Sylwetka autora: Zofia Kossak-Szatkowska primo voto SzczuckaNa pogrzebie pisarki w Wielki Czwartek 1968 roku głos zabrał Wojciech Żukrowski, zaczynając od pytania: „Ludzie, czy wiecie, kogo żegnamy?”
Wojciech GołąbowskiSylwetka autora: Zofia Kossak-Szatkowska primo voto SzczuckaNa pogrzebie pisarki w Wielki Czwartek 1968 roku głos zabrał Wojciech Żukrowski, zaczynając od pytania: „Ludzie, czy wiecie, kogo żegnamy?” Urodzona 10 sierpnia 1889 roku (a więc 130 i pół roku temu) Zofia Kossak miała życie barwne i wieloetapowe. Urodzona w Kośminie nad Wieprzem, dzieciństwo i młodość spędziła na Lubelszczyźnie i na Wołyniu. W młodym wieku zaczęła czytać książki, pochłaniając powieści polskie i francuskie. Sienkiewiczowi zawdzięczała swoją pasję do historii. Jako 16-latka uczyła już dzieci wiejskie w Kośminie. Do pracy (jako nauczycielka w szkółce Polskiej Macierzy Szkolnej na Powiślu) i na studia wyjechała w 1906 roku do Warszawy, potem, w 1913, do Genewy. Wnuczka Juliusza Kossaka, za stryja mając Wojciecha, a za kuzyna Jerzego, studiowała oczywiście malarstwo i rysunek. Jej kuzynkami były Magdalena Samozwaniec oraz Maria Pawlikowska-Jasnorzewska – ale raczej nie przepadały za sobą. Z pierwszym mężem, Stefanem Szczuckim, mieszkała na Wołyniu, gdzie przeżyła z rodziną okres krwawych wystąpień chłopskich oraz najazd bolszewicki. Opowieść o tym, wydana w roku 1922 „Pożoga. Wspomnienia z Wołynia 1917-1919”, stała się jej właściwym debiutem literackim – choć już wcześniej, w 1913 roku, pisywała opowiadania do pisma „Wieś i Dwór”. Powieść została przetłumaczona na język angielski, a za namową Josepha Conrada tytuł został zmieniony na „The Blaze” („Płomień”). Następnie ukazała się także w językach: francuskim, japońskim oraz węgierskim. W 1916 roku urodziła syna Juliusza Szczuckiego, a rok później Tadeusza. Dzieci jednak szybko straciły ojca – co miało miejsce we Lwowie w roku 1923 (zmarł na nieuleczalną chorobę, prawdopodobnie akromegalię). Po jego śmierci autorka przeniosła się z synkami na Śląsk Cieszyński, by po dwóch latach wyjść za kapitana Zygmunta Szatkowskiego (historyka wojskowości, oficera Wojska Polskiego, który zmienił wyznanie z protestanckiego na katolickie, by móc wziąć z Zofią ślub kościelny). W roku 1926 urodził im się syn Witold, niestety, także w tym czasie zmarł dziesięcioletni Juliusz, którego śmierć bardzo matkę dotknęła: uważała, że był wybitnie zdolnym dzieckiem i miał przed sobą piękną przyszłość. W dwa lata później na świat przyszła jeszcze córka pisarki, Anna. W tamtym okresie Zofia Kossak zaczęła być wyróżniana za swą kontynuowaną z powodzeniem twórczość literacką – wtedy to właśnie wydała swe najwybitniejsze utwory: książki poświęcone Śląskowi (m.in. „Nieznany kraj”, „Wielcy i mali”), utwory dla dzieci i młodzieży („Kłopoty Kacperka góreckiego skrzata”, „Topsy i Lupus”, „Bursztyny”), opowieści hagiograficzne („Szaleńcy Boży”), a przede wszystkim wielkie powieści historyczne, w tym trylogię: „Krzyżowcy”, „Król trędowaty”, „Bez oręża”, przetłumaczoną na 16 języków. Próbowała też publicystyki na tematy społeczne, pisując do „Tęczy”, „Prosto z mostu” i „Kuriera Warszawskiego”. Będąc przez całe życie gorliwą katoliczką, przed wojną związana była z katolickimi kręgami narodowymi, odnosiła się z dużą rezerwą do Żydów i krytykowała środowiska żydowskie, uważając ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. W 1938 roku napisze jednak tak: „Żyd jest przede wszystkim człowiekiem (…) Jest moim bliźnim (…) , moim obowiązkiem jest nawrócić go i przywieść go do prawdziwej wiary. Z chwilą gdy to nastąpi nie wolno mi mieć do niego żadnych uprzedzeń, staje się moim bratem (…). Rozwiązanie radosne dla katolika nie uradowałoby Polaka (…) . Młodzież polska musi walczyć z zalewem żydowskim pomimo, a nie z powodu swego odrodzenia religijnego”. Słowa te można odczytać jako klucz do zrozumienia postawy pisarki w czasie wojny. W 1938 roku rodzina przeniosła się do Warszawy, gdzie Zygmunt Szatkowski otrzymał stałą posadę w Ministerstwie Spraw Wojskowych. Po napaści Niemiec major brał udział w kampanii wrześniowej, m.in. walcząc w bitwie pod Tomaszowem Lubelskim. Większość wojny spędził w oflagu w Murnau. Zofia Kossak natomiast bardzo wcześnie podjęła działalność konspiracyjną. W