Pierwszy tom „The Weatherman”, wydany w lutym przez Non Stop Comics, jest jednym z najlepszych komiksów, które trafiły na polski rynek w tym rozkręcającym się dopiero 2021 roku. Pełna dynamicznej akcji komediowa opowieść science fiction, garściami czerpiąca z dobrodziejstw japońskiej mangi (wiecie, takiej, gdzie kowboje i space opera pasują do siebie jak ulał) – przepis na sukces, który nie do końca wypalił przy okazji serii „Fear Agent”, tutaj zrealizowany został perfekcyjnie.
Na złamanie karku
[Nathan Fox, Jody LeHeup „Weatherman #1” - recenzja]
Pierwszy tom „The Weatherman”, wydany w lutym przez Non Stop Comics, jest jednym z najlepszych komiksów, które trafiły na polski rynek w tym rozkręcającym się dopiero 2021 roku. Pełna dynamicznej akcji komediowa opowieść science fiction, garściami czerpiąca z dobrodziejstw japońskiej mangi (wiecie, takiej, gdzie kowboje i space opera pasują do siebie jak ulał) – przepis na sukces, który nie do końca wypalił przy okazji serii „Fear Agent”, tutaj zrealizowany został perfekcyjnie.
Nathan Fox, Jody LeHeup
‹Weatherman #1›
Mars, rok 2770. Czerwona planeta stała się domem tej resztki ludzkości, której udało się uniknąć hekatomby. W roku 2763 osiemnaście miliardów istnień zginęło w wielkim, globalnym ataku terrorystycznym, za który odpowiedzialna jest tajemnicza organizacja o nazwie „Miecz Boży”. „Marsjanie” nadal żyją w traumie i obawiają się, że terroryści nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Ponure chwile z rzadka rozjaśniane są przez powszechnie znane, medialne osobistości, takie jak Nathan Bright – popularny, wyszczekany prezenter pogody, mieszanka Kuby Wojewódzkiego i Tin Tina. Wesołe i beztroskie życie Brighta kończy się w jednej chwili – Marsjańskie Służby Bezpieczeństwa, reprezentowane w komiksie przez rudowłosą agentkę Amandę Cross, oskarżają naszego bohatera o to, że nie jest tym, za kogo się podaje oraz że to właśnie on wymordował niemal całą ludzkość. Nathan Bright (czy, ktokolwiek nim jest) bierze nogi za pas – nie pamięta niczego z dnia ataku i dni wcześniejszych, więc kto wie, może i mógłby mieć z nim coś wspólnego. W międzygalaktycznym pościgu biorą udział zarówno tajne służby jak i specjalne komando najgroźniejszego mafiosa na Marsie – najwidoczniej ma on swój własny interes w pochwyceniu „The Weathermana”.
Jody LeHeup – scenarzysta, Nathan Fox – rysownik i Dave Stewart – kolorysta zadbali o każdy element komiksu. Pierwszy, sześcioodcinkowy tom „The Weatherman” ma wszystko co trzeba – świetnie wykreowanych bohaterów, spójny, logiczny i atrakcyjny świat przedstawiony, dynamiczną akcję, solidną dawkę humoru i jest najzwyczajniej w świecie komiksem bardzo, bardzo dobrym. Scenograficznie mamy mieszankę mangi „Cowboy Bepop” (na którą twórcy wskazują bezpośrednio w wywiadach), serialu „Firefly”, filmu „Piąty Element” i zabawnych powieści Douglasa Adamsa. Terraformowany Mars przypomina bardzo te wszystkie popkulturowe światy przepełnione latającymi samochodami, które pamiętamy ze wspomnianego hitu z Millą Jovovich (a które wcześniej zrodziły się w wyobraźni Moebiusa), ale jest też odpowiednio „pustynny”, aby kowbojsko-kosmiczne awantury miały gdzie się odbywać.
Dwójka głównych bohaterów to rewelacyjnie dobrana para. Nathan Bright jest wariatem, lekkoduchem, bawidamkiem, któremu ktoś w jednym momencie zabrał cały świat. Amanda Cross to kolejna komiksowa ostra babka o dobrym i wrażliwym sercu – musi wybierać między służbowymi obowiązkami a wewnętrznymi nakazami moralnymi. Antagoniści również niczego sobie. Ścigające Brighta trio najemników zostało ulepione z naszych popkulturowych oczekiwań – ale w jakże znakomity, atrakcyjny sposób. „The Weatherman” to nieustająca przygoda i akcja nie pozwalająca na zatrzymanie choćby na chwilę. To niesamowite tempo nie zubaża jednak samej fabuły. Jody LeHeup zadbał o to, abyśmy byli ciągle zaskakiwani i w całym tym natłoku wrażeń nie doznali wrażenia wtórności. Tu nie ma niepotrzebnych fabularnych wypełniaczy, nie ma żadnego zbędnego fragmentu – a przecież „The Weatherman” jest komiksem niezwykle prostym narracyjnie i fabularnie. I oczywiście nie samą akcją stoi – LeHeup porusza też tematy poważniejsze. Takie, jak chociażby społeczna trauma i próby radzenia sobie z nią oraz potrzeba zemsty i sprawiedliwości. Czy możemy ukarać kogoś, kto absolutnie nie pamięta swych przewin? Czy możemy tu mówić w ogóle o „karze” czy raczej o zemście i zaspokojeniu własnej żądzy?
Na wysoką całościową oceną składają się także rysunki. Nathan Fox wydaje się stworzony do tego rodzaju opowieści. Świetnie wychodzą mu zarówno statyczna prezentacja miejsca akcji i niezwykle dynamiczny jej przebieg. Rysownik ciąży ku mandze dokładnie w taki sam sposób jak ostatnio Sean Murphy w „Tokyo Ghost”. Nie dba może aż tak bardzo o szczegóły, ale i tak wywiązuje się ze swego zadania znakomicie. Kropkę nad „i” stawia gość od kolorów – Dave Stewart. Jest pstrokato – ale celowo i inaczej być nie powinno.
Pierwszy zbiorczy tom „The Weatherman” to połowa historii. Drugi, który ukazał się za oceanem dokładnie rok temu, również zawiera sześć odcinków – ale przede wszystkim konkluzję i odpowiedzi, które potrzebujemy usłyszeć. Oby jak najszybciej – mamy bowiem do czynienia z komiksem zdecydowanie wartym poświęconego mu czasu i pieniędzy.
