atmanowski cykl „Mroczny Rycerz” bez dwóch zdań zasługuje na swój podtytuł. Przynajmniej od momentu, kiedy rolę głównego scenarzysty przejął amerykański autor powieściowych thrillerów Gregg Hurwitz. Zarówno opowieści zebrane w poprzednim, jak i świeżo opublikowanym przez Egmont tomie („Szalony”) tchną na odległość najprawdziwszą grozą. Ale czy może być inaczej skoro tym razem za głównego rywala Człowiek-Nietoperz ma Szalonego Kapelusznika?
To może być każdy z nas!
[Gregg Hurwitz, Szymon Kudrański, Ethan Van Sciver „Batman – Mroczny Rycerz #3. Szalony” - recenzja]
atmanowski cykl „Mroczny Rycerz” bez dwóch zdań zasługuje na swój podtytuł. Przynajmniej od momentu, kiedy rolę głównego scenarzysty przejął amerykański autor powieściowych thrillerów Gregg Hurwitz. Zarówno opowieści zebrane w poprzednim, jak i świeżo opublikowanym przez Egmont tomie („Szalony”) tchną na odległość najprawdziwszą grozą. Ale czy może być inaczej skoro tym razem za głównego rywala Człowiek-Nietoperz ma Szalonego Kapelusznika?
Gregg Hurwitz, Szymon Kudrański, Ethan Van Sciver
‹Batman – Mroczny Rycerz #3. Szalony›
„
Nocna trwoga” (2011-2012), tom pierwszy kolejnej komiksowej serii z uniwersum Batmana, puszczonej w ruch przy okazji dokonanego przed czterema laty restartu superbohaterów spod znaku DC Comics, rokował nieźle. I rzeczywiście niebawem spełniła ona pokładane w niej nadzieje. By jednak mogła wspiąć się na jeszcze wyższy poziom, musiał zabrać się za nią nowy scenarzysta. Okazał się nim – debiutujący w świecie opowieści obrazkowych – poczytny autor thrillerów i książek sensacyjnych Gregg Hurwitz, który do ekipy tworzącej „Mrocznego Rycerza” dołączył w trakcie pracy nad dziesiątym zeszytem cyklu. Ten i pięć kolejnych zamknęło się w fabularną całość i opublikowanych zostało w drugim zbiorczym albumie serii, zatytułowanym „
Spirala przemocy” (2012-2013). Głównym rywalem Człowieka-Nietoperza był w nim Strach na Wróble. Co jednak najważniejsze, autor fabuły nie ograniczył się tylko do przedstawienia kolejnego pojedynku superbohatera ze superzłoczyńcą; Hurwitz podjął również próbę wyjaśnienia przyczyn szaleństwa Jonathana Crane’a – i poradził sobie z tym wyzwaniem znakomicie!
Trudno się zatem dziwić, że przystępując do tworzenia kolejnej miniserii w ramach „Mrocznego Rycerza”, pisarz zdecydował się do pewnego stopnia powielić schemat fabularny wykorzystany w „Spirali…”. Z tą różnicą, że tym razem naprzeciw zamaskowanego Bruce’a Wayne’a postawił innego z gothamskich superzłoczyńców – Szalonego Kapelusznika, czyli Jervisa Tetcha. Podobny jest także punkt wyjścia. W Gotham City wybucha panika spowodowana zaskakującymi zniknięciami ludzi. Niektórych po kilku dniach udaje się odnaleźć – niestety, martwych; inni przepadają jak kamienie w wodzie. Policja jest bezradna, ponieważ w działaniach porywacza (względnie porywaczy, albowiem trudno uwierzyć, aby za wszystkimi przypadkami zniknięć stał tylko jeden człowiek) nie ma żadnego wzoru, niczego, co mogłoby naprowadzić na jakikolwiek ślad. Porywane są osoby w różnym wieku, różnej płci, koloru skóry i wyznania). Nie wiadomo także, dlaczego jedni są następnie mordowani, a ich ciała porzucane, inni natomiast zapadają się pod ziemię.