kręgach organizacyjnych Delegatury Rządu i AK zwana była „Weroniką”, wśród przyjaciół i bliższych współpracowników po prostu „Ciotką”. W 1939 roku współpracowała z Witoldem Hulewiczem w redakcji tajnego pisma „Polska Żyje” nazywanego ciepło „Peżetką”. Współpracowała dorywczo z „Biuletynem Informacyjnym”, redagowanym od listopada 1939 r., przez Aleksandra Kamińskiego, którego znała z pracy w harcerstwie w Górkach Wielkich i wysoko ceniła. Pisywała do czasopisma „Znak”. Tam ogłosiła „Spowiedź inteligenta polskiego” przedrukowaną w innych pismach podziemnych. Współpracowała też początkowo z czasopismem „Miecz i Pług”, z którym później zerwała, gdyż z czasem stał się reprezentantem odmiennych i obcych jej idei. Współredagowała tajną gazetkę dla młodzieży „Orlęta”. W 1941 roku wraz z Witoldem Bieńkowskim, majorem Janem Włodarkiewiczem z grupy Znak i księdzem dr Edmundem Krauze współtworzyła Front Odrodzenia Polski i stanęła na jego czele, będąc redaktorką naczelną jej organu „Prawda”. W sierpniu 1942 roku, kiedy wywózki Żydów z getta do Treblinki stały się codziennością, napisała – firmowany przez FOP – „Protest”: „Wobec zbrodni nie wolno pozostawać biernym. Kto milczy w obliczu mordu – staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia – ten przyzwala. Zabieramy przeto głos my, katolicy – Polacy. Uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, że nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie – to pozostaje tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzalnym. Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni”. Zaangażowała się także w działalność charytatywną; współpracowała z Delegaturą Rządu Polskiego w Londynie i jej Departamentem Informacji oraz Kierownictwem Walki Cywilnej. We wrześniu 1942 wraz z Wandą Krahelską powołała Tymczasowy Komitet Pomocy Żydom, przekształcony wkrótce w Radę Pomocy Żydom „Żegota”. Za tę działalność odznaczona została medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” (pośmiertnie, w 1982 roku) oraz tablicą pamiątkową w Jerozolimie. W „Kalendarzyku KOP-u” na 1941 r. wydrukowany został „Dekalog Polaka” pisarki: „Jam jest Polska, ojczyzna twoja, ziemia Ojców, z której wzrosłeś. Wszystko, czymś jest, po Bogu mnie zawdzięczasz. Aresztowana w 1943 roku (w tym samym roku zginął w obozie jej syn Tadeusz, mając 26 lat – choć o jego śmierci matka dowiedziała się dopiero w latach sześćdziesiątych), pod konspiracyjnym nazwiskiem Zofia Śliwińska trafiła do niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz II-Birkenau gdzie otrzymała numer 64491 – wytatuowano go na lewym przedramieniu (wspomnienia z niego zawarła w spisanej pod koniec wojny w Częstochowie książce „Z otchłani”). Gdy zachorowała na tyfus, podziemie zdecydowało o jej dekonspiracji, dzięki czemu z Auschwitz została wywieziona na Pawiak (Gestapo po brutalnych przesłuchaniach skazało ją na śmierć). Uwolniona po stu dniach oczekiwania na wykonanie wyroku w lipcu 1944 roku dzięki staraniom władz podziemia; według wspomnień córki – otrzymała propozycję uwolnienia w zamian za współpracę antysowiecką. Pisarka miała odmówić, skazano ją więc na śmierć. 28 lipca 1944 r. została wyprowadzona wraz z innymi osobami na dziedziniec Pawiaka i tam, decyzją sprawdzającego nazwiska Niemca, odłączono ją od grupy przeznaczonych do egzekucji i… wyprowadzono za bramę. Wolna, wzięła udział w Powstaniu Warszawskim. Po zakończeniu wojny pisarka przebywała w Częstochowie, skąd Jakub Berman wezwał ją do Warszawy i „zasugerował” wyjazd z kraju, zapewniając paszporty dla niej i dla córki w zamian za uratowanie dzieci żydowskich (w tym z jego rodziny) podczas okupacji. 15 sierpnia 1945 r. odleciały obie z Warszawy z misją Polskiego Czerwonego Krzyża. Ostatecznie rodzina Szatkowskich trafiła do Londynu i pozostała na wyspach, nie potrafiąc się jednak porozumieć z resztą Emigracji. Nie ufano jej (namawiała do powrotu do Polski) i szkalowano; pod artykułem pomieszczonym w londyńskim „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” wydrukowano przypis o tym, że była osobistą sekretarką Bolesława Bieruta. Zofia Kossak nie prostowała tego kłamstwa, ufając, że nikt o zdrowych zmysłach w nie nie uwierzy. Myliła się. |
Oto co zrecenzowaliśmy w drugiej połowie wakacji.
