Po tomie zerowym, przyszedł czas na pierwszą odsłonę regularnego komiksowego cyklu o przygodach pięknej, czarnowłosej kobiety w okrutnym postapokaliptycznym świecie. Druuna musi poradzić sobie w pełnej potworów – czasami w ludzkich postaciach – rzeczywistości, w której liczy się tylko siła.
Przyszła na ludzkość zagłada
[Paolo Eleuteri Serpieri „Druuna #1: Morbus Gravis. Delta” - recenzja]
Po tomie zerowym, przyszedł czas na pierwszą odsłonę regularnego komiksowego cyklu o przygodach pięknej, czarnowłosej kobiety w okrutnym postapokaliptycznym świecie. Druuna musi poradzić sobie w pełnej potworów – czasami w ludzkich postaciach – rzeczywistości, w której liczy się tylko siła.
Paolo Eleuteri Serpieri
‹Druuna #1: Morbus Gravis. Delta›
Pierwszy tom wydania zbiorczego, które właśnie ukazało się nakładem Wydawnictwa Kurc, zawiera dwie opowieści oraz dodatek w postaci reprodukcji kilkunastu plansz w wersji czarnobiałej. Album otwiera „Morbus Gravis” brutalna opowieść z roku 1985, od której rozpoczęły się przygody Druuny. Kontynuację opowieści znajdziemy natomiast w późniejszym o dwa lata albumie „Delta”.
Akcja komiksu rozgrywa się w jakimś bliżej nieokreślonym, futurystycznym Mieście zniszczonym przez tajemniczą zarazę. Widzimy w zasadzie same ruiny, wśród których żyją ludzie i mutanci nękani nieustannymi obawami przed szalejącą epidemią. Każdy, kogo dotknie tajemnicza choroba zamienia się w plugawego, mackowatego potwora, który nie jest w stanie kontrolować swoich instynktów. Osoby u których wykryto symptomy choroby odsyłane są do Miasta na Dole, zwanego także Piekłem, czyli do najniższego poziomu, w którym obowiązuje jedna zasada – albo zjadasz, albo jesteś zjadany. Z drugiej zaś strony osoby młode i najzdrowsze wybierane są do życia w Mieście na Górze, gdzie żyje się podobno bez trosk i kłopotów. Wiedza o obu tych miejscach pochodzi z opowieści, ponieważ nikt jeszcze nie wrócił – ani z dołu, ani z góry. Większość ludzi żyje w Mieście Pośrodku – w miejscu pełnym przemocy i śmierci. Jedynym sposobem na to, by ustrzec się przed zarażeniem jest przyjmowanie specjalnego serum dystrybuowanego przez władze. Tym stojącym u progu zagłady Miastem rządzą Kapłani, tajemnicze postacie skrywające swoje oblicza za ciemnymi kapturami.
Właśnie w takim świecie żyje Druuna – czarnowłosa piękność, która trzyma u siebie w domu… jednego z zarażonych chorobą. Okazuje się, że jest to jej ukochany – Schastar. Dziewczyna zdobywa dla niego dodatkowe porcje serum, dzięki, którym co jakiś mężczyzna czas może powrócić – na krótko – do swej ludzkiej postaci. Podczas jednej z wypraw po serum, dziewczyna w wyniku serii dość dziwnych zbiegów okoliczności spotyka się z Mutantem, istotą która przyjaźniła się z Schastarem. Druuna dowiaduje się, że jej ukochany podczas podróży do Miasta na Dole odkrył Prawdę na temat pochodzenia zarazy. Teraz trzeba tę wiedzę od niego wydobyć, co nie będzie zadaniem łatwym z uwagi na stadium, w jakim znajduje się jego choroba. Tak rozpoczynają się przygody pięknej bohaterki, które doprowadzą ją do odkrycia zaskakującej prawdy na temat Miasta. Podczas tej szaleńczo niebezpiecznej misji Druuna niejednokrotnie doświadczy wielu okrucieństw, które w przeżartym chorobą świecie są na porządku dziennym.
Bez wątpienia ta postapokaliptyczna opowieść jest komiksem adresowanym do dojrzałego czytelnika. I nie chodzi tu tylko o dojrzałość mierzoną wiekiem ale przede wszystkim o umiejętność dekodowania określonych znaczeń i symboli często ukrytych za potężną dawką makabry. Mamy tu wiele scen pełnych przemocy i seksu, które mogą wywoływać szereg kontrowersji. Trzeba jednak przyznać, że o ile Serpieri bez ogródek pokazuje brutalne i krwawe sytuacje, w których rozerwane i zakrwawione fragmenty ludzkich ciał fruwają na lewo i prawo, o tyle stosunki seksualne zostały pokazane w relatywnie dyskretny sposób. Owszem mamy tu kilka scen dość odważnych, ale autor zazwyczaj zakrywa – a to jakimś pudełkiem, a to czyimś ramieniem – miejsca najbardziej newralgiczne. Warto odnotować, że w kolejnych tomach Serpieri będzie już znacznie odważniejszy także w tej sferze. Tak czy inaczej świat przedstawiony w tej serii, jest niezwykle okrutny i brutalny. Ludzkie życie oraz godność nic tu nie znaczą. Ten, kto jest silniejszy zazwyczaj wykorzystuje tę siłę do zdominowania słabszych.
