Ponowna lektura „Tomków” Alfreda Szklarskiego przynosi co prawda nieco rozczarowań, ale to wciąż kawał porządnej literatury młodzieżowej. Czy więc zmieniło się pisarstwo, czy dorósł czytelnik?
Ponowna lektura „Tomków” Alfreda Szklarskiego przynosi co prawda nieco rozczarowań, ale to wciąż kawał porządnej literatury młodzieżowej. Czy więc zmieniło się pisarstwo, czy dorósł czytelnik?
21 stycznia 2017 przypada 105. rocznica urodzin Alfreda Szklarskiego. 9 kwietnia 2017 przypada 25. rocznica jego śmierci. Ponadto w 2017 roku mija 60. rocznica pierwszego wydania „Tomka w krainie kangurów”, 50. rocznica pierwszego wydania „Tomka u źródeł Amazonki” oraz 30. rocznica pierwszego wydania „Tomka w Gran Chaco”.
Alfred Szklarski
‹Tomek w krainie kangurów›
Jak już wspominałem przy okazji omawiania „
Tomka u źródeł Amazonki” oraz „
Tomka w Gran Chaco”, te dwie części powieści dzieli dwadzieścia lat. Niespodziewanie dla czytelników (być może także dla wydawcy) po napisaniu siódmej części Alfred Szklarski przerwał pisanie „Tomków”. Wraz z żoną stworzył w tym czasie świetną trylogię indiańską „
Złoto Gór Czarnych”, by następnie przestać pisać w ogóle.
Mając już siedemdziesiątkę na karku autor wrócił do swego najsłynniejszego bohatera, mając w planach kolejne trzy tomy – chcąc doprowadzić akcję do momentu odzyskania przez Polskę niepodległości i powrotu grona przyjaciół do Warszawy. Zatem wspomniana w poprzednim odcinku plotka o rychłej śmierci Tomka miała okazać się – na szczęście – tylko plotką. A i Tadek Nowicki zapewne miał dożyć powrotu na ukochane Powiśle.
Zmarł natomiast sam autor, nie dokończywszy pisania „Tomka w grobowcach faraonów”, w 1992 roku. Dzieła tego dokończył – na podstawie notatek autora – jego przyjaciel, ks. Adam Zelga. W tym także czasie uległo likwidacji wydawnictwo „Śląsk”, w którym Szklarski pracował, a które dopiero co opublikowało „Tomka w Gran Chaco” i regularnie wznawiało wcześniejsze tomy cyklu. Przygody w Egipcie i Sudanie zostały więc już wydane w innym wydawnictwie, w innej szacie graficznej. Oczywiście, wraz z wszystkimi poprzednimi tomami. Kupować wszystkiego od nowa nie miało sensu (zwłaszcza, że mój egzemplarz „Tomka w krainie kangurów” zdobi autograf Alfreda Szklarskiego z dedykacją!), kupować jeden tom, odmienny od innych, też niespecjalnie nam się uśmiechało – ostatecznie tego tomu nie przeczytałem w ogóle (do dnia dzisiejszego). Nie sposób więc powrócić do niego po latach…
Czy można powiedzieć / napisać o cyklu podróżniczych przygód Tomka Wilmowskiego coś, czego jeszcze nie napisano? Powieści te były zalecane uczniom szkół jako lektura uzupełniająca. Do tej pory wielu dorosłych z sentymentem wspomina zaczytywanie się, pochłanianie kolejnych tomów. Tomek był jedną z ikon polskiej powieści młodzieżowej – obecnie, jak się wydaje, nieco zakurzoną. Co się zmieniło?
Wydaje się, że odeszła w niepamięć zasada (pamiętna także w komiksach Papcia Chmiela o Tytusie, Romku i A’Tomku) by „bawiąc – uczyć, a ucząc – bawić”. W powieściach przygodowych nie ma już miejsca na opisy etnograficzne, historyczne, botaniczne czy zoologiczne. Czytelnik spodziewa się akcji, przygody, akapity opisowe ledwo przelatuje wzrokiem. Jeśli zainteresuje go jakaś osobliwość przyrody, bez problemu znajdzie w internecie informacje na ten temat. Jeśli zechce zorientować się, gdzie przebywają bohaterowie, tym bardziej poszuka tej informacji w sieci, gdzie nie dość, że znajdzie aktualną i dokładną mapę, to jeszcze poogląda setki zdjęć z danej okolicy.
Choć, nie powiem, bardzo by się przydało w książkowych mapkach naniesione nań konturów Polski (w tej samej skali), by łatwiej było się zorientować w długości przebytej przez bohaterów trasy.
Nieco razi też kryształowość naszych bohaterów. To już nie czasy dla takich (nad?)ludzi. Encyklopedyczna wiedza na każdy temat, a przy tym setka talentów, nienaganne maniery, siła i sprawność fizyczna godna olimpijczyków – czy z takimi bohaterami można się współcześnie utożsamiać? W sumie po ponownej lekturze ośmiu tomów, najciekawszą osobą zdaje się być Jan Smuga, o którym wiadomo najmniej. I, owszem, o jego przygodach (wcześniejszych czy późniejszych) chętnie bym dalej czytał.
I oglądał, gdyby zdarzył się cud i powstała w miarę wierna ekranizacja cyklu. Byle nie uwspółcześniona! Biorąc pod uwagę głębokie zakorzenienie powieści w początkach XX wieku, przeniesienie bohaterów o sto lat w przód równałoby się napisaniu ich przygód od nowa. Owszem, można by to na siłę zrobić – ale wtedy to już nie byłby TEN Tomek.
Czy w drugiej dekadzie XXI wieku przygody Tomka Wilmowskiego czyta się więc jedynie z sentymentu? Jest on przecież w miarę regularnie wznawiany (ostatnio także w postaci audiobooka), zatem ktoś to kupuje… i czyta. Czy zatem można wyrosnąć z Tomka? Można. Ale czy trzeba?

Czytaj o książkach z cyklu o Tomku Wilmowskim:
Na stronie internetowej Wojciecha Cejrowskiego w którymś z działów napisane jest, że jednym z jego marzeń jest realizacja programu podróżniczego śladami Tomka Wilmowskiego. Spytałem go kiedyś na którymś z występów, czy ten plan jest wciąż aktualny, odpowiedział, że tak, ale musiałaby się tym zainteresować któraś ze stacji telewizyjnych. Dla mnie osobiście jest to pewien szok, że mimo popularności cyklu (o której świadczą wspomniane wyżej wznowienia książek) żadna stacja nie jest zainteresowana takim programem. Przecież to mógłby być murowany hit.