nie musi. Marini już wcześniej osiągnął mistrzostwo; teraz należy jedynie trzymać kciuki za to, aby nie obniżył poziomu. Co chyba w przypadku takiego fachowca nie jest nawet możliwe.
koniec
3 kwietnia 2015

Komentarze

03 IV 2015   20:23:42

Dzięki za megaspoiler z "Wież..." Ten komiks ukazał się w Polsce nie dawno i jeszcze nie każdy miał okazję go przeczytać...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Czarować każdy może
Maciej Jasiński

3 X 2023

Ostatnimi czasy wydawnictwo Egmont zaprezentowało polskim czytelnikom kilka komiksów przenoszących Disneyowskich bohaterów do różnych alternatywnych światów. Wśród nich są np. „Miki i zaginiony ocean” czy „Miki i Kraina Pradawnych”. Teraz w albumie „Czarodzieje i ich dzieje” popularne postacie trafiają do świata fantasy pełnego magii, smoków i oczywiście – czarodziejów.

więcej »

Gdy szukasz własnej drogi
Wojciech Gołąbowski

2 X 2023

Czy podpada pod „religijny” komiks rozpoczynający się od wyjścia z kościoła zbuntowanego bierzmowańca, którego kapela śpiewa o apostazji? A może „Fos-Zoe” jest tylko biografią pewnego otrutego księdza?

więcej »

Tajfun powraca, by dać łupnia
Maciej Jasiński

1 X 2023

„Tajfun” to obok „Binio Billa” moja ulubiona seria, jaką czytałem w „Świecie Młodych”. Bardzo lubiłem klimaty science fiction, a połączenie tego z sensacją i elementami kung-fu tworzyło mieszankę, która zawładnęła moim dziecięcym umysłem. To nie były dopieszczone scenariuszowo i graficznie komiksy jak „Yans” czy „Thorgal”. Ale miały w sobie to coś, co elektryzowało kilkadziesiąt lat temu. Widać było w tym wszystkim wielką radość tworzenia. Czułem podświadomie, że Tadeusz Raczkiewicz świetnie (...)

więcej »

Polecamy

Nowe status quo

Niekoniecznie jasno pisane:

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński

Superbohater zza biurka
— Marcin Knyszyński

Myślę, więc jestem – tym, kim myślę, że jestem
— Marcin Knyszyński

Kurde blaszka!
— Marcin Knyszyński

Podpatrywanie człowieczeństwa
— Marcin Knyszyński

Suprawielki pantechnobarok
— Marcin Knyszyński

Teraz (naprawdę) mamy kryzys
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Indiana Catalano
— Marcin Knyszyński

Do pełna!
— Marcin Knyszyński

To nie są rzymskie wakacje
— Marcin Knyszyński

Gotham w akwareli
— Marcin Knyszyński

Drapieżcy w Gotham
— Sebastian Chosiński

Historia w obrazkach: Stracone złudzenia Rzymu
— Sebastian Chosiński

Historia w obrazkach: Miłość, przyjaźń, zdrada, śmierć
— Sebastian Chosiński

Historia w obrazkach: Warusie, szykuj legiony!
— Sebastian Chosiński

…and the Winner is…
— Sebastian Chosiński

Historia w obrazkach: Starożytne płaszcz i szpada
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Od Reinhardta do Hendrixa
— Sebastian Chosiński

Na długie jesienne wieczory…
— Sebastian Chosiński

Balsam dla duszy i ciała
— Sebastian Chosiński

Utopijna opowieść weselna
— Sebastian Chosiński

Grać obrazami, malować dźwiękami
— Sebastian Chosiński

Lamentacje nad losem ojców i synów
— Sebastian Chosiński

Trzej subtelni panowie
— Sebastian Chosiński

Kontemplacyjne rozkołysanie
— Sebastian Chosiński

Pieśń weselna w jazzowej tonacji
— Sebastian Chosiński

Kojące dźwięki daegeum
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.