Historia w obrazkach: Holokaust widziany oczyma dziecka [Joe Kubert „Mistrzowie Komiksu: Josel, 19 kwietnia 1943” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl „Josel: 19 kwietnia 1943” – powieść graficzna Joego Kuberta – nie jest tylko, jak sugeruje podtytuł, historią opowiadającą dzieje powstania w getcie warszawskim. Wątek powstania jest tylko jednym z kilku równoważnych. Wraz z pozostałymi składa się na dramatyczną opowieść o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej” widzianym z perspektywy piętnastoletniego żydowskiego chłopca.
Historia w obrazkach: Holokaust widziany oczyma dziecka [Joe Kubert „Mistrzowie Komiksu: Josel, 19 kwietnia 1943” - recenzja]„Josel: 19 kwietnia 1943” – powieść graficzna Joego Kuberta – nie jest tylko, jak sugeruje podtytuł, historią opowiadającą dzieje powstania w getcie warszawskim. Wątek powstania jest tylko jednym z kilku równoważnych. Wraz z pozostałymi składa się na dramatyczną opowieść o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej” widzianym z perspektywy piętnastoletniego żydowskiego chłopca.
Joe Kubert ‹Mistrzowie Komiksu: Josel, 19 kwietnia 1943›Joe Kubert – senior słynnego amerykańskiego rodu twórców komiksowych 1) – urodził się w Polsce 18 września 1926 roku. Kiedy chłopiec miał zaledwie dwa miesiące, jego rodzina opuściła Stary Kraj. Było to drugie podejście – za pierwszym razem rodziców Kuberta zatrzymano w angielskim porcie Southampton z powodu zaawansowanej ciąży matki Joego. Chłopiec od najmłodszych lat przejawiał nie tylko zainteresowanie komiksem, ale przede wszystkim miał ogromne zdolności plastyczne – dzięki nim już w wieku jedenastu bądź dwunastu lat (Kubert sam do końca nie jest już tego pewien) został profesjonalnym rysownikiem. Kiedy wybuchła II wojna światowa, a w okupowanej Polsce hitlerowcy przystąpili do „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, mały Joe zajmował się głównie rysowaniem postaci Tarzana i Hawkmana. Po latach czuł chyba z tego powodu wielki dyskomfort psychiczny, coraz częściej bowiem zadawał sobie pytania: Co stałoby się z jego rodziną, gdyby jesienią 1926 roku rodzice nie postanowili wyemigrować do Stanów Zjednoczonych? Czy byłby wśród tysięcy Żydów zamkniętych w warszawskim getcie, a następnie wywiezionych i zamordowanych w jednym z licznych na terenie Generalnej Guberni obozów masowej zagłady? Odpowiedź nasuwała się sama – najprawdopodobniej tak! Wiele lat po zakończeniu wojny postanowił więc spłacić dług tym wszystkim, którzy pozostali w Polsce, którzy nie mieli szczęścia opuścić tonącego okrętu i wraz z nim poszli na dno, ostatecznie grzebiąc pamięć o polskich Żydach w dołach śmierci i komorach gazowych 2). „Josel” Kuberta to po części historia alternatywna. Autor komiksu stara się bowiem pokazać, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby nigdy Polski nie opuścił. Głównego bohatera opowieści obdarzył wieloma własnymi cechami – przede wszystkim umiejętnością rysowania, który to talent okazał się bohaterowi bardzo przydatny w getcie. Zanim jednak do tego doszło, poznajemy rodzinę Josela, do chwili wybuchu wojny żyjącą szczęśliwie w jednym z prowincjonalnych polskich miasteczek, a raczej sztetlów. Ów nieco sielankowy – i nie do końca zgodny z prawdą historyczną – obrazek