Nie przecierajcie oczu ze zdumienia. Tak się dziwnie złożyło, że tom piąty publikowanej przez Instytut Pamięci Narodowej serii komiksowej „Wilcze tropy” – poświęcony dowódcy jednego ze szwadronów powojennej 5 Wileńskiej Brygady AK, Zdzisławowi Badosze „Żelaznemu” – ukazał się wcześniej niż album numer cztery, którego bohaterem ma być Hieronim Dekutowski „Zapora”.
Historia w obrazkach: Iron Man – żołnierz wyklęty
[Krzysztof Wyrzykowski, Sławomir Zajączkowski „Wilcze tropy #5: „Żelazny”” - recenzja]
Nie przecierajcie oczu ze zdumienia. Tak się dziwnie złożyło, że tom piąty publikowanej przez Instytut Pamięci Narodowej serii komiksowej „Wilcze tropy” – poświęcony dowódcy jednego ze szwadronów powojennej 5 Wileńskiej Brygady AK, Zdzisławowi Badosze „Żelaznemu” – ukazał się wcześniej niż album numer cztery, którego bohaterem ma być Hieronim Dekutowski „Zapora”.
Krzysztof Wyrzykowski, Sławomir Zajączkowski
‹Wilcze tropy #5: „Żelazny”›
Etatowymi twórcami serii „Wilcze tropy” – podobnie zresztą jak jej bliźniaczej odnogi, czyli „
W imieniu Polski Walczącej” – są scenarzysta Sławomir Zajączkowski i rysownik Krzysztof Wyrzykowski. Nad komiksami historycznymi, powstającymi zresztą nie tylko na zlecenie Instytutu Pamięci Narodowej, pracują już od kilku dobrych lat i trzeba przyznać, że osiągnęli w tej dziedzinie prawdziwe mistrzostwo. Sięgając po ich prace, można mieć pewność co do dwóch rzeczy: że fabuła będzie intrygująca, a strona graficzna na najwyższym poziomie. Jedyne, co może wzbudzać pewne wątpliwości, to ujęcie tematu – i problem ten w większym stopniu dotyczy właśnie cyklu poświęconego żołnierzom wyklętym. Nie jest to już jednak kwestia dotykająca samych autorów, a raczej wynikająca ze sporów historycznych, jakie toczone są wokół działań podziemia antykomunistycznego w Polsce po 1944 roku. Kontrowersje nie ustają od lat i wcale nie zanosi się na to, aby w najbliższym czasie spierające się grupy miały dojść do jakiegokolwiek konsensusu.
Po albumach poświęconych Zygmuntowi Błażejewiczowi – „Zygmuntowi” (dowódcy 1 szwadronu 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej), Marianowi Bernaciakowi – „Orlikowi” (dowódcy Inspektoratu Puławy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość) oraz
Władysławowi Łukasiukowi – „Młotowi” (dowódcy 6 Brygady Wileńskiej WiN-u) zapowiedziany został komiks, którego głównym bohaterem miał być Hieronim Dekutowski – „Zapora”, kolejny z „wyklętych”. Tymczasem, pewnie ku zaskoczeniu wielu, ukazał się inny, opatrzony cyferką „5”. Wnioskować z tego należy, że album o „Zaporze” prędzej czy później trafi na półki księgarskie, trzeba się tylko uzbroić w cierpliwość. Nie powinno to być trudne, zwłaszcza jeśli można w tym czasie sięgnąć po pracę poświęconą nie mniej znanej postaci spośród żołnierzy walczących przeciwko sowietyzacji Polski – porucznikowi Zdzisławowi Badosze, czyli „Żelaznemu”.
Komiksy Zajączkowskiego i Wyrzykowskiego nie są, co mogłyby sugerować tytuły, dziełami stricte biograficznymi. Nie opowiadają one o życiu poszczególnych postaci od urodzin do śmierci (choć informacje te są podawane w aneksach pisanych przez historyków IPN-u, w tym konkretnym przypadku przez doktorów Kazimierza Krajewskiego i Tomasza Łabuszewskiego), skupiają się jedynie na ich działalności wojskowej w podziemiu antykomunistycznym, uwypuklając przy tym najbardziej charakterystyczne epizody. Nie inaczej potraktowano „Żelaznego”, którego poznajemy w grudniu 1945 roku, kiedy to odpowiada na wezwanie swego dawnego dowódcy z Wileńszczyzny, majora Zygmunta Szendzielarza – „Łupaszki”, i ponownie zgłasza się pod jego rozkazy. Kim był wcześniej? Synem oficera służącego w okresie międzywojennym na Kresach wschodnich w Korpusie Ochrony Pogranicza. W czerwcu 1942 roku wstąpił do Armii Krajowej, by dwa lata później znaleźć się w szeregach 5 Wileńskiej Brygady AK, którą dowodził „Łupaszka”.
