Manifest krytyka fantastycznegoTekstem „Sami sobie sterem, żeglarzem i okrętem…” zamieszczonym w ostatnim numerze „Creatio Fantastica” Jewgienij T. Olejniczak chciał wsadzić kij w mrowisko. Niestety, niespecjalnie mu to wyszło. Kij wprawdzie jest, ale zamiast mrowiska mamy mniej lub bardziej zdezorientowane mrówki pałętające się po lesie fikcji.
Michał FoersterManifest krytyka fantastycznegoTekstem „Sami sobie sterem, żeglarzem i okrętem…” zamieszczonym w ostatnim numerze „Creatio Fantastica” Jewgienij T. Olejniczak chciał wsadzić kij w mrowisko. Niestety, niespecjalnie mu to wyszło. Kij wprawdzie jest, ale zamiast mrowiska mamy mniej lub bardziej zdezorientowane mrówki pałętające się po lesie fikcji. ![]() Olejniczak chciałby dostać manifest krytyka literatury fantastycznej. „Każdy krytyk potrafi pewnie wyrecytować kilka nazwisk pisarzy, którzy według niego tworzą czołówkę, ale dlaczego są […] – tego już nikt nie chce czy też nie umie napisać”, stwierdza autor. Manifestu nie będzie, nie ma go kto napisać. Rzetelnej krytyki brakuje z dwóch powodów: a) nie warto pisać o fantastyce, b) nie ma czytelników fantastyki. Fantastyka dzisiaj Po pierwsze, 90 procent tego, co obecnie ukazuje się na polskim rynku, to – proszę wybaczyć – chłam niewarty czytania. Dzisiaj fantastyka to przede wszystkim literatura przygodowa, której nie ma większego sensu recenzować. Być może jedynym sensownym rozwiązaniem byłoby wskrzeszenie rubryki Książek Najgorszych, którą przed wojną w „Wiadomościach Literackich” prowadził Antoni Słonimski, zaś pod koniec komuny Stanisław Barańczak. Za PRL-u były powieści milicyjne, teraz w buty grafomanii wskakuje (w dużej mierze) literatura fantastyczna. Jednak ile można się nabijać z głupot popełnianych przez pisarzy? Kiedy jakiś czas temu słuchałem Marcina Przybyłka mówiącego, że powstaje wiele dobrych książek polskich pisarzy, miałem wrażenie, że żyjemy w różnych miejscach. Gniotów i grafomanii jest prawdziwe zatrzęsienie, na porządku dziennym stoi niechlujna redakcja (bądź jej brak), która nie wyłapuje ulicznego języka, oczywistych błędów stylistycznych i tym podobnych. MKOl ma za motto „Citius-Altius-Fortius”, natomiast większość wydawnictw: „Więcej, taniej, szybciej”. Skutkiem tego na rynku pojawiają się książki, które wołają o pomstę do nieba. Co ma w takiej sytuacji robić krytyk? Fani, nie czytelnicy Teza Olejniczaka jest prosta: pisarze nie powinni brać się za recenzowanie książek, zwłaszcza swoich kolegów. Bo to nieładnie. Prawdę mówiąc, wolę czytać recenzje tworzone przez pisarzy niż skrobane w internecie przez fanów. No właśnie – problem polega na tym, że zamiast czytelników fantastyki mamy przede wszystkim fanów. Z tych pierwszych biorą się krytycy, ci drudzy natomiast ograniczają się do podziwiania i zachwalania przeczytanych pozycji. Dla literatury jest to bardzo niebezpieczne, fan nigdy nie przekształci się w krytyka – zawsze będzie chwalił, głaskał, aż zagłaszcze na śmierć. Pisarze karmieni pochlebstwami przez swoich odbiorców żyją w przekonaniu o swoim talencie, co często podtrzymują spotkania autorskie, fora internetowe i oczywiście „recenzje”. Owe zachwyty nad oczywistymi gniotami, literaturą niewartą złamanego grosza, są prawdziwą plagą internetu. Fantastyka jest, owszem, w przeważającej części literaturą przygodową, nie oznacza to jednak, że jest literaturą pornograficzną. A większość recenzji tak właśnie ją traktuje – za nic mając walory (częściej: ich brak) literackie, natomiast skupiając się na ładnej okładce i streszczeniu fabuły (ewentualnie cenie). Brakuje czytelników, nic więc dziwnego, że nie ma krytyków. ![]()
