Przy herbacie: Miły Strix i dzielna Pyza, czyli jak manipulować czytelnikiemPoniższy felieton zawiera istotne spoilery dotyczące akcji książek Magdaleny Kozak. Z tego powodu nie powinny go czytać osoby, które dopiero zamierzają się z nimi zaznajomić. Z drugiej strony nie polecam go również fanom tej autorki. Wynika z tego, że napisałam tekst przeznaczony dla nikogo. I w dodatku znów narzekam na twórczość Małgorzaty Musierowicz.
Agnieszka ‘Achika’ SzadyPrzy herbacie: Miły Strix i dzielna Pyza, czyli jak manipulować czytelnikiemPoniższy felieton zawiera istotne spoilery dotyczące akcji książek Magdaleny Kozak. Z tego powodu nie powinny go czytać osoby, które dopiero zamierzają się z nimi zaznajomić. Z drugiej strony nie polecam go również fanom tej autorki. Wynika z tego, że napisałam tekst przeznaczony dla nikogo. I w dodatku znów narzekam na twórczość Małgorzaty Musierowicz. „Manipulowanie czytelnikiem” brzmi straszliwie, ale od razu na wstępie zaznaczam, że sformułowanie to nie ma na celu obrażania kogokolwiek. Przecież tak naprawdę KAŻDY autor manipuluje czytelnikiem (a ściśle mówiąc – jego uczuciami), inaczej nikt nigdy nie przejąłby się losami fikcyjnych postaci. Tak więc pisarska umiejętność zagrania na emocjach odbiorcy jest czymś ważnym i potrzebnym. Problem zaczyna się wtedy, gdy autor sprawia, że czytelnik zaczyna akceptować, ba, pochwalać zachowania, które „na żywo” wzbudziłyby jego oburzenie. Na przykład opowiadania Giovanniego Guareschiego z cyklu „Don Camillo” są tak urokliwe i przepojone ciepłem oraz dobrodusznością, że gładko prześlizgujemy się nad opisami ojca tłukącego połówką polana córkę, która właśnie poinformowała go o ciąży, albo starcia dwóch band, którego finał wygląda tak: Bitwa była dosyć wyrównana i pod dokładnych oględzinach okazało się, że do użytku nadaje się po dwudziestu długowłosych z każdej paczki. Z powodu rozbitych głów, połamanych rąk i żeber trzeba było odesłać do naprawy dziesięciu ze wsi i tyluż Skorpionów. („Don Camillo i dzisiejsza młodzież”). Można na to patrzeć dwojako: albo jako na bagatelizację przemocy i traktowanie jej jako radosny koloryt lokalny, albo jako na próbę pokazania nam, że włoscy wieśniacy może i lubią stosować pięści, kopniaki i klucze francuskie w charakterze argumentów w dyskusji, ale w gruncie rzeczy mają złote serca. Jak widać na tym przykładzie, jeżeli autor stworzy dostatecznie sympatycznych bohaterów, to czytelnik jest w stanie wybaczyć lub zignorować różne ich grzeszki. Znakomicie udało się to Magdalenie Kozak w trylogii „Nocarz”, „Renegat”, „Nikt”. Przyjrzyjmy się bliżej. W „Nocarzu” wszystko jest w miarę proste: mamy dobre wampiry żywiące się sztucznie produkowanym substytutem krwi, oraz złe, które torturują i zabijają ludzi, by uzyskać tę prawdziwą. Zatem złe wampiry, czyli renegatów, trzeba tępić, ponieważ zagrażają społeczeństwu, a tym tępieniem zajmują się dobre, czyli nocarze. W dwóch kolejnych tomach nagle okazuje się, że renegaci to równe chłopaki, które w ogień by za sobą wskoczyły, grają na gitarze, śpiewają nastrojowe piosenki, a w trakcie obserwowania obiektu wroga urządzają fajne imprezy. No i świetnie – autorka pokazała „ludzką twarz” drugiej strony konfliktu, a umiejętność zmieniania czytelniczej perspektywy to wszak zaleta literacka. Ale na tym się nie kończy: w „Nikcie” jeden z renegatów stwierdza, że celem pozyskania krwi wyłapują nie kogo innego, ale mafiosów i przestępców. Czyli de facto bronią społeczeństwa skuteczniej, niż policja, której wysiłki często niweczy prokurator. Ach, jacy ci renegaci szlachetni! Oczywiście, część czytelników zwróci uwagę na drobny fakt, że dowiadujemy się o tym wyłącznie z nie popartej żadnymi dowodami pojedynczej wypowiedzi osobnika, któremu zależy na stworzeniu pozytywnego wizerunku „swoich” – ale inni niewątpliwie uwierzą bez zastanowienia. ![]()
