Nie wywołuj wilków z lasu! [Krzysztof Budziejewski, Tomasz Kontny, Antonio Marinetti, Marek Turek „Wydział 7 #10: Wilki” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl W serii Tomasza Kontnego spotykaliśmy się już z przeróżnymi potworami grasującymi po Polsce Ludowej, jak ona długa i szeroka. Tym razem autor wyprawia czytelników w Bieszczady, gdzie przed laty Filip Dobrowolski, będąc jeszcze żołnierzem (a nie esbekiem), zetknął się z… wilkołakami. Od tamtej pory trapią go senne koszmary, które jednak nasuwają mu pomysł na to, jak doprowadzić do reaktywowania rozwiązanego Wydziału 7.
Nie wywołuj wilków z lasu! [Krzysztof Budziejewski, Tomasz Kontny, Antonio Marinetti, Marek Turek „Wydział 7 #10: Wilki” - recenzja]W serii Tomasza Kontnego spotykaliśmy się już z przeróżnymi potworami grasującymi po Polsce Ludowej, jak ona długa i szeroka. Tym razem autor wyprawia czytelników w Bieszczady, gdzie przed laty Filip Dobrowolski, będąc jeszcze żołnierzem (a nie esbekiem), zetknął się z… wilkołakami. Od tamtej pory trapią go senne koszmary, które jednak nasuwają mu pomysł na to, jak doprowadzić do reaktywowania rozwiązanego Wydziału 7.
Krzysztof Budziejewski, Tomasz Kontny, Antonio Marinetti, Marek Turek ‹Wydział 7 #10: Wilki›Ileż razy można usłyszeć – wypowiadaną także przez samych Polaków – sentencję, że „Polska to dziwny kraj”. Że jej mieszkańcy mają specyficzną mentalność. Rzadko kiedy za tego typu stwierdzeniami kryją się oceny pozytywne. Nic więc dziwnego, że wielu naszych rodaków reaguje na podobne konstatacje bardzo nerwowo. Wszak niczym nie różnimy się od tych, którzy mieszkają na zachód bądź południe od nas. Ale czy na pewno? Naszą świadomość kształtowała niełatwa historia, nasze tradycje i obyczaje rodziły się także pod wpływem czynników narzucanych nam przez zaborców i najeźdźców. Ale i my sami ochoczo „pielęgnowaliśmy” zarówno swoje zalety, jak i wady. Czemu służy ten, zdawałoby się, bardzo luźno związany z omawianym komiksem, wstęp? Może uprzedzeniu ewentualnych ataków, jakie mogłyby spaść na scenarzystę Tomasza Kontnego po lekturze „Wilków”, w których niekoniecznie w dobrym świetle pokazani są mieszkańcy obecnego polsko-ukraińskiego pogranicza. Podkreślam: „obecnego”, ponieważ należy pamiętać, że akcja „Wydziału 7” rozgrywa się w czasach Polski Ludowej, kiedy Ukraina nie była niepodległym państwem, a jedynie socjalistyczną republiką wchodzącą w skład Związku Radzieckiego. Kiedy pamięć o wojennych i powojennych tragediach związanych z działalnością na tym terenie nie tylko Ukraińskiej Powstańczej Armii, ale również polskich Urzędu Bezpieczeństwa i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego wciąż była żywa i bolesna. A to właśnie jako istotne tło fabuły zostało wykorzystane w „Wilkach”. Trzeba przyznać, że Kontny dotknął bolesnego miejsca, zwłaszcza w momencie, kiedy tuż za naszą wschodnią granicą toczy się krwawa wojna. Trudno zakładać, że zrobił to nieświadomie. Sądzę, że było dokładnie na odwrót, że cały ten wątek związany z wciąż obecną w tamtych czasach – chodzi o połowę lat 60. ubiegłego wieku – nienawiścią do Ukraińców jest ostrzeżeniem przed demonami, które mogą powrócić, kiedy już spowszednieje empatia wobec naszych wschodnich