W „odrodzonej” serii „Detective Comics” jej główny scenarzysta, czyli James Tyion IV, w każdej kolejnej miniserii, składającej się następnie na jeden tom wydania zbiorczego, stawia przed Mrocznym Rycerzem zadanie nie do rozwiązania. Które ten, choć niekiedy z dużymi stratami własnymi, ostatecznie rozwiązuje. W „Lidze Cieni” poziom trudności rośnie, co sprawia, że kłopotów Batman będzie miał jeszcze więcej.
Mroczna przeszłość Sieroty
[Marcio Takara, James Tynion IV „DC Odrodzenie: Batman: Detective Comics #3: Liga Cieni” - recenzja]
W „odrodzonej” serii „Detective Comics” jej główny scenarzysta, czyli James Tyion IV, w każdej kolejnej miniserii, składającej się następnie na jeden tom wydania zbiorczego, stawia przed Mrocznym Rycerzem zadanie nie do rozwiązania. Które ten, choć niekiedy z dużymi stratami własnymi, ostatecznie rozwiązuje. W „Lidze Cieni” poziom trudności rośnie, co sprawia, że kłopotów Batman będzie miał jeszcze więcej.
Marcio Takara, James Tynion IV
‹DC Odrodzenie: Batman: Detective Comics #3: Liga Cieni›
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że scenarzysta James Tynion IV, mający na koncie tak uznane serie, jak „
Wieczny Batman”, „
Wieczni Batman i Robin” oraz „
Szpon”, zna Gotham City od podszewki i wie, gdzie kryją się jego największe tajemnice. Potrafi więc tam dotrzeć i wyciągnąć je na wierzch. Tym razem niemal dosłownie, ponieważ trzecim tom „odrodzonego” „Detective Comics” w zdecydowanej większości rozgrywa się w jaskiniach i tunelach zbudowanych przed laty pod miastem. Pytanie tylko, co Amerykanin mógł jeszcze takiego wymyśleć, aby przebić problemy, jakie zwalił na głowę Zamaskowanego Krzyżowca i jego najbliższych współpracowników w poprzednich odsłonach cyklu. Bo na pierwszy rzut oka wydaje się, że po
zbuntowanych nietoperzach i żądnym zemsty
Syndykacie Ofiar nic gorszego nie może już spotkać Batmana.
Wychodzi jednak na to, że może!
Pod warunkiem jednak, że z otchłani mroku przywoła się takich superzłoczyńców, jak R’as al-Ghul i Lady Shiva (czy też Sandra Woosan), która w rysunkowych opowieściach spod znaku DC Comics zadebiutowała w grudniu 1975 roku. Sandra była przed laty związana z Ligą Asasynów (Zabójców). Na jedną z najskuteczniejszych broni służących do zabijania wykształcił ją sam R’as al-Ghul. Nic więc dziwnego, że w „Lidze Cieni” pojawiają się razem. Piękna i śmiertelnie groźna kobieta jest mistrzynią sztuk walki. To z kolei sprawiło, że tym razem – zgodnie z wcześniejszą tradycją – Tynion IV tytuły kolejnych zeszytów serii (wydawanych pierwotnie od kwietnia do lipca 2017 roku) podkradł twórcom filmów karate (i pokrewnym). W oryginale były to: „Ninja: Shadow of a Tear” (2013; w komiksie: „Prolog: Cień łzy”), „Unleashed” (2005, „Atak”), „The Five Fingers of Death / Tian xia di yi quan” (1972, „Pięć palców śmierci”), „Kiss of the Dragon” (2001, „Pocałunek smoka”), „Snake in the Eagle’s Shadow / Se ying diu sau” (1978, „Wąż w cieniu orła”), „Fist of Fury / Tang shan da xiong” (1971, „Wściekłe pięści”) oraz „The Duel” (2016, „Finał: Pojedynek”).
Cudowny powrót Lady Shivy (i w pakiecie z nią R’as al-Ghula) nie jest jednak wcale wrzucony do fabuły od czapy. Scenarzysta bez problemu znajduje dla swego pomysłu usprawiedliwienie. Wszak Sandra jest… matką Cassandry Cain, jednej z obecnych pomocnic Batmana, znanej jako Orphan (ojcem dziewczyny – i właśnie jego nazwisko nosi ona, kiedy nie zakłada kostiumu – jest natomiast zabójca David Cain). Nie dziwi zatem, że to od Cass zaczyna się cała historia. I od jej niespełnionych marzeń. I wyrzutów sumienia za całe zło, jakiego dopuścił się jej tatuś. Dodajmy: rodzic, który przy okazji uczynił z córki – na swój idealny wzór – perfekcyjną zabójczynię. W „Lidze Cieni” to Orphan wyrasta na najsłabsze ogniwo z batmanowskiej drużyny. To ona zostaje poddana najsilniejszej presji. I to na niej siłą rzeczy skupia się uwaga Tyniona IV. Co oczywiście nie oznacza, że pozostali bohaterowie przestają istnieć. Po prostu szanując problemy, przed jakimi staje ich koleżanka, subtelnie usuwają się w cień.
