Stare wspaniałe światy: Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”Andreas „Zoltar” Boegner Berlin w roku 1935: postępujące od momentu przejęcia władzy przez nazistów „Gleichschaltung”, czyli ujednolicenie życia społecznego i politycznego, skutecznie udaremnia wszelakie próby oporu przeciwko nowemu reżimowi. Jednak pewnemu niemieckiemu pisarzowi udaje się opublikować futurystyczną dystopię, którą po latach nazwano „zielonym «1984»”.
Andreas „Zoltar” BoegnerStare wspaniałe światy: Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”Berlin w roku 1935: postępujące od momentu przejęcia władzy przez nazistów „Gleichschaltung”, czyli ujednolicenie życia społecznego i politycznego, skutecznie udaremnia wszelakie próby oporu przeciwko nowemu reżimowi. Jednak pewnemu niemieckiemu pisarzowi udaje się opublikować futurystyczną dystopię, którą po latach nazwano „zielonym «1984»”. „1984” George’a Orwella to prawdopodobnie najlepiej znana dystopia wszech czasów. Bezwzględna kontrola społeczeństwa przez dyktaturę Wielkiego Brata, a nawet kontrola umysłów za pomocą nowomowy, stały się klasycznymi i odstraszającymi przykładami funkcjonowania ustrojów totalitarnych. Nie była to oczywiście pierwsza dystopia, którą napisano. Palma pierwszeństwa należy się chyba Edwardowi M. Forsterowi, twórcy opowiadania „Maszyna staje” z roku 1909. Po nim przedstawieniem ponurej przyszłości ludzkości zajmowali się tak znani autorzy, jak Jack London („Żelazna Stopa”, 1912), Aldous Huxley („Nowy wspaniały świat”, 1932) oraz Karin Boye („Kalokaina”, 1940). Nie wolno również zapomnieć o wstrząsającej w wymowie noweli „My” Jewgienija Zamiatina (1921) – to jedna z niewielu książek traktujących o upodleniu jednostki w fikcyjnej dyktaturze, którą napisano z autopsji, poprzez wnikliwe obserwowanie życia codziennego w młodym Związku Radzieckim. Inną publikacją tego typu jest „bohaterka” tego artykułu, czyli „Tuzub 37”. Napisana została przez Paula Gurka (1880 – 1953), autora dzisiaj tak zapomnianego, że bardzo obszerny „Lexikon der Science Fiction-Literatur” (1986) poświęcił mu zaledwie pięć linijek tekstu. Nawet co do właściwego nazwiska twórcy nie było zrazu pewności: często mylnie traktowano jako taki pseudonim Franz Grau. Gurk urodził się we Frankfurcie nad Odrą, jednak już w wieku pięciu lat, po śmierci ojca, dostał się pod opiekę żyjącego w Berlinie wujka. Po kilku nieudanych próbach zdobycia zatrudnienia jako nauczyciel młody Paul znalazł pracę jako pomocnik biurowy w stołecznym magistracie. Dzięki sporej wytrwałości udało mu się z biegiem czasu osiągnąć posadę nadsekretarza urzędu stanu cywilnego. Jednak kariera urzędnicza nigdy nie była celem życiowym Gurka. Jego pasją była literatura, w pierwszych latach nowego wieku przede wszystkim liryka oraz proza historyczna. Pisał przez ponad dziesięć lat do szuflady, zanim opublikowano jego pierwszy tekst. Ale już krótko po tym, w roku 1921, zdobył nieoczekiwanie nagrodę im. Heinricha von Kleista, najważniejsze wyróżnienie literackie republiki, którą przyznano mu za powieść historyczną pt. „Thomas Münzer”. Pisarza wspierał sam Thomas Mann, wręczając mu w 1924 roku nagrodę czasopisma „Kölnische Zeitung”. Jednak po krótkiej fazie dobrej passy w latach dwudziestych, podczas której Gurkowi udało się opublikować kilka innych powieści historycznych, został on dokumentnie zapomniany. W 1930 roku autor pisał z rezygnacją: „jestem dziś tak samo zaginiony, jak przed 1921”. Przyczyny tego stanu rzeczy nie są do końca jasne. Proces twórczy Gurka był uzależniony od posiadania odpowiedniego miejsca do pisania. Aby uciec od zgiełku bloku, w którym mieszkał, autor tworzył w podziemnych stacjach metra. Często pisał też przy stolikach berlińskich kawiarni (tragedia „Wallenstein und Ferdinand II.” powstała na przykład u Zuntza przy ulicy Leipziger Strasse). Gdy obrane miejsce było tego dnia zajęte – Gurk nie pisał. Na dodatek autor zdecydował się w roku 1924 na przerwanie pracy urzędniczej i całkowite poświęcenie się pisarstwu. W targanej wszelakimi kryzysami, a później, po czarnym czwartku, gnębionej galopującym bezrobociem republice weimarskiej było to równoznaczne z postawieniem wszystkiego na jedną, bardzo niepewną kartę. Gurk postawił na swoją pasję – i przegrał z kretesem. Dojście Hitlera do władzy nie polepszyło sytuacji. Gurkowi udało się wprawdzie wydać w 1934 r. napisaną jeszcze w latach dwudziestych powieść pt. „Berlin. Ein Buch vom Sterben der Seele” (Berlin. Książka