więcej »Czasami wyróżniane przez specjalistów książki nie mają żadnego większego oddźwięku w fandomie. Przyczyny są zapewne różne – tak, jak bardzo różne są tym razem przedstawione tytuły niemieckiej SF.
więcej »Ponad pół wieku upłynęło od książkowej premiery „Odysei kosmicznej 2001” i filmu Stanleya Kubricka o tym samym tytule. Oba są klasykami w swojej kategorii. I oba nie straciły dziś nic ze swojej jakości.
więcej »Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Przeczytaj to jeszcze raz: Różnymi drogami
— Wojciech Gołąbowski
Przeczytaj to jeszcze raz: Chcąc nie chcąc
— Wojciech Gołąbowski
Mała Esensja: Na własne życzenie
— Wojciech Gołąbowski
Mała Esensja: Przez szacunek dla zwierząt
— Wojciech Gołąbowski
Mała Esensja: U Was też żyją kanapony?
— Wojciech Gołąbowski
Przeczytaj to jeszcze raz: A Śląsk wciąż nieznany…
— Wojciech Gołąbowski
Przeczytaj to jeszcze raz: Splątany kłąb cnoty i zbrodni
— Agnieszka Szady
Emigracyjne golenie owiec
— Agnieszka Szady
Sylwetka autora: Lee Child
— Artur Długosz
Niechciany klasyk science fiction
— Sebastian Chosiński
Graal pod starym futrem
— Michał Studniarek
Szwedzka recepta na sukces
— Artur Długosz
Tożsamość Ludluma
— Konrad Wągrowski
Przeczytaj to jeszcze raz: Różnymi drogami
— Wojciech Gołąbowski
Przeczytaj to jeszcze raz: Splątany kłąb cnoty i zbrodni
— Agnieszka Szady
Tylko praca dyplomowa, niestety
— Wojciech Gołąbowski
O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski
Krótko o komiksach: NieZjawiskowy spadek formy
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Kiedy para - buch!
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Ochorowiczówka ma młodsze rodzeństwo!
— Wojciech Gołąbowski
Ten okrutny XX wiek: Jak Stany Zjednoczone usiłowały zachować neutralność
— Wojciech Gołąbowski
Kadr, który…: Głowa astronauty czy ufoludka?
— Wojciech Gołąbowski
Krótko o komiksach: Dlaczego dziupla
— Wojciech Gołąbowski
Przeczytaj to jeszcze raz: Pozornie bez związku, niemal bez trupa
— Wojciech Gołąbowski
Przeczytaj to jeszcze raz: Ohydne anonimy na spokojnej angielskiej wsi
— Wojciech Gołąbowski
"Troja północy" była dla mnie niezapomnianą lekturą, która pokazała fragment historii nie tylko nie uczonej w szkole, ale zgoła niewidzialnej dla edukacji szkolnej. Gdy dziś opowiadałem córce przy okazji "przerabiana" Mieszka I o Wieletach, grodach w Brennej i Kopaniku, o bitwie, w której Słowianie Połabscy rozbili w puch trzecią część sił zbrojnych cesarza... Opierałem się na tym, czego nauczyłem się z ich książki. I widziałem to zdziwienie w oczach córki, której "pani od historii" mówiła, że tam byli tylko Niemcy...