„Rork” należy do tych komiksów, które do dziś rozpalają wyobraźnię czterdziestoletnich fanów opowieści obrazkowych w Polsce. Opublikowany po raz pierwszy na naszym rynku pod koniec lat osiemdziesiątych w magazynie „Komiks. Fantastyka” wywołał prawdziwe poruszenie. Gdy w roku 1989, w trzecim numerze tego magazynu ukazała się opowieść „Fragmenty”, czytelnicy przecierali oczy ze zdumienia. Dziś można sobie przypomnieć to uczucie, biorąc do ręki edycję zbiorczą wydawnictwa Kurc.
Człowiek po przejściach
[Andreas Martens „Rork #1 (wyd. zbiorcze)” - recenzja]
„Rork” należy do tych komiksów, które do dziś rozpalają wyobraźnię czterdziestoletnich fanów opowieści obrazkowych w Polsce. Opublikowany po raz pierwszy na naszym rynku pod koniec lat osiemdziesiątych w magazynie „Komiks. Fantastyka” wywołał prawdziwe poruszenie. Gdy w roku 1989, w trzecim numerze tego magazynu ukazała się opowieść „Fragmenty”, czytelnicy przecierali oczy ze zdumienia. Dziś można sobie przypomnieć to uczucie, biorąc do ręki edycję zbiorczą wydawnictwa Kurc.
Andreas Martens
‹Rork #1 (wyd. zbiorcze)›
Niezwykłe, precyzyjne rysunki, mroczna, pełna tajemnic opowieść i zagadkowy, białowłosy bohater – kombinacja tych elementów sprawiła, że komiks z miejsca zaskarbił sobie sympatię fanów. Gdy w kolejnym numerze ukazała się kontynuacja tej historii zatytułowana „Przejścia”, zachwytom czytelników nie było końca. Te opowieści naprawdę były wyjątkowe. Poza tym, koniec lat osiemdziesiątych w Polsce nie był tak obfity w komiksy, jak czasy późniejsze, o współczesności nie wspominając, więc Rork miał niewielką konkurencję. Niestety na publikacji tych dwóch opowieści się skończyło, w każdym razie dla magazynu „Komiks. Fantastyka”, który przestał istnieć w roku 1995, nie publikując już żadnego komiksu o Rorku.
Polscy czytelnicy pozostawieni zostali w przekonaniu, że opowieść tajemniczym, białowłosym bohaterze składa się jedynie z dwóch części i później po prostu zapomnieli o tej postaci. Dopiero w roku 2002 coś zaczęło się dziać. Wydawnictwo Twój Komiks wznowiło dwa pierwsze albumy, a w roku 2002 opublikowało tom trzeci zatytułowany „Cmentarzysko katedr”! W tym samym roku na księgarskie półki trafił jeszcze tom czwarty „Gwiezdne światło”. W roku 2003 ukazał się tom piąty – „Koziorożec”. Tomy szósty, przedostatni w serii, okazał się być ostatnim w historii wydawnictwa Twój Komiks – na księgarskie półki trafił w roku 2005. Na zamknięcie serii polscy czytelnicy musieli czekać dwa kolejne lata. W 2007 roku album „Powrót” opublikowało wydawnictwo Manzoku. Wydawnictwo to rozpoczęło również publikację innego komiksu Andreasa – „Koziorożec”.
Na tym historia Rorka jednak się nie skończyła. W roku 2013 wydawnictwo Sideca (nowe wcielenie Manzoku) wydało pierwszą księgę zbiorczej edycji serii Andreasa. Poza albumami „Fragmenty”, „Przejścia” oraz „Cmentarzysko katedr” znalazł się w nim jeszcze czarno-biały tom zerowy, zatytułowany „Duchy” stworzony przez niemieckiego twórcę dziewiętnaście lat po publikacji „Powrotu”. Do albumu dołączono także dwie krótkie historie – „Zapomniani” oraz „Wybawiciel z okresu kredowego”. Rok później wydawnictwo opublikowało drugą księgę zawierającą kolejne cztery albumy oraz liczne dodatki. W ten sposób mogłaby zakończyć się saga białowłosego bohatera, ale tak się nie stało. W roku 2020 wydawnictwo Kurc opublikowało komiks „Raffington Event”, opowiadający o przygodach postaci z serii „Rork”, oraz wznowiło pierwszy tom wydania zbiorczego. Choć określenie „wznowiło” nie jest w tym przypadku trafne. Wydanie zostało bowiem przygotowane od podstaw i w kilku punktach różni się od edycji Sideki.