kontrastuje z tym, co nastąpiło później, po wrześniu 1939 roku, kiedy to większość Żydów została przesiedlona do gett – dzielnic żydowskich wydzielonych praktycznie we wszystkich większych miastach GG. Rodzina Josela trafiła do największego z nich – w Warszawie. Warunki życia w getcie od samego początku urągały godności ludzkiej, co powodowało, że wielu z zamkniętych w nim Żydów postanowiło stawiać opór. Sprzeciw przybrał na sile, kiedy Niemcy latem 1942 roku przystąpili do masowych wywózek – jak twierdzili – do obozów pracy na Wschodzie. Wielu mieszkańców getta nie miało jednak wątpliwości, że ich rodacy wywożeni są do obozów masowej zagłady, co dodatkowo potwierdzały relacje tych, którym udało się uciec i wrócić do Warszawy. Josel nie został – tak jak pozostali członkowie jego rodziny – wywieziony do Auschwitz; uratował go talent plastyczny i sami hitlerowcy, których bawiły rysowane przez chłopca postaci komiksowych superbohaterów. Dostrzegali w nich samych siebie – aryjskich űbermenschów. Nie wiedzieli jednak, że chłopiec zaangażował się również w działalność konspiracyjną i gdy tylko wybuchnie powstanie w getcie, stanie przeciwko swym „dobroczyńcom” z bronią w ręku. Historia Josela niczym nie zaskakuje. Można nawet stwierdzić, że jest dość schematyczna – sielskie dzieciństwo na prowincji zburzone z powodu wybuchu wojny, potem getto, utrata najbliższej rodziny, wreszcie walka zbrojna z Niemcami – podobnych życiorysów historia zna setki 3). A jednak ta powtarzalność ludzkich losów kryje w sobie siłę. Josel staje się bowiem przedstawicielem całego swojego pokolenia – Żydów, którzy nie chcieli pokornie iść na pewną śmierć. W przekonaniu tym utwierdza go starszy nieco odeń towarzysz niedoli, ale i przyjaciel – Mordechaj. To on wciągnie Josela do konspiracji; wraz z nim Josel będzie się mścić na hitlerowcach za śmierć najbliższych 4). O śmierci najbliższej rodziny chłopiec dowie się od znającego go jeszcze z przedwojennych czasów rabina. Postać to dla komiksu niezwykle ważna, ponieważ to właśnie dzięki niej Kubert wplata do opowiadanej historii wątek obozowy. Rabin był bowiem jednym z tych, którzy – wywiezieni do obozu – zdołali uciec. Po powrocie do getta nie szczędził opowieści o piekle, jakie hitlerowcy zgotowali Żydom. Wątek ten zajmuje prawie jedną trzecią objętości „Josela”, co czyni go nie mniej ważnym od głównego nurtu narracji. Służy on także usprawiedliwieniu postaw Żydów, którzy – pozbawieni wszelkiej nadziei – zdecydowali się na desperacki i samobójczy krok, jakim bezsprzecznie było wywołanie powstania. Komiksy podobne do „Josela” Amerykanie określają zazwyczaj mianem powieści graficznych. Z jednej strony z uwagi na objętość, z drugiej – na powagę tematu (choć z tym ostatnim akurat różnie bywa). By jeszcze bardziej podkreślić odmienność od swoich dotychczasowych prac, tworząc opowieść o powstaniu w getcie Kubert zdecydował się na dwa zabiegi. Po pierwsze, wszystkie rysunki pozostawił w formie czarno-białych szkiców ołówkiem. Można to uznać za chwyt dość kontrowersyjny, ale nie da się ukryć, że idealnie pasujący do charakteru opowieści. Związany zresztą z przyjętym przez autora stylem narracji. W dziele tym nie ma bowiem typowych dla komiksów dymków – cała historia opowiedziana została przez