Po zwieńczeniu (chyba?) „Bradla”, a przed startem „Ekspozytury «Rygor»”, scenarzysta Tobiasz Piątkowski postanowił wystartować z jeszcze inną serią o charakterze sensacyjno-historycznym (choć tym razem rozgrywającą się przed drugą wojną światową). Tak zrodziły się „Bazyliszki” – opowieść o grzesznym życiu stolicy II Rzeczypospolitej.
Miasto Grzechu nad Wisłą
[Tobiasz Piątkowski, Wiesław Skupniewicz „Bazyliszki #1” - recenzja]
Po zwieńczeniu (chyba?) „Bradla”, a przed startem „Ekspozytury «Rygor»”, scenarzysta Tobiasz Piątkowski postanowił wystartować z jeszcze inną serią o charakterze sensacyjno-historycznym (choć tym razem rozgrywającą się przed drugą wojną światową). Tak zrodziły się „Bazyliszki” – opowieść o grzesznym życiu stolicy II Rzeczypospolitej.
Tobiasz Piątkowski, Wiesław Skupniewicz
‹Bazyliszki #1›
Najpierw Tobiasz Piątkowski wymyślił i – z pomocą rysownika Marka Oleksickiego – opowiedział w formie komiksowej losy niezwykłego żołnierza polskiego podziemia Kazimierza Leskiego – „
Bradla” (2017-2020); później stworzył – z tym samym grafikiem – opowieść o majorze Mieczysławie Słowikowskim – „
Rygorze” (2022). Pomiędzy nimi jednak sięgnął po jeszcze jedną historię z przeszłości, tym razem z okresu przedwojnia. Tak powstały… rozgrywające się w Warszawie lat 30. ubiegłego wieku „Bazyliszki”. Dla odmiany zilustrowane przez Wiesława Skupniewicza.
Piątkowski nie ukrywa, że jego nowa (choć już nie najnowsza) seria rozgrywa się w tym samym świecie, co „
Bradl”. Po lekturze tomu pierwszego można to uznać raczej za chwyt marketingowy, albowiem – poza podobieństwami konstrukcyjnymi (dwa rozdziały w zeszycie) i zbliżoną formą narracji (rwaną, nerwową, z lukami, które trzeba wypełniać samemu) – nie ma innych wspólnych mianowników dla obu cyklów. Co nie musi oznaczać, że nie pojawią się później. Ach! o jednej ważnej rzeczy nie wspomniałem, uznając ją za oczywistą, skoro omawiam „Bazyliszki” w ramach „Historii w obrazkach”: przedstawiona przez Piątkowskiego fabuła wykorzystuje postaci i wydarzenia historyczne.
Pojawia się na przykład Stefan Starzyński – w tamtym czasie poseł na sejm z ramienia sanacyjnego Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem (BBWR), a w niedalekiej przyszłości – wiceprezes Banku Gospodarstwa Krajowego i generalny komisarz Pożyczki Narodowej (o tym akurat jest mowa w epilogu), wreszcie komisaryczny prezydent Warszawy. Ale to akurat osoba powszechnie znana i ceniona za swoje dokonania i postawę we wrześniu 1939 roku. Dużo mniej rozpowszechnioną postacią jest… Sam Sandi – Kameruńczyk (prawdopodobnie), który w czasie pierwszej wojny światowej jako żołnierz armii francuskiej trafił do niewoli niemieckiej i został osadzony w obozie jenieckim nieopodal Słupcy. Uwolnili go stamtąd w końcu grudnia 1918 roku powstańcy wielkopolscy, więc następnie przyłączył się do nich. Później wziął udział w wojnie z bolszewikami (nawiązanie do tego znajduje się w komiksie). Po 1920 roku zamieszkał w Warszawie – pracował jako taksówkarz i zapaśnik w Cyrku Staniewskich. Był człowiekiem cieszącym się sympatią i popularnością. A jak trafił na karty komiksu?
Akcja „Kłamstw w świetle księżyca” – pierwszego rozdziału „Bazyliszków” – rozgrywa się we wrześniu 1930 roku. Główny bohater, Zygmunt, jest weteranem wojennym (z traumatycznymi przeżyciami z bitwy o mazowiecką wsią Borkowo, którą maszerując na stolicę, chcieli zdobyć bolszewicy, co im się ostatecznie nie udało). W życiu jednak mu się nie wiedzie. I jemu dał się we znaki Wielki Kryzys, w efekcie którego nie ma pracy ani własnego lokum. Często przesiaduje w parkach, zdarza mu się spać pod gołym niebem. W takiej właśnie sytuacji zastaje go Starzyński, który poruszony jest losem weterana do tego stopnia, że oferuje mu pomoc. Zygmunt wcale się jednak nie kwapi do tego, by podjąć stałą pracę. Ma w końcu charakter awanturnika, a taki raczej za biurkiem długo nie wysiedzi. Ale znajomość, owszem, może mu się kiedyś przydać. Zwłaszcza że ma niebywałą umiejętność pakowania się w kłopoty.
Bo czym innym kończy się jego uczestnictwo w balu, na który zabiera go przyjaciel Sam Sandi? Albo próba windykacji długu na zlecenie dwóch raczej nie budzących zaufania tajemniczych mężczyzn? Ten ostatni wątek przenosi nas też płynnie do rozdziału drugiego – „Zabójczej ofiary”, w którym nie tylko poznajemy początki znajomości Zygmunta i czarnoskórego warszawskiego taksówkarza, ale także po raz pierwszy stykamy się z tytułowymi Bazyliszkami. Jak ocenić tom pierwszy wydawnictwa? To typowe dziełko postmodernistyczne, powstałe z wykorzystywania na nowo motywów obecnych w popkulturze już od dawna. Nie brakuje więc na przykład fabularnych nawiązań do „Kariery Nikodema Dyzmy” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza ani graficznych do „
Sin City” Franka Millera. Bo też Warszawa jawi się w „Bazyliszkach” jako rodzime Miasto Grzechu, w którym łatwo stracić nie tylko noszoną ze sobą gotówkę, ale i życie.
Istotnymi uzupełnieniami komiksu są wprowadzający do niego krótki tekst publicystyczno-historyczny Jerzego S. Majewskiego „Dwie twarze stolicy. Warszawa na początku lat 30. XX wieku” oraz seria zamieszczonych w formie aneksu archiwalnych zdjęć miasta z okresu, w którym rozgrywa się opowieść wymyślona przez Tobiasza Piątkowskiego. Są też szkice postaci rysowanych przez Wiesława Skupniewicza, który na kartach „Bazyliszków” stworzył Warszawę mroczniejszą nawet od Gotham City.