Po pierwsze, wydawnictwo Kurc zaoferowało komiks w dwóch wariantach okładkowych. Pierwszy ilustrowany jest rysunkiem, który zdobił również wydanie Sideki, na okładce drugiego – limitowanego – jest natomiast rysunek, który pierwotnie znalazł się w czasopiśmie „Tintin” (nr 40, 1980). Po drugie, nowe wydanie ma nowe tłumaczenie, przygotowane przez Jakuba Sytego. Po trzecie, otwierający album komiks „Duchy” jest tu w wersji kolorowej, co ma istotne znaczenie dla odbioru tej opowieści. Kreska Andreasa jest tu tak złożona i precyzyjna, że wersja czarno-biała zdawała się dotąd być jedyną możliwą. Dodanie koloru sprawiło, że pod względem wizualnym to w gruncie rzeczy zupełnie nowy komiks. Wersja czarno-biała wymuszała szczegółową analizę szrafowania, cieniowania i efektownej gry światłocienia, a wersja kolorowa nieco te elementy przesłania. Choć kolorystyka Isy Cochet jednocześnie wydobywa nowe walory komiksu. Po czwarte wreszcie, zamiast tekstu z wydania Sideki, wydawca zdecydował się na publikację dwóch nowych artykułów. Najpierw zatem możemy poczytać o znaczeniach wpisanych w serię, poddanych analizie przez Arkadiusza Królaka, później zaś Bartosz Kurc przybliża historię publikacji „Rorka” w Polsce.
Co do samej serii, a raczej tej jej części, która została zamieszczona w pierwszym tomie, trudno powiedzieć coś odkrywczego. Kluczową rolę odgrywają „Fragmenty” i „Przejścia”. To fundament, na którym Andreas budował później dalsze przygody Rorka. Ta zawarta w czternastu epizodach, publikowanych pierwotnie w „Tintinie” i narysowanych początkowo prawdopodobnie bez zamiaru stworzenia zwartej całości, opowieść zawiera w sobie wszystkie cechy warsztatu niemieckiego artysty, które później staną się jego znakami rozpoznawczymi. Przede wszystkim, daje tu o sobie znać umiejętność tworzenia spójnej narracji z niezależnych fragmentów. Choć przez dłuższy czas wydaje się, że zdarzenia opisane w pierwszych epizodach – „Wiek dla domu” oraz „Krytyczny punkt” nie mają żadnego związku z późniejszymi wypadkami, to wraz z rozwojem opowieść okazuje się, że jest inaczej. Postacie z tych epizodów powracają, a opisane tam wypadki, mają istotne znaczenie dla fabuły. Poza tym cała historia rozgrywa się w aurze jakiejś trudnej do uchwycenia tajemnicy. Kolejne zdarzenia zawarte w poszczególnych epizodach nigdy nie zostają całkowicie wyjaśnione, co sprawia, że czytelnik pozostaje w napięciu. No i wreszcie całość nasycona zostaje wieloznaczną i otwartą na różne interpretacje symboliką.
Jeśli chodzi o dwie pozostałe historie, to w obu przypadkach mamy do czynienia z popisem rysunkowych umiejętności autora, choć za każdym razem inne jego walory możemy podziwiać. „Cmentarzysko katedr” to historia o powrocie Rorka z miejsca, w którym był uwięziony, wpleciona w historię pewnej wyprawy naukowej w głąb amazońskiej dżungli. Tu Andreas umieszcza monumentalne katedry wtopione w dziewicze lasy. Zderzenie natury z kulturą nigdy nie było chyba tak spektakularne wizualnie. Zupełnie inne elementy swojego warsztatu eksponuje natomiast Andreas w „Duchach”. Ta rysowana prawdopodobnie z myślą publikacji jednie w wersji czarno-białej opowieść jest wypełniona obłędnym szrafowaniem. Poszczególne plansze wyglądają jak drzeworyty. Za pomocą precyzyjnego kreskowania Andreas wyczarowuje rozmaite faktury sprawiając, że rysunki są przejrzyste, a zarazem przepełnione detalami. W wersji kolorowej łatwo jednak nie zauważyć tego graficznego bogactwa, dlatego wskazane jest posiadanie obu wersji.
Choć „Rork” ma niewątpliwie walory sentymentalne, to na pewno nie jest komiksem, który powinien trafić tylko w ręce fanów wspominających swoje dziecięce lektury. To komiks, który doskonale wytrzymuje próbę czasu i na pewno zadowoli najbardziej wymagających miłośników tajemniczych, wieloznacznych i nasyconych symboliką komiksów, wymagających od czytelnika skupienia i zaangażowania w układanie oferowanych przez Andreasa fragmentów w większe całości. Dodatkowo jest to – mówiąc bez ogródek – rysunkowe dzieło sztuki. Zarówno rysunki w poszczególnych komiksach, jak i galeria prac Andreasa zamieszczona pomiędzy nimi to prawdziwa wizualna uczta. Te plansze, kadry i ilustracje można oglądać godzinami i uczyć się na nich komiksowego rzemiosła.

Smutne jest ze pierwsze 2 czesci Rorka sa genialne, niestety tej magii nie czuć gdy Andreas probuje opowiedzieć dłuższa, spójna opowieść (czytałem wszystko co wyszło po Polsku/Angielsku). Bycie genialnym rysownikiem nie czyni cie automatycznie świetnym scenarzysta (ehm, np Moebius:-)