o umieraniu duszy), w której znakomicie uchwycił pulsujące życie metropolii. Jednak w tym samym roku zakazano kilku jego dzieł – tym samym autor, choć nadal aktywny, nie miał już większych szans na jakiekolwiek wsparcie ze strony państwa. Na jego biurku spiętrzyły się z biegiem czasu ponad dwa tuziny powieści, których nikt nie chciał wydać. Stan taki miał się niestety utrzymać aż do śmierci w roku 1953. Tym bardziej zaskakuje fakt, że „Tuzub 37. Der Mythos von der grauen Menschheit oder von der Zahl 1” (Tuzub 37. Mit o szarej ludzkości lub o numerze jeden) przeniknęła w 1935 r. mimo nazistowskiej cenzury Goebbelsa na rynek wydawniczy Trzeciej Rzeszy. Aby w pełni zrozumieć osiągnięcie Gurka, trzeba pochylić się nad treścią książki i przeanalizować przemycone w powieści przesłanie. Akcja „Tuzub 37” osadzona jest w dalekiej, nieokreślonej przyszłości. Człowiek, pojmowany jako organizm biologiczny a tym samym jako część przyrody, dawno przestał istnieć. Nasi potomkowie przypominają pokryte metalowym pancerzem cyborgi i już dawno podporządkowali sobie wszystkie kontynenty. Poprzez pracowitą niwelację terenu większość lądu stałego Ziemi stała się gładką jak stół bilardowy płaszczyzną, z której mają prawo wystawać jedynie żelbetonowe blokowiska „Szarej Ludzkości”. Tylko tak zwany sektor B (dzisiejszy Tybet) opiera się jeszcze szalonemu dążeniu do całkowitego ujednolicenia globu. Procesem tym steruje rada „pisarzy”: dziewięciu Szarych, którzy przyjęli określenia „Mózg”, „Oko”, „Ucho” itd. jako nazwiska. Pisarze, którym przewodniczy Mózg, posiadają władzę absolutną, decydują praktycznie o życiu i śmierci poddanych. Rozkazy tej rady przekazywane są technikom-specjalistom, którzy odpowiadają za ich wcielenie w życie. Pozornie jednak Szara Ludzkość to twór niezwykle demokratyczny: każdy „kwadrat planowy”, czyli podstawowa jednostka administracyjna, wystawia stu radnych, którzy zmieniają się co sześć(!) godzin i uchwalają przepisy dotyczące ich miejsca zamieszkania. W celu uchwalenia ważniejszych ustaw dochodzi do zebrania generalnego wszystkich mieszkańców kwadratu, a raz do roku spotyka się na walnym wiecu Szarych cała(!), kilkumiliardowa ludzkość. Przekształcenie powierzchni Ziemi w betonową pustynię nie jest głównym celem tych „Maschinenmenschen” (maszynowych ludzi) – cyborgi dążą do stania się „Menschenmaschinen” (ludzkimi maszynami), które natomiast są tylko pewnym etapem przejściowym ku ostatecznemu celowi: powstaniu „Maschinenmaschinen” (maszynowych maszyn), czyli robotopodobnych tworów pozbawionych jakichkolwiek organicznych części. Proces ten zwany jest „metalizacją człowieka” i ma doprowadzić do powstania nieśmiertelnej „Endmaschine” (maszyny ostatecznej), która nie będzie już potrzebowała ani pożywienia, ani snu. Przy tym budowa ciała Szarych nie jest najważniejszym aspektem przemiany. Decydujące jest absolutne ujednolicenie (a później nawet eliminacja) stanów emocjonalnych i całkowite podporządkowanie procesów myślowych służbie społeczeństwu (a raczej: radzie dziewięciu). Gurk przedstawia tutaj teoretyczny produkt końcowy procesu, którego świadkiem naocznym stał się od chwili przejęcia władzy przez Hitlera: absolutne, doskonałe i, przynajmniej w jego powieści, dobrowolne „Gleichschaltung” narodu. |
Oto co zrecenzowaliśmy w drugiej połowie wakacji.
więcej »Czasami wyróżniane przez specjalistów książki nie mają żadnego większego oddźwięku w fandomie. Przyczyny są zapewne różne – tak, jak bardzo różne są tym razem przedstawione tytuły niemieckiej SF.
więcej »Ponad pół wieku upłynęło od książkowej premiery „Odysei kosmicznej 2001” i filmu Stanleya Kubricka o tym samym tytule. Oba są klasykami w swojej kategorii. I oba nie straciły dziś nic ze swojej jakości.
więcej »Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (17)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze (16) – przegląd prasy (wiosna – lato 2023)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (15)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze (14) – przegląd prasy (zima 2022 – wiosna 2023)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (13)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (12)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (11)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (10)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (9)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Polsko-niemiecki kalejdoskop
— Andreas „Zoltar” Boegner