Wyszukaj / Kup Kto ma się zmierzyć z „Lodem” Jacka Dukaja? – pyta Olejniczak. I narzeka, że nikt, że zabrakło ostatniego Mohikanina, który obroniłby honor fantastyki. Nie dostrzega natomiast, że powieść została szeroko omówiona przez krytyków „niefantastycznych”, doczekała się recenzji w polskiej prasie, Dukaj nawet dostał nagrodę im. Kościelskich. Owszem, nie został dostrzeżony przez znaczną część recenzentów zajmujących się fantastyką, ale wynika to z tego, że zamiast czytelników mamy fanów. Olejniczak chyba chciałby, żeby obok „mainstreamowych” krytyków byli jeszcze „fantastyczni”. Znowu wracamy do wałkowanego bez sensu od lat podziału na getto i literaturę głównego nurtu. Zresztą podobne argumenty wysuwał Maciej Guzek w tekście „Niegotowi na arcydzieło?” („NF” 5/2008). Prawdę mówiąc, robi mi się niedobrze, kiedy kolejny raz słyszę te same argumenty. Problem leży nie w podziale gatunkowym, ale w podziale czytelniczym. Nic dziwnego, że Poltery czy inne Gildie nie zachwyciły się „Lodem”. To nie ich „target”. Jaka powinna być krytyka Olejniczak chciałby obiektywnej, sumiennej, „rasowej” krytyki. Ja bym nie chciał. Zamieszczane w sieci recenzyjki książek Pilipiuka czy innego Komudy mają jedną dobrą cechę – często pisane są z pasją (stąd pewnie liczne błędy ortograficzne). Czasami przypominają wyznania zakochanych, którzy nie bardzo potrafią opowiedzieć, co dzieje się w ich duszy. Otóż krytyk to jest taki zakochany, który umie opowiadać. Ilekroć chcę przeczytać naprawdę dobrą recenzję, sięgam po Słonimskiego. Ów człowiek miał w sobie prawdziwą pasję, miłość do literatury, którą doskonale przelewał na papier. Potrafił zrecenzować książkę telefoniczną i czyta się to znakomicie. Kiedy czytam u Olejniczaka, że krytyka powinna być obiektywna, mam wrażenie, że mówimy o różnych sprawach. Obiektywne to mogą być analizy naukowe, akademickie roztrząsania problemów. Jeśli chcemy uprawiać krytykę, w dodatku krytykę fantastyki, trzeba to robić z miłością i – uwaga – subiektywnie. Czytanie książek nie ma żadnego związku z obiektywizmem, nie istnieją żadne kanony dobrej literatury, żadne wytyczne, jak powinna wyglądać świetna powieść, a jak „taka sobie”. O tym decyduje czytelnik, jest to więc sąd subiektywny. Krytyk natomiast to jest taki ktoś, kto potrafi swoją opinią zarazić odbiorcę, pomóc mu odczytać książkę (albo zniechęcić do niej). Nie zaś pan, który będzie wydawał wyroki na temat literatury. Uśmiałem się, czytając, że „Creatio Fantastica”, „Esensja” i „Fahrenheit” „w dodatku nie płacą autorom”. Daj Boże, doczekamy takich czasów, kiedy na publikowaniu w internecie będzie można zarabiać. Obecnie nawet największe gazety i magazyny niewiele zyskują na zamieszczaniu swoich materiałów w sieci. A literatura z pieniędzmi ma, jak wiemy, niewiele wspólnego. Olejniczak marzy – chciałby obiektywnej krytyki, chciałby etatowych recenzentów… Rzeczywistość rysuje się w zupełnie innych barwach niż byśmy tego chcieli. Manifest? Nie będę bronił „Esensji”, której Olejniczak zarzuca błędy. Jasne, nikt nie jest od nich wolny, zwłaszcza magazyn tworzony przez amatorów. Natomiast fakty są takie, że obecnie jedynie internet – tak, ten sam, który dopuszcza tyle chały i głupot – jest miejscem, gdzie może zaistnieć sensowna krytyka literatury fantastycznej. Najbliższe lata pokażą, czy krytyka w ogóle przetrwa, czy też – obawiam się – skarleje zupełnie i jedynymi ocenami książek będą wyklinane przez Olejniczaka „gwiazdki” stawiane przez redakcję. Póki co kłóćmy się, bo to najlepszy sposób na rozwój. ![]() 9 czerwca 2009 |
Oto co zrecenzowaliśmy w drugiej połowie wakacji.