Śledztwo prowadzi komisarz Jim Gordon, ale bez pomocy Batmana nie będzie w stanie niczego wykryć. Dowiedziawszy się o planowanym kolejnym porwaniu, do którego ma dojść w szwalni w Chinatown, natychmiast przekazuje tę wiadomość Człowiekowi-Nietoperzowi, który ma szansę przybyć wcześniej na miejsce zdarzenia, jeszcze przed policją, i ewentualnie pokrzyżować szyki napastnikom. Tak też się dzieje. Mroczny Rycerz wkracza do akcji i ratuje jedną z kobiet. Niestety, pozostałe zostają uprowadzone. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – Batman zdobywa pewien punkt zaczepienia, chwyta nić, za którą może podążyć do kłębka. Od tego momentu opowieść zamienia się, jak zresztą wiele innych komiksów o Człowieku-Nietoperzu, w niemal klasyczną historię detektywistyczną, wzbogaconą jednak o nader istotne elementy grozy i – co nie mniej ważne – ekscytującego thrillera psychologicznego. Złapawszy trop, Bruce Wayne – jak pies gończy – idzie po śladach, przy okazji odkrywając ponurą tajemnicę z przeszłości kolejnego z przebogatej galerii złoczyńców terroryzujących Gotham City.
Gregg Hurwitz dba przy tym o prawdopodobieństwo i logiczność zdarzeń; dokłada też wszelkich starań, aby stworzyć pogłębione portrety psychologiczne postaci. Na plan pierwszy wysuwają się tym razem dwie: Bruce Wayne oraz Jervis Tetch. Nie, to nie przypadek, że wymieniamy ich prawdziwe imiona i nazwiska, a nie tożsamości, które przyjęli, stając się odpowiednio superbohaterem i superzłoczyńcą. Scenarzysta opowiada bowiem przede wszystkim o ich życiu osobistym, nie szczędząc przy okazji ani jednemu, ani drugiemu powodów do kolejnych traum. „Szalony” obfituje w dramatyczne zwroty akcji, ale nie brakuje w nim także scen wzruszających, które sprawiają, że nawet najpaskudniejsza kanalia zaczyna być postrzegana przez czytelników nie tylko jako bezwzględny oprawca, ale również ofiara – czy to ludzkiej niechęci, czy też zwyczajnego braku empatii i zrozumienia. I nie chodzi tu wcale o relatywizowanie zbrodni, raczej o doszukiwanie się przyczyn tytułowego szaleństwa. Jako taka, historia wymyślona przez Hurwitza nie napawa optymizmem, udowadnia bowiem, że na drogę przestępstwa może wejść (niemal) każdy – nawet wtedy, gdy za jego intencjami początkowo wcale nie kryje się żądza mordu.
„Szalony” jest zbiorem sześciu kolejnych zeszytów serii (ukazujących się pierwotnie pomiędzy marcem a sierpniem 2013 roku). Pracowało nad nimi dwoje grafików: Amerykanin Ethan Van Sciver (cztery rozdziały) oraz nasz rodak Szymon Kudrański (dwa pozostałe). Ich ilustracje różnią się znacząco. Van Sciver rysuje bardzo klasycznie, realistycznie, choć nie stroni od karykaturalnego przedstawiania postaci (nie dotyczy to oczywiście samego Batmana); jego grafiki są mocno nasycone barwami. Tak wyraziste, że aż biją po oczach. Kudrański idzie zupełnie innym torem, obranym już dawno temu, kiedy jako nastolatek uległ fascynacji serią komiksową Steve’a Nilesa i Bena Templesmitha „30 dni nocy”. Jego kadry są bardzo malarskie, ale rozmazane; sprawiają wrażenie, jakbyśmy oglądali je przez nieostre okulary. Wywołuje to niezwykły efekt – niepokoju, grozy, niepewności. Do tego dochodzą jeszcze stonowane barwy, odpowiednia gra światłocieniem i nadzwyczaj chętnie używana czerń. Rysunkom Kudrańskiego blisko też do tego, co Dave McKean przedstawił w „Azylu Arkham” (1989).
W każdym razie przypadły one do gustu decydentom z DC Comics do tego stopnia, że właśnie Polakowi powierzyli zilustrowanie nowelki Gregga Hurwitza „Raz w północnej, głuchej dobie…”, która znalazła się w okazjonalnym (pierwszym z cyklu) zeszycie „Batman. Dark Knight Annual” (lipiec 2013), a którą dorzucono do „Szalonego” w formie bonusu. To na poły przerażająca, na poły ironiczna historyjka o pewnej halloweenowej nocy, którą trzem gothamskim superzłoczyńcom przychodzi spędzić w dawno już opuszczonym schronisku dla nieletnich imienia Arkhama. Jednego możecie być pewni: nie będą wspominać jej z rozrzewnieniem i łzami wzruszenia w kącikach oczu.
