Postraszę cię Strachem! [David Finch, Gregg Hurwitz „Batman – Mroczny Rycerz #2: Spirala przemocy” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl W poprzednim tomie batmanowskiego cyklu „Mroczny Rycerz” zamaskowany Bruce Wayne musiał stawić czoło hordzie zbiegłych z Azylu Arkham superzłoczyńców. Tym razem ma przeciwko sobie tylko jednego, ale to wcale nie oznacza, że mniej z nim zachodu. Wręcz przeciwnie! W „Spirali przemocy” nie brakuje momentów, w których Człowiek-Nietoperz jest bardzo bliski ostatecznej klęski.
Postraszę cię Strachem! [David Finch, Gregg Hurwitz „Batman – Mroczny Rycerz #2: Spirala przemocy” - recenzja]W poprzednim tomie batmanowskiego cyklu „Mroczny Rycerz” zamaskowany Bruce Wayne musiał stawić czoło hordzie zbiegłych z Azylu Arkham superzłoczyńców. Tym razem ma przeciwko sobie tylko jednego, ale to wcale nie oznacza, że mniej z nim zachodu. Wręcz przeciwnie! W „Spirali przemocy” nie brakuje momentów, w których Człowiek-Nietoperz jest bardzo bliski ostatecznej klęski.
David Finch, Gregg Hurwitz ‹Batman – Mroczny Rycerz #2: Spirala przemocy›Można powiedzieć, że w opowieściach zebranych w pierwszej odsłonie „Mrocznego Rycerza”, czyli w „ Nocnej trwodze” (2011-2012), scenarzyści Paul Jenkins, Joe Harris i Doug Winnick poszli na całość. Nie tylko wprowadzili do historii Batmana nowe postaci, ale przede wszystkim nakazali mu bronić Gotham City przed całkiem pokaźną menażerią superzłoczyńców, wśród których znaleźli się między innymi Two-Face, Joker, Strach na Wróble, Deathstroke, Clayface, a nawet Bane. Jak można się domyślać, Bruce Wayne wyszedł z tego pojedynku obronną ręką, chociaż nie obyło się bez pomocy ani kompanów z Ligi Sprawiedliwości, ani najbliższych współpracowników, jak Robin czy Batgirl. Efekt był taki, że w niektórych momentach postać Batmana była spychana na plan dalszy. W kolejnych rozdziałach serii, które trafiły do drugiego zbioru cyklu – zatytułowanego „Spirala przemocy” – jest już zupełnie inaczej. Głównie z tego powodu, że tym razem za fabułę odpowiadał kto inny – niemający dotąd wielkiego doświadczenia w pracy nad komiksami Amerykanin Gregg Hurwitz. To jednak wcale nie oznacza, że Hurwitz (rocznik 1973) znalazł się w złym miejscu. Nic z tych rzeczy! Gregg jest bowiem od lat bardzo popularnym – również w Polsce – autorem thrillerów i powieści sensacyjnych. Czytelnicy nad Wisłą mieli już okazję poznać go z takich powieści, jak „Wieża” (1999), „Ostry dyżur” (2002), „Trauma” (2002), „Amnezja” (2007), „Nie ufaj nikomu” (2008), „Labirynt śmierci” (2009), „Będziesz następny” (2012) oraz „Bez wahania” (2013). Pracę nad serią „Mroczny Rycerz” zaczął od zeszytu dziesiątego, który w Stanach Zjednoczonych do sprzedaży trafił w sierpniu 2012 roku; w „Spirali przemocy” – oprócz tego – zamieszczono jeszcze pięć kolejnych części (ukazujących się do lutego roku następnego) oraz – w formie dodatku – oznaczoną numerem zerowym opowieść „Sprawca zbrodni” (z listopada 2012 roku). Za grafikę tej ostatniej odpowiadali Filipińczyk Mico (a w zasadzie Michael Cornelius) Suayan oraz Hiszpan Juan José Ryp (znany z „ Utrapienia Sów”, czyli pierwszego tomu „Szpona”), natomiast za wszystkie wcześniejsze – Kanadyjczyk David Finch, współtwórca „Nocnej trwogi”, co oznaczało tyle, że przynajmniej w warstwie graficznej ciągłość została zachowana. Czego, niestety, nie można powiedzieć o fabule. Gregg Hurwitz zaczął bowiem „od zera”, czyli postanowił stworzyć od podstaw własną opowieść, porzucając przy tym wszystkie niedokończone przez swoich poprzedników wątki. Nawet te, które zresztą całkiem nieźle rokowały na przyszłość, jak chociażby znajomość Bruce’a Wayne’a z piękną panną Hudson czy wewnętrzne policyjne śledztwo prowadzone przeciwko komisarzowi Gordonowi przez porucznika Forbesa, oskarżającego starszego kolegę po fachu o nielegalną współpracę z Batmanem. Na szczęście jednak scenarzysta uznał, że piękna kobieta u boku spadkobiercy fortuny Wayne’ów jest koniecznością i wprowadził na karty komiksu