więcej »Czasami wyróżniane przez specjalistów książki nie mają żadnego większego oddźwięku w fandomie. Przyczyny są zapewne różne – tak, jak bardzo różne są tym razem przedstawione tytuły niemieckiej SF.
więcej »Ponad pół wieku upłynęło od książkowej premiery „Odysei kosmicznej 2001” i filmu Stanleya Kubricka o tym samym tytule. Oba są klasykami w swojej kategorii. I oba nie straciły dziś nic ze swojej jakości.
więcej »Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Przeczytaj to jeszcze raz: My nie marzniemy
— Anna Nieznaj
Scena za ciasna na Lód
— Karolina „Nem” Cisowska
Najlepsze książki dekady – wybór czytelników Esensji
— Esensja
50 książek minionej dekady, które warto znać
— Esensja
50 najlepszych polskich powieści fantastycznych
— Esensja
Weekendowa Bezsensja: Streszczenia lektur (2)
— Michał Foerster, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Konrad Wągrowski
Wariacje literackie: Rewolucja czy ewolucja?
— Michał Foerster
Esensja czyta: III kwartał 2008
— Michał Foerster, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski, Marcin T. P. Łuczyński
Esensja na wakacje: Najmroźniejsze sceny w literaturze
— Esensja
Katastrofa tunguska w fantastyce
— Jakub Gałka
O tym, czego nie boi się Dukaj
— Mieszko B. Wandowicz
Człowiek przeżywający
— Joanna Kapica-Curzytek
Przeczytaj to jeszcze raz: Dryf
— Beatrycze Nowicka
Nanomagia i chłopięce marzenia
— Beatrycze Nowicka
Wieczność porasta rdzą
— Justyna Lech
Scena za ciasna na Lód
— Karolina „Nem” Cisowska
Człowiek przekraczający
— Daniel Markiewicz
Esensja czyta: Luty-marzec 2010
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk
Esensja czyta: Grudzień 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski
Esensja czyta: Październik-listopad 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Marcin T.P. Łuczyński, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski, Krzysztof Wójcikiewicz
Steve Jobs wielkim poetą był
— Michał Foerster
Notatki na marginesie „Mapy i terytorium”
— Michał Foerster
Chociaż nie brzmi to zbyt oryginalnie
— Michał Foerster
„Ludzie tu w ogóle nie żyją, a jedynie umierają”
— Michał Foerster
Ifigenia, czyli Albania
— Michał Foerster
Miłosz, czyli sensacje XX wieku
— Michał Foerster
Szaleństwo, którego już nie ma
— Michał Foerster
Lovecraft tkwi w szczegółach
— Michał Foerster
Jezus Chrystus jako gatunek literacki
— Michał Foerster
W co dzisiaj wierzymy?
— Michał Foerster