
WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić |
S.O.D.: Zagadka czy pułapka? „Ada” albo żart Nabokova.Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak W swojej trzeciej dyskusji na łamach „Esensji” Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski i Wit Szostak… wszystkich zaskoczyli wyborem książki, którą wzięli pod lupę.
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit SzostakS.O.D.: Zagadka czy pułapka? „Ada” albo żart Nabokova.W swojej trzeciej dyskusji na łamach „Esensji” Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski i Wit Szostak… wszystkich zaskoczyli wyborem książki, którą wzięli pod lupę. Zachwyca, nie zachwyca ![]()
Wyszukaj / Kup Czym jest „Ada”? Na pewno nie gatunkową fantastyką, na pewno nie literaturą popularną. Wedle współczesnej terminologii to powieść wysokoartystyczna, czyli po prostu: POWIEŚĆ. Jednocześnie cały koncept już od pierwszej strony pachnie fantastycznością, i to nie w szczegółach, nie w „elementach fantastycznych”, ale w radykalnej przebudowie całego świata przedstawionego. Sam jestem ciekaw, czy sobie nie połamiemy na tej prozie zębów, czy nasze narzędzia, którymi przymierzaliśmy się do tekstów zupełnie innego rodzaju, okażą się poręczne. „Ada” ma już swoją legendę w literaturze współczesnej, wśród krytyków i historyków literatury są specjaliści tylko od tego dzieła, tropiący znaczenia, wertujący ją do upadłego, wyłuskujący sensy, szyfry, którymi hojnie szafował stary Nabokov. Ciekawe, że dopiero teraz, po czterdziestu latach, doczekaliśmy się pierwszego polskiego przekładu. Mamy przed sobą historię dwojga bardzo blisko spokrewnionych dzieci, Vana i Ady, które podczas wspólnych wakacji w rodowej posiadłości Veenów zapadają na nieuleczalną miłość. Ich kazirodcze uczucie, utrzymywane w tajemnicy przez kilkadziesiąt lat, jest zdolne przetrwać rozmaite zawieruchy i doprowadza naszych bohaterów do sędziwej starości. Nabokov opowiada o tym językiem brawurowym, który części czytelników może się wydać nieco manieryczny, lecz który jednocześnie zasysa i wciąga, budując świat dziwny i niejednoznaczny. Współcześnie niewielu autorów tworzących w języku angielskim pisze podobnie – zapewne pochodzenie Nabokova i literacka tradycja, w której wyrastał, odcisnęły się na jego wysublimowanej angielszczyźnie. Może jeszcze Pynchon, może Rushdie. Powiem krótko: mam „Adę” za powieść arcydzielną, co chętnie podejmę w dalszej dyskusji. Przyznaję też, że polecałem Wam tę książkę z pewnym niepokojem. Dlatego ciekaw jestem pierwszych wrażeń. Jacek Dukaj: Moje pierwsze wrażenia były mieszane. Precyzyjniej: pierwsze kilkadziesiąt stron, do przybycia Vana do Ardisu, wyrobiło we mnie przekonanie, że Nabokov wpakował się tu w suchą literacką grę pt. „ewolucja gatunku powieści pokazana w jednej powieści” i jedyne delicje, na jakie możemy liczyć, to typowe Nabokovowe F/X, czyli eksplozje jego swawoli językowych. Ale potem rozgościłem się w Ardisie i przez następne 200-300 stron byłem absolutnie zachwycony. Ta czechowowsko-wiktoriańska idylla prowincjonalnego romansu dziecięcego, w kolorowych ogrodach, w letnim bezczasie, z odczepionymi od postaci ciężarkami grzechu – pomijając już nawet wykonanie literackie, jako czysta wizja jest to przeurocze. Potem, jakoś w połowie, znowu zwątpiłem, gdy w kilku rozdziałach Nabokov przegiął z grami językowymi. Bohaterowie mówią kalamburami i żyją w kalamburach. Jakkolwiek to uzasadniać, w lekturze bywa irytujące. A potem już zacząłem podejrzewać, na czym polega ogólny zamysł autora, i włączył mi się instynkt detektywa – do końca czytałem „Adę” prawie jak kryminał, robiąc notatki i sprawdzając wstecz tropy. Przy czym za absolutnie najlepszy kawałek uważam trzeci rozdział drugiej części. Wydaje się on wpierw cokolwiek absurdalnie rozdętą dygresją na temat infantylnych fantazji erotycznych, ale Nabokov na tych kilkunastu stronach, niczym rozpędzony czołg, przebija i demoluje kolejne bariery nierealizmu: począwszy właśnie od fantazji, marzeń sennych, skończywszy na konwencji literackiego naturalizmu. Majstersztyk! Łukasz Orbitowski: A ja nie wiem. Wrażenia, które towarzyszyły Jackowi na początku lektury, zostały ze