Wyszukaj / Kup Skłonność czytelników do zapominania o wcześniejszych informacjach widać choćby po reakcji jednej z użytkowniczek forum dyskusyjnego Nowej Fantastyki, która napisała: Kolejna moja refleksja po przeczytaniu „Renegata” to taka, która właściwie strona jest… bardziej ludzka? Czy nocarze, którzy nie żywią się prawdziwą krwią, są zdyscyplinowani, praworządni, ale jednocześnie są jak maszynki do zabijania, bez skrupułów wypełniający wszystkie rozkazy, czy też może renegaci, u których wyraźnie widać emocje, bardziej takie… ludzkie zachowanie. Nocarze nie przejawiają ludzkiego zachowania? A gdzie beznadziejnie zakochany w Marii kapitan, gdzie Nidor cierpiący z powodu swojego błędu (dopuścił do zbyt wczesnego kontaktu Vespera z prawdziwą krwią)? Ultor skulony pod ścianą bunkra, w którym właśnie budzi się Ukryty, też nie wygląda szczególnie nieludzko. A przepraszam, rozmaite przyjacielskie żarciki w rodzaju „halucynacja wychodzi” to jest zachowanie maszynek? Nie widzimy rozterek i problemów postaci innych niż Vesper, bo powieści są pisane w taki sposób, że cała akcja koncentruje się tylko na nim i wyłącznie jego oczami patrzymy. Ale sporo można zobaczyć w tle – choćby tego nieszczęsnego Nidora. Poza tym niewątpliwie trudniej jest sympatycznie przedstawić bohaterów mieszkających w koszarach niż tych, którzy żyją na zasadach partyzanckich. I żeby nie było, że ja tu narzekam na innych czytelników, a sama nie dałam się zmanipulować – owszem, dałam jak złoto. W „Nikcie” polubiłam Strixa, o którym na pierwszych stronach „Renegata” dowiadujemy się, że nadzoruje torturowanie porwanych ludzi (a, jeszcze taki drobiazg: każdy z sympatycznych renegatów na początku swojej „kariery” zostaje przez niego zmuszony do własnoręcznego zarżnięcia człowieka). Ale makabra szybko znika pod naporem akcji pędzącej jak czarne BMW i Strix w kolejnych odsłonach staje się kimś w rodzaju mentora i opiekuna głównego bohatera; na ostatnich stronach „Nikta” jest to już niemal poczciwy dziadunio, który zaprasza Vespera, żeby ten wpadł kiedyś do starego wampira na pięciogwiazdkówkę. Urocze, prawda? Sama się rozczuliłam, naprawdę. I nagle światełko alarmowe w czytelniczym umyśle. Moment! Pięciogwiazdkówkę?!? Toż oni nie szkocką whisky tam popijają, ani nie herbatę z imbirem, tylko krew wytoczoną z powolnie zabijanych ofiar. Pięć gwiazdek oznacza najwyższą moc, czyli w domyśle największe torturowanie dawcy, żeby do żył przeniknęła adrenalina i inne hormony. Autorka co prawda w następnym akapicie kazała Vesperowi przypomnieć sobie przeżyty koszmar, ale trwało to ułamek sekundy (w akcji) i jedno zdanie (w książce), a po chwili znów mieliśmy gromadkę fajnych chłopaków pożyczających sobie wzajemnie soczewki kontaktowe z filtrem. A odwampirzony Echis, który „zawodowo” zajmował się łapaniem ludzi i dostarczaniem ich jako pożywienia, ma, zgodnie z wizją Vespera, zostać szczęśliwym mężem odwampirzonej Icty. Drobny szczegół, że to morderca i sadysta, zostaje z pola widzenia czytelnika usunięty za pomocą wzruszających skądinąd rozterek uczuciowych głównego bohatera. ![]()
Wyszukaj / Kup To były przykłady udanego manipulowania czytelnikiem, teraz pora na przykład manipulowania żałośnie nieudanego, czyli wmawiania, że jakaś postać jest taka a taka, podczas gdy czytelnik gołym okiem dostrzega, że jest dokładnie odwrotnie. Małgorzata Musierowicz zrobiła to z Różą Borejko, jedną z postaci przewijającą się na kartach sagi rodzinnej. Róża, zwana w rodzinie Pyzą, zaszła w ciążę z ukochanym, który wyjechał na staż naukowy do USA. Pyza nieustannie i przez wszystkich bohaterów określana jest jako „mocna osobowość”, „mająca charakter”, „bezkompromisowa i energiczna, która wie, czego chce”, „zachowująca się z królewską godnością” oraz „odważna i dumna kobieta” (cytaty z tomu „Żaba”). Tymczasem czytelnik widzi, że bohaterka co prawda potrafi z zaiste królewską godnością spławić swojego niedoszłego teścia, ale osobowości ani charakteru nie widać w niej ni grama: dziewczę poszło za chłopakiem na kompletnie nieinteresujące ją studia, po