Taka brutalna i dosłowna konwencja doskonale pasuje do tego, by w wiarygodny sposób ukazać postapokaliptyczną rzeczywistość, w której mamy do czynienia z pornografią przemocy w najczystszej postaci. W świecie po totalnej katastrofie ład społeczno-normatywny musiał ulec zburzeniu. Porządku pilnują Kapłani i ich straże, ale jest to porządek dopasowany do nowych realiów, który dopuszcza stosowanie przemocy i aprobuje skrajne okrucieństwo wobec chorych i słabych. Co więcej te nowe realia prowadzą do tego, że ludzie zatracają swoje człowieczeństwo. Oglądając sceny rozgrywające się w tej rzeczywistości można mieć wątpliwości, czy można tu w ogóle być jeszcze człowiekiem. Jedną z najbardziej poruszających scen jest ta, w której tłum gapiów z uśmiechem na ustach obserwuje, jak jeden ze zdeformowanych przez chorobę mutantów najpierw gwałci a potem zabija bezbronną kobietę. Mężczyźni i kobiety oglądają to z wyraźną satysfakcją, pozwalając sobie przy tym na nieprzyzwoite i okrutne komentarze. Zupełnie nie przeszkadza im nawet to, że obok stoi mąż kobiety, który bezskutecznie woła o ratunek dla niej. Oglądając takie sceny można odnieść wrażenie, że zezwierzęcenie rzeczywiście osiągnęło tu niezwykle wysoki poziom.
Pod względem graficznym komiks jest doskonały. Klasyczna, precyzyjna kreska Serpieriego tworzy niezwykle wiarygodny i przejmujący obraz zdegenerowanej rzeczywistości. Co ciekawe, autor kadruje w taki sposób, że zawsze widzimy tylko jej mały wycinek. Prawie nie ma tu scen w planie dalekim, czy nawet ogólnym, które pozwalałby na pokazanie Miasta w pełnej krasie. Zamiast tego bohaterów widzimy zazwyczaj w planie średnim lub bliskim na tle zdewastowanych urządzeń lub plątaniny rur i kabli. Na podstawie tych zbliżeń obskurnych wnętrzności miasta musimy wyobrażać sobie, jak mogłoby wyglądać ono z szerszej perspektywy. Ten zabieg wydaje się szczególnie intrygujący, jeśli weźmiemy pod uwagę zakończenie pierwszej z dwóch zebranych w wydaniu zbiorczym opowieści. Duszną i brudną atmosferę podkreśla także kolorystyka ograniczająca się w zasadzie do zabrudzonych odcieni żółci i zieleni. Na uwagę zasługuje jednak nie tylko kreacja otoczenia, ale – oczywiście – również wizerunki bohaterów. Serpieri daje pokaz artystycznego mistrzostwa w ukazywaniu ludzkich postaci. Na poszczególnych kadrach można wręcz uczyć się rysowania mimiki oraz anatomicznych szczegółów ludzkiego ciała. Dla wszystkich zainteresowanych warsztatowymi aspektami tworzenia komiksów nie lada gratką okaże się zapewne dodatek zawierający czarnobiałe plansze. Umieszczone w albumie reprodukcje zostały zeskanowane bezpośrednio z oryginalnych rysunków tuszem. Zrezygnowano tu z jakichkolwiek zabiegów graficznych, dzięki czemu możemy wręcz dostrzec różnice w nacisku pędzla na karton a pod warstwami tuszu doskonale widoczne są również ślady ołówka.
Kilka słów warto także poświęcić stronie edytorskiej. Wydawnictwo Kurc naturalnie zdecydowało się na kontynuację rozwiązań zastosowanych już w tomie zerowym. Dostajemy zatem album w powiększonych rozmiarach, dzięki czemu możemy w pełni docenić graficzną stronę komiksu. Twarda płócienna oprawa ze złotym grawerunkiem prezentuje się wyśmienicie, choć wydaje się, że na kolejne okładki warto wybierać rysunki, na których jest mniej kreskowania. Takie oszczędniejsze prace lepiej chyba zaprezentują się w czarno-złotej wersji.
Klasyczna seria Serpieriego niewątpliwie należy do najważniejszych europejskich komiksów. Kontrowersyjna, przesycona seksem i brutalnością opowieść bezkompromisowo obnaża prawdę o ludzkiej naturze. W sytuacjach ekstremalnych człowiek bardzo często okazuje się być potworem i Serpieri właśnie tę potworność stara się wyeksponować za pomocą plugawych wizerunków przeżartych chorobą mutantów oraz… obrazów zwykłych ludzi, którzy również ulegli zezwierzęceniu, choć zaraza jeszcze ich nie dotknęła. Trudno zresztą jednoznacznie określić, kto jest bardziej odrażający. Tak, czy inaczej, warto podczas lektury doszukiwać się znaczeń i symboli, które zostały przez autora ukryte za fasadą rozbuchanej przemocy.