A teraz już całkiem serio! Właściwa akcja zaczyna się od wezwania Człowieka-Nietoperza przez komisarza Jima Gordona, który ma mu do zakomunikowania niezwykłą wieść. Otóż, dotąd znany głównie z zaprzaństwa i korupcji, burmistrz Gotham Sebastian Hady chce współpracować z Mrocznym Rycerzem. Dość ma służenia Złu i Mamonie, pragnie uczynić miasto lepszym. Piękny „coming out”, ale – sami przyznacie – jakimż głupcem okazałby się Batman, wierząc w takie zapewnienia. Czy jednak, patrząc na wszystko z drugiej strony, nie warto podjąć ryzyka? Zdarzali się przecież w historii nawróceni grzesznicy, których żal i chęć poprawy były szczere. Może więc i Hady? Tyle że nie scenarzysta nie daje szansy, by się o tym przekonać, ponieważ burmistrz wkrótce ginie, a o jego zabójstwo zostaje oskarżony Człowiek-Nietoperz, którego policjanci zastają na miejscu zbrodni. I to wydarzenie wywołuje efekt domina, sprawia bowiem, że na scenę wkracza Lady Shiva. Czego pragnie zabójczyni? Kto podąża za nią? Jaką rolę w całej awanturze odgrywa R’as al-Ghul? By uzyskać odpowiedzi na te pytania, trzeba sięgnąć po „Ligę Cieni”.
Co oznacza tytuł komiksu? Nawiązuje do jednej z teorii spiskowych znanych w Gotham od lat. Tyle że Batman nie daje jej wiary. Sam pomysł istnienia takiej organizacji wydaje mu się nierealny. Ale czy w poprzednich latach nie bywało już niejeden raz tak, że to, co nierzeczywiste, nagle się ziszczało? Tynionowi IV udaje się w nowej fabule pomieścić także poprzednie wątki, przede wszystkim te związane z Kolonią i osobą ojca Batwoman. Wprowadza też nową postać – pewnego siebie i aroganckiego Ulyssesa, który myśli jedynie o totalnej rozwałce. Ale, z drugiej strony, takie hobby ma większość bohaterów tej serii. W efekcie ponad połowę komiksu zajmują sceny walki. Nie żaden boks czy MMA, ale klasyczna wschodnia nawalanka. Wszystko to oczywiście za sprawą Lady Shivy i… Orphan. W tych partiach komiks jest najdynamiczniejszy, chociaż i w pozostałych na tempo akcji narzekać nie można. Jest ono tak szybkie, że niekiedy scenarzysta przechodzi do porządku dziennego nad dość istotnymi sprawami. Na przykład jak skrępowani bohaterowie wyzwalają się z więzów. I skąd nagle biorą kostiumy, skoro jeszcze przed chwilą byli nadzy.
Mimo że akcja pędzi na złamanie karku, nieścisłości logiczne rzucają się w oczy. Nie sposób też nie dostrzec tego, że rozwiązując problemy Batmana i jego pomocników, Tynion IV często sięga po ograne schematy. Inna sprawa, że powstało (i wciąż powstaje) już tyle komiksów o Człowieku-Nietoperzu, że chyba naprawdę nierealne jest wymyślenie kolejnego zaskakującego sposobu na ucieczkę z pułapki czy pokonanie upierdliwego złoczyńcy. Za „Ligę Cieni” odpowiada trzech rysowników: Brazylijczyk (z paszportem amerykańskim) Marcio Takara, Urugwajczyk Christian Duce oraz Hiszpan Fernando Blanco. Każdy z nich wywiązał się ze swego zadania co najmniej przyzwoicie, nie unikając – dla podniesienia napięcia i dynamiki – niestandardowego kadrowania. Nie brakuje również całostronicowych rysunków, najczęściej ozdobionych posępno-mrocznymi barwami. Miniserię o Lidze Cieni uzupełniają jeszcze dwa shorty, które – jak można mniemać – rozwinięte zostaną w kolejnych tomach. „Siły wyższe” (z rysunkami Hiszpana Álvaro Martíneza) poświęcone są Azraelowi, zabójcy z Zakonu Świętego Dumasa, natomiast „Szersza perspektywa” (zilustrowana przez Brazylijczyka Eddy’ego Barrowsa) przywołuje postać Red Robina, który, obserwując Batmana, wyciąga pewien wniosek. Jaki?