głównego bohatera i to właśnie w jego opowieść wplecione zostały dialogi. Rysunek i tekst funkcjonują więc niejako niezależnie od siebie, choć – co oczywiste – wzajemnie się uzupełniają. Kubert chciał, abyśmy na Holokaust spojrzeli oczyma chłopca zamkniętego w getcie – i to zarówno w warstwie tekstowej, jak i graficznej. Stąd już tylko krok do stwierdzenia – tak wyglądałby ten komiks, gdyby narysował go jego bohater. Ascetyczność rysunków w niczym jednak nie obniża wartości dzieła. Wręcz przeciwnie – potęguje nastrój grozy i beznadziei, podkreśla kruchość życia ludzi, którzy znaleźli się w tak ekstremalnym położeniu. Postaci wykreowane przez Kuberta są tak samo ulotne, jak życie w getcie czy w obozie zagłady. Wystarczyłaby zwykła gumka, by przenieść je w fizyczny niebyt… Mimo ogromnej pracy, jaką wykonał autor, nie udało mu się jednak uniknąć kilku wpadek. Nie przeszkadzają one szczególnie w lekturze, ale mogą drażnić co wnikliwszych czytelników. Kubert pogubił się nieco w przedstawieniu genezy Nocy Kryształowej 5), niepotrzebnie też przypisał decyzję o powołaniu getta w Warszawie 6) Reinhardowi Heydrichowi 7). Przesadził też nieco ze stwierdzeniem o „miejscowych niemieckich sklepikarzach” za murami getta i częstym wykonywaniu wyroków śmierci na tych przedstawicielach warszawskiego judenratu, którzy ociągali się z zaakceptowaniem list osób przeznaczonych do wywózki do obozów zagłady 8). Podobnych drobiazgów można by wymienić jeszcze kilka, nie ma to jednak większego sensu, gdyż nie są istotne dla opowiadanej przez Amerykanina historii. „Josel” nie jest przecież książką stricte historyczną, a jedynie taką, która ma historię przybliżyć. I w tym kontekście cel swój osiąga. Gdyby komiks ów wpisano na listę lektur szkolnych dla polskich gimnazjalistów, uznałbym to nie tylko za decyzję śmiałą, ale i ze wszech miar słuszną. Co oczywiście nie oznacza, że jest to jedynie lektura dla młodzieży. 
1) Synami Joego Kuberta są Andy i Adam Kubertowie. Ten pierwszy współtworzył między innymi następujące serie: „Ghost Rider”, „Batman vs. Predator”, „X-Men”, „Captain America” i „Ultimate Iron Man"; drugiego znamy natomiast również jako rysownika „Wolverine’a”, „Johnny’ego Questa” oraz „Hawkmana”.
2) Kubert nie był tu żadnym wyjątkiem. Podobne myśli towarzyszyły wielu Żydom pochodzenia polskiego, którzy zdołali opuścić kraj przed hitlerowską agresją i Holokaustem. Przez resztę ich życia ciążyło na nich brzemię… przeżycia, podczas gdy inni – często najbliżsi krewni – stracili życie w Treblince, Sobiborze, Bełżcu czy Auschwitz. Często dawali temu wyraz w swojej twórczości – za jeden z przykładów mogą posłużyć „Wrogowie. Opowieść o miłości” Isaaka Bashevisa Singera, któremu udało się wyjechać do USA cztery lata przed wojną.
3) Chociaż Kubert nigdzie w komiksie o tym nie wspomina, można odnieść wrażenie, że losy Josela mogą być częściowo wzorowane na postaci Martina Graya, który opisał swoje wojenne przeżycia – w tym także lata spędzone w warszawskim getcie – w książce „Wszystkim, których kochałem”. Książka zyskała wielką sławę, została nawet przeniesiona na ekran – można więc założyć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że Kubert, tworząc „Josela”, znał wspomnienia Graya (bądź z wersji książkowej, bądź filmowej).
4) Imię przyjaciela Josela sugeruje, że może tu chodzić o Mordechaja Anielewicza, mimo że Kubert nie wymienia jego nazwiska. Przedstawia go jednak jako „przywódcę”, a przecież Anielewicz był rzeczywiście przywódcą działającej w getcie Żydowskiej Organizacji Bojowej i pierwszym dowódcą powstania, które rozpoczęło się 19 kwietnia 1943 r. Obaj Mordechajowie – ten komiksowy i prawdziwy – byli w tym samym wieku, w 1943 roku mieli 24 lata. Niezgodna z prawdą historyczną – o ile przyjmiemy, że Mordechaj Kuberta jest właśnie Anielewiczem – jest jednak scena jego śmierci. Anielewicz i bojowcy, którzy znaleźli się wraz z nim w bunkrze przy ulicy Miłej 18, nie chcąc dostać się w ręce Niemców, popełnili samobójstwo 8 maja.
5) W komiksie możemy przeczytać następującą relację przedstawiającą genezę Kristallnacht: „W Niemczech aresztowano wielu Żydów… Z powodu urzędnika zabitego przez żydowskiego chłopca. W Hiszpanii. Odwet… Kristallnacht…” Rzeczywiście, za pretekst do pogromu Żydów, który miał miejsce w nocy z 10 na 11 listopada 1938 roku, posłużyło hitlerowcom zabójstwo niemieckiego dyplomaty, sekretarza ambasady Ernsta von Ratha, którego dopuścił się pochodzący z Polski Herszel Grynszpan. Miało to jednak miejsce (9 listopada 1938 r.) nie w Hiszpanii, ale w Paryżu.
6) Pierwszą decyzję zmierzającą do założenia warszawskiego getta podjęto 7 sierpnia 1940 roku. Wtedy to major Ludwig Leist – niemiecki starosta Warszawy – wydał zarządzenie dotyczące dzielnicy żydowskiej, do której mieli przenieść się wszyscy Żydzi mieszkający na terenie planowanej przyszłej dzielnicy niemieckiej. Niespełna dwa miesiące później, 2 października 1940, SA-Gruppenfűhrer Ludwig Fischer (pełniący od października 1939 roku stanowisko szefa, a następnie gubernatora dystryktu warszawskiego Generalnego Gubernatorstwa) podpisał zarządzenie o utworzeniu getta w dawnej stolicy Polski. Po dziesięciu dniach jego treść ogłoszono przez megafony w całym mieście. 16 listopada bramy getta zostały zamknięte – za murami znalazło się wówczas prawie 400 tysięcy Żydów.
7) Mogło to wynikać z faktu, że Heydrich – szef służby bezpieczeństwa SD (od 1932 r.), Policji Bezpieczeństwa Sipo (od 1936 r.) oraz Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy – RSHA (od 1939 r.), jak również organizator „nocy długich noży” (w 1934 r.) i inicjator konferencji w Wansee, podczas której uzgodniono szczegóły przeprowadzenia tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej (w 1942 r.) – jest postacią powszechnie znaną, tymczasem o Leiście czy Fischerze wiedzą nieliczni. Co interesujące, według amerykańskiego historyka żydowskiego pochodzenia Bryana Marka Rigga, Heydrich był „mischlingiem” II stopnia, czyli osobą pochodzącą z mieszanego małżeństwa aryjsko-semickiego (patrz: „Żydowscy żołnierze Hitlera”). Jego babka wyszła bowiem za Żyda, choć – jak twierdził on sam – stało się to już po przyjściu na świat jego ojca. Dzięki temu przekonaniu oraz dominującym cechom zewnętrznym typowym dla rasy aryjskiej Heydrich mógł zostać uznany przez nazistów i swego mentora Heinricha Himmlera za swego.
8) Pisząc o tym, Kubert zapewne zasugerował się postacią prezesa warszawskiego judenratu (czyli żydowskiego samorządu miejskiego powołanego przez Niemców w gettach) Adama Czerniakowa, który odmówił podpisania obwieszczenia o przymusowym wysiedleniu Żydów z getta do obozów zagłady, po czym – dzień po rozpoczęciu wywózek – popełnił samobójstwo (23 lipca 1942 r.).
|