„Opowieści makabryczne” to album zawierający kilka krótkich historyjek utrzymanych w starym, dobrym stylu komiksów grozy z lat pięćdziesiątych. Nie ma sensu doszukiwać się tu jakichś ukrytych przesłań, czy pogłębionej refleksji. Chodzi po prostu o dobrą zabawę. Oczywiście, o ile kogoś bawią żywe trupy, krew i okrutne morderstwa.
Chodź opowiem ci bajeczkę…
[Stephen King, Berni Wrightson, Michele Wrightson „Opowieści makabryczne” - recenzja]
„Opowieści makabryczne” to album zawierający kilka krótkich historyjek utrzymanych w starym, dobrym stylu komiksów grozy z lat pięćdziesiątych. Nie ma sensu doszukiwać się tu jakichś ukrytych przesłań, czy pogłębionej refleksji. Chodzi po prostu o dobrą zabawę. Oczywiście, o ile kogoś bawią żywe trupy, krew i okrutne morderstwa.
Stephen King, Berni Wrightson, Michele Wrightson
‹Opowieści makabryczne›
Rok 2017 bezsprzecznie należał do króla opowieści grozy. Stephen King straszył nas swoimi kolejnymi książkami oraz ich filmowymi i serialowymi adaptacjami. Fani twórczości pisarza mieli zatem okazję poznać „Śpiące królewny” i zajrzeć do „Pudełka z guzikami Gwendy”, kinomani wyruszyli w podróż do „Mrocznej Wieży” oraz zawarli znajomość z klownem Pennywisem z opowieści „To”, miłośnicy filmów i seriali poznali mroczną tajemnicę roku „1922” oraz wzięli udział w perwersyjnej „Grze Geralda”, a zwolennicy seriali zanurzyli się we „Mgle” i towarzyszyli Billowi Hodgesowi w poszukiwaniach „Pana Mercedesa”. Choć poszczególne dzieła zbierały bardzo zróżnicowane recenzje, to skala Kingowskiej inwazji musi robić wrażenie. W tej bogatej ofercie nie zabrakło także czegoś dla miłośników komiksów. Dostali oni mianowicie szansę wkroczenia do świata koszmarów Kinga dzięki wydawnictwu Albatros, które wznowiło „Opowieści makabryczne”. Album zawiera krótkie, trochę straszne, ale bardziej śmieszne opowieści przywołujące skojarzenia z komiksowymi horrorami z lat pięćdziesiątych oraz serialowymi „Opowieściami z krypty”.
Wszystko zaczyna się od typowego – w każdym razie do pewnego momentu – spotkania rodzinnego. W opowiadaniu „Dzień ojca” poznajemy niezbyt przyjemną rodzinę Granthamów oraz jej mroczne tajemnice dość niespodziewanie wychodzące na jaw. Następnie przenosimy się na wieś, by poznać żyjącego w samotności mężczyznę. Historia „Samotna śmierć Jordy’ego Verilla” opowiada o przerażających konsekwencjach wywołanych przez tajemniczy meteoryt. „Skrzynia” to tytuł opowieści rozgrywającej się – dla odmiany – w środowisku naukowym. W budynku Uniwersytetu Horlicks zostaje odkryta dziwna skrzynia, w której skrywa się… coś złowieszczego. Profesor Henry Northrup postanawia wykorzystać znalezisko w osobistych, rzecz jasna niecnych, celach. Zemsta jest natomiast motywem przewodnim opowieści zatytułowanej „Jak pozostać na fali”. Richard Wickers postanawia w okrutny sposób odpłacić swojej żonie i jej kochankowi za doznane upokorzenia. Komiks kończy historia Upsona Pratta, bogacza panicznie bojącego się karaluchów. Jego obsesja staje się dla niego źródłem wielu udręk i koszmarów.
Nie będzie żadnym zaskoczeniem, ani spojlerem stwierdzenie, że większość postaci występujących w tych opowieściach spotyka straszna śmierć. Umierają oni zazwyczaj w koszmarnych męczarniach z przerażeniem wykrzywiającym ich twarze, ale czytelnik bez wątpienia nie raz się uśmiechnie obserwując ich losy. Wynika to z konwencji, w jakiej te opowieści są utrzymane. Mamy tu również żywe trupy, meteoryty przynoszące śmierć, potwory o nieznanym pochodzeniu i robactwo szerzące spustoszenie. Wszystko to oczywiście ma przerażać, ale jednak przede wszystkim ma śmieszyć. Każda strona przesiąknięta jest czarnym humorem i groteskowymi postaciami. King umiejętnie bawi się tu stereotypami upodabniając swoje opowiastki do scenariuszy niskobudżetowych filmów grozy klasy B. Wszystko tu jest przerysowane i wyolbrzymione ku uciesze czytelnika, a wisienką na torcie są dowcipy i słowne gierki, jakimi ubarwia swoje opowieści Upiór – narrator i przewodnik po świecie wykreowanym przez Kinga nazywający czytelników "swoimi dzieciaczkami".
Za oprawę graficzną zadbał sam mistrz komiksowego horroru – Bernie Wrightson. Jego rysunki mają w sobie ten niepowtarzalny klimat, wywołujący w latach pięćdziesiątych tyle emocji i kontrowersji w amerykańskim środowisku komiksowym. W zasadzie brakuje tylko dedykacji dla Fredericka Werthama, który zapewne przewraca się w grobie za każdym razem, gdy takie komiksy ukazują się dziś na rynku. Warto również zwrócić uwagę na odwołującą się do tej samej stylistyki okładkę. Jej autor – Jack Kamen – umieścił na niej elementy odnoszące się zarówno do twórczości Kinga („Carrie”, „Lśnienie”), jak i George’a Romero („Świt żywych trupów”), który ten komiks zekranizował (polski tytuł: „Koszmarne opowieści”).
„Opowieści makabryczne” to nie lada gratka zarówno dla wielbicieli prozy Kinga, jak i miłośników klasycznych horrorów. Lektura jest doskonałą okazją do tego, by powspominać oglądane w dzieciństwie horrory i pośmiać się trochę z ich konwencji. Bo trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że komiks raczej śmieszy niż przeraża i taka zresztą była intencja autorów. Zarówno King, jak i Wrighston bez wątpienia świetnie bawili się tworząc te historie. Ten nastrój udzielił się także George’owi Romero, który nakręcił na ich podstawie film z pogranicza horroru i komedii. Jego intencje też są dość czytelne, bo czy można wyobrazić sobie prawdziwie przerażający horror z udziałem Lesliego Nielsena?