inną zapierającą dech w piersiach ślicznotkę – ciemnowłosą ukraińską pianistkę Natalię. Dla biegu akcji jej postać nie ma najmniejszego znaczenia, ale na pewno jej rysowanie umilało pracę Davidowi Finchowi, a i większość czytelników i czytelniczek może dojść do wniosku, że patrzenie na nią… łagodzi obyczaje. Ale przejdźmy do meritum. Hurwitz, jako spec od dreszczowców, wie, jak zacząć opowieść tak, by już na pierwszych stronach napięcie sięgnęło zenitu. Widzimy więc zamkniętą w piwnicznej ciemnicy śmiertelnie wystraszoną dziewczynkę, którą „odwiedza” psychopata i prosto w twarz rozpyla jej gaz, mający wywołać u małej strach. Sugestia jest aż nazbyt oczywista – to nie może być kto inny, jak Jonathan Crane, czyli Strach na Wróble, jeden z najgroźniejszych złoczyńców w Gotham i jednocześnie najbardziej znanych przeciwników Batmana. Właśnie powrócił, aby zrealizować swój kolejny szalony plan. W tym samym czasie komisarz Gordon prowadzi śledztwo w sprawie porwań dzieci; jest ona o tyle nietypowa, że po jakimś czasie odnajdują się one. Na ich ciałach nie widać śladów przemocy fizycznej, ale za to są w szoku, odmienione, nieobecne, jakby ktoś wyczyścił im mózgi. Nie można nawiązać z nimi żadnego kontaktu; nie odpowiadają na pytania. Lecz przestępca popełnia błąd; podrzucając wykorzystane przez siebie dzieciaki na ulice miasta, korzysta z usług wynajętych kierowców. Policja łapie jednego z nich, który opisuje wygląd swego zleceniodawcy, przyrównując go do… chochoła. A to bezsprzecznie kolejny ślad prowadzący do Crane’a. Batman nie ma wątpliwości, że cokolwiek szykuje Strach na Wróble, skutki tego będą dla mieszkańców Gotham opłakane. Musi więc za wszelką cenę – i to najszybciej jak się tylko da – wytropić psychopatę i uniemożliwić mu wprowadzenie jego zamysłów w życie. Jest to tym istotniejsze, że Crane porywa również komisarza Gordona i testuje na nim swoje nowe chemiczne wynalazki. Chcąc nie chcąc, Bruce – naciskany przez wiernego Alfreda – musi więc zrezygnować z towarzystwa uroczej Natalii i wziąć się za pogoń za zbirem. Oprócz akcji rozgrywającej się współcześnie, w „Spirali przemocy” ważną rolę odgrywają również liczne retrospekcje. To w nich Hurwitz przedstawia dramatyczne losy młodego Jonathana, tyranizowanego przez szalonego ojca, dla którego był jedynie królikiem doświadczalnym, co bardzo poważnie odbiło się na psychice nastolatka. Ta próba uczłowieczenia potwora wypada nader interesująco, tym bardziej że jego portret sprzed lat tak mocno kontrastuje z obecnym. A to zawsze rodzi intrygujące pytania natury psychologicznej. Droga, jaką przechodzi Crane junior od niewinnego chłopca do maniakalnego złoczyńcy, jest zresztą przez Hurwitza świetnie udokumentowana. Momentami można się nawet wzruszyć. Graficznie „Spirala przemocy” prezentuje się jeszcze ciekawiej i mroczniej (co w tym przypadku idzie oczywiście w parze) od „ Nocnej trwogi”. Widać, że Finch – było nie było, specjalista od superbohaterów (mający na koncie między innymi historie o Supermanie, Wonder Woman, Hulku, Lidze Sprawiedliwości i Avengersach) – poczuł się znacznie pewniej w uniwersum Batmana, a znalazło to wyraz między innymi w większej liczbie kadrów wypełniających całe strony albumu. Nie zostały one stworzone przypadkiem, nie po to też, aby nabić objętość – nierzadko tchnie z nich prawdziwa groza, a zbliżenia twarzy bohaterów (zwłaszcza Stracha na Wróble) mogą przyprawić o ciarki na plecach. W nieco innej tonacji utrzymana jest opowieść dodatkowa. W „Sprawcy zbrodni” Hurwitz jeszcze raz wraca do zabójstwa rodziców Bruce’a. Osierocony chłopiec stawia sobie za cel odnalezienie zabójcy. Odnajduje człowieka, który może go naprowadzić na właściwy trop, lecz ten nie chce rozmawiać z gówniarzem. Wayne jednak nie rezygnuje i po latach wraca do niego. Zdobiące ten rozdział rysunki Suayana i Rypa są dużo bardziej realistyczne, choć nadal utrzymane w minorowym nastroju. Ale to już przecież nieodłączny element świata, w którym żyje Mroczny Rycerz. 
|