„Mały Książę” to jedna z najpiękniejszych książek dla dzieci, w których od czasu jej pierwszego wydania zaczytują się przede wszystkim dorośli. Z okazji swego pięćdziesięciolecia Wydawnictwo „Znak” postanowiło sprawić wielką frajdę i jednym, i drugim, publikując oparty na opowiadaniu Antoine’a De Saint-Exupéry’ego komiks jego rodaka, Joanna Sfara. Powstało tym samym dzieło niezwykłe, piękne i wzruszające, z przesłaniem aktualnym po dziś dzień. Adaptacja tyleż udana, co wierna oryginałowi!
Mały chłopiec o wielkim sercu
[Joann Sfar „Mały Książę na podstawie książki Antoine’a de Saint-Exupéry’ego” - recenzja]
„Mały Książę” to jedna z najpiękniejszych książek dla dzieci, w których od czasu jej pierwszego wydania zaczytują się przede wszystkim dorośli. Z okazji swego pięćdziesięciolecia Wydawnictwo „Znak” postanowiło sprawić wielką frajdę i jednym, i drugim, publikując oparty na opowiadaniu Antoine’a De Saint-Exupéry’ego komiks jego rodaka, Joanna Sfara. Powstało tym samym dzieło niezwykłe, piękne i wzruszające, z przesłaniem aktualnym po dziś dzień. Adaptacja tyleż udana, co wierna oryginałowi!
Joann Sfar
‹Mały Książę na podstawie książki Antoine’a de Saint-Exupéry’ego›
Joann Sfar wdarł się przebojem na polski rynek wydawniczy przed pięcioma laty, kiedy to specjalizująca się w ambitnych komiksach krakowska oficyna „Post” wydała pierwszy tom „Kota rabina” („
Bar micwa”, 2002); drugi album serii („
Malka Lwi Król”, 2002) trafił do rąk polskich czytelników dwa lata później. Potem nadszedł czas na pierwszą odsłonę opublikowanych przez Kulturę Gniewu „Klezmerów” (2005), „
Mały świat Golema” (1998), którego polską edycję przygotował „Timof i Cisi Wspólnicy”, i wreszcie na „Małego Księcia”. Urodzony w 1971 roku we francuskiej Nicei – z matki Aszkenazyjki i ojca Sefardyjczyka – Sfar uznawany jest powszechnie za pracoholika. Mimo że publikuje dopiero od piętnastu lat, ma już bowiem na koncie około setki albumów. Poza wyżej wspomnianymi, dostępnymi w naszym kraju, na Zachodzie – zwłaszcza w rodzinnym kraju i w Belgii – popularnością cieszą się stworzone przezeń serie: „Les Potamoks” (1996-1997), „Professeur Bell” (1999-2006), „Petit Vampire” (1999-2005) oraz „Grand Vampire” (2001-2005). Komiks oparty na opowiadaniu Antoine’a De Saint-Exupéry’ego ukazał się w ubiegłym roku, dokładnie sześćdziesiąt pięć lat po pierwodruku „Małego Księcia”. Na polskie wydanie czekaliśmy więc zaledwie rok.
Biorąc na warsztat opowieść o chłopcu z asteroidy B612, francuski rysownik żydowskiego pochodzenia miał pełną świadomość tego, że mierzy się z legendą. Dlatego też postanowił nie wdawać się w ryzykowne eksperymenty i bardzo wiernie (niemal zdanie po zdaniu) przenieść na plansze komiksu dzieło Saint-Exupéry’ego. Autor oryginału – znany także z książek „Nocny lot” (1931) oraz „Ziemia, planeta ludzi” (1939) – pisał je u schyłku swego krótkiego, zaledwie czterdziestoczteroletniego życia. Pracę rozpoczął, lecząc się w amerykańskim szpitalu w Los Angeles; zakończył (i wydał) rok przed śmiercią, która dopadła go w czasie bojowego lotu nad Morzem Śródziemnym niedaleko Marsylii, kiedy to jego samolot zestrzelony został przez niemieckiego myśliwca. Pierwsze polskie wydanie „Małego Księcia” ukazało się krótko po zakończeniu wojny, w 1947 roku, w tłumaczeniu Marty Malickiej. Później za dzieło Francuza brało się jeszcze kilkunastu translatorów znad Wisły; za kanoniczny jednak – i nim właśnie posłużyli się polscy wydawcy komiksu Sfara – uważany jest przekład Jana Szwykowskiego (po raz pierwszy zaprezentowany czytelnikom pięćdziesiąt jeden lat temu). Zmieniały się zresztą nie tylko tłumaczenia, ale i rysunki, którymi ozdabiano kolejne wydania, co dotyczyło także zagranicznych – w tym i francuskich – edycji tekstu. Joann Sfar, tworząc postać Małego Księcia, oparł się na oryginalnych rysunkach Saint-Exupéry’ego, które pojawiły się w pierwszym wydaniu książki z 1943 roku (opublikowanym w Stanach Zjednoczonych w dwóch wersjach językowych: angielskiej i francuskiej). Wiele z nich zostało wręcz żywcem przeniesionych do komiksu, co zapewne przypadnie do gustu najbardziej zagorzałym i ortodoksyjnym wielbicielom przygód niezwykłego „kosmity”.
„Mały Książę” Sfara to bardzo wierna – i to zarówno od strony graficznej, jak i fabularnej – adaptacja opowiadania. Znajdziemy w niej wszystko, co wymyślił autor pierwowzoru: począwszy od przymusowego lądowania Pilota (bez wątpienia alter ego autora) gdzieś na saharyjskiej pustyni, aż po odejście tytułowego bohatera (który również uważany jest za inkarnację Saint-Exupéry’ego). Narratorem opowieści jest wzmiankowany już Pilot, zmuszony z powodu usterki swojej maszyny do awaryjnego lądowania. Nie mogąc liczyć na niczyją pomoc, sam zabiera się za reperację samolotu. Idzie mu to jednak jak po grudzie. Wreszcie zły i zmęczony, znużony wysiłkiem fizycznym, zapada w sen, z którego wytrąca go niezwykły chłopiec o złocistych włosach i wielkich niebieskich oczach, z przewiązanym na szyi szalikiem. To, o co prosi, jest tak nierzeczywiste, jak i on sam; pierwsze zdanie, jakie wypowiada, brzmi: „Proszę cię, narysuj mi baranka”. Zaskoczenie i zaniepokojenie mężczyzny z biegiem czasu jednak mija, w nieziemskim przybyszu dostrzega on bowiem coraz więcej cech łączących go ze sobą samym sprzed lat. Z zapartym tchem słucha więc jego opowieści o rodzinnej planecie, na której Mały Książę od dawna toczy walkę z rozrastającymi się wciąż baobabami. Na której również, zirytowany jej zarozumiałością i kapryśnym charakterem, pozostawił bez opieki piękną różę, co teraz wzbudza w nim ogromne wyrzuty sumienia. Wraz z chłopcem Pilot podróżuje przez baśniowy Wszechświat, w którym odwiedza kolejno planety (asteroidy) zamieszkane przez dorosłych – Króla, Próżnego, Pijaka, Bankiera, Latarnika, Starszego Pana (geografa-teoretyka), by wreszcie trafić na „Ziemię, planetę ludzi”. Każde ze spotkań wiąże się ze zdobyciem przez Księcia kolejnych doświadczeń – w efekcie, mimo młodego wieku, staje się on dzieckiem nadzwyczaj dojrzałym, potrafiącym zrozumieć i, co jeszcze istotniejsze, naprawić własne błędy.
Opowiadanie Saint-Exupéry’ego to w rzeczywistości ubrana w baśniowy kostium przypowiastka filozoficzna. W komiksowej wersji Sfara oryginalny tekst niczego nie stracił; może nawet, dzięki znakomitym rysunkom francuskiego Żyda, zyskał nowy wymiar. Dorośli czytelnicy mogą więc sycić swoją wyobraźnię warstwą fabularną, odszukując chociażby ulubione cytaty z książki. Wiele radości sprawi im również subtelny humor i gry słowne, od których w komiksie aż się skrzy (prawdziwym literackim majstersztykiem i jednocześnie lekcją logicznego myślenia jest zwłaszcza dialog Małego Księcia z Królem). Młodszych z kolei ujmie zapewne strona graficzna albumu. Joann Sfar, nie rezygnując ze swego charakterystycznego stylu – kto miał już w ręku „Kota rabina”, będzie wiedział, w czym rzecz – udanie nawiązał do rysunków Saint-Exupéry’ego, twórczo rozwijając jego pomysły. Tytułowy bohater na kartach komiksu wydaje się nieco młodszy, z tego też powodu bardziej zdezorientowany sytuacją, w jakiej się znalazł, odrobinę mniej melancholijny i mimo wszystko nie tak roztropny – choć równie dobrze mogą to być wrażenia czysto subiektywne. Dzięki temu jednak postać chłopca jest jeszcze bardziej wzruszająca (o ile to w ogóle możliwe), a jego łobuzersko zmierzwiona grzywka czyni go na dodatek szalenie ujmującym, wręcz rozbrajającym. Przemiana, jaka się w nim dokonuje, wydaje się tym samym wyrazistsza i głębsza. Stwierdzić, że zarówno książka, jak i komiks to po prostu znakomita literatura – zabrzmi banalnie. A jednak uciec od takiej konstatacji się nie da.
Fakt, że już niebawem czekają nas Mikołajki, a w nieco dalszej perspektywie – Święta Bożego Narodzenia, uznać należy za wyjątkowy handicap. Będziecie szukać wartościowych prezentów dla swego rodzeństwa, kuzynostwa, ukochanych – sięgnijcie po „Małego Księcia”! Dorosłym zafundujecie w ten sposób magiczną podróż do świata dzieciństwa, dzieciom natomiast – nad wyraz mądrą baśń o przyjaźni, odpowiedzialności i miłości. Bez krwiożerczych wampirów, złośliwych trolli i machających mieczami superherosów.