Brygada wkrótce uległa rozproszeniu, a dziewiętnastoletni Badocha został wcielony do ludowego Wojska Polskiego; w nowym mundurze wytrwał zaledwie trzy miesiące, w październiku 1944 roku zdezerterował i ponownie trafił pod komendę majora Szendzielarza. Wraz z nim przeszedł na tak zwane Ziemie Odzyskane, na Pomorze. Wówczas „Łupaszka”, z powodu nadchodzącej zimy, rozpuścił część żołnierzy, zakładając jednak, że wiosną 1946 roku wznowi działalność zbrojną i dywersyjną. Stąd właśnie wezwanie wystosowane do swoich dawnych oficerów, na które „Żelazny” odpowiedział bez wahania. W ciągu ostatnich miesięcy zmieniło się jednak wiele; typowa walka partyzancka z oddziałami Milicji Obywatelskiej, Urzędu Bezpieczeństwa, wspomaganych na dodatek przez regularne wojsko i NKWD – byłaby z miejsca skazana na porażkę. Należało obrać inną taktykę. W efekcie powołano do życia lotne pododdziały, których głównym zadaniem było zdobycie broni i pieniędzy na dalszą działalność. Badocha został dowódcą jednego z takich pododdziałów i – jak się szybko okazało – na jego czele napsuł komunistów sporo krwi.
Do historii przeszedł zwłaszcza jeden epizod jego działalności, stanowiący zresztą oś komiksu – słynny rajd po powiecie starogardzkim z 19 maja 1946 roku. Kilkunastu żołnierzy „Żelaznego”, przebranych w mundury wojska komunistycznego, w ciągu jednego dnia, poruszając się ciężarówką, rozbroiła siedem wiejskich posterunków MO. Przy czym, co godne podkreślenia, zwykłych milicjantów puszczano wolno; litości nie miał Badocha jedynie wobec funkcjonariuszy UB i NKWD, których skazywał na śmierć (choć jednemu z tych pierwszych darował życie, dowiedziawszy się, że w rzeczywistości nie szkodził on miejscowej ludności). „Żelaznego” wyróżniał jeszcze fakt, że rekwirując dobra materialne bądź gotówkę zawsze osobiście kwitował zabór mienia, które miało być przeznaczane na działalność konspiracyjną. W komiksie możemy zobaczyć dwie znamienne tego typu sceny, gdy Badocha rekwiruje taksówkę oraz gdy jego żołnierze napadają na Bank Rolny w Koszalinie.
Przeciwnicy żołnierzy wyklętych powinni docenić tak honorowe postępowanie, choć z drugiej strony nie zmienia to faktu, że nierzadko poszkodowanymi przez „leśnych” byli zwykli ludzie, niezwiązani w żaden sposób z aparatem władzy komunistycznej, którzy tracili tym samym dorobek swego życia. Wątpliwości wzbudzać może jeszcze jedna rzecz – nadzwyczaj atrakcyjna forma narracji zdaje się sugerować, że dla ludzi pokroju „Żelaznego” wydarzenia, w jakich brał udział po 1944 roku, były wprawdzie niebezpieczną, ale mimo wszystko fascynującą przygodą (sic!). Romantyczna wizja żołnierzy wyklętych przedstawiona w komiksie o Badosze kłóci się jednak trochę z rzeczywistością, bardziej przypomina tragikomiczne losy „pułkownika Kwiatkowskiego” ze słynnego filmu Kazimierza Kutza. Prawdopodobnie aby nie psuć tego obrazu, Zajączkowski zamknął fabułę swego dzieła na parę tygodni przed tragicznym końcem „Żelaznego”. Może po to, aby nie być zmuszonym do wskazania bezpośrednio winnych jego śmierci, co zakłóciłoby ten nad wyraz romantyczny portret tak zwanej drugiej konspiracji.
Winną była zaś, pokazana zresztą w komiksie, choć nie w tak jednoznacznie złym świetle, jak na to zasłużyła, Regina (Mordas-)Żylińska (błędnie nazwana przez scenarzystę Żelińską), w czasie wojny bohaterska łączniczka Armii Krajowej na Wileńszczyźnie. W kwietniu 1946 roku została ona jednak aresztowana przez gdański Urząd Bezpieczeństwa Publicznego i zwerbowana. W kolejnych latach nader chętnie donosiła na współpracowników „Łupaszki”; przyczyniła się do aresztowania (i tym samym skazania na śmierć) łączników Danuty Siedzikówny – „Inki” i Feliksa Selmanowicza – „Zagończyka” czy, znanych z innego komiksu wydanego nie tak dawno przez Muzeum II Wojny Światowej,
Janiny Wasiłojć – „Jachny” i jej późniejszego męża Leona Smoleńskiego – „Zeusa” (ci ostatni szczęśliwie ocalili głowy). Żylińska, mieszkająca po 1948 roku w Szczecinie (i posługująca się nazwiskiem męża – Perlińska), kontakty z UB, a potem Służbą Bezpieczeństwa utrzymywała do 1960 roku; zmarła dziesięć lat później.
Tych informacji jednak w tym akurat wydawnictwie Instytutu Pamięci Narodowej nie znajdziemy. Aby poznać epilog sprawy Żylińskiej, należy sięgnąć po październikowy numer biuletynu IPN „Pamięć.pl” z 2014 roku, w którym znajduje się bardzo ciekawy artykuł doktor Magdaleny Semczyszyn „Dwa oblicza Reginy”. Stanowiłby on bardzo interesujące i pouczające uzupełnienie komiksu. Choć i bez niego materiałów dodatkowych, bogato ilustrowanych archiwalnymi zdjęciami, nie brakuje.

Polecam gorąco tych kolesi.
Patriotyczna dusza, wola walki, siła w tekstach.
https://www.youtube.com/watch?v=L7ZPre4inXE