mną do teraz i nie wiem, czy „Ada” jest rzeczywiście arcygenialną powieścią, w pewnym sensie zwieńczeniem powieści jako takiej, dopełnieniem Prousta, czy też arcygenialną hucpą – to znaczy zapisem pewnego zmysłowego doświadczenia, wrzuconym w bezład kontekstów i wyrażonym przepięknym językiem. Podczas lektury skłaniałem się raz ku jednej, raz ku drugiej opcji. Świat jako literatura, literatura jako świat Szostak: Już pierwsze akapity powieści wytrącają czytelnika z dogmatycznej drzemki. Czytelnika, który spodziewa się opowieści „prawdziwej”, czyli realistycznej. Nabokov od samego początku wciąga nas jednak w dziwną, nie do końca jednoznaczną grę. Świat niby podobny do naszego, lecz politycznie inaczej urządzony, jakby ktoś na mapie poprzestawiał ludy i państwa jak figury na szachownicy. Do tego narrator opowiada o nich z taką swadą, jakby dla wszystkich było oczywiste, że rosyjska arystokracja mieszka w Estotii, na kontynencie amerykańskim, a Lew Tołstoj pisał swoje najwybitniejsze dzieła u mormonów w Salt Lake City. Ten świat, w którym rozgrywa się cała pogmatwana opowieść, nazywa się Demonią albo Antyterrą. Jednocześnie poza horyzontem zdarzeń istnieje – choć niektórzy wątpią w jej istnienie – prawdziwa Terra, której historia bardziej przypomina naszą. Nie są to jednak światy równoległe skonstruowane według znanych z fantastyki recept. Jakby tego było mało, istnieje pomiędzy Antyterrą a naszym światem dziwne przesunięcie czasowe równe półwieczu. Do tego wewnątrz tekstu pojawia się osobliwa teoria czasu. Na czym polega ten koncept, jak te dwa światy się zazębiają? Spróbujmy rozwikłać ontologię Demonii i krążącej po najdalszych orbitach opowieści Terry. Dukaj: Tego się nie da zrobić bez rozszyfrowania wpierw konstrukcji „Ady” jako utworu literackiego. Wszyscy się chyba bowiem zgadzamy, że Demonia/Antyterra nie istnieje jako propozycja „obiektywnego” świata alternatywnego czy jakiejś odległej planety mirrorującej Ziemię. Nabokov sam zresztą wyśmiewa i parodiuje w „Adzie” taką science fiction, nazywając ją „fantastyką fizyczną”. Dość szybko porzuciłem próby rekonstrukcji regularnej „alternatywnej linii czasowej” Antyterry. Pod tym względem kreacja Nabokova nie trzyma się kupy, przesunięcie chronologii o 50 lat wstecz nie ma sensu, wynalazki (jak np. hydrauliczne telefony) są jawnie idiotyczne, a przekręcony do tyłu mechanizm Historii, który miałby doprowadzić do takiej rusyfikacji Ameryki, a zarazem dać tam literaturę z Tołstojem, Proustem itp., zacina się zaraz na pierwszych obrotach, sprężyny i koła zębate rozlatują się pod palcami. Przez pewien czas zakładałem, że mamy tu do czynienia z niepodlegającym głębszej racjonalizacji „nałożeniem” na siebie dwóch rzeczywistości – jak np. w „Ucieczce z kina Wolność” nakładają się na siebie dwa równolegle wyświetlane filmy i powstaje przedziwna sklejka, do której (według reguł klasycznej gry światotwórcznej) nie prowadzi żadna logiczna, koherentna ścieżka. — Interpretacja Dukaja — Ostatecznie przeprowadziłem rekonstrukcję, wychodząc od „Ady” jako czystego tekstu. Przedstawię ją poniżej w skrócie, pomijając etapy mojego rozumowania. Podam tylko dwa sygnały z książki, które wydają mi się ważne: Po pierwsze, pouczenie (przez Nabokova, kryjącego się za Vanem cytującym swojego profesora literatury francuskiej), jak należy odczytywać literaturę bez pomocy informacji pozatekstowych, czyli tych o życiu autora itp.; że rozbierać tekst należy z wnętrza tekstu (s. 207). Po drugie, opis aktu akrobacji cyrkowej (s. 226). Zacytuję (wytłuszczenia moje): Istota owej satysfakcji należała chyba do kategorii radości, jakie później czerpał z narzuconych sobie samemu, ekstrawagancko trudnych i pozornie absurdalnych zadań, sprowadzających się do tego, że V. V. starał się dać wyraz czemuś, co przedtem egzystowało jedynie na mętną i mroczną modłę (a może nawet w ogóle nie istniało, pozostając jedynie iluzją rzucanego wstecz cienia swej nadciągającej inkarnacji). Był to Adzin zamek z kart. Było to stawianie metafory na głowie nie dla trudności wykonania tej sztuczki, ale po to, by zobaczyć wodospad spadający w górę albo odwrócony zachód słońca, czyli w pewnym sensie tryumf nad ardisem czasu. Zachwyt, jakim młodego Mascodagamę napełniało przezwyciężenie siły ciężkości, bliski był artystycznemu objawieniu w sensie całkowicie i naturalnie nieznanym krytykom-niewiniątkom, komentatorom stosunków społecznych, moralistom, fabrykantom idei itd. Na scenie Van dokonywał organicznie tego, czego w późniejszym okresie życia miały dokonywać jego figury retoryczne – akrobatycznych cudów, nie oczekiwanych przez nikogo i straszących dzieci. Okay, a teraz moja rekonstrukcja:
