„Chwała Pana” to spektakularny finał opowieści o przygodach Wiki Grimm. Dziewczynka, która cudem ocalała z masakry na zamku Castelgrimm, szuka teraz swojego przeznaczenia, zawierając nowe sojusze i szykując się do ostatecznego starcia. Jej poczynania znów zostały ukazane w olśniewającej oprawie graficznej.
Sprawy rodzinne
[Olivier Ledroit „Wika i chwała Pana” - recenzja]
„Chwała Pana” to spektakularny finał opowieści o przygodach Wiki Grimm. Dziewczynka, która cudem ocalała z masakry na zamku Castelgrimm, szuka teraz swojego przeznaczenia, zawierając nowe sojusze i szykując się do ostatecznego starcia. Jej poczynania znów zostały ukazane w olśniewającej oprawie graficznej.
Olivier Ledroit
‹Wika i chwała Pana›
Drugi tom serii przyniósł kilka istotnych zwrotów akcji. Dowiedzieliśmy się mianowicie, że matka Wiki – Tytania – to siostra Oberona. Wika jest zatem wnuczką Wotana. Co więcej, Tytania nie zginęła podczas ataku na Castelgrimm. Po tym, gdy opiekę nad Wiką przejęły mroczne wróżki, dziewczyna zaczęła stopniowo poznawać swoje moce. Ness, Mata oraz Gwynette nauczyły ją, jak nad nimi panować. Wróżki poddały ją również ostatecznemu testowi, w trakcie którego Wika poznała swoją przeszłość. Wchłonęła także całą dobroć swojej matki, sprawiając, że Tytania zamieniła się w okrutną Białą Damę stojącą u boku Oberona. Ojcobójca kolejny raz udowodnił, że nie ma dla niego żadnych świętości. Podstępem doprowadził do ogromnej katastrofy. Jego wilcze potomstwo zniszczyło Sanktuarium, spaliło Drzewo Życia i doprowadziło do śmierci Wiki.
Wiadomo jednak, że główna bohaterka opowieści nie może długo pozostawać martwa. Po krótkim pobycie w krainie zmarłych dziewczyna powraca do świata żywych, bowiem nie wypełniło się jeszcze jej przeznaczenie. Zanim jednak je poznamy, autor znów na początku komiksu prezentuje krótką retrospekcję ukazującą, co stało się, gdy wróżki przyszły złożyć dary nowonarodzonym dzieciom Wotana – Tytanii i Oberonowi. Poznajemy klątwę, jaką rzuciła na jego zbroję Megg, Wiedźma ze Wschodu, Pani Kruków. Każdy zły uczynek, każda niegodziwość ma sprawić, że zbroja zapewniająca mu nietykalność, stanie się jego największym koszmarem i będzie powoli go niszczyć. Później wracamy do teraźniejszości i obserwujemy jak Wika i jej sojusznicy sposobią się do ostatecznego starcia. Ich droga do Avalonu naznaczona jest licznymi ofiarami, ale nie ma innego sposobu na obalenie tyrana oraz jego siostry. Tak, Wika będzie musiała zatem stawić czoła swojej matce – Białej Damie. Oberon tymczasem zmaga się z konsekwencjami własnych czynów, o których przypomina mu pożerająca jego ciało zbroja.
W recenzji poprzedniego tomu napisałem, że rysunki są w nim jeszcze bardziej efektowne niż w pierwszej części tej opowieści. Zdaję sobie sprawę z ryzyka popadnięcia w przesadę, ale znów muszę to powtórzyć. Olivier Ledroit tym razem naprawdę przeszedł samego siebie. Nagromadzenie detali, ornamentów, ozdobników i różnych dodatków na stworzonych z ogromnym rozmachem, planszach sprawia, że chwilami trudno nawet zorientować się co, tak naprawdę oglądamy. Tym bardziej, że jest w albumie kilka sekwencji, które trzeba czytać przekręcając komiks o dziewięćdziesiąt stopni. Mało tego! By zaprezentować epickie finałowe starcie autor zdecydował się na wielką rozkładówkę, dzięki czemu w kluczowym momencie wielkiej bitwy oglądamy planszę składającą się z czterech stron. Ledroit nadal wykorzystuje również technikę kolażu umieszczając tu i ówdzie małe koła zębate, koronki oraz inne elementy wzmacniające steampunkowy charakter rysunków. Te obrazy kolejny raz zapierają dech w piersiach i sprawiają, że czytelnik zadaje sobie pytanie, jak to w ogóle jest możliwe. Jakim cudem takie rysunki w ogóle można przelać na kartkę papieru?
Trzeci tom serii „Wika” to spektakularne zakończenie opowieści o brutalnej walce o władzę. Tym razem za całość odpowiada samodzielnie Olivier Ledroit – stworzył zarówno scenariusz jak i rysunki. Historia jest interesująca, ale tak jak w poprzednich tomach, tym co przede wszystkim przykuwa uwagę, pozostaje niesamowita oprawa graficzna. Owszem, autor zaoferował kilka intrygujących zwrotów akcji wiążących się z relacjami rodzinnymi bohaterów, ale to i tak nie wystarczy, by zrównoważyć barokowy przepych i piękno jego rysunków. „Wika” pozostaje zatem serią przede wszystkim do oglądania. To olśniewające wizualnie dzieło może stanowić inspirację dla rysowników amatorów, ale jest tu także pewne ryzyko. Niewykluczone mianowicie, że wielu z nich trwale zniechęci się do rysowania. Autor prezentuje bowiem poziom, który dla przeciętnego śmiertelnika po prostu pozostaje niedostępny.