rozstaniu stwierdza, że właściwie może zmieni kierunek (ale nie czyni nic konkretnego w tym celu), górnolotnie deklaruje, że dla swojej córeczki może pracować nawet w budce z kurczakami (ale mimo dobrego stanu zdrowia i możliwości dorabiania choćby korepetycjami nie rozgląda się za żadnym zarobkiem, żyjąc na koszt rodziny), a na koniec, kiedy następuje wielki i efektowny powrót narzeczonego, Pyza… zaprasza go na świeże ciasto, nie interesując się nawet, czemu przez kilka miesięcy nie dawał znaku życia. Zaś kiedy w prezencie z Ameryki dostaje „gustowną torbę” (nie, nie perfumy, zagraniczną pamiątkę czy choćby ciekawą książkę, którą ta konkretna postać niewątpliwie by doceniła. Torbę, rozumiecie. Z wyprawką dla niemowlęcia w środku), z zadowoleniem stwierdza, że nareszcie ma w co spakować się do szpitala. Zaiste, postępowanie godne mocnej osobowości, obdarzonej dumą i bezkompromisowym charakterem. To ja już wolę Strixa i jego pięciogwiazdkówkę. ![]() 31 maja 2009 PS. Herbata na dziś: yunnan paczkowany w rejonie uprawy, zaparzony ze szczyptą zmielonej gałki muszkatołowej. |
„Dworzec Perdido” uważany jest za powieść założycielską „The New Weird”, rzecz definiującą pewne ramy nurtu i jedną z jego najlepszych książek. Jest to druga powieść Chiny Mieville’a (pierwszą jest „King Rat” – czysty gatunkowo przypadek urban fantasy), pisarza uznawanego za jednego z ojców „nowej, dziwnej” fantastyki, która pojawiła się na samym początku dwudziestego pierwszego wieku. Tej książki pominąć w naszym cyklu nie można – zacznijmy zatem.
więcej »Oto pierwsza porcja recenzji na tegoroczne jesienne wieczory.
więcej »Oto co zrecenzowaliśmy w drugiej połowie wakacji.
więcej »Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Esensja czyta: Sierpień 2016
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Marcin Osuch, Joanna Słupek
Książki naszej młodości
— Esensja
Weekendowa Bezsensja: Streszczenia lektur (1)
— Agnieszka Szady
Krwiopijcy znad Wisły
— Cyryl Twardoch
Wampiry w służbach specjalnych
— Małgorzata Klimowicz
Refleksje zajdlowe
— Agnieszka Szady
Bohater sponiewierany
— Agnieszka Szady
Zawartość cukru w cukrze
— Agnieszka Szady
Jak mieć Saurona za szefa i przeżyć
— Agnieszka Szady
Jak pisać nie o seksie
— Agnieszka Szady
Nie mirmiłuj, kasztelanie, czyli jak pisać o rzeczach strasznych
— Agnieszka Szady
Dla dorosłych o dzieciach
— Agnieszka Szady
Bycie szczurem zmienia punkt widzenia
— Agnieszka Szady
Wolnoć Tomku w swoim opku
— Agnieszka Szady
Moja sąsiadka hoduje smoki
— Agnieszka Szady
Krótko o książkach: Lektura w splotach
— Jarosław Loretz
Esensja czyta: Sierpień 2016
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Marcin Osuch, Joanna Słupek
Dawno, dawno temu, w bardzo odległej… wsi pod Poznaniem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ten Józek to jest jak baobab!
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Biegnąc w kilku kierunkach jednocześnie
— Magdalena Kubasiewicz
Esensja czyta: Październik 2012
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Daniel Markiewicz, Agnieszka Szady
Powrót do formy
— Agnieszka Szady
Telenowela transylwańska
— Michał Foerster
Krwiopijcy znad Wisły
— Cyryl Twardoch
Świeczka
— Magdalena Kozak
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Krótko o filmach: Jak ogień z wodą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Pościg z drągiem za pociągiem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Magia znowu działa
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Krótko o filmach: Grzebanie w czasie na nic ci zda się
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Krótko o filmach: Spotkanie na pustkowiu
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Krótko o książkach: Fotki, plotki, anegdotki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Nielegalna blondynka
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Krótko o książkach: Wielbłąd w samolocie???
— Agnieszka ‘Achika’ Szady