Zapisawszy tę wersję, przeczytałem posłowie Engelkinga i wydaje mi się, że rekonstrukcji może być jeszcze więcej, hipoteza choroby psychicznej Vana0 okazuje się wcale nie najbardziej radykalną. Na przykład wyszedłszy od motywu zwierciadlanych Ady i Vana (ba, porównajmy kształt liter A i V), możemy argumentować, że „u źródła” w ogóle nie było tam dwóch oddzielnych osób. Szostak: Zgadzam się, Jacku, że nie możemy tu mówić o prostym świecie równoległym. Zwłaszcza jeśli przyłożymy kryteria światotwórcze właściwe dla kreacji fantastycznej. Ale proponuję nieco inną drogę niż Twoja. Zacznijmy od pierwszego zdania książki – jest ono odwróceniem słynnej frazy Tołstoja, otwierającej „Annę Kareninę”. W wersji Nabokova brzmi to tak: „Wszystkie nieszczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda szczęśliwa rodzina jest szczęśliwa na swój sposób”. Zdanie to jest opatrzone przypisem Vivian Darkbloom (jakże piękny, czysty anagram od Vladimir Nabokov!), których zbiór jest umieszczony na końcu powieści. Tamto wyjaśnienie nawiązuje do błędów przekładowych i odciąga uwagę czytelnika od sensu zdania – Nabokov wprawnie zaciera tropy. Ale w moim przekonaniu to kluczowe zdanie dla całej powieści. „Ada” jest powieścią na opak, świat „Ady” jest światem na opak. Podstawowym światem w „Adzie” jest Antyterra. Terra – bliższa naszemu światowi, choć z nim przecież nie tożsama – dostępna jest w zasadzie tylko chorym psychicznie, jej istnienie jest wątpliwe. Ciekawe, że ten podstawowy świat, Antyterra, ma nazwę, której językową formą jest zaprzeczenie: Antyterra jest negacją. Myśląc zdroworozsądkowo, skoro Antyterra jest światem podstawowym, to powinna mieć jakieś imię, którego negacje dopiero mogłyby być jakimiś mniej lub bardziej spójnymi światami równoległymi. Antyteza przychodzi po tezie, nie na odwrót. Mieszkańcy Antyterry z jednej strony nie są przekonani co do istnienia samej Terry, z drugiej nazywają swój świat właśnie w opozycji do tej „planety podstawowej”. Antyteza wyprzedza tezę, mamy świat na opak. |
Powoli zbliżają się wakacje – co ciekawego warto spakować do waszych pleckaów i walizek?
więcej »Autor tej dylogii, zaliczanej do klasyki przedwojennej brytyjskiej science fiction, urodził się w Smethwick pod angielskim Birmingham, co czyni go rodakiem i rówieśnikiem H. G. Wellsa. Na tym podobieństwa między obu pisarzami (pozornie) się kończą.
więcej »Mamy rok 1984. We Francji Michel Platini zamienia się w żywą legendę, czego świadkami są młodzi, dwudziestoletni bohaterowie powieści, przesiadujący w edynburskich pubach i oglądający przy piwie mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Nie przypominają jeszcze ćpunów z „Trainspotting”, którzy nie chcieli wybierać niczego poza heroiną. Ale są na „dobrej” drodze.
więcej »Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Ogród mąk nieziemskich
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
Kołek w serce horroru
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
Na marginesie: Samoświadomość poza fikcją, czyli od Wattsa do Metzingera
— Jacek Dukaj, Wit Szostak
Ślepoczytanie
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
Bajka z garbem
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
Zbrodniarz o dwóch twarzach
— Paweł Micnas
Wszyscy jesteśmy dysfunkcyjni emocjonalnie
— Łukasz Orbitowski
Kanał
— Łukasz Orbitowski
Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj
Miasto grobów. Uwertura
— Wit Szostak
MetaArabia
— Wit Szostak
Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj
Kosmos obiecany
— Jacek Dukaj
Słowo dla narodu
— Jacek Dukaj
Córka łupieżcy
— Jacek Dukaj
Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj