Cała historia… i to niejednaFilip (Fil) Wiśniowski Na wrocławskim rynku, o komiksach, spotkaniach z „kryształami” i hip-hopie Marcin Herman rozmawia z Filipem „Filem” Wiśniowskim, współtwórcą albumu „Sikalafo” (Mandragora).
Filip (Fil) WiśniowskiCała historia… i to niejednaNa wrocławskim rynku, o komiksach, spotkaniach z „kryształami” i hip-hopie Marcin Herman rozmawia z Filipem „Filem” Wiśniowskim, współtwórcą albumu „Sikalafo” (Mandragora). Esensja: W marcu 2003 roku, podczas 3 Warszawskich Spotkań Komiksowych, z Bartkiem „Termosem” Słomką zaprezentowaliście wasz wspólny komiks „Ciach bajera”. Wasza najnowsza produkcja to „Sikalafo”. Co znaczy „Sikalafo"? Skąd wziął się ten tytuł? Fil: Cała historia zaczęła się w jednym z barów mlecznych we Wrocławiu. I proszę ja ciebie, ty prosisz mnie, nastąpiła taka akcja, że wchodzimy tam razem z Termosem na jakieś korytko (jedzenie – red.). Lista była dosyć niemrawa: jakieś kotlety, zupy, itd. Dosyć długa była ta lista. Czytamy, czytamy, czytamy… Oczywiście przy stolikach siedzą „kryształy” – tacy ludzie z marginesu, wujowie – i futrują (jedzą – red.). Tyłem do kasy siedział taki krępy „miszczu” (mężczyzna – red.) i futrował, futrował. Cały czas jadł. A przy ladzie z panią kasjerką toczył bój (kłócił się – red.) taki „miszczu”, któremu parę groszy brakowało do reszty. Ona do niego, żeby odszedł. A on huczy, huczy, huczy (awanturuje się – red.). W pewnym momencie ten gościu, co futruje, wstaje i mówi: „Zapłać tej pani!”. My nic. Gościu zapłacił. Wyszedł. Tamten skończył futrować, wstaje. Metr dwadzieścia w kapeluszu, o kulach. Odwraca się do nas i – „kwa, kwa, kwa, kwa, kwa” – zrobił kaczorka. Myślimy – „Spoko ziomek (porządny człowiek – red.)”. On do nas: „No i jak tam wuju, masz papieroska?”. „Nie, nie mamy. Sportowcy, nie palimy” – zaczęliśmy bajerę pociskać (zmyślać – red.). A ten: „Nie to nie, nie ma problemiku… Spoko. „. Odchodzi, odwraca się do nas, wyciąga piąstkę i mówi: „Sikalafo, małolat”. Pożegnał nas wspaniale. Stwierdziliśmy, że to godne jest zapamiętania. I od tej pory jest „Sikalafo”. Esensja: A co znaczy „Ciach bajera"? Fil: Określenie „ciach bajera” pochodzi z mojej dawnej dzielnicy, na której kiedyś mieszkałem, czyli na Hubach we Wrocławiu. Jak to bywa na osiedlach, są ludzie, ludziki, „tacy tam” i banda „kryształów”. „Kryształy” to są ludzie marginesu, którzy nie pracują, piją cały czas wina, wódkę, itd. Jeden z nich, jeden z ludzi podziemia, miał dobre poczucie humoru. Rzucał frachami (powiedzonkami – red.) typu: „Nóż ci wbiję, krew wypiję, małolat!” i „ciach bajera”. To był jego popisowy numer. Zawsze witał się tak: „No, no, no, ma_ło_lat”. Po chwili schylał się i mówił: „Ciach bajera do kostek!”. Chodził po parafii (osiedlu – red.) i krzyczał na całe osiedle. Wszyscy go znali. Wiadomo było, że Heja leci (taką miał ksywkę – Heja Bazyleja Zbyszek). Esensja: W albumie „Ciach bajera”, jeden z bohaterów Maryan odmawia spożycia alkoholu, tłumacząc się wszytym pod skórę lekiem Esperal. Czy historia z „wszywką” również pochodzi z twojego osiedla? Fil: Z „wszywką” było tak. Był sobie gościu o ksywie Spadziaro, Arturro Spadziaro. Był klasycznym „kryształem” na Hubach. Wyszedł pewnego razu na „parafkę” (parafię, czyli osiedle – red.), wziął gitarę do ręki i w piaskownicy, gdzie bawią się dzieci, usiadł i zaczął grać: „Dziś na ścianie wydrapałem ręką twoje inicjały…”. Ja w ogóle nie wiedziałem, jaka piosenkę śpiewa. Już myślałem: z więzienia?! Śpiewa, śpiewa… Nagle podjeżdża „wujek” (mężczyzna – red.) Misiu (to był też kryształ, non-stop zamotany (pijany – red.)). Podchodzi do Spadziara i mówi: „Spadziaro, Spadziaro, robimy coś dzisiaj, pijemy?!”. Spadziaro na to, że nie bo „wszywka” jest. Chwila mija, Spadziaro wraca: „Dawaj Misiek, idziemy pić!” Misiek: „A co tobie?!” Spadziaro: „Wydłubałem se „wszywke” widelcem…”. Esensja: A jak jest z innymi tekstami w waszych komiksach? Wszystkie wymyślacie, czy jest to język ulicy, język osiedla? Zdarzają się tam różne rymowanki, itp. Fil: W rymowankach specjalizuje się Termos, bo on ma manię rymowania. Chodzi i cały czas rymuje, rymuje i jeszcze raz rymuje. Reszta po połowie: trochę jest z ulicy, trochę dodajemy od siebie. Ale staramy się, żeby to było właśnie takie z życia wzięte. Esensja: W „Ciachu Bajera” i w „Sikalafo” dwie najbardziej charakterystyczne postacie to oczywiście Ryszard i Maryan. Kim oni są? Fil: No i znowu muszę opowiedzieć historię. Wszystko zaczęło się od tego, że wpadliśmy z Termosem na pomysł, żeby nakręcić film. Pojawiła się u nas w pracy taka możliwość. Mieliśmy kamerę i stwierdziliśmy, że trzeba wykorzystać ten sprzęt. Szybkie pomysły: co robimy? Krótki film, o „kryształach”. W czasie przeprowadzki z jednej firmy do drugiej znaleźliśmy w kartonach jakieś stare szmaty. Tu jakiś sweter. Wiadomo, sweterek „w serek”. Ja oczywiście bokserkę, żeby po polsku było (jeden z bohaterów „Sikalafo” nosi zawsze sweter „w serek”, drugi jest ubrany w podkoszulek na ramiączkach – red.). Termos wymyślił, żeby akcja rozgrywała się w kuchni. Wcieliliśmy się w postacie Rynia i Maryana. To był początek naszego filmowania. Stwierdziliśmy, że zrobimy na ten temat komiks. Zbliżał się konwent (3 Warszawskie Spotkania Komiksowe – red.) i trzeba było coś zrobić. Najpierw mieliśmy zrobić kserówki, bo nie mieliśmy pieniędzy. Później nakłoniliśmy pewną postać, żeby wyłożyła pieniążki. Tak narodził się pomysł, żeby wydać to z kolorową okładką. No i właśnie dlatego powstał również komiks „Ryszard i Maryan”. Na tą okazję zaczerpnęliśmy temat z naszego filmu. Esensja: Czy Ryszard i Maryan to ty i Termos? Dostrzegam pewne podobieństwo… Fil: Jednym słowem: tak. To tak jak Batman i Robin… <śmiech> tyle, że po polsku. Wcieliliśmy się w te postacie i tak po prostu wyszło. Esensja: Spróbuj opisać kim jest Maryan i kim jest Ryszard… Fil: Maryan jest bardzo poważnym człowiekiem. Bardzo sensownie podchodzi do życia. Jest ułożony i kontroluje cały rynek (sytuację – red.), wszystko, co się dzieje dookoła. Pełna kultura. Natomiast jego przyjaciel Ryszard jest całkowitym odwróceniem sytuacji (przeciwieństwem – red.). Totalny zamęt w głowie, nie przejmuje się tym, co się dzieje. Cały czas do przodu, byłe się nakirać (upić – red.). Żyje z dnia na dzień. Esensja: Jak pracujecie nad waszymi komiksami? W „Ciach bajera” sam rysujesz „Ryszarda i Maryana”. Jesteś podpisany także jako autor scenariusza. Jednak w „Sikalafo” znajdują się również komiksy Termosa z tymi postaciami. Jak to wygląda w rzeczywistości? Fil: Album „Ciach bajera” był zbieraniną różnych rzeczy. Bartek dał jakieś swoje stare komiksy, zrobił kilka nowych. Ja zrobiłem na szybko właśnie Rynia i Maryana i dodałem do tego jakieś swoje stare propozycje. Obecnie pracujemy tak, że siedzimy nad materiałem razem. Tak powstało „Sikalafo”. Najpierw była gadka na temat. Spisywaliśmy różne pomysły i takie tam inne fraszki. Następnie była kolejka „piątek” (50 ml alkoholu – red.). Musiał być bal, żeby było wspaniałe pisemko. Oczywiście ja nie pijam. Staram się stronić od alkoholu, ale człowiek zwany vel Termosem po prostu namawia, zachęca, no i nie ma przy nim inaczej. Chociażbym mówił, błagał: „Nie, dzisiaj nie.”. Zawsze było tak, że on donosił rządek „piątek”. Najpierw browarki, browarki, browarki, później „piątki” i mnie tak łudził, łudził (kusił – red.). Jak już w bani było (byli pijani – red.), to wtedy bazgranie, bazgranie i wychodziły takie mądrości, które są teraz w komiksie. Ale to dotyczy „szortów” (komiksów jednoplanszowych – red.). Akcja większości z nich rozgrywa się właśnie tam, gdzie powstały – w restauracji „P…” na wrocławskim rynku. Nie ujawniajmy nazwy, by nie robić reklamy, czy też antyreklamy. Wszystko jest w komiksie… Jeżeli mówimy o naszych dłuższych historyjkach, to już jest sprawa wymyślana przez Bartka i przeze mnie osobno. Umawiamy się tylko, że są tam nasze postacie Ryszard i Maryan, historyjka ma być w naszym mieszczańskim klimacie. I tyle. Dalej działamy osobno. „Sikalafo” jest właśnie podzielone na takie części: dłuższe historie i szorty. Esensja: Czego możemy spodziewać się w „Sikalafo"? Fil: Moja historyjka opowiada o tym, że Ryszard i Maryan mają problemy ze znalezieniem nowej pracy. Ryniu wpada na wspaniały pomysł, żeby zacząć kręcić filmy pornograficzne i na tym zarabiać. Wymyśla, żeby wpaść do domu rozpusty, zapłacić alfonsowi za damy i czas, nakręcić film i sprzedać go. Na pomocnika w tej sprawie Ryniu wzywa swojego kolegę Ciachbajera – superbohatera, który ma im zrobić „plecy” (ochraniać ich – red.). Ma się zjawić w tym burdeliku na daną godzinkę. Chłopaki wpadają do miejsca przeznaczenia, alfons ich ugaszcza, chłopaki szykują sprzęt, chcą kręcić, Ryniu mówi: „Zapraszam aktorów na plan”. Problemy pojawiają się w momencie, gdy alfons wyciąga pistolet i grozi, że to oni zagrają dzisiaj w filmie z „Maszyną"… Reszta do zobaczenia w albumie. Historia Termosa jest o przygodzie Rynia i Maryana „chyba-gdzieś”. Pojawia się postać Ziutka-Drutka. To jest wędrownik, który lubi „kapuczino”. Dochodzi do wielkiej libacji alkoholowej. Nie będę zdradzał szczegółów. Trzeba dodać, że Termos jest ostrzejszy. On uderza w mocne sfery, nie szczypie się z niczym, jest dosadny. Esensja: W komiksie zadebiutowałeś się kilka lat temu z „Gwiezdną nabojką”. Fil: Zaryzykowałem robiąc ten komiks. Przez dłuższy czas, bodajże od 1991 roku, w ogóle nie rysowałem komiksów. Pochłonęła mnie koszykówka i stwierdziłem, że komiks jak na razie to nie dla mnie. Przez ten czas nic nie rysowałem. Aż nadszedł rok 1998, czy 1999 i pomyślałem, że zacznę coś tam sobie dłubać. Zacząłem robić komiks o „Gwiezdnych Wojnach”. Spotykałem się wtedy z Bartkiem u niego w Oleśnicy i mówiłem: „Słuchaj Bartek, co o tym sądzisz? Jak myślisz, jest sens ciągnąć coś takiego?”. On mówił: „Zrób 20 stron, może jakiś serial z tego wyjdzie, gdzieś się to wciśnie, na jakąś stronę internetową”. Zacząłem to robić, aż w końcu wyszły 72 strony. Stwierdziłem, że warto by to wydać. Nie byłem do końca przekonany, czy ten styl rysowania, czy moje teksty, cała ta historia przypadnie ludziom do gustu, czy nie będzie to po prostu kicha. Nie wiedziałem, czy to wyjdzie. Zaryzykowałem. Wydałem to za własne pieniążki, zapożyczyłem się zresztą. „Gwiezdną nabojkę” wydałem w ilości 500 sztuk. Sprzedało się. Przez Interent, trochę na konwentach i tutaj po znajomych. Nawet czasami ludzie mnie tutaj zaczepiają, czy mam jeszcze jakieś egzemplarze. Esensja: A co robisz poza robieniem komiksów? Fil: No wiesz, opalam się… Samoopalacz, te sprawy… <śmiech> I jest wesoło. A tak poważnie to pracuję, jak każdy z nas. Poza pracą moim wspaniałym hobby jest komiks, gra w basket (koszykówkę – red.) – to jest moja największa miłość na tym świecie. Interesuje mnie jeszcze muza. Esensja: Jeśli jesteśmy już przy działalności pozakomiksowej i muzyce. Możesz powiedzieć coś na temat płyty, którą nagraliście wspólnie z Termosem? „Pablik emeryt"… Fil: „Pablik emeryt” to pomysł Termosa. On wyszedł z tym, żeby zrobić polski hip-hop, by pokazać wszystkim, że warto się przy tej muzyce pobawić. Napisał wspaniałe teksty. Muzyka była robiona z dnia na dzień i w ciągu tygodnia powstał połowiczny album. Esensja: Macie zamiar to wydać? Fil: Jeśli przyjdzie na to ochota któremuś z wydawców, to myślę, że tak. Fil: To pokaże nam los, pokaże nam życie, pokaże na Przemek Wróbel, pokaże nam on i jego świta..! <śmiech> Jakieś pomysły już mamy. „Sikalafo” dopiero wychodzi i zobaczymy, co z tym będzie. Jeżeli coś się stanie, to ja jak najbardziej… „Sikalafo” ma moc. Nie ma takiego albumu w Polsce. Esensja: Jak rozumiem, wielka przyszłość przed wami? Fil: Może świetlana, któż to wie…? Esensja: Dziękuję za rozmowę. ![]() 10 sierpnia 2003 |
Rozmowa o komiksach i nie tylko, przeprowadzona przez Marcina Osucha i Konrada Wągrowskiego ze Zbigniewem Kasprzakiem. Spotkanie z artystą odbyło się na jesieni zeszłego roku dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.
więcej »W tym miesiącu mija czterdzieści lat od ukazania się na łamach Fantastyki pierwszego odcinka „Funky’ego Kovala”, przez wielu uważanego za najlepszy polski komiks sf wszech czasów. Z tej okazji publikujemy wywiad z córkami Bogusława Polcha rysownika całej serii, Pauliną Kędziorą i Patrycją Polch-Lizukow.
więcej »Malin Falch, autorka komiksu „Światła północy”, była już zmęczona. To był jej kolejny wywiad tego dnia, a za chwilę miała udać się na panel dyskusyjny. Do tego przed chwilą wzięła udział w wymagającej sesji zdjęciowej, po której ja bym zamordował kolejną osobę z mediów, która by coś ode mnie chciała. Tym większy szacunek, że na moje pytania odpowiadała cierpliwie i rzeczowo.
więcej »Kurde blaszka!
— Marcin Knyszyński
Podpatrywanie człowieczeństwa
— Marcin Knyszyński
Suprawielki pantechnobarok
— Marcin Knyszyński
Teraz (naprawdę) mamy kryzys
— Marcin Knyszyński
Zielone koszmary
— Marcin Knyszyński
To jest Sparta!!!
— Marcin Knyszyński
Między złotem a srebrem
— Marcin Knyszyński
Ten, którego nadejście zauważasz
— Marcin Knyszyński
Samotni wśród bliskich
— Marcin Knyszyński
Gdy zło zwycięża…
— Marcin Knyszyński
Krótko o komiksach: Sierpień 2003, cz. 3
— Daniel Gizicki, Marcin Herman
Krótko o komiksach: Maj 2003
— Daniel Gizicki, Wojciech Gołąbowski, Tomasz Kontny, Marcin Lorek
Cza-Cha dymi
— Paweł Ciołkiewicz
Krótko o komiksach: Listopad 2005
— Artur Długosz, Daniel Gizicki, Wojciech Gołąbowski, Tomasz Sidorkiewicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Szopkomiks odcinkowy
— Wojciech Gołąbowski
Krótko o komiksach: Październik 2001
— Marcin Herman, Marcin Lorek, Paweł Nurzyński