„Polska mistrzem Polski” to zbiór satyrycznych pasków komiksowych, które zdążyły już narobić sporego zamieszania. A mówiąc dokładniej, zamieszania narobiła darmowa wersja tej publikacji opublikowana przy okazji ubiegłorocznego Festiwalu Komiksowa Warszawa.
Pasek a sprawa polska
[Tomasz Lew Leśniak, Rafał Skarżycki „Polska mistrzem Polski” - recenzja]
„Polska mistrzem Polski” to zbiór satyrycznych pasków komiksowych, które zdążyły już narobić sporego zamieszania. A mówiąc dokładniej, zamieszania narobiła darmowa wersja tej publikacji opublikowana przy okazji ubiegłorocznego Festiwalu Komiksowa Warszawa.
Tomasz Lew Leśniak, Rafał Skarżycki
‹Polska mistrzem Polski›
Burza rozpętała się już po zakończeniu imprezy, gdy pojawiły się zarzuty dotyczące skandalicznego rzekomo charakteru tej publikacji. Przedstawicie urzędu miasta opublikowali oświadczenie, w którym napisali, że nie znali wcześniej treści zawartych w komiksie, a po zapoznaniu się z nim stwierdzili, iż tychże treści nie akceptują. Co więcej, podjęli również decyzję o wstrzymaniu dotacji na projekt, którego ten komiks był częścią. Jak należy się domyślać, chodziło o zaprzestanie finansowania Festiwalu Komiksowa Warszawa. W odpowiedzi organizatorzy napisali, że komiks ukazał się z okazji Polskiego Dnia Darmowego Komiksu i był jednym z wielu wydarzeń realizowanych w ramach festiwalu. Podkreślano również, że paski Skarżyckiego i Leśniaka nie są nowe – ukazują się przecież od 2013 roku na łamach „Dużego Formatu”. Co więcej, przypominano, że jeden z opublikowanych w komiksie pasków znalazł się w roku 2016 na wystawie „Czytelnia Kreski” w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, którego współwłaścicielem jest Miasto Stołeczne Warszawa. O komiksie zaczęto dyskutować także w mediach. Z grubsza rzecz biorąc, głosy ułożyły się zgodnie z przewidywanym schematem. Z jednej strony zatem ostro komiks krytykowano za antypolski charakter, pisząc między innymi o prostackiej treści, obrażaniu patriotów i naśmiewaniu się z polskich rodzin. Z drugiej zaś strony komiksu broniono jako interesującej satyry na polskie społeczeństwo, a decyzję władz Warszawy uznawano za przejaw cenzury w sztuce.
O co to całe zamieszanie? Czy satyryczne paski Rafała Skarżyckiego i Tomasza Leśniaka rzeczywiście są aż tak kontrowersyjne? Cisza, jaka towarzyszy premierze wydania, za które czytelnik już sam musi zapłacić, sugeruje że chyba jednak nie. Rok temu burzę wywołało jedynie to, że w wydaniu darmowym pojawiła się adnotacja o finansowaniu tej publikacji przez Miasto Stołeczne Warszawa. W samym komiksie, choć pojawiają się „brzydkie słowa” i autorzy nabijają się z kogo popadnie, nie ma w gruncie rzeczy nic kontrowersyjnego. Oczywiście, można zauważyć, że ulubionym obiektem drwin są „prawdziwi Polacy” definiowani tu głównie jako osoby o prawicowych, konserwatywnych poglądach, a czasami nawet ze skłonnościami do nacjonalizmu, ale trzeba przyznać, że przedstawicielom środowisk lewicowych i liberalnych, ze skłonnościami do mniej lub bardziej pozerskiego kosmopolityzmu, też się dostaje. Razy zadawane komiksowymi paskami być może nie są rozdzielane równo, ale takie już prawo autorów. No i trzeba też wziąć poprawkę na to, że gazetę, w której były one publikowane, również trudno posądzić o jakąkolwiek bezstronność
Leśniakowi i Skarżyckiemu nie można odmówić zmysłu spostrzegawczości i umiejętności piętnowania polskich przywar oraz tropienia absurdów. Inna sprawa, że we współczesnej Polsce do dostrzegania absurdów, wcale nie potrzeba nadzwyczajnej spostrzegawczości. Nawet jeżeli autorzy, idą czasami w swojej krytyce i satyrze daleko, to robią w sposób wskazujący na to, że chodzi im nie tyle o naśmiewanie się z konkretnych ludzi, ale z pewnych zjawisk. Obśmiewanie rodzin „żyjących z 500 plus” nie dotyczy przecież wszystkich rodzin korzystających z tego przywileju, ale tych, którzy faktycznie robią to w sposób co najmniej moralnie wątpliwy. A że takie sytuacje się zdarzają, przecież wiemy wszyscy. Wydaje się, że tylko od dobrej lub złej woli odbiorców zależy mniej lub bardziej uogólniająca interpretacja tych historyjek.
Mamy tu zatem niewybredne żarty z narodowców, którzy przedstawieni są w niezbyt korzystnym świetle. Jeśli któryś z nich wybiera się na uniwersytet, to na pewno nie po to, by zdobywać wiedzę, co jednoznacznie sugeruje pałka wystające z plecaka. Jeżeli natomiast odwiedzają teatr, to też nie po to, by podziwiać sztukę i kontemplować grę aktorską. Mamy tu także polską, złotą młodzież, która albo jest ujarana, albo dąży do wyrażenia swojej indywidualności poprzez… skrajny konformizm. Są i żałośni hipsterzy, którzy mieszkają z rodzicami długo po trzydziestce, a czas spędzają grając w gry albo ssąc filmy z neta. Autorzy naśmiewają się także z wszechobecnej skłonności do filmowania wszystkiego, co później da się opublikować w sieci. Są tu także nieudolni policjanci, cyniczni księża, pazerni biznesmeni, hejtujący internauci oraz zakłamani politycy. Krótko mówiąc dostajemy przekrój przez prawie wszystkie grupy społeczne i zawodowe. Wśród mniej lub bardziej zabawnych pasków znaleźć można kilka prawdziwych perełek. Do moich ulubionych należy trafniejsza niż dziesiątki fachowych analiz, opowieść o źródłach bolączek trapiących polski sport narodowy, czyli piłkę nożną. W końcu już dziecko wie, że wybór pomiędzy trzema punktami za zwycięstwo i trzema tysiącami do podziału jest przecież oczywisty, a czym skorupka za młodu… i tak dalej. Swoją drogą, o wyjątkowości naszego kraju świadczy także to, że za sport narodowy uznaje się dyscyplinę, w której naszych orłów bije każdy, kto potrafi kopnąć piłkę. Bardzo udany jest także pasek przedstawiający niezwykle zróżnicowanie życie współczesnego człowieka, który pracuje, relaksuje się prowadzi życie towarzyskie… w dość zastanawiający sposób.
Album zawierający paski publikowane na przestrzeni kilku lat w prasie stanowi na pewno przyjemną i lekką lekturę, pozwala nieco się rozerwać i pośmiać, ale na pewno nie ma w sobie potencjału skandalizującego. Niektóre z pasków powstawały jako satyryczne komentarze do konkretnych zdarzeń, ale większość ma walor uniwersalności, która pozwala cieszyć się nimi niezależnie od kontekstu, w jakim powstawały. Krótko mówiąc, jedne będą śmieszyć zawsze, inne mogą za jakiś czas wydać się mniej zabawne i mniej zrozumiałe. Jeżeli zaś chodzi o recepcję tego komiksu, to trudno spodziewać się jakichś radykalnych protestów, czy akcji wymierzonych przeciwko tej publikacji. A gdyby miały jakieś być, to… no cóż, narodowcy pewnie spakowaliby do swoich plecaków pałki, hipsterzy pozmienialiby swoje zdjęcia profilowe z użyciem jakiegoś fikuśnego filtra i utworzyli wydarzenie na fejsie. Policja zapewne poczekałaby na rozwój wypadków i zaatakowała dopiero podmęczonych krzyczących protestantów. A później wszystko wróciłoby do normy, która w naszym przypadku od normy niestety znacząco odbiega. Autorzy zapewne są na to przygotowani. I mają pod ręką jakiś pasek…