sąsiadów. Gdy zaczyna się akcja dziesiątego epizodu serii (nie licząc oczywiście zeszytu specjalnego, czyli „ Heleny”), będący samodzielną jednostką w ramach Służby Bezpieczeństwa Wydział 7 wciąż nie istnieje. Dominikanin Jakub Lange przebywa w klasztorze, a porucznik Szymon Wilk po wypadku, jaki odniósł w odcinku zatytułowanym „ Pościg na E81”, dochodzi do siebie (a przynajmniej powinien) w szpitalu psychiatrycznym w Górnej Grupie. Niestety, jest tam poddawany kontrowersyjnym eksperymentom (więcej o nich w „ Azylu”), które mieszają mu w głowie do tego stopnia, że naprawdę staje na granicy szaleństwa. Jego sytuacja spędza sen z powiek majorowi Filipowi Dobrowolskiemu, który zastanawia się, jak wyciągnąć Wilka ze szponów esbeckich pseudomedyków, przywrócić go do normalności. Rozwiązanie podpowiada mu… sen, a w zasadzie koszmar, który wraca do niego bardzo regularnie. Chodzi o zdarzenie, jakie miało miejsce w 1945 roku w Bieszczadach. Młody żołnierz Filip Dobrowolski (w mundurze Ludowego Wojska Polskiego) i jego dowódca, kapitan Daniło (imię jednoznacznie sugeruje pochodzenie ukraińskie), zostali zaatakowani przez hordę krwiożerczych wilkołaków. Uszli z życiem, ale odcisnęło to ogromne piętno na ich psychice. Filip po demobilizacji trafił do milicji, później SB; Daniło osiedlił się w Bieszczadach, żyjąc jak odludek, co najwyżej tolerowany przez swoich polskich sąsiadów. Dwadzieścia jeden lat później Dobrowolski odwiedza go z doktor Bogumiłą Fiszer (to kolejna osoba związana z nieistniejącym Wydziałem 7), by przygotować maskaradę, która – głęboko w to wierzy – sprawi, że jego przełożeni w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zdecydują się reaktywować rozwiązaną jednostkę specjalną. Zdaniem Filipa to także jedyny sposób na uwolnienie Szymona z „wariatkowa”. W takich sytuacjach trzeba jednak liczyć się z tym, że łatwo jest obudzić upiory – i to zarówno te symboliczne, jak i dosłowne. To, że major naraża się przełożonym, to nic w porównaniu z tym, co po jego interwencji zaczyna dziać się w zapomnianej przez bogów bieszczadzkiej wsi. Mroczna przeszłość powraca w najbrutalniejszej formie, okrucieństwo (będące nieodłączną cząstką naszego jestestwa) wymyka się spod kontroli, dają o sobie znać zadawnione fobie, nienawiść ponownie zbiera krwawe żniwo. Nie wiem, jak bardzo scenarzysta inspirował się „ Pokłosiem” (2012) Władysława Pasikowskiego, ale że tak właśnie było – nie mam wątpliwości. Scena rozgrywająca się przy leśnym bunkrze raczej nie pozostawia co do tego wątpliwości. I - żebyśmy dobrze się rozumieli - nie czynię z tego powodu autorowi fabuły wyrzutów. Trudno byłoby bowiem o dosadniejsze spuentowanie głównego wątku tej opowieści. Rysunki wyszły spod ręki dwóch grafików: dobrze już znającego realia „Wydziału 7” Krzysztofa Budziejewskiego (patrz: „ Larinae” oraz „ Kły i pazury”) oraz mieszkającego w Polsce Włocha Antonia Marinettiego (który nie tak dawno „zadebiutował” na naszym rynku komiksami z serii „Julia. Z archiwum spraw kryminalnych” – vide „ Walizka pełna śniegu” i „Żywa lub martwa”). Swoją drogą ciekawe, który z nich rysował pojawiającego się w „Wilkach” w epizodycznej rólce… generała Wojciecha Jaruzelskiego – w każdym razie zrobił to